Erudyta, świetny kompan do biesiad, moralista i człowiek znienawidzony przez prawicę

Kim jest Adam Michnik?

Adam Michnik

Adam Michnik, chociaż ma już 77 lat i nie jest aktywny w życiu publicznym tak, jak wcześniej, nadal budzi skrajne emocje. Jedni go kochają, inni nienawidzą. Legenda opozycji demokratycznej w czasach PRL i jedna z najbardziej zasłużonych dla współczesnej Polski osób, jest od lat atakowany przez prawicę i publiczne media. – Adam Michnik był i pozostanie moralistą. „Gazeta Wyborcza” była zawsze przeraźliwie mentorska i przypisywała sobie monopol na rację moralną. Niekiedy dość brutalnie – mówi portalowi Wirtualnemedia.pl Bogusław Chrabota, redaktor naczelny „Rzeczpospolitej”.

Niechęć prawicy do Adama Michnika sięga obrad Okrągłego Stołu i powstania „Gazety Wyborczej”. To właśnie Michnikowi Lech Wałęsa jako szef Solidarności powierzył misję stworzenia dziennika, który miał być pismem związku. Powstanie gazety zostało ustalone podczas Okrągłego Stołu, a Adam Michnik miał przekonać Wałęsę do powierzenia mu funkcji redaktora naczelnego. Pierwszy numer ukazał się 8 maja 1989 roku, a czytelnicy, spragnieni wolnej prasy, ustawiali się w kolejkach po pachnący farbą periodyk.

– Uważam, że Adam Michnik jest jednym z najwybitniejszych Polaków ostatnich lat, który bardzo wiele dobrego zrobił dla Polski, polskiej polityki, debaty publicznej. Jest też najważniejszym twórcą „Gazety Wyborczej”, to jego wielkie osiągnięcie i jedno z najważniejszych dokonań jego życiu. Tak udało mu się ustawić gazetę, że przez długi czas była jednym z najważniejszych głosów opinii publicznej w Polsce – mówi portalowi Wirtualnemedia.pl Jan Ordyński, dziennikarz i wiceprezes Towarzystwa Dziennikarskiego.

Bogusław Chrabota, redaktor naczelny „Rzeczpospolitej” uważa, że Adam Michnik jest „najważniejszym z ojców polskim przemian demokratycznych”. – Patrząc przekrojowo, ma chyba większe zasługi niż Lech Wałęsa. Bez dyskusji, to twórca najważniejszego i najmocniejszego polskiego medium przez przynajmniej ćwierćwiecze – „Gazety Wyborczej”. Co ciekawe, gazeta miała nie tylko jego twarz, ale odbijała wszystkie jego osobiste zalety i słabości – mówi szef dziennika.

Maciej Grzywaczewski, były opozycjonista, a potem dyrektor TVP1, przekonuje, że Michnik to „człowiek o niezwykle wielkiej wiedzy, jeden z wybitniejszych erudytów”. – Jest bardzo otwarty na drugiego człowieka, towarzyski, lubi rozmawiać z ludźmi, nawet jeżeli mają zupełnie inne poglądy. Zazwyczaj mamy taką tendencję, żeby się spotykać z osobami, które mówią i myślą podobnie. Adam nie, on chętnie wchodzi w polemiki. Jeżeli kogoś ceni, obdarza go przyjaźnią, mimo że się z nim nie zgadza – dodaje.

Wicenaczelny „GW” Roman Imielski podkreśla, że „spotkał w swoim życiu wielu fascynujących ludzi, ale Adam należy do absolutnej czołówki”. – To wybitny intelektualista, fantastyczny facet, świetny szef i człowiek z nieprawdopodobnym dowcipem i autoironią wobec siebie. Praca z legendą Solidarności dla człowieka, który trafił do „GW” jako student trzeciego roku, to było coś nieprawdopodobnego – wspomina.

Moralista Adam Michnik

Publicysta Robert Krasowski, autor książki „O Michniku”, powiedział w kwietniu 2022 roku w podcaście „Kultury Liberalnej”: – Adam Michnik jest głęboko przekonany, że złożone zostały w jego ręce losy Polaków, uważa, że jego wpływ na politykę nie jest taki jak innych polityków, że jest w stanie własnymi rękami ulepić z Polski zupełnie nowy twór. Ma się za herosa i to jest klucz do zrozumienia jego zachowań od 1980 roku do jego upadku, czyli afery Rywina.

Nasi rozmówcy wypowiadają się w podobnym tonie. – Adam Michnik był i pozostanie moralistą. „Gazeta Wyborcza” była zawsze przeraźliwie mentorska i – co w wypadku Adama Michnika nie razi – ale gazety już tak, przypisywała sobie monopol na rację moralną. Niekiedy dość brutalnie. „GW” wychowała największe środowisko dziennikarskie w Polsce, stworzyła pewne standardy, wszystko to w jakiś sposób zasługa Michnika. Jest i poważne obciążenie. Gazeta powstała jako walczące medium na wybory. I walczy do dziś, choć czasy się zmieniły i jej pozycja już nie jest ta sama. Błędem założycielskim było, iż Adam Michnik, nic nie ujmując jego wybitności, łączył – początkowo jako poseł – gazetę z polityką. Dokładnie tak samo jak w początkach „Rzeczpospolitej” jej pierwszy naczelny, Stanisław Stroński. Tamto zatarcie granicy między niezależnym medium i polityką partyjną wpłynęło zresztą na całą historię Polski i polskiej sfery medialnej; spowodowało, że tu, nad Wisłą upartyjnienie mediów jest standardem – przekonuje Bogusław Chrabota.

– Przyglądam się Adamowi Michnikowi od początków lat 80. z perspektywy przeciwnika, choć nie wroga. Zbudował imaginarium środowiska, które było najpierw politycznie lewicą solidarnościową, potem ROAD, potem Unią Wolności, a dzisiaj to Platforma Obywatelska. Doskonałym przykładem jak działa sankcja Michnika jest dzisiejsza polityczna mizeria Szymona Hołowni. W momencie, kiedy Adam Michnik doszedł do wniosku, że nie ma co się wahać, tylko trzeba poprzeć Tuska, Hołownia zaczął dreptać w miejscu. Teraz Adam Michnika jest raczej w schyłkowej fazie swojej kariery, ale wychował swoich następców – uważa Piotr Semka, dziennikarz i publicysta.

– Jako publicysta miał bardzo dobre pióro, potem już trochę gorsze. Czytałem jego teksty nie zgadzając się z nim, ale mając świadomość, że są pisane przez człowieka bardzo głęboko zaangażowanego w swoje poglądy i pisane w sposób błyskotliwy, dobrym piórem. Mojemu pokolenie i pokoleniu pampersów przypadła rola powiedzenia Adamowi Michnikowi „nie, to nie jest tak, że twoje poglądy mają monopol, są też inne przekonania i będziemy walczyć o to, żebyśmy mogli je wyrażać”. U Adama Michnika złą cechą jest to, że jak się z kimś nie zgadza, to bardzo często zaczyna sugerować, że ta osoba jest moralnie dwuznaczna, nędzna, podła i to bardzo utrudnia dyskusję z nim – dodaje publicysta.

„Adam reprezentował sztukę układania menu, a Helena gotowała”

Nie jest tajemnicą poliszynela, że redakcją trzęsła Helena Łuczywo, współzałożycielka „Gazety Wyborczej” i przez 20 lat zastępczyni Adama Michnika. Kiedy ten poważnie zachorował, to ona od 2004 do 2007 roku kierowała redakcją.

– Kiedy pracowałem w „Gazecie Wyborczej”, Adam Michnik był typem redaktora z lotu ptaka. Nie wydaje mi się, żeby kiedykolwiek zajmował się redagowaniem tekstu i wstawianiem przecinków. Natomiast miał klarowną wizję społecznych obowiązków mediów, zwłaszcza wobec czytającej publiczności. Miał poczucie, że od mediów dużo zależy, że mamy odpowiedzialność i nie jest obojętne, co drukujemy. Hasło gazety – „Nam nie jest wszystko jedno” – jest właśnie bardzo michnikowskie. Oznacza, że myślimy nie tylko o tym, co piszemy, ale też, jakie to będzie miało skutki, staramy się ciągnąć czytelników w górę, a nie w dół. Znaczna część mediów odwołuje się raczej do niskich pobudek i instynktów, a w „GW” zawsze było poczucie, że ludziom trzeba pomagać dorastać do ideałów. Nie wydaje mi się, żeby Adam kiedyś myślał: „To napiszmy, bo to się sprzeda”. Raczej myślał: „To wydrukujemy i od tego świat stanie się lepszy”. Pewnie w żadnej normalnej korporacji nie zostałby redaktorem naczelnym, szczególnie w dzisiejszej epoce. To raczej lider środowiska zbudowanego w redakcji, otaczającej ją społeczności i całego społeczeństwa odbiorców niż redaktor w zarękawkach – mówi nam Jacek Żakowski, dziennikarz i publicysta.

– Jak tam pracowałem, to Adam reprezentował sztukę układania menu, a Helena gotowała na co dzień. Była absolutnie genialną redaktorką w sensie pracy nad tekstem – dodaje Żakowski. Dziennikarz przyznaje, że czasami na Czerskiej bywało gorąco. – Nie byłem dziennikarzem siedzącym w redakcji, ale kiedy bywałem, z akwarium kierownictwa, gdzie spotykał się Adaś z Heleną, od czasu do czasu dochodziły okrzyki – opowiada.

– Michnik to sprawny redaktor naczelny, aczkolwiek uważam, że „GW” bardziej wykreowała Helena Łuczywo, która nauczyła się kierować gazetą prowadząc „Tygodnik Mazowsze”. Adam Michnik był kimś w rodzaju przywódcy ideowego gazety, która była dziełem środowiska komandosów, ludzi, znających się od dziecka. Niewiele jest przykładów środowisk, których siła nawarstwiała się przez lata. Porównywalne były tylko dwa środowiska – Antoniego Macierewicza i „Głosu” oraz i szeroko rozumianego Ruchu Młodej Polski – uważa Piotr Semka.

Medioznawca prof. Maciej Mrozowski podkreśla, że praca redaktora naczelnego ma trzy obszary działania. – Pierwszy to reprezentowanie redakcji przez pojawianie się w dyskusjach publicznych. Drugi obszar to kierowanie polityką redakcyjną, czyli ustalanie linii pisma, a trzeci – kształtowanie kultury organizacji w zespole redakcyjnym. Ten aspekt muszę pominąć, bo nie wiem, jak to wyglądało w redakcji. Jako wieloletni czytelnik mogę powiedzieć, że Adam Michnik pełnił głównie tę pierwsza funkcję, ponieważ jest osobą o bogatym życiorysie politycznym, walczył za komuny i siedział w więzieniu. Jest działaczem, aktywistą, ale też intelektualistą i trudno było mu cokolwiek narzucić. Chyba nie bardzo się angażował w czysto redakcyjne aktywności, w sensie ustalania tematyki na kolegiach, miał od tego zastępców, więc jest to postać raczej emblematyczna – uważa medioznawca.

– „GW” przechodziła różne ewolucje. Początkowo była to instytucja bardziej polityczna niż medialna, a później, kiedy kształtował się rynek mediów i trzeba było walczyć o czytelników, większą rolę zaczęli odgrywać współpracownicy , w tym specjaliści od marketingu. Trudno mi sobie wyobrazić Michnika, który analizuje badania marketingowe, do kogo gazeta dociera i jak zwiększyć zasięgi czy wchodzić w nowe media. Tutaj inne osoby odgrywały ważniejszą rolę. Wydaje mi się, że te dwa nurty płynęły równolegle – Michnik jako samodzielny sternik, żeglarz i okręt, a z drugiej strony cały zespół. To była raczej synergia niż ścisła orkiestracja – dodaje prof. Mrozowski.

„Człowiek, którego zdanie jest ostateczne”

Po okresie choroby i usunięcia się w cień, w trudnych dla gazety czasach Adam Michnik powrócił do redakcji. – W redakcji jest prawie codziennie. Przed pokojem Adama nie ma żadnych barier, każdy może tam wejść i powiedzieć, co myśli o jakiejś sprawie. Czasem spieramy się z Adamem, ale zawsze są to bardzo ciekawe dysputy intelektualne – podkreśla Roman Imielski.

– Ma swoje lata, ale nie wycofał się z wpływania na „GW”, wiem, że to nadal trwa. To jest człowiek, którego zdanie jest w gazecie ostateczne. Jeżeli jest coś do rozstrzygnięcia, to decyduje Adam Michnik – zdradza Jan Ordyński.

– Myślę, że Adam ma w gazecie więcej do powiedzenia niż nam się wydaje. Przyjął jednak pozycję bezpiecznego sterowania i posiadania pewnego wpływu, ale nie angażowania się w bieżące sprawy, bo to pan po 70. Ma dobrą ekipę, Jarka Kurskiego jak pierwszego zastępcę, który też jest wybitnym intelektualistą i świetnie prowadzi gazetę oraz dużo innych ludzi. Kiedy jednak doszło do sporu między „Wyborczą” a zarządem Agory, był bardzo aktywny, wypowiadał się na ten temat – dodaje Maciej Grzywaczewski.

Wewnętrzny konflikt wybuchł w czerwcu 2021 roku, po tym, jak zarząd Agory poinformował, że zamierza połączyć segment prasowy spółki (obejmujący głównie „Gazetę Wyborczą” i Wyborcza.pl) i pion Gazeta.pl w jeden obszar biznesowy „realizujący wspólny cel wzrostu subskrypcji cyfrowych oraz wpływów reklamowych ze wszystkich powierzchni serwisów internetowych Agory S.A.”.

W mailu do pracowników zarząd tłumaczył ruch „konfliktem modeli biznesowych” i „wewnętrzną konkurencją”. Równocześnie zapowiedziano zwolnienie Jerzego Wójcika i likwidację osobnego stanowiska wydawcy “Gazety Wyborczej”. Przeciwko planowanemu połączeniu i zwolnieniu Wójcika zaprotestowali naczelni tytułu i część dziennikarzy. Pod listem podpisało się 321 osób. Kierownictwo gazety skierowało do zarządu propozycję resetu relacji. Dodało, że chce tego połączenia, ale nie robionego „znienacka” i za jego plecami.

Na tę decyzję zarządu Adam Michnik i Jarosław Kurski zareagowali artykułem, w którym stwierdzili, że zarząd Agory działa na szkodę „GW” i jest dla niej niebezpieczny. – Zasiadają w nim ludzie, którzy nie mają pojęcia, na czym polega wydawanie nowoczesnej gazety, a właśnie zwolnili jednego z najlepszych specjalistów na rynku, bo się im nie podlizywał. Niczego dobrego już się nie spodziewamy po tym zarządzie – podkreślili. Niedługo później redaktor naczelny „GW” osobiście zaniósł papiery Wójcika do działu HR, aby został znowu zatrudniony. Bez skutku.

„Świetny kompan do biesiad, lojalny przyjaciel”

Maciej Grzywaczewski przyznaje, że prywatnie naczelny „GW” jest „towarzyskim i uroczym człowiekiem, świetnym kompanem, który lubi biesiadować”.

– Prywatnie jest bardzo sympatyczny, ma duże poczucie humoru, ogromną wiedzę, jest fajnym kolegą. Ma to, co bardzo cenię – poczucie humoru. Zgadzam się z Milanem Kunderą, który kiedyś powiedział, że największe nieszczęście przynoszą światu ludzie, którzy nie mają poczucia humoru. Adam potrafi też być wielkoduszny. Nie obnosi się ze swoim kombatanctwem, nie opowiada, ile siedział i co z nim robili. W 1989 roku zamknął te rachunki – mówi Jan Ordyński.

– Adam ma dwie bardzo istotne cechy – lojalność i wierność. Po latach niepracowania razem niedawno nasz były redakcyjny kolega miał jakiś problem i ktoś poprosił Adama, żeby spróbował mu pomóc. Jego reakcja była natychmiastowa i entuzjastyczna. Jeżeli Adam czuje się z kimś związany, kogoś ceni i zalicza do swojego świata, to ta lojalność jest bardzo daleko idąca. Kiedyś o jednym z naszych starszych przyjaciół powiedział, że „o nim w gazecie dobrze albo wcale”. To nie wynikało z nieuczciwości wobec czytelników, tylko z bardzo głęboko rozumianej lojalności polegającej na tym, że mogę się z kimś nie zgadzać, ale jeżeli jest dla mnie kimś ważnym w sensie moralnym czy intelektualnym, to przyjaźń jest ważniejsza od różnych innych rzeczy – podkreśla Jacek Żakowski.

– Pamiętam, że kiedy byłem rzecznikiem OKP [Obywatelski Klub Parlamentarny zrzeszający posłów i senatorów wybranych z list Komitetu Obywatelskiego przy przewodniczącym Solidarności – red.], to był 1990 rok, wybuchła jakaś megaafera, telewizja Drawicza brutalnie mnie atakowała, działo się jakieś pandemonium, część kolegów dziennikarzy i posłów OKP stanęło przeciwko mnie, co było bardzo bolesne. Z sejmowej trybuny zaatakował mnie m.in. Stefan Niesiołowski. Wtedy Adam wyszedł na trybunę i jako jedyny mnie bronił. Potem powiedział: „Tylko nie myśl, że ja się z tobą zgadzam”. To jest też jego bardzo mocna cecha, że staje po stronie słabych – jak ktoś leży, to nie pozwoli go kopać, nawet jeżeli się z nim nie zgadza. Dużo jest w nim XIX-wiecznej szlachetności, która jest dziś niezrozumiała i często wyśmiewana. To takie bardzo mickiewiczowskie, Adam to ostatni wielki romantyk polski – uważa publicysta.

– Co do naszych relacji prywatnych, nigdy nie czułem z jego strony jakiejś niechęci, czy antypatii. Wręcz odwrotnie. Bywa człowiekiem uroczym, choć nie mniej dominującym. Na jego uwagę trzeba zasłużyć, ale kiedy już się zasłuży, umie zachowywać się po partnersku. Mam na dodatek ten komfort, że nigdy nie był moim przełożonym, ani nigdy od niego nie zależałem. Może stąd to wrażenie o koleżeństwie czy partnerstwie – mówi Bogusław Chrabota.

Zerwane przyjaźnie Adama Michnika

Inne zdanie ma Piotr Semka. – W latach 70. Adam Michnik był o wiele bardziej otwarty na inne środowiska. Często był gościem rodzeństwa Rybickich w Gdańsku [chodzi m.in. o Arkadiusza i Sławomira Rybickich, działaczy opozycji w czasach PRL – red.], starał się zaprzyjaźnić ze Stefanem Kisielewskim. Poznałem go w końcu lat 80., a w latach 90. zmienił swoje stanowisko. Michnik najpierw robi rozeznanie, czy ktoś jest dla niego obojętny czy też może być jego sojusznikiem albo wrogiem. Potem adekwatnie do tego dostosowuje swoje zachowanie. Potrafi być bardzo uroczy, dowcipny, uwodzicielski, błyszczeć w środowisku – opowiada Piotr Semka.

Ich drogi rozeszły się w grudniu 2011 roku po głośnym odcinku programu „Refleks” w TVP w rocznicę stanu wojennego. Autorzy programu, Jacek kurski i Piotr Semka, podjechali pod siedzibę radiowej Trójki, gdzie Monika Olejnik rozmawiała z Adamem Michnikiem i Jerzym Urbanem o wspomnieniach ze stanu wojennego.

– Chcieliśmy mu z Jackiem zadać pytania dotyczące 13 grudnia, a potem zobaczyliśmy ze zdumieniem, że wsiada do samochodu Urbana i udaje się z nim na jakaś imprezę. Sfilmowaliśmy to, a potem posypały się na nas gromy. Od tej pory Adam Michnik był już tylko bardzo nieprzyjemny – relacjonuje publicysta.

Były dziennikarz „GW” Roman Graczyk w biografii Adama Michnika „Demiurg” opisuje, że „sposób, w jaki Michnik zrywał przyjaźnie, miał specyficzny posmak”. Miało to spotkać m.in. Czesława Bieleckiego, Romana Kurkiewicza, Bronisława Wildsteina czy nieżyjącego już o. Macieja Ziębę.

„Specyfika tych zerwań była taka, że rzecz dokonywała się nagle i – poza nielicznymi wyjątkami – nieodwracalnie. Następowało swoiste wygumkowanie człowieka, jak gdyby już nie istniał. Zdarzało się nawet, że wygumkowana osoba zrazu nie była tego świadoma, aż do momentu, kiedy jej to dobitnie okazano” – opisuje Graczyk.

Jedna z takich sytuacji dotknęła latem 2019 roku dziennikarkę Janinę Jankowską. – Wczoraj z gali rozdania nagród im. Ryszarda Kapuścińskiego wyszłam odrobinę wcześniej, z siostrą. Chwilę postałyśmy przed drzwiami Teatru Dramatycznego. Patrzę, obok Adaś Michnik, wyszedł na papierosa. Tak dawno nie miałam okazji z nim porozmawiać. „Cześć” – zwracam się spontanicznie i przedstawiam moją siostrę. Adam patrzy na mnie pustym wzrokiem i odwraca się plecami – napisała dziennikarka w mediach społecznościowych.

Podobne przeżycia miał o. Maciej Zięba. – Mam po doświadczeniach z Adamem taki jego obraz, że dopóki się z nim zgadzałem, to on był niezwykle wrażliwy, dowcipny, głęboki, błyskotliwy, otwarty. Ale jak zacząłem myśleć trochę inaczej, to wtedy mnie całkowicie przekreślił – opowiadał zakonnik w książce Graczyka.

Michnik rozgrzeszyciel

Jak wspomina Piotr Semka, Adam Michnik nie oszczędzał tych, którzy popadli w jego niełaskę. – Egzekucja odbywała się często w czasie jakiejś imprezy czy spotkania. Wtedy Michnik miał wokół siebie grono wpatrzonych w niego osób i publicznie wykpiwał ofiarę, wiedząc, że spowoduje to wybuch chóralnego śmiechu jego akolitów. Wobec osób, które uznawał za wrogów był zawsze bezlitosny. Chyba, że po latach te osoby zmieniały poglądy, to ewentualnie był w stanie wejść w rolę wielkiego rozgrzeszyciela, jak np. teraz wobec Romana Giertycha, ale to bardzo rzadkie wypadki – dodaje publicysta.

Na początku lipca tego roku w „Gazecie Wyborczej” ukazał się wywiad Dominiki Wielowieyskiej z Adamem Michnikiem. Stało się to po tym, jak Giertych zapowiedział, że wystartuje do Senatu z Olsztyna i liczy na to, że opozycja nie wystawi tam swojego kandydata.

– Nie ja będę decydować o starcie Romana Giertycha, to decyzja polityków opozycji demokratycznej. Natomiast uważam, że przez ostatnie lata Giertych zasłużył na pewne kwantum zaufania. Może nie stuprocentowe, ale jednak. Jestem przekonany, że tacy ludzie jak on są potrzebni opozycji – powiedział Michnik.

Dodał, że prawnik „od dawna konsekwentnie występuje w obronie ludzi niszczonych przez PiS i konsekwentnie broni wartości demokratycznych”. – A sporo ryzykuje, bo jest z tego powodu ścigany przez PiS. Przecież oni go chcieli przesłuchiwać, gdy leżał w szpitalu. Władza usiłuje go zamknąć do aresztu, na razie jej się to nie udało, ale tylko dlatego, że na drodze stanął sąd. Jego droga do obozu demokratycznego była kręta i nie jest zakończona. Nie wiem, gdzie on jeszcze wyląduje, ale uważam, że jeżeli ktoś chce iść drogą w dobrą stronę i jeszcze ryzykuje swoją karierę, to trzeba temu sprzyjać, a nie zatrzaskiwać mu drzwi przed nosem – podkreślił szef „GW’.

Słowa te zaskoczyły lewicowe środowisko opozycji, tym bardziej, że przed laty Michnik miał spór sądowy z Giertychem. Ostatecznie zakończył się on w 2007 roku, kiedy Sąd Apelacyjny orzekł, że Giertych musi przeprosić naczelnego „GW” za nazwanie go „byłym partyjnym aparatczykiem”.

– To ma być dla mnie najważniejszy argument do końca życia, że mnie obraził, a ja wygrałem proces? Mnie się wydaje, że jest coś ważniejszego niż moje prywatne urazy i porachunki, że tu chodzi naprawdę o dobro Rzeczypospolitej – zaznaczył Michnik.

Maciej Grzywaczewski podkreśla, że Michnik ma „olbrzymią odwagę w głoszeniu swoich poglądów. – Jest człowiekiem o konstrukcji lewicowej i ma bardzo jasne poglądy wobec prawicy, ale potrafi też krytykować swoje środowisko i szukać mostów – ocenia.

Piotr Semka nie zgadza się z tezą, że „Michnik jest już trochę człowiekiem na emeryturze i nie wiadomo, dlaczego ciągle wzbudza furię prawicy”. – Adam Michnik potrafi być bardzo ostry i bardzo często broni złych spraw, takich jak wejście Romana Giertycha, postaci bardzo toksycznej, do polityki. Oczywiście, potrafi też czasami pójść pod prąd swojego środowiska, np. bronił Jana Pawła II, co jest godne zauważenia. To człowiek, który bardzo wyraźnie odciska swoje piętno w najważniejszych sprawach. Michnik był twórcą III RP i w dużej mierze wielu polityków Platformy mówi Michnikiem – uważa Piotr Semka.

Kontrowersje wokół Adama Michnika

Obrona Giertycha to nie pierwsza wypowiedź, którą Adam Michnik zaskoczył opinię publiczną lub wzbudził ogromne kontrowersje. W połowie lutego tego roku, po licznych doniesieniach mediów, że Karol Wojtyła jeszcze w Polsce popełnił zaniechania wobec księży oskarżonych o pedofilię, Adam Michnik udzielił wywiadu w „GW”, w którym bronił papieża Polaka.

– Rozumiem, że nadszedł czas rozliczeń. Jednak dla mnie nie do przyjęcia jest redukowanie polskiego papieża tylko i wyłącznie do skandali pedofilskich. A tak, niestety, czynią niektórzy komentatorzy i politycy. Tymczasem Jan Paweł II to jedna z najwybitniejszych postaci życia publicznego w polskiej historii XX w. Nie ma ludzi, którzy nie popełniają błędów, są wykuci z jednej skały i święci w każdym wymiarze. Ja staram się myśleć o całym dorobku i życiu Jana Pawła II. I jeżeli przyjąć, że w tej sprawie on pobłądził, to nie może to unieważniać wszystkich jego dokonań. Zbyt wiele mu zawdzięczam i jestem zdania, że zbyt wiele zawdzięcza mu Polska, żeby sprowadzać jego pontyfikat do tego jednego wątku – powiedział Michnik.

Prawicowe środowiska do dziś nie mogą wybaczyć szefowi „GW” słów, które padły w czasie głośnego wywiadu „Pożegnanie z bronią. Adam Michnik – Czesław Kiszczak”, którego udzielił Agnieszce Kublik i Monice Olejnik w lutym 2001 roku. W czasie rozmowy Michnik nazwał Czesława Kiszczaka i Wojciecha Jaruzelskiego „ludźmi honoru”. Wypowiedź ta była ostro skrytykowana przez niektórych biskupów i polityków.

– Cenił Kiszczaka, chociaż miał on sporo na sumieniu. Adam był człowiekiem, bez którego nie byłoby Okrągłego Stołu i porozumienia z ówczesną władzą. Uważał, że z komunistami trzeba się dogadać, żeby pokojowo odsunęli się od władzy i udało się to zrobić bez jednego strzału. To na pewno jest w dużej mierze zasługa Adama. On wie, że takimi wypowiedziami wsadza kij w mrowisko, ale nie robi tego dla efektu, tylko dlatego, że ma odwagę cywilną mówić to, co chce powiedzieć – uważa Maciej Grzywaczewski.

– W debacie publicznej nie ma liczącego się człowieka, który nie miał kontrowersyjnych wypowiedzi. Adam jest wielkim orędownikiem Okrągłego Stołu, przy którym po drugiej stronie siedział gen. Kiszczak. Przekonanie Adama o tym, że nikt nikogo przy tym porozumieniu nie ograł, nie oszukał, wszyscy dotrzymali słowa, na pewno miało też wpływ na jego spojrzenie na Kiszczaka. Poza tym Adam jest bardzo wielkoduszny, nie nosi w sobie urazy, a przecież mógłby, bo bardzo wiele wycierpiał, siedział parę lat w więzieniu, gdzie nie obchodzili się z nim delikatnie. Nie jest jednak człowiekiem rewanżu, wręcz przeciwnie. Jest tak szlachetnym człowiekiem, że potrafił wybaczyć nawet swoim przeciwnikom – mówi Jan Ordyński.

Znienawidzony i atakowany

Po przejęciu władzy przez Zjednoczoną Prawicę jesienią 2015 roku diametralnie zmieniła się też sytuacja „Gazety Wyborczej” i koncernu Agory. Instytucje i firmy państwowe mocno ograniczyły działania reklamowe w dzienniku i innych mediach Agory. Redaktor naczelny „GW” Adam Michnik narzekał na to w listopadzie 2016 roku, kiedy Agora ogłosiła duże zwolnienia grupowe. – To [ograniczenie wydatków reklamowych i prenumerat przez podmioty państwowe – red.] nas straszliwie walnęło po kieszeni. Oni chcą nas zniszczyć metodą najprostszą: jak nie wiadomo, o co chodzi, to chodzi o pieniądze – stwierdził Michnik.

Sam Michnik stał się obiektem ataków telewizji publicznej i prawicowych dziennikarzy. W październiku 2016 roku „Wiadomości” TVP1 pokazały krytyczny materiał z okazji 70. urodzin Adama Michnika. W materiale opisano tylko działalność szefa „Gazety Wyborczej” od 1989 roku. Przypomniano m.in. jego poparcie dla środowisk postkomunistycznych, sprzeciw wobec lustracji, udział w aferze Rywina oraz obecność na demonstracjach Komitetu Obrony Demokracji. Poinformowano, że na początku lat 90. Michnik łączył funkcje naczelnego „GW” i posła, a jego przyrodni brat w okresie stalinowskim wydawał wyroki śmierci, za co nie poniósł potem konsekwencji. Krytyczne opinie o Michniku wypowiedzieli Rafał Ziemkiewicz i Jerzy Jachowicz. Materiał zakończył się informacją, że „Gazeta Wyborcza” notuje obecnie najniższą sprzedaż w historii.

W kwietniu 2019 roku dwóch prawicowych blogerów zaczepiło Michnika w sądzie. Kiedy szef „GW” szedł korytarzem, nagrywali go z bliska i pytali go: „Kto musi zatwierdzać u pana jakiekolwiek artykuły?”, „Co powiesz o polskiej sprawiedliwości?”, „Dobrze jest ludzi oczerniać? Czy sprawia przyjemność oczernianie ludzi w prasie?”, „Ile zarobił pan na tym artykule? Bo do tej pory sprzedaje się dobrze, nie?”. Jeden z mężczyzn śmiał się z tego, że Michnik nie wiedział, gdzie w sądzie jest toaleta, i pytał go o zdrowie. – Ten człowiek się zdegenerował. To proszę państwa degenerat moralny – komentował drugi. Adam Michnik nie odpowiadał na pytania i ignorował zaczepki.

Dwa miesiące później, w czerwcu 2019 roku, dziennikarze „Foreign Policy” rozmawiali z Adamem Michnikiem i Jarosławem Kurskim w redakcji „Gazety Wyborczej”. Szef dziennika opowiadając o próbach uciszenia go przez władzę przyznał, że sytuacja stała się tak zła, że boi się o własne bezpieczeństwo. – Jest co najmniej 25 przyczyn, żeby ściąć nasze głowy – stwierdził Michnik. – Może się zdarzyć wszystko. Mogą przysłać milicję do redakcji „Gazety Wyborczej”. Mogę znaleźć narkotyki w swoim mieszkaniu, a następnego dnia może pojawić się policja, żeby je przeszukać – dodał.

Także rocznica stanu wojennego to dla TVP okazja, aby uderzyć w legendę opozycji. W grudniu 2021 roku w „Magazynie śledczym Anity Gargas” na antenie TVP1 zostało wyemitowane nieznane nagranie ze spotkania Adama Michnika i gen. Wojciecha Jaruzelskiego. Na filmie, pochodzącym z nocy 12 na 13 grudnia 2001 roku widać Michnika, który mówi do Jaruzelskiego: – Bez ciebie nic by nie było, Wojtku. Nic, nic, nic, nic. Tylko ty i Wałęsa – to byli dwaj ludzie, którzy mogli zmienić bieg historii.

W innym nagraniu Michnik trzyma Jaruzelskiego za rękę, obejmuje go i wyznaje mu miłość. – Ja go kocham, kocham – mówi. Zapewnia też, że „generał jest polskim patriotą i zawsze nim był”. Nagrania pochodziły z prywatnego archiwum dziennikarki Teresy Torańskiej, które nie zostało zwrócone jej spadkobiercom.

Michnik traci wpływy?

Przed laty Adam Michnik był jednym z najbardziej wpływowych ludzi w Polsce. Od kilku lat zaczyna się to zmieniać. Pod koniec 2018 roku „Wprost” zrobił ranking najbardziej wpływowych Polaków, w którym Adam Michnik znalazł się dopiero na 35. miejscu. Wyprzedził go Zygmunt Solorz (11. miejsce), Jacek Kurski (12. pozycja), Jarosław Kurski (17. miejsce), a nawet Robert Mazurek (19. pozycja). Liderem rankingu był Jarosław Kaczyński. Ranking oparto na wskazaniach 20 ekspertów: publicystów, politologów i socjologów.

– Myślę, że Adam Michnik stracił swoją pozycję z dwóch powodów. Po pierwsze, czas robi swoje, jest już starszym człowiekiem, który nie może prowadzić takiej aktywności jak kiedyś. Po drugie, rzeczywistość się zmieniła. O ile Michnik miał dobre rozeznanie w sytuacji do upadku i zaraz po upadku komunizmu, to w momencie, kiedy opozycja solidarnościowa zaczęła się kłócić, był bezradny. Z jego punktu widzenia to był rodzaj bratobójczej walki, która nie miała większego sensu, a po drugie mogłaby szkodzić jego gazecie. Wydaje mi się też, że transformacja nie do końca przebiegła po jego myśli. Nie oczekiwał, że młody kapitalizm tak podzieli społeczeństwo. Jemu tez trudno opowiedzieć się po którejś stronie, bo jest milionerem, który wzbogacił się na gazecie, ale wyszedł z perspektywy biedniejszej inteligencji, która walczyła o demokrację, a nie kapitalizm. Trochę to się zapętliło i nie ma pomysłu, jak to rozwiązać. Taka jest nowa rzeczywistość i będziemy w niej tkwić, czy chcemy tego czy nie – podsumowuje prof. Maciej Mrozowski.