Daniel Długosz z „Nowej Gazety Trzebnickiej” i Marcin Rybak z „Gazety Wyborczej” w cyklu artykułów publikowanych od kwietnia ujawnili, że Anna Morawiecka, siostra premiera Mateusza Morawieckiego, została zatrudniona w Urzędzie Miejskim w Trzebnicy. Jednocześnie Morawiecka zatrudniona była na etacie we Wrocławskim Domu Literatury.
Morawieccy zapowiadają proces
„Nikt, z kim rozmawialiśmy, nie widział jej w biurze. Nie ma śladów po jej zawodowej aktywności. O Morawieckiej nie słyszeli szefowie obydwu komórek organizacyjnych, w których miała pracować. Fakt jej zatrudnienia – co również wykazaliśmy – był utrzymywany przez władze gminy w tajemnicy” – czytamy w „Gazecie Wyborczej”.
Mateusz Morawiecki ustalenia dziennikarzy nazwał „kalumniami” i zapowiedział, że sprawa skończy się w sądzie. Anna Morawiecka również zapowiedziała proces. Poinformowała też, że złożyła zawiadomienie do prokuratury.
Obie redakcje dostały żądanie usunięcia artykułów o siostrze premiera. – Co ciekawe, wcześniej nie dostaliśmy od pani Morawieckiej sprostowania – zauważa w rozmowie z „Presserwisem” Daniel Długosz, redaktor naczelny „Nowej Gazety Trzebnickiej”.
Obaj dziennikarze zajmujący się sprawą Anny Morawieckiej otrzymali za to wezwania na przesłuchania. „We wtorek 19 września przesłuchiwany był Daniel Długosz z »Nowej Gazety Trzebnickiej«. Marcin Rybak z »Wyborczej« został wezwany na czwartek 21 września. Długosza potraktowano jako potencjalnego przestępcę. W przesłuchaniu wykorzystano procedurę stosowaną podczas przesłuchiwania świadka, którego status może zmienić się na podejrzanego” – relacjonuje „Gazeta Wyborcza”.
Policja wszczęła dochodzenie
– Zadawali kuriozalne pytania, np. kto z nas pisał który fragment tekstu i czy otrzymaliśmy od pełnomocnika pani Morawieckiej żądanie usunięcia tekstu z internetu – opowiada Daniel Długosz.
Dolnośląska Komenda Wojewódzka Policji wszczęła dochodzenie w sprawie popełnienia przestępstwa przez autorów tekstu o Annie Morawieckiej. Prowadzi je pod nadzorem Prokuratury Okręgowej we Wrocławiu. Chodzi o podanie do publicznej wiadomości informacji, które „mogłyby naruszyć chronione prawem interesy osób trzecich”.
– Pani Morawiecka zarzuca nam, że ujawniliśmy, gdzie mieszka. Nie podawaliśmy adresu jej zamieszkania, tylko przytoczyliśmy informacje, które sama podawała w swojej broszurze wyborczej z 2018 roku (startowała w wyborach na burmistrza Obornik Śląskich – przyp. red.), czyli że mieszka w znanej tu wszystkim „Kornelówce” koło Obornik Śląskich – mówi Daniel Długosz.
Pierwsze posiedzenie sądu w tej sprawie zaplanowano na 20 października. – Prokuratura powinna się raczej zająć tym, co opisaliśmy, czyli czy nie doszło do fikcyjnego zatrudnienia Anny Morawieckiej – zauważa gorzko Daniel Długosz.