– Wydawcy nie mieli do niego zaufania. Gdy miał dyżur, to zawsze dostawał na kartce gotowe pytania. To taki chłopek roztropek, który coś palnie, szybciej powie, niż pomyśli. Rubaszny, który żartami zasłania swoją niewiedzę, a jego dowcipy są jak spod budki z piwem – mówią o Adrianie Klarenbachu, sztandarowej obecnie postaci TVP Info, jego byli i obecni koledzy z pracy.
Rok 1995. Adrian Klarenbach ma 21 lat. W Telewizji Polsat prowadzi wakacyjny program z muzyką disco polo. To najwcześniejszy ślad jego obecności w mediach, jaki można dziś znaleźć w sieci. Program ma dość frywolny charakter. Klarenbach z jego antenową partnerką pozwalają sobie na wzajemne uszczypliwości. – Adrian jest naszym bardzo znanym czarusiem – wyznaje widzom prezenterka. Z kolei gdy on sufluje koleżance, by zapowiedziała konkurs, ta prosi, by „tylko pozwolił jej dojść do głosu”.
– Chyba każdy chce zostać gwiazdą – stwierdza w tym samym programie Adrian Klarenbach. Ćwierć wieku później staje się jedną ze sztandarowych twarzy TVP Info. O tym, że jest „czarusiem” i rzadko kiedy usuwa się na drugi plan, usłyszę od rozmówców, którzy w kolejnych latach będą pracować z bohaterem tego tekstu.
„Chciał pracować w telewizji”
Bogusław Chrabota, dyrektor programowy Telewizji Polsat w latach 90., a dziś redaktor naczelny „Rzeczpospolitej”, przyznaje, że zanim Klarenbach został jednym z prowadzących wakacyjny program „Disco lato”, pytał go kilka razy o możliwość pracy w programach informacyjnych. – Miał wielki „ciąg na bramkę”. Chciał pracować w telewizji. To był jego pomysł na życie. Wielokrotnie z nim o tym wtedy rozmawiałem. W programach informacyjnych jednak się w końcu nie znalazł, bo nie był wtedy do tego przygotowany. Tak to ocenialiśmy. Mimo dużej sprawności technicznej nie znał dostatecznie dobrze świata, by o nim opowiadać. Niemniej budził moją dużą sympatię – przyznaje Chrabota.
I przyznaje, że wspomina Klarenbacha jako człowieka mocno zdeterminowanego. – Nieco się zdziwiłem, gdy zobaczyłem go potem w programie z muzyką disco polo. Był to tylko dowód jego determinacji w staraniach znalezienia sobie miejsca na ekranie. Szybko z tego programu zniknął, bo trafił na Woronicza (siedziba TVP – przyp. red.) – mówi Chrabota.
– Trzeba jechać na jeden casting, na drugi, na trzeci, a potem po 37., kiedy się wygrywa, ale ostatecznie zajmuje i tak drugie miejsce, nie zniechęcać się. Jeśli ktoś ma takie marzenie, by zaistnieć w telewizji, upatrzył sobie taki cel, nie może odpuścić nawet na moment – powie wiele lat później Adrian Klarenbach, odpowiadając na pytanie czytelniczki portalu Tvp.info o rady dla młodych ludzi pochodzących z prowincji, którym marzy się kariera w telewizji. Życzy też konsekwencji i uporu oraz wsparcia od najbliższych. – A małe miasteczko jest dodatkowo nobilitujące i motywujące, bo człowiek nabiera pokory i ogłady. Poza tym zdobywa się doświadczenie także w czasie podróży. Ja podróżowałem z Przemyśla do Warszawy i wiem, że ten czas w pociągu można efektywnie spędzić, czytając książki, zgłębiając wiedzę, przygotowując się „na sucho” do rozmów – dopowiada.
„Zagarniał całą przestrzeń”
W Telewizji Polskiej mało kto pamięta, czym Klarenbach zajmował się tam w pierwszych latach. Sam wspomina, że robił przeglądy prasy w programie „Kawa czy herbata?”. Prowadził także teleturniej dla młodzieży „Na maksa” w Dwójce. Za to w Jedynce pojawiał się też jako prowadzący magazyn rolniczy „Agrolinia” oraz program „Biznes perspektywy”.
Gdy w październiku 2007 r. rusza TVP Info, nowy kanał informacyjny telewizji publicznej, który zastępuje TVP3 jako wspólne pasmo programowe ośrodków regionalnych Telewizji Polskiej, Adrian Klarenbach jest w jego pierwszym zespole. Pomysłodawcą stacji był Mariusz Pilis. Dziś nie pamięta już okoliczności, w jakich Adrian Klarenbach znalazł się w pierwszej ekipie prezenterskiej stacji. – Mimo że zarządzałem tym projektem, to nie ja go zatrudniałem. Na pewno nie był jeszcze wtedy tak znaną osobą jak dziś. Być może ktoś nam go wtedy zarekomendował. Zbieraliśmy wówczas ponad 100-osobowy zespół. Szukaliśmy bardzo szeroko, nie tylko wśród pracowników Telewizji Polskiej – wspomina Pilis.
W pierwszym okresie działalności TVP Info Adrian Klarenbach jest prezenterem serwisów informacyjnych. Z czasem zostaje również prowadzącym wieczorny magazyn podsumowujący najważniejsze wydarzenia dnia „Minęła 20”. Pojawia się też w „Poranku Info”. – Wiele razy ze sobą pracowaliśmy w tym programie – wspomina Małgorzata Żochowska, wieloletnia dziennikarka TVP (1992-2014), dziś związana z Radiem ZET. – Nie ukrywam, że z Adrianem pracowało mi się dość trudno. Choć tworzyliśmy antenowy duet, to często zagarniał całą przestrzeń. Nawet raz zwróciłam mu na to uwagę i zaproponowałam, że jeśli chce prowadzić ten program sam, to niech mi o tym powie. Wtedy przystał na podział ról. Ale to nie tak, że nie byliśmy się w stanie porozumieć. Adrian jest niezwykle sprawny antenowo, potrafi szybko reagować, choć nie zawsze był przygotowany do programu, ale nadrabiał to formą. Zresztą forma często bierze u niego górę nad treścią.
„Wydawcy nie mieli do niego zaufania”
– Jego przyjście do TVP Info było skokiem na głęboką wodę, bo on wcześniej nie robił programów stricte informacyjnych. Zresztą nie miał się czym pochwalić, bo nie był autorem żadnego reportażu, nie robił wejść na żywo z zagranicy, nie miał autorskich programów. Człowiek bez jakichkolwiek osiągnięć – opowiada dziennikarz TVP z bardzo długim stażem na pl. Powstańców Warszawy, gdzie znajduje się redakcja TVP Info oraz „Wiadomości”, „Panoramy” i „Teleexpressu”. – To jest taki typ, który nie przygotowuje się do programów. Nigdy nie widziałem, żeby zgłaszał pomysły, dyskutował na kolegium, rozmawiał o tym, co można zrobić inaczej, żeby wyszedł z jakąś inicjatywą. To człowiek, który zdaje się mówić: „hej, przecież to ja jestem ten fajny koleś z telewizji, więc spokojnie dam radę i poprowadzę każdą rozmowę i jakoś to będzie”. A jak polityk powie mu w studiu: „to pan tego nie wie?”, to Adrian odpowie: „ja to wiem, ale proszę to jak najprościej wyjaśnić widzom” i wielu gości dawało się w to wciągnąć, tłumacząc podstawowe kwestie, o których on nie miał pojęcia. Wydawcy nie mieli do niego zaufania. Gdy Klarenbach miał dyżur, to zawsze dostawał na kartce gotowe pytania.
Jesienią 2009 r. zmieniają się władze Telewizji Polskiej. Z kierowniczych stanowisk odchodzą ludzie blisko związani z PiS. Przychodzi nowa ekipa. Dyrektorem Agencji Informacji TVP oraz redaktorem naczelnym TVP Info zostaje Jacek Snopkiewicz, pierwszy szef „Wiadomości”, kierujący Telewizyjną Agencją Informacyjną za czasów prezesury Ryszarda Miazka i Roberta Kwiatkowskiego. Do zespołu TVP Info dołącza wtedy m.in. Jacek Żakowski czy Jan Ordyński. – Gdy po tzw. pierwszym PiS-ie zmieniała się warta w strukturach informacyjnych TVP, to Klarenbach nas niemal witał w drzwiach. Mało kto wiedział, jakie ma poglądy polityczne, bo się z nimi nie obnosił, ale sprawiał wrażenie, jakby był jednym z nas – opowiada Jan Ordyński, który w TVP Info pracował w latach 2009-2016.
Klarenbach bohaterem afery z lewymi zwolnieniami
W 2013 r. w TVP Info dochodzi do personalnej rewolucji. Nowe kierownictwo stacji wprowadza porządki. Z anteny znika część prezenterów. Serwisy przestają prowadzić m.in. Danuta Holecka, Edyta Lewandowska i Adrian Klarenbach. Znikają pasma regionalne z tej stacji, które mają być nadawane w ramach nowego kanału TVP Regiony. Tomasz Sandak, nowy szef TVP Info, zapowiada, że dowodzony przez niego kanał stanie się pełnowymiarową stacją informacyjną. – Wymagać to będzie reorganizacji poszczególnych pasm, a przy okazji odświeżenia formuły i wizerunku stacji informacyjnej, czyli np. zmian osób prowadzących, reporterów występujących na wizji, formatów poszczególnych audycji – mówi dziesięć lat temu ówczesny rzecznik prasowy TVP.
Być może wpływ na odejście Klarenbacha i Lewandowskiej ma afera z 2011 r. Władze TVP zlecają wtedy kontrolę zwolnień lekarskich branych masowo przez niektórych prezenterów. Najwięcej brali właśnie oni. Klarenbach miał wziąć ponad 87 tys. zł za nienależne mu L4, a Lewandowska – 35 tys. zł. „Przez lata w TVP działał taki system: dziennikarz brał przez pierwsze pół miesiąca maksymalnie dużo dyżurów, a w drugiej szedł na zwolnienie lekarskie i brał zasiłek napompowany w pierwszej połowie miesiąca (jest wypłacany z kasy TVP). Niektórzy brali i zasiłek, i dyżury, kiedy formalnie byli na zwolnieniu” – opisywała przed laty „Gazeta Wyborcza”.
– Wie pan, jak to wyszło? – pyta mnie jedna z osób pracująca wtedy na wysokim stanowisku w programach informacyjnych TVP. – W dziale kadr pracownik wpisywał zwolnienie lekarskie Klarenbacha do systemu i w tym czasie zobaczył go w programie na żywo na ekranie telewizora. Pomyślał: coś tu nie gra. I tak się zaczęło.
– Na Woronicza znajdują się działy administracji, kadr i finansów, a na pl. Powstańców były redakcje. Gdy dziennikarz mówił, że jest na zwolnieniu lekarskim, to dla nas było jasne, że dostarcza L4 do działu kadr. Nikt z redakcji tego nie kontrolował. Do czasu. Adrian do południa prowadził program, a po południu brał zwolnienie. Albo zbijał dyżury tak, że miał je dzień po dniu, a potem na kolejne pół miesiąca był na L4. Naciągnął firmę na grube pieniądze, bo taka sytuacja trwała tygodniami. Tak po prawdzie to sprawa dla prokuratora, ale oprócz zwrotu kasy przez Adriana nic więcej się nie wydarzyło – opowiada były dziennikarz stacji. – A dziś wiemy, że jest jedną z gwiazd TVP. Ta historia doskonale opisuje, co to za typ człowieka. Dla mnie Adrian był typowym cwaniaczkiem, który kombinuje, jak się nachapać.
„To absolutny koniunkturalista”
Klarenbach znika jednak z wizji. W 2014 r. pojawia się w kanale satelitarnym Tele 5. Zostaje gospodarzem talk-show „Bez pardonu”, którego stałym gościem jest Janusz Korwin-Mikke. To o tyle wyjątkowe, że w tym czasie pozostałe media przestały zapraszać kontrowersyjnego polityka do swoich programów. Stało się tak po tym, gdy Korwin-Mikke spoliczkował Michała Boniego. Program ma słabą oglądalność. Trzy pierwsze odcinki „Bez pardonu” gromadziły średnio 11 tys. widzów (dane Nielsen Audience Measurment). Rok później Klarenbach włącza się w politykę. Zostaje doradcą Korwin-Mikkego, który wtedy kandyduje w wyborach prezydenckich.
Do TVP Klarenbach powraca w 2016 r., gdy władzę obejmuje tam Jacek Kurski. Ze stacji odchodzi wtedy wielu dziennikarzy związanych z publiczną telewizją od lat. W tym czasie zmienia się też kierownictwo najważniejszych anten Telewizji Polskiej. Nowe szefostwo TVP Info ściąga do stacji Klarenbacha. Pierwszy program prowadzi zaledwie cztery dni po nominacji Kurskiego na prezesa TVP. – To absolutny koniunkturalista, polityczny sługus, człowiek bez charakteru i kręgosłupa moralnego – ocenia ostro Klarenbacha Jan Ordyński, który w tamtym czasie traci program w TVP, a niedługo później odejdzie z telewizji publicznej. – Teraz wiernie służy PiS-owi, wygaduje największe kłamstwa, ale nie zdziwię się, jeśli po przyjściu nowych władz TVP zamelduje się, że jest do ich dyspozycji.
Klarenbach „sekundantem”, a nie gospodarzem
O tym, że Adrian Klarenbach angażuje się po jednej ze stron politycznego sporu widzowie TVP Info mogą przekonać się kilka miesięcy później. Rozmowa odbywa się 4 czerwca. Były opozycjonista Ryszard Majdzik zarzuca senatorowi Platformy Obywatelskiej Janowi Rulewskiemu, że w 1989 r. dogadali się z „siepaczami obcej władzy”. – Rozkradliście majątek, zadłużyliście Polskę, poniszczyliście zakłady pracy! To, co było dobre dla Polski, zniszczyliście! – krzyczy Majdzik. Prowadzący program Klarenbach mówi, że w 1989 r. wspierał środowisko solidarnościowe, ale po 1992 r. stracił nadzieję na poprawę sytuacji w kraju.
– Proszę mi odpowiedzieć, czy jestem winny sam sobie, czy wy jesteście winni jako „Solidarność”? Wtedy weszliście i to zepsuliście – pyta dziennikarz Rulewskiego. W skardze do Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji dotyczącej programu senator PO ocenił, że Adrian Klarenbach pełnił rolę „sekundanta”, a nie gospodarza. Biuro prasowe TVP przyznało wówczas, że dziennikarz uległ emocjom i temperaturze dyskusji, przy czym było to incydentalne. Za to KRRiT w swoim stanowisku stwierdziła, że Adrian Klarenbach kilkakrotnie przerywał Janowi Rulewskiemu i nie dopuszczał go do wyrażenia pełnej opinii, a we własnych wypowiedziach popierał poglądy przedstawiane przez Ryszarda Majdzika, któremu nie przerywał, także kiedy ten mówił o chęci wsadzenia Rulewskiego do więzienia.
W następnych miesiącach Adrian Klarenbach dostaje kolejne programy. Na początku 2017 r. dziennikarz dołącza do PR24 – informacyjnej stacji Polskiego Radia. W TVP Info zaczyna prowadzić program publicystyczny „Forum”. Szybko trafia na listę najlepiej zarabiających dziennikarzy TVP. We wrześniu 2017 r. „Dziennik Gazeta Prawna” informuje, że Adrian Klarenbach zgarnia ponad 30 tys. zł.
„To taki chłopek roztropek”
O Klarenbachu jest głośno tuż po zabójstwie prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza. W programie „Woronicza 17” zaraz po powitaniu gości w dość osobliwy sposób zapowiada pierwszy temat. – Mówiąc o śmierci, mówimy też o życiu. Co niektórzy by powiedzieli, że jakie życie – taka śmierć, jaka śmierć – takie życie. Być może to jest odważna teza. Jakie wnioski powinniśmy wyciągnąć po tym ostatnim, mijającym tygodniu. Z tym pytaniem rozpoczniemy naszą dyskusję – stwierdza Klarenbach. Wielu dziennikarzy w mediach społecznościowych ocenia, że w kontekście zabójstwa Pawła Adamowicza stwierdzenie dziennikarza o życiu i śmierci było niestosowne. Adrian Klarenbach przeprasza. – Nie chciałem, nie było moją intencją, aby wybrzmiało to tak, jak wybrzmiało – zapewnia.
Trzy miesiące później znów przeprasza. Tym razem podpada rządzącym. Gdy ówczesny minister Joachim Brudziński krytykuje bicie kukły Judasza podczas uroczystości Wielkiego Piątku w Pruchniku, na Twitterze odzywa się Klarenbach. – Nie znam tradycji zachodniopomorskiej, ale Panie Brudziński, odwal się Pan od podkarpackiej. Judasz był Żydem, chyba że chcesz Pan zmieniać historię – pisze. Dopiero po fali krytycznych komentarzy przeprasza za sformułowanie „odwal się Pan”.
– To taki chłopek roztropek, który coś palnie, szybciej powie, niż pomyśli. Rubaszny, który żartami zasłania swoją niewiedzę, a jego dowcipy są jak spod budki z piwem. Do tego lubuje się w chamskich odzywkach na antenie. Wydaje mu się, że to jest śmieszne. Irytował mnie tym zawsze, ale jemu wszystko uchodziło na sucho – mówi dziennikarz TVP. – Za to jest bardzo rodzinny i dba o swoich bliskich – dodaje z przekąsem.
W 2020 r. media donoszą, że żona Klarenbacha jest dyrektorem biura zarządu PKP. Dziennikarz bierze ją w obronę. – Moja żona jest moją żoną, to fakt od 1997 roku. Ale moja żona jest sobą poza domem. Pracuje sama na siebie i swoje nazwisko – pisze w mediach społecznościowych. W wyborach samorządowych Lucyna Klein-Klarenbach startowała z list PiS do rady warszawskiej dzielnicy Wawer, ale nie uzyskała mandatu.
„Czuje się pewnie i na wiele sobie pozwala”
Wiosną br. serwis Poufna Rozmowa ujawnia domniemaną wymianę maili Michała Dworczyka z Adrianem Klarenbachem. Polityk miał sugerować dziennikarzowi TVP przekazy krytykujące PO za umowę na zakup francuskich śmigłowców Caracal. Chodziło o zapis korespondencji z początku maja 2017 r. Dworczyk, wówczas wiceminister obrony narodowej, miał napisać: „PO powinno się tłumaczyć w sprawie Caracali. Niejasne ruchy poprzedniej ekipy rządzącej. Rząd PiS i MON nie mają w tej sprawie nic do ukrycia”. Dalej wyliczono kilka pytań z zarzutami dotyczącymi zawartej wiosną 2015 r., w końcówce rządów PO-PSL, umowy na zakup Caracali oraz sugestii, jak można za to krytykować ówczesnego szefa MON Tomasza Siemoniaka. W 2016 r., już za rządów Zjednoczonej Prawicy, umowę unieważniono. Sprawa wróciła do debaty politycznej w kwietniu 2017 r., gdy Wacław Berczyński, wówczas członek podkomisji sejmowej badającej katastrofę smoleńską, stwierdził w wywiadzie w „Dzienniku Gazecie Prawnej”: „Nie wiem, czy pani wie, ale to ja wykończyłem caracale”. W odpowiedzi mającej pochodzić ze skrzynki Adriana Klarenbacha czytamy: „Przekaz jest taki… Jak coś jest do wszystkiego, to jest do niczego”. Dziennikarz nie odciął się od tej wymiany maili.
Niemal w tym samym czasie Adrian Klarenbach nagle znika z programów TVP Info. Staje się to po jednym z wydań „Minęła 20”, w którym prowadzący rozwiązał zaproponowany przez posła Solidarnej Polski Mariusza Kałużnego zakład o to, czy w Polsce ktoś pobiera wyższą emeryturę niż Donald Tusk. Kałużny w to wątpił, więc zapowiedział, że gdyby taka osoba się do niego zgłosiła, przekazałby swoje miesięczne uposażenie poselskie na dom dziecka. Okazało się, że wbrew sugestii polityka są tacy emeryci – Klarenbach pod koniec programu podał przykłady ponad 80-letnich osób mających znacznie wyższe emerytury niż lider PO.
– Po co to zrobił? Albo chciał pokazać, że nie jest wcale taki pisowski albo wiedział, że w TVP wcale nie ma tak wielu żołnierzy „dobrej zmiany”, którymi można by go zastąpić. Dlatego czuje się pewnie i na wiele sobie pozwala – słyszę od rozmówcy z TVP.
„Zawsze był jak chorągiewka”
„Za karę” Klarenbacha przenoszą do TVP3, gdzie zostaje głównym prowadzącym pasmo „TVP3 Info”. – Szefostwo liczy na duże wzrosty oglądalności jeszcze w tym półroczu, a Klarenbach ma być ich „motorem” – mówiono w Telewizyjnej Agencji Informacyjnej.
– Mam nadzieję, że pamiętam, jak prowadzić serwis, a państwo mi w tym pomogą – czaruje widzów w pierwszym programie prowadzonym w TVP3. Po miesiącu wraca jednak na antenę TVP Info, choć pozostaje też w telewizyjnej Trójce.
– On zawsze taki był. Latał do różnych polityków i prezesów telewizji i się do nich łasił, dzięki czemu nic złego go nie spotykało – komentuje jeden z byłych dziennikarzy TVP. – Zawsze był jak chorągiewka. Wdzięczył się do polityków lewicy, prawicy, ludowców, w zależności od tego, kto aktualnie rządził w TVP. Mówiło się na korytarzach, że po aferze z lewymi zwolnieniami nie wyleciał tylko dlatego, że wstawił się za nim wiceprezes Marian Zalewski, blisko związany z PSL.
„Ludzie go lubią”
Złego słowa o Adrianie Klarenbachu nie da powiedzieć Mariusz Pilis. – To profesjonalny dziennikarz, który ma swoją publiczność. Ludzie go lubią, bo jest bezpośredni, nie boi się zadawać trudnych pytań, stać go na błyskotliwe uwagi i celne syntezy. A w ostatnim czasie doszła do tego swoboda, którą wypracował sobie latami spędzonymi na wizji. Gdy miał kłopoty i był zawieszany, widzowie wstawiali się za nim, organizując akcje poparcia. Dla wielu jego odbiorców to człowiek instytucja. Dziś to jedna z najbardziej wyrazistych twarzy TVP Info.
Bogusław Chrabota widzi to inaczej: – Mam bardzo złe zdanie o autorach programów informacyjnych i publicystycznych TVP. Nigdy żadnego z nich bym u siebie nie zatrudnił. Cynizm albo fanatyzm. Adrian Klarenbach jako jedyny w tej alternatywie się nie mieści. Wciąż go w sumie lubię – stwierdza redaktor naczelny „Rzeczpospolitej”.
Latem, tuż przed rozpoczęciem kampanii wyborczej, Adrian Klarenbach zaczął prowadzić w TVP Info program „Jak oni kłamią” wymierzony w TVN. Logo jest w nim niemal identyczne jak w „Faktach”. – Będziemy tutaj prostować kłamstwa i niedopowiedzenia, manipulacje TVN oraz to, co chcą przed swoimi widzami ukryć w tej stacji. Witamy w polskich mediach – stwierdził Klarenbach na początku pierwszego wydania.
W ostatnich dniach przed zakończeniem kampanii wyborczej zniknęły audycje Adriana Klarenbacha z PR24. Polskie Radio nie wyjaśnia powodów. – Spokojnie. Na pewno krzywda mu się nie dzieje – uspokaja były dziennikarz TVP.