Europosłowie apelują do KE o zajęcie się umowami wykupu praw autorskich

Anna Misiewicz, prawniczka z ZAiKS: – Umowy typu buy-out nie są sprzeczne z polskimi przepisami, ale znacząco zmniejszają szanse twórców na dochodzenie swych praw

Europosłowie apelują do Komisji Europejskiej, by zajęła się tzw. buy-outami, czyli umowami wykupu praw autorskich przez podmioty korzystające z pracy twórców. Raport w tej sprawie pod koniec października przyjęli członkowie dwóch komisji w Parlamencie Europejskim. Głosowanie podczas sesji plenarnej planowane jest na listopad.

Wnioski dotyczące problemu tzw. buy-outów zawarto w specjalnym raporcie dotyczącym sytuacji społecznej twórców w Unii Europejskiej. Jak tłumaczy nam Anna Misiewicz, prawniczka z ZAiKS, europosłowie należący do Komisji Kultury i Edukacji (CULT) oraz Komisji Zatrudnienia i Spraw Socjalnych (EMPL) zwrócili się do KE z apelem o przeciwdziałanie tej praktyce, stosowanej głównie przez platformy pozaeuropejskie.

Brak tantiem dla twórców

– To nie jest kolejny raport dający zalecenia. Europosłowie chcą wymusić na Komisji odpowiedź, czy ta podejmie konkretne działania w sprawie buy-outów i innych wyzwań stojących przed europejskimi twórcami. Głosowanie w sprawie raportu na sesji plenarnej planowane jest na listopad.

Umowy typu buy-out – praktykowane m.in. przez serwisy VoD, jak Netflix czy HBO Max, stacje telewizyjne i radiowe oraz producentów gier, sprowadzają się do jednego: twórcom podsuwa się do podpisu umowę o zaakceptowanie pełnego wykupu praw autorskich za jednorazową opłatą i zrzeczenie się przychodów z eksploatacji. To oznacza brak tantiem dla twórców oraz ich spadkobierców. Umowy typu buy-out często praktykowane są przez amerykańskie wytwórnie filmowe i muzyczne. Jak czytamy na stronie ZAiKS, umowy typu buy-out zaczęto powszechnie stosować w czasie pandemii, gdy twórcom wydawało się, że są w sytuacji bez wyjścia i muszą zgodzić się na gorsze warunki.

A lista tych gorszych warunków jest długa. Jak tłumaczy Anna Misiewicz, niektóre zapisy umów typu buy-out mogą nawet prowadzić do pozbawienia danego twórcy autorstwa utworu.

– Ma to szczególnie miejsce w umowach typu work for hire, według których zamawiający staje się de facto pierwotnym autorem utworu. W takiej sytuacji nie ma obowiązku zamieszczenia imienia i nazwiska twórcy – praktyka ta stosowana jest w przypadku zamówień na muzykę telewizyjną lub ilustracyjną – tłumaczy Anna Misiewicz, dodając, że niekiedy amerykańskie platformy stosują wręcz zakaz przyjmowania utworów twórców, którzy są członkami organizacji zbiorowego zarządzania.

Prawo do odpowiedniego wynagrodzenia

Co prawda umowy typu buy-out nie są sprzeczne z polskimi przepisami, ale znacząco zmniejszają szanse twórców na dochodzenie swych praw. Tego rodzaju umowy bowiem zawierane są najczęściej na mocy prawa pozaeuropejskiego, a w większości przypadków amerykańskiego. Oznacza to, że polscy twórcy nie mogą skorzystać z instrumentów zagwarantowanych w polskim prawie, takich jak np. klauzula bestsellerowa. – Jeśli okaże się, iż wynagrodzenie z tytułu przeniesienia majątkowych praw autorskich jest niewspółmiernie niskie do sukcesu komercyjnego, jaki osiągnął dany utwór, to twórca ma prawo do sądowej korekty wynagrodzenia – tłumaczy Misiewicz, przywołując przypadek Andrzeja Sapkowskiego, który zawarł w podobnej sprawie ugodę ze studiem CD Projekt RED w związku z produkcją gier na podstawie jego książek o Wiedźminie.

Wreszcie, jak przypomina Misiewicz, umowy typu buy-out są sprzeczne z przepisami dyrektywy o prawie autorskim na jednolitym rynku cyfrowym (Polska jeszcze jej nie wdrożyła). W art. 18 mowa jest o tym, że jednorazowa wypłata wynagrodzenia dla artysty powinna być wyjątkiem, a nie regułą. – Twórcy mają prawo do odpowiedniego i proporcjonalnego wynagrodzenia w stosunku do przenoszonych praw, tymczasem założenie buy-outów jest z tym sprzeczne – zaznacza Misiewicz.

Miłosz Bembinow, prezes Stowarzyszenia Autorów ZAiKS, tak mówi o wadze problemu: – Buy-outy (…) destabilizują nasz rynek kreatywny i pozbawiają twórców tantiem. Wytwórnie filmowe i muzyczne zza oceanu, narzucając europejskim twórcom system polegający na wypłacaniu jednorazowych wynagrodzeń za utwór, po prostu ich wykorzystują. Cieszę się, że UE zrobiła kolejny krok w stronę zapewniania kompozytorkom i kompozytorom uczciwych zasad i warunków pracy – mówi Bembinow.