„Lokalna sieć wyborcza” OGB nie dostarczyła wyników wyborów

Lokalne portale idą do sądu

Część wydawców chce składać przeciwko OGB pozwy sądowe

Awanturą na komunikatorze i zapowiedzią złożenia pozwów zakończył się projekt „Lokalna sieć wyborcza”, w którym lokalne portale miały skorzystać z pracy ankieterów Ogólnopolskiej Grupy Badawczej. Współpraca miała polegać na barterze – dane wyborcze za miejsce w serwisie. Ale portale, które zdecydowały się na współpracę, swoje dane zamiast z OGB, pozyskiwały z telewizji i mediów społecznościowych.

O samym projekcie „Presserwis” pisał już w sierpniu. Projekt „Lokalna sieć wyborcza” miał przynieść korzyści obu stronom. Wydawcy lokalnych portali mieli dostać to, co ich odbiorców interesuje najbardziej. W wieczór wyborczy OGB miała im przekazać najbardziej aktualne dane wyborcze – lokalne wyniki exit poll, przewidywany podział mandatów w okręgach wyborczych. W zamian lokalne portale miały umieścić na swoich stronach transmisję wieczoru wyborczego OGB (pracownia robiła też badania dla Onetu i Wirtualnej Polski) i odsyłacz do jej serwisu.

– Zapowiadało się świetnie – mówi w rozmowie z „Presserwisem” Krzysztof Chojnowski, redaktor naczelny serwisu Moja-Ostroleka.pl. – Dostaliśmy nawet zdjęcia kilku ankieterów, ale na tym się skończyło.

„Każdy mógł się poczuć wykorzystany”

Jak relacjonuje, OGB miała przekazać lokalnym wydawcom wyniki z okręgów do maksymalnie 20.45 w niedzielę, by mieli czas na publikację o 21. – Do ostatniej chwili nikt nie pisnął ani słowem, że tych wyników nie otrzymamy. Dopiero pod naciskiem redakcji na grupie utworzonej na Signalu, dosłownie 10 minut przed 21.00 OGB przyznała, że wyniki otrzymamy, ale godzinę później. To jednak się nie potwierdziło. Pomimo dziesiątek pytań, nie otrzymywaliśmy konkretnych odpowiedzi. OGB nas zwodziła, a w tym samym czasie prowadziła transmisje na naszych kanałach facebookowych i stronach internetowych – opisuje.

Prowadzący serwisy musieli posiłkować się danymi z telewizji i z mediów społecznościowych. Ich rozgoryczenie sięgnęło zenitu w poniedziałek, gdy część uczestników na grupie spostrzegła, że w prowadzonej przez OGB transmisji prezentowano wyniki, które miały otrzymać lokalne redakcje.

– Każdy mógł się poczuć wykorzystany. Zapewniamy im ruch, ale jednocześnie sami nie otrzymujemy nic w zamian – mówi Krzysztof Chojnowski. – Potem musimy tłumaczyć się przed czytelnikami, których zachęcaliśmy do śledzenia wyborów na naszych portalach. Coś takiego do tej pory się nie zdarzyło.

Dodaje, że część wydawców chce składać przeciwko OGB pozwy sądowe. On nie zdecydował się podać wyników exit poll przygotowanych przez pracownię, ponieważ jej wynik (ponad 33 proc. dla PiS i prawie 32 proc. dla KO) wydawał się mało wiarygodny.

Zadośćuczynienie za nieudany wieczór wyborczy

Łukasz Pawłowski, prezes OGB przyznaje, że badania „nie wyszły”. – Wybory okazały się nietypowe, z wysoką frekwencją, brakiem kart do głosowania czy kolejkami przed lokalami tuż przed ich zamknięciem. Nie byliśmy w stanie zliczyć wszystkich wyników.

Jak mówi, na rzecz badań OGB pracowało w 300 punktach w całej Polsce 700 ankieterów. I zastrzega, że OGB prowadzi rozmowy z lokalnymi wydawcami i ma dla nich propozycję zadośćuczynienia za nieudany wieczór wyborczy. W poniedziałek rano do wydawców trafił jego e-mail z przeprosinami i wyjaśnieniami podobnej treści jak te, które przekazał „Presserwisowi”.

– Przy okazji wyborów parlamentarnych robiliśmy też już pierwsze badania dotyczące wyborów samorządowych za pół roku. Mam nadzieję, że będą usatysfakcjonowani naszą propozycją – mówi.

Ogólnopolską Grupę Badawczą tworzą trzy marki: Instytut Badań Spraw Publicznych, Instytut Badań Samorządowych oraz Instytut Badań Zmian Społecznych.