Elena Kostyuchenko w październiku ubiegłego roku podczas podróży pociągiem z Monachium do Berlina doświadczyła skrajnej dezorientacji, miała bóle brzucha i obrzęki kończyn. „Kiedy wyszłam na stację kolejową, zdałam sobie sprawę, że nie wiem, jak wrócić do domu. Wiedziałam, że muszę się przesiąść do metra, ale nie wiedziałem, jak to zrobić” – napisała dwa tygodnie temu w czasopiśmie literackim „n+1”. Portal śledczy The Insider podał, że lekarze, z którymi konsultowali się jego wysłannicy, stwierdzili, iż objawy wskazują na zatrucie.
„Możemy potwierdzić, że toczy się śledztwo w sprawie usiłowania zabójstwa Eleny Kostyuchenko” – powiedział w piątek rzecznik berlińskiej prokuratury.
The Insider poinformował, że dwie inne rosyjskie dziennikarki mieszkające na emigracji także doświadczyły podobnych objawów. W maju br. w Pradze zachorowała Natalia Arno, prezeska amerykańskiej Fundacji Wolna Rosja. W październiku ub.r. dziennikarka radiowa Irina Babloyan zachorowała w Tbilisi.
Kostyuchenko i jej lekarze początkowo wierzyli, że cierpi ona na objawy COVID-19. Zanim przeprowadzono pełne badania, było już za późno na wykonanie badań na obecność pozostałości trucizny.
Do czasu zamknięcia „Nowoj Gaziety” Kostyuchenko była jej korespondentką. Od tamtego czasu pracuje dla rosyjskiego serwisu informacyjnego Meduza z siedzibą w Wilnie.