Po wyborach większość Polaków oczekuje zmian personalnych w mediach publicznych – wynika z sondażu IBRiS dla „Rzeczpospolitej”. Dziennikarze i eksperci zajmujący się mediami, jeżeli nawet proponują ogólne rozwiązania, to nie mają pomysłu, jak je konkretnie wprowadzić.
Prawie 60 proc. badanych przez IBRiS uważa, że w mediach publicznych powinno dojść do zmian personalnych. Respondenci różnią się jednak co do tego, jak głębokie zmiany powinna przeprowadzić nowa władza. 10,4 proc badanych uważa, że należy „wymienić tylko kierownictwo”, największa grupa – 22,8 proc. twierdzi, że należy „wymienić tylko kierownictwo i główne postacie”, 11,7 proc. badanych uważa, że trzeba „wymienić wszystkie osoby zatrudnione w czasie rządów PiS niezależnie od stanowiska”, a 13,7 proc. wskazało opcję wymiany „wszystkich osób aktualnie tam zatrudnionych”.
Tylko ogólne propozycje
Bogusław Chrabota, redaktor naczelny „Rzeczpospolitej”, w komentarzu redakcyjnym zauważa, że „na takie, a nie inne postrzeganie kwestii zmian w TVP i PR ich czynownicy (przecież nie dziennikarze) zapracowali sobie sami”. I zauważa: „Cóż. Byłoby mi wstyd za ludzi, którzy dopuszczają się takich działań, gdyby byli dziennikarzami. Ale nie są. I pewnie nigdy już nie będą, bo nawet jeśli trafią kiedyś jeszcze do mediów, etykiety partyjnych propagandzistów z czoła zdjąć im się nie uda”.
Chrabota nie pisze jednak, kogo i jakimi metodami powinno się zwalniać z mediów, które mają być publiczne. Poprzestaje na ogólnych propozycjach. „Osobiście wspieram pełnowymiarową reformę z fundamentalnymi zmianami zarówno w konstrukcji mediów publicznych, jak i definiowaniu nowych ról. Co jest najważniejsze? Wyrwanie ich z pęt dotychczasowych regulacji i dostosowanie do cyfrowej przyszłości. Nie tylko po to, by nigdy już nie służyły politykom jak za czasów PiS. Przede wszystkim po to, by przeżyły” – pisze Chrabota.
Zapytaliśmy dziennikarzy i ekspertów od lat zajmujących się tematyką mediów publicznych, jak głęboko powinny sięgnąć zmiany kadrowe w mediach publicznych. Jak to powinno się zrobić i jakie kryteria powinny przy tym obowiązywać? A może nowe władze mediów publicznych powinny niektórym pracownikom robiącym kariery w upartyjnionych przez PiS Telewizji Polskiej i Polskim Radiu dać szanse na poprawę? A co z pracownikami technicznymi? Czy np. reżyser transmisji z Festiwalu w Opolu, który co chwila pokazywał prezesa TVP Jacka Kurskiego na widowni, też powinien stracić pracę?
„Nikt nie będzie zwalniał operatorów”
Nasi rozmówcy są zgodni co do tego, że zmiany personalne w mediach publicznych są konieczne. Jednak dopytywani o konkrety szybko poddają się.
– Zmiany organizacyjne i kadrowe będą należały do nowych zarządów mediów publicznych, po tym jak one się ukonstytuują – odpowiada prof. Tadeusz Kowalski, medioznawca i członek Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji z ramienia Senatu. – Pierwsze zmiany powinny dotyczyć redakcji odpowiedzialnych za informacje i publicystykę, bo obecnie jest to fabryka manipulacji służąca polaryzacji społeczeństwa. Nie potrafię jednak odpowiedzieć, jak duża powinna być skala zwolnień. Pracują tam realizatorzy, operatorzy kamer czy oświetleniowcy. Skala legitymizowania odchodzenia od etosu mediów publicznych, które się dokonywało po przejęciu tych mediów przez PiS, jest różna. Jednak ci symboliczni, tzw. paskowi, czy osoby, które dają twarz prymitywnej propagandzie, na pewno muszą ponieść konsekwencje – stwierdza Kowalski. I dodaje: – W zespole ekspertów, w którego pracach też brałem udział, zostały przygotowane założenia do ustawy o mediach publicznych – dokument, który może stać się podstawą do prac legislacyjnych. Jedną z zapisanych tam propozycji jest opracowanie kodeksu etycznego, który byłby ważną, a nie blankietową częścią umów o pracę dziennikarzy. Dziennikarz, który naruszałby kodeks etyczny, traciłby pracę.
– Przecież nikt nie będzie zwalniał operatorów kamer, realizatorów czy dźwiękowców. Znam tych ludzi, pracowałem z nimi. To są porządni ludzie, pracują w TVP, bo gdzieś musieli się zatrudnić – mówi Jan Ordyński, wiceprezes Towarzystwa Dziennikarskiego. – Podziękować powinno się wszystkim, którzy tworzyli propagandę, głównie z Telewizyjnej Agencji Informacyjnej (odpowiada za programy informacyjne i publicystyczne TVP – przyp. red.). Dobrze wiadomo, o kogo chodzi, bo dokonania tych ludzi zostały wiele razy dobrze opisane. Najważniejsze, żeby szybko tych ludzi odsunąć od programów informacyjnych i publicystycznych. Jak się to robi, wiedzą prawnicy i specjaliści od spraw pracowniczych. A w dłuższej perspektywie można na przykład zlikwidować oddzielne spółki TVP i Polskiego Radia i połączyć je w jedną firmę. Wtedy wszyscy straciliby pracę i można byłoby ich ponownie zatrudniać – proponuje Ordyński.
Żakowski: „Pośpiech nie jest wskazany”
Tylko kto i według jakich kryteriów mógłby decydować o tym, kto traci pracę, a kto zostaje? Potrzebne byłyby komisje weryfikacyjne? – To najgorsze rozwiązanie z możliwych – zauważa Jacek Żakowski, publicysta tygodnika „Polityka”. – Nie jesteśmy sędziami, którzy wydają wyroki. Komisje weryfikacyjne fatalnie się kojarzą i niszczą też tych, którzy w nich zasiadają – dodaje.
Juliusz Braun, były prezes TVP i były członek KRRiT, przekonuje, że zmianami kadrowymi powinny się zająć głównie nowe zarządy mediów, które mają być publiczne. – Natychmiast powinni odejść ludzie, którzy stali się twarzami propagandy. O innych powinny decydować nowe władze Polskiego Radia i TVP. Nie chodzi o to, jak głęboko te zmiany mają zajść, najważniejsze, żeby były mądre. Likwidacja TAI i powołanie czegoś innego w jej miejsce nie jest dobrym rozwiązaniem, bo może się skończyć tylko przewieszeniem szyldu na drzwiach i wymianą pieczątek. Z mojego doświadczenia wynika, że zanim telewizja i jej władze uzyskają wiarygodność, musi upłynąć trochę czasu – wskazuje Juliusz Braun.
Jacek Żakowski również uważa, że pośpiech nie jest wskazany przy reformowaniu mediów publicznych. – Mnie interesuje, jak media będą wyglądały za pięć lat, a nie za pięć tygodni. Media publiczne w Polsce trzeba zbudować, bo nie mamy czego przywracać. Polskie Radio i TVP przed przejęciem ich przez PiS były były bardziej mediami państwowymi niż publicznymi, na które wpływ mieli politycy. Budując media publiczne, nie likwidowałbym od razu TVP i Polskiego Radia. Tylko przenosił do nich po kolei utworzone z boku elementy mediów publicznych – proponuje Jacek Żakowski.