Należąca do Orlenu Grupa Polska Press stoi w obliczu poważnych wyzwań i to niezależnie od wyniku wyborów parlamentarnych. Gdy wybory przegra obecna władza, rewolucja w firmie jest oczywista, podobnie jak w innych rządowych mediach, jednak nawet bez zmiany władzy Polska Press będzie musiała podjąć kilka istotnych decyzji.
Sfinalizowane w marcu 2021 roku przejęcie Polska Press przez państwowy Orlen (od Verlagsgruppe Passau) miało dać grupie wydawniczej nowe życie. Orlen miał własną sieć dystrybucji, do której politycy planowali dokooptować Ruch, własną agencję reklamową z dużymi intratnymi zleceniami. Mógł też finansować system zachęt i premii dla pracowników Polska Press.
Po dwóch i pół roku rządów Orlenu – a właściwie rządów polityków PiS w gazetach Polska Press – widać, że udało się głównie jedno: regionalne dzienniki i ich serwisy internetowe zamieniły się w tubę propagandową władzy. Po tym, jak w 2021 roku w dziennikach Orlenu wymieniono 19 z 20 redaktorów naczelnych (na stanowisku pozostał jedynie Stanisław Wróbel, naczelny kieleckiego „Echa Dnia”), zmienili się też dziennikarze – w nowej rzeczywistości nie wahają się realizować propagandowej misji. Regionalne treści na łamach gazet stopniowo zastępowały przekazy ogólnopolskie, a zawartość serwisów dzienników i serwisów Naszego Miasta zdominowały klikalne i wysokozasięgowe, ale niskojakościowe galerie zdjęć. W tej formie dzienniki i serwisy Polska Press dotrwały do wyborów parlamentarnych. Co będzie po nich?
- Zmiana cyklu wydawniczego
Z potwierdzonych przez „Presserwis” informacji wynika, że część drukowanych dzienników po wyborach może przejść na cykl dwóch wydań w tygodniu. To zrozumiałe, bo najsłabszy dziennik grupy, czyli „Kurier Lubelski”, sprzedaje już tylko średnio 1100 egz. dziennie. Sprzedaż największych tytułów – „Gazety Pomorskiej”, „Dziennika Zachodniego” i „Głosu Wielkopolskiego” to od ok. 7 do ok. 12 tys. egz. średnio na wydanie (dane: PBC).
Zmiana formuły wydawniczej na wydania jedynie we wtorki i piątki spowoduje wzrost wyników średniej sprzedaży poszczególnych wydań – wydanie piątkowe zawsze było najlepiej sprzedającym się wydaniem w tygodniu. Poszczególnym tytułom spadną również koszty dystrybucji i zapewne także zatrudnienia. Do wypełnienia i tak już skąpych wydań papierowych (16-24 kolumny w środku tygodnia) nie będzie potrzeba tylu dziennikarzy, ilu redakcje zatrudniają obecnie.
- Wydzielenia w spółkach
Bez względu na wynik wyborów w Polska Press może dojść do przekształcenia własnościowego. W strukturach grupy PP funkcjonuje spółka PL24, która posiada portal horyzontalny i.pl, uruchomiony we wrześniu 2022 roku. W zarządzie PL24 zasiadają Dorota Kania – redaktor naczelna Polska Press i Miłosz Szulc – członek zarządu grupy. W oddziałach regionalnych PPG mówi się o przenoszeniu pod skrzydła spółki PL24 także serwisów Naszego Miasta.
Zdaniem specjalistów taki ruch miałby sens. Grupa wydzieliłaby w ten sposób wartościowe aktywa nie tylko w postaci kilkuset serwisów lokalnych obecnych na rynku od ponad 20 lat – przez co cennych z internetowego punktu widzenia – ale też w postaci danych ich użytkowników. Już przejmując Polska Press w grudniu 2020 roku, prezes Orlenu Daniel Obajtek nie ukrywał: „Dostęp do 17,4 mln użytkowników portali zarządzanych przez Polska Press skutecznie wzmocni sprzedaż całej Grupy Orlen, zoptymalizuje koszty marketingowe i umożliwi dalszą rozbudowę narzędzi big data” – mówił.
Obecnie tylko poprzez serwisy Naszego Miasta Orlen ma dostęp do ok. 9 mln użytkowników. Specjaliści zwracają jednak uwagę, że część tego ruchu użytkowników to ruch współdzielony – przekierowywany między poszczególnymi serwisami domeny naszemiasto.pl oraz między serwisami gazet (jak Pomorska.pl czy Dziennikzachodni.pl).
Gdyby Polska Press zdecydowała się faktycznie wydzielić wszystkie zasoby Naszego Miasta do spółki córki, byłoby je łatwiej zbyć. Wtedy jednak sama grupa dosłownie odcięłaby sobie zdrową nogę – Nasze Miasto wciąż podaje treści lokalne i nie jest kojarzone z upolitycznioną Polska Press. Pozostałe w grupie tytuły regionalne z dwudniowym cyklem wydawniczym i zasięgami portali na poziomie 0,5-4 mln realnych użytkowników (dane: Gemius/PBI) nie są już tak cennym kąskiem dla rynku.
- Gdyby wybory miały zmienić politykę
Jeśli wybory zmienią polityczny pejzaż w Polsce, zatrudnienie straci zarząd PP i kierownictwo większości redakcji. Kto jednak miałby ich zastąpić? Niewielu liczy na powrót poprzednich naczelnych. Część z nich, jak Krzysztof Zyzik w Opolu (dziś w „O!Polska”), Mariusz Szmidka w Gdańsku (dziś w „Zawsze Pomorze”), czy Arkadiusz Franas we Wrocławiu (dziś w TuWroclaw.pl) zdążyła stworzyć własne niezależne media. Inni przystąpili do dużych ogólnopolskich projektów lub zrezygnowali z czynnego dziennikarstwa i są już na emeryturze.
Polska Press może też zostać odcięta od prostych transferów finansowych ze spółek Skarbu Państwa. To oznacza kolejne cięcia kosztów. Lukratywne zlecenia reklamowe to jedno, ale liczy się też strata prenumeratorów cyfrowych. Tych nigdy nie było dużo (jedynie trzy tytuły według PBC za 2022 rok miały powyżej 1000 takich prenumeratorów i jedynie „Polska – Metropolia Warszawska” przekraczała wynik 1800), ale dla poprawy wyników państwowa spółka przed końcem ubiegłego roku wykupiła po 500 prenumerat na tytuł. Dla „Kuriera Lubelskiego” oznaczało to wzrost sprzedaży egz. o ok. 30 proc. na wydaniu. I to może też się skończyć.
Redukcja wydań i zasięgów, etatów, dochodów i ich źródeł – co jeszcze może spotkać Polska Press po wyborach? Niekorzystnym dla całego segmentu scenariuszem byłby rozpad obecnej grupy i powrót do korzeni – czyli do 20 niezależnych tytułów. To pozwoliłoby na przetrwanie jedynie najsilniejszych brandów. Chętni znajdą się na stosunkowo mocne tytuły, czyli „Gazetę Pomorską”, „Dziennik Zachodni”, „Głos Wielkopolski”, „Głos – Dziennik Pomorza” lub łódzki „Express Ilustrowany”. Jednak gazety z końca stawki – „Kurier Lubelski”, „Kurier Poranny” czy „Gazeta Współczesna” jako samodzielne tytuły mogą wpaść w otateczne tarapaty.
Polscy wydawcy są zgodni co do jednego: czy to w przypadku zakupu całej grupy Polska Press, czy poszczególnych tytułów, nowy właściciel będzie musiał zbudować te brandy od podstaw. Dotyczy to nie tylko zespołów redakcyjnych, ale również wizerunku tytułów, którym nie służy obecne uwikłanie w propagandę.
Jest też najczarniejszy scenariusz. Podzielona grupa, słabe tytuły, zmieniający się szybko rynek mediów – mogą sprawić, że czeka nas definitywny koniec prasy regionalnej w Polsce.