Seminarium odbyło się w zeszłym tygodniu, na dwa dni przed rozpoczęciem negocjacji trójstronnych ws. projektu Media Freedom Act. Jedną z najbardziej spornych kwestii w czasie rozmów był kształt art. 4, a konkretnie przepisów dotyczących inwigilacji dziennikarzy, o czym rozmawiała z nami europosłanka PE Ramona Strugariu z Komisji Wolności Obywatelskich, Sprawiedliwości i Spraw Wewnętrznych (LIBE).
Legalizacja oprogramowania szpiegowskiego
Według przyjętego mandatu negocjacyjnego PE służby państw członkowskich nie powinny inwigilować dziennikarzy w celu ujawnienia ich źródeł. Chyba, że jest to uzasadnione „nadrzędnym interesem publicznym” i tylko w „indywidualnych przypadkach” lub w celu zbadania takich przestępstw, jak terroryzm, handel ludźmi czy bronią. Rada UE chce jednak iść o krok dalej: w swoim mandacie dodała klauzulę chroniącą prerogatywy państw członkowskich w zakresie bezpieczeństwa i obrony. W przepisach rozszerzono także listę przestępstw, do których zbadania dozwolona byłaby inwigilacja dziennikarzy.
Mandat negocjacyjny przyjęty przez Parlament Europejski nie jest satysfakcjonujący dla środowisk dziennikarskich. Na kilka dni przed październikowym głosowaniem plenarnym około 500 europejskich dziennikarzy, w tym Towarzystwo Dziennikarskie, apelowało o całkowity zakaz inwigilacji ludzi mediów, czego jednak posłowie PE nie uwzględnili w przegłosowanym na początku października mandacie.
– Media Freedom Act w przyjętej przez europarlament wersji de facto legalizuje w krajach członkowskich użycie oprogramowania szpiegowskiego wobec dziennikarzy – mówiła podczas seminarium w PE Ariane Lavrilleux. Reporterka śledcza z francuskiej organizacji Disclose nawiązała w ten sposób do faktu, iż przyjęcie art. 4 Media Freedom Act ureguluje kwestie podsłuchiwania dziennikarzy w krajach, gdzie do tej pory było to nielegalne – np. w Grecji czy właśnie we Francji.
– Art. 4 może się stać furtką do zastraszania dziennikarzy – przestrzegała Lavrilleux. – Definicje przestępstw, w przypadku których możliwa byłaby inwigilacja, powinny być bardziej jednoznaczne. Nie może być tak, że wyjawianie nieprawidłowości w imię demokracji i dobra obywateli oznacza złamanie prawa – apelowała Lavrilleux, o której głośno było na całym świecie 19 września.
„Musimy zrobić wszystko, by zakazać inwigilacji”
Dziennikarka została zatrzymana przez francuskich funkcjonariuszy w związku z jej serią artykułów z 2021 roku. Opisała w nich, jak władze Egiptu wykorzystały informacje francuskiego wywiadu do namierzenia i zabicia przemytników na libijsko-egipskim pograniczu. Wobec Lavrilleux, wypuszczonej z aresztu po 39 godzinach, trwa śledztwo w sprawie naruszeń przeciwko bezpieczeństwu narodowemu.
– Za wyjawienie nadużyć władzy postrzeganych jako zagrożenie dla bezpieczeństwa narodowego mogłabym być skazana na pięć lat więzienia – mówiła Lavrilleux. – Nie tylko ja mogę być podsłuchiwana, także moje źródła są w niebezpieczeństwie – tłumaczyła dziennikarka.
Do opozycji przeciwko rozwadnianiu regulacji zawartych w Media Freedom Act dołączyła Eliza Triantafyllou z greckiego serwisu Inside Story. Dziennikarka pracowała przy śledztwie, które wiosną ub.r. ujawniło, że ofiarą użytego przez władze oprogramowania szpiegującego Predator był grecki dziennikarz Thanasis Koukakis, znany z tropienia afer korupcyjnych.
– Musimy zrobić wszystko, by zakazać inwigilacji dziennikarzy – podkreśla Triantafyllou w rozmowie z „Presserwisem”. – Obawiam się tego, co stanie się w Grecji, jeśli Media Freedom Act de facto zalegalizuje użycie oprogramowania szpiegującego wobec dziennikarzy. Przecież już teraz grecki rząd podsłuchuje ludzi mediów, choć jest to w naszym kraju nielegalne – dodaje Triantafyllou, podkreślając, że najbardziej niepokoją ją starania Rady UE, by w art. 4 zawrzeć klauzulę chroniącą prerogatywy państw członkowskich w zakresie bezpieczeństwa i obrony. Jak tłumaczy, to właśnie ze względu na ochronę bezpieczeństwa narodowego greckie służby podsłuchiwały Thanasisa Koukakisa.
„Celem ochrona ludzi mediów”
Triantafyllou: – Definicja bezpieczeństwa narodowego w Grecji jest bardzo szeroka i władze na tym skorzystały. Otwieranie im teraz furtki do legalnego podsłuchiwania na podstawie Media Freedom Act byłoby dla nas skrajnie niebezpieczne – dodaje, zastrzegając jednak, że ochrona dziennikarzy przed inwigilacją nie może sprawić, by ci w przypadku popełnienia przestępstwa stawali ponad prawem. – Jeśli mam jednak wybierać, to uważam, że w ostatecznej wersji Media Freedom Act powinien znaleźć się całkowity zakaz inwigilacji dziennikarzy.
Zdaniem niektórych na takie działania jest już jednak za późno.
Gábor Kardos, prezes węgierskiego koncernu medialnego Magyar Jeti Zrt wydającego m.in. niezależny serwis 444.hu, uważa, że Media Freedom Act chroniący przed inwigilacją, nawet w szerszym zakresie, niż proponuje to teraz PE – nie zdoła powstrzymać węgierskich rządzących przed szpiegowaniem. – Media Freedom Act nie został nawet jeszcze uchwalony, a reżim Orbana do perfekcji opanował tłamszenie wolności dziennikarskiej – powiedział „Presserwisowi” Gábor Kardos.
W trakcie seminarium wiceprzewodnicząca PE Pina Picierno starała się tonować obawy dziennikarzy, podkreślając, że to niezależni sędziowie decydują o przyznaniu zgody na inwigilację w sprawach, gdy doszło do popełnienia poważnych przestępstw
Inwigilacja dziennikarzy nie działa z automatu. – Naszym celem jest ochrona ludzi mediów – przekonywała Picierno, która zaraz potem musiała odpowiadać na komentarze z sali, że przecież nie w każdym kraju członkowskim sędziowie są wolni od nacisków obozu władzy.