Milionowe zasięgi, krótkie depesze

Sukces Łukasza Boka oraz jego Katastrof i konfliktów światowych

Łukasz Bok

Na X (niegdysiejszy Twitter) jego wpisy generują miliony interakcji. Niby proste, suche depesze, często o odległych krajach śledzi na samym Facebooku ponad milion osób. A o samym Łukaszu Boku, twórcy profilu Konflikty i katastrofy światowe wiadomo niewiele.

To coś zgoła innego niż dostarczają media: suche, krótkie informacje, bardziej depesze niż rozbudowane formy. Przykładowo: „Sukces indyjskiej misji Chandrayaan-3. Lądownik Vikram skutecznie wylądował na południowym biegunie Księżyca”. Albo „Prezydent Turcji: nie uznajemy aneksji Krymu. Jest ona nielegalna. Podtrzymujemy nasze stanowisko opowiadające się za integralnością terytorialną i suwerennością Ukrainy”. I tyle. To dwa tweety z konta Łukasza Boka na X z 23 sierpnia br.

Ale to właśnie tego typu wpisy dały mu na platformie największe zasięgi w Polsce. W kwietniu był tuż za Krzysztofem Stanowskim. Profil Emocje w Sieci [od niedawna nie publikuje już swoich analiz – red.] sprawdził, kto miał wtedy największe zasięgi wpisów na ówczesnym Twitterze. Stanowski miał 37,2 mln ich wyświetleń, Bok – 20,5 mln. Na podium zmieścił się jeszcze Tomasz Lis (16,4 mln). Taki sam skład królował miesiąc wcześniej – Stanowski miał wtedy 26,2 mln wyświetleń tweetów, Bok 20,9 mln, a Lis 18,1 mln.

KiKŚ na Facebooku obserwuje ponad 1,1 mln użytkowników. I to mimo faktu, że wpisy nie pojawiają się regularnie (ostatni 23 sierpnia, w całym lipcu był tylko jeden). To więcej niż ma w tym medium Kuba Wojewódzki Jednoosobowa subkultura (927 tys.), Kanał Sportowy (292 tys.) czy Krzysztof Stanowski (144 tys.).

Stanowski, Bok, Lis

Więcej dzieje się na profilu Łukasza Boka na platformie X. Tam pojawia się nawet kilka tweetów dziennie, docierają one do niemal 643 tys. obserwujących. Dla porównania Tomasz Lis ma tam milion obserwujących, Stanowski 862 tys., Konrad Piasecki 562 tys., a Bartosz Węglarczyk 440 tys. Inni dziennikarze czy organizacje zajmujący się sprawami zagranicznymi pod tym względem są daleko w tyle: Bartosz T. Wieliński ma 87 tys. followersów, Ośrodek Studiów Wschodnich 68 tys., a Dariusz Rosiak 28,2 tys. Dział Zagraniczny nie ma w ogóle tam konta, na Facebooku śledzi go 39 tys. użytkowników. KiKŚ mają też konto na X, ale pojawia się tam niewiele, ostatnio głównie podania dalej tweetów Boka. Profil ma też „jedynie” niecałe 188 tys. obserwujących. Boka na Instagramie obserwuje 1,2 mln użytkowników. Tyle samo co Make Life Harder. O ile autorzy tego drugiego w początkowym okresie działalności ukrywali się za pseudonimami i nie pokazywali twarzy, Bok działa jawnie. Ale niewiele o nim wiadomo. Wiemy, że ma obecnie 29 lat. Według informacji zamieszczonych na Facebooku mieszka w Katowicach, kocha sport i podróże.

KiKŚ działa już od dziesięciu lat. Ale popularność zdobyły w pandemii, a w zasadzie tuż przed jej wybuchem – to Bok informował o koronawirusie, jeszcze kiedy nie był na ustach wszystkich. Odnotowywał informacje pojawiające się na jego temat w Chinach i kolejnych krajach, do których wirus docierał. Później rozpoczęła się pełnoskalowa inwazja Rosji na Ukrainę, KiKŚ znowu były jednym z pierwszych źródeł informacji na ten temat.

Starość odbiorców

Skąd taki sukces Boka, jeśli chodzi o liczbę obserwujących? – Social media i ich odbiorcy starzeją się – podkreśla w rozmowie z Wirtualnemedia.pl Kamil Bolek, ekspert ds. marketingu internetowego i współpracy z influencerami, w przeszłości CMO sieci LTTM. – I to w przyspieszonym tempie: zarówno ich użytkownicy z roku na rok są coraz starsi, jak i z drugiej strony osoby starsze demograficznie zaczęły się przekonywać do social mediów, publikować tam. Grup starszych – 35, 45 czy 55 plus – przybywa naturalnie. I te grupy szukają dla siebie treści takich samych jak we wszystkich innych mediach. Popyt jest wprost proporcjonalnym odbiciem tego, czego szukają w mediach – zaznacza.

Zdaniem Bolka najpopularniejsze są oczywiście takie same treści jak w mediach tradycyjnych: rozrywkowe czy newsowe i publicystyczne. – Wszystkie inne jednak też proporcjonalnie przyciągają odbiorców – mówi.

Ekspert przypomina, że nie tylko Bok serwuje tego rodzaju treści. – Konto rozrywkowe i newsowe Make Life Harder też tworzy mało treści, a 95 procent przekazuje od innych użytkowników. Jest jednak źródłem wiedzy o świecie, jest publicystyczne, komentuje rzeczywistość. Oni szybko podłapali formaty, które królują w social mediach. Największe koncerny medialne zrobiły to ciut wolniej albo w nieco inny sposób. Tymczasem niezależne konta wstawiają treści merytoryczne, konkretne, aktualne i potrzebne w lekkostrawnej formie. To ich przepis na sukces – uważa Bolek.

– Łukasz Bok to nie jest sukces z dnia na dzień, nie pojawił się znikąd – zastrzega jednak. – Tematem zajmował się latami, długo tworzył bloga na ten temat. Takich osób w sieci jest zdecydowanie więcej, ale od czasu do czasu zdarza się ktoś, kto „zażre”, kogo polubią algorytmy, widownia się do niego przyzwyczai i efekt kuli śnieżnej doprowadzi do tego, że zaobserwuje go milion osób – dodaje Bolek.

Bok odpowiada także za aplikację quizową Quikś (w Google Play pobrana ponad 10 tys. razy), w której można toczyć turowe pojedynki z innymi graczami. Baza pytań według informacji zawartych w sklepie to 52 tys. pytań z kilkunastu kategorii. Jest też oczywiście aplikacja KiKŚ (w Google Play pobrana ponad 500 tys. razy), która zbiera świetne opinie: średnia to 4,9 na 5.

Bok jest prezesem i głównym udziałowcem założonej w 2021 roku spółki Lepsze Media sp. z o.o. Przedmiotem działalności są m.in. portale internetowe, wydawanie książek i czasopism, produkcja i dystrybucja filmów. Ze złożonego za ub.r. sprawozdania wynika, że Lepsze Media zajmują się tym pierwszym. W 2022 roku firma wykazała stratę netto w wysokości 9,05 tys. zł., przychody netto wyniosły 649,3 tys. zł.

Z KiKŚ powiązany jest działający od 2018 roku serwis Poinformowani.pl (z podtytułem „twoje centrum informacji”). 22 sierpnia na górze strony wita nas artykuł „Somalia: zakazano korzystania z TikToka”, obok „W. Zełenski: Jesteśmy gotowi wymienić rosyjski Biełgorod na nasze członkostwo w NATO” i „Ukraina: Rosjanie uderzyli w Czernichów. Są ranni i zabici”. Ale jest też miejsce na informację o śmierci znanego z memów psa Cheems.

Milion fanów, 72 patronów

Bok ma też zbiórkę na Patronite, ale nie przynosi ona wielkich dochodów. „Nie ukrywam, iż dla mojej pasji poświęciłem życie i wiele zaryzykowałem, dziś traktuję to również jako moją codzienną pracę. Cieszę się również, że osiągnąłem to bez finansowania z zewnątrz, które mogłoby wpłynąć na przekazywane przeze mnie treści” – zaznaczył Bok w opisie zbiórki na Patronite. Mimo milionowej publiczności, wspiera go tam jedynie 72 patronów (jeszcze w kwietniu br., jak donosiła „Gazeta Wyborcza”, było ich 84). Do tej pory Bok osiągnął 30 proc. celu, którym jest „po prostu wsparcie działalności”. Szacuje, że miesięcznie potrzebowałby 3333 zł, brakuje mu jeszcze 2,3 tys. zł. „Wyborcza” przypominała, że w 2016 roku Bok zorganizował zbiórkę na Zrzutka.pl, ale skończyło się na niecałych 900 zł.

Oddzielną zbiórkę prowadzą Lepsze Media: na portale KiKŚ i Poinformowani.pl. Tu jest jeszcze gorzej – 32 patronów zapewnia jedynie 7 proc. finansowania (celem jest rozwój redakcji za 5 tys. zł miesięcznie).

Dlaczego liczba obserwujących nie przekłada się na wsparcie finansowe od fanów? – Bok nie miał w zamyśle takiej konwersji, mało u niego zachęt do wspierania, komunikatów i próśb – wyjaśnia Kamil Bolek. – Jeżeli chcemy, żeby odbiorca cokolwiek kiedykolwiek zrobił, trzeba mu o tym powiedzieć. Samo z siebie rzadko coś się dzieje. Bok nigdy na to nie stawiał. Ciągle jest potencjał, żeby przekuć to na zdecydowanie większą liczbę patronów. Przykładem takiego działania jest Raport o stanie świata, świetnie tworzony podkast, dużo treści, inna sytuacja na Patronicie. Ale tam są podziękowania dla patronów, zachęty do wspierania. Łukasz Bok wciąż ma duży potencjał, żeby coś takiego zrobić – podkreśla Bolek.

Fenomen mediów społecznościowych

Sceptyczna w temacie Boka pozostaje Sylwia Czubkowska, dziennikarka technologiczna, współautorka podcastu Techstorie w TOK FM, a w przeszłości redaktorka prowadząca Spider’s Web+. – Nie wiem, kto to jest, a jako że tego nie wiem, mam obniżone zaufanie do ludzi, których kompetencji nie mogę ocenić. Nie chodzi o to, czy on jest z internetów, czy nie jest, doskonale wiemy, że świetnych ekspertów możemy znaleźć na Twitterze. Ale korzystam z takich, których jestem w stanie sobie sprawdzić. A tu nie wiem: Bok nie pracuje w żadnym instytucie, nie wiem, co robił wcześniej, wiem tylko, że ma duże zasięgi. One jednak są dla mnie na samym końcu jeżeli chodzi o ocenę „eksperckości”. Wolę eksperta bez konta w mediach społecznościowych niż obserwowanego przez milion osób – zaznacza dziennikarka.

Może jednak nie potrzebujemy wiedzy o kompetencjach autora, który wrzuca krótkie depesze pozbawione interpretacji czy oceny na temat opisanych w nich wydarzeń? – To pytanie bardziej o odbiorców niż Łukasza Boka. Spotykałam się z opiniami ludzi, którzy są nim zachwyceni, bo wyszukuje te informacje. Ale to bardziej pytanie o widza czy czytelnika niż dostawcę treści. Dla mnie Bok to bardziej fenomen mediów społecznościowych niż mediowy – mówi Czubkowska.

– Z zasięgami w mediach społecznościowych jest tak, że to są cyferki. Czy milion osób obserwujących Łukasza Boka kojarzy go, odpowie na pytanie, kto to jest? Czasami się zaczyna obserwować kogoś, bo coś tam, wiele zależy od algorytmów. Sama pewnie mam konta na Facebooku i Instagramie, które obserwuję i nawet o nich nie pamiętam, to kwestia przypadku – zaznacza.

– W ostatnich latach nauczyłam się, że autentycznie duże zasięgi wręcz mnie odstraszają – dodaje Czubkowska. – Kilka czy kilkanaście tysięcy traktuję jako coś wartościowego, ale kilkaset tysięcy? Nie wiem, może są kupione? Nie mówię, że Bok ma kupionych followersów, ale ogólnie im większe zasięgi, tym bardziej obniżone mam zaufanie – podkreśla.

Dziennikarstwo do zastąpienia

Czy Łukasza Boka można nazwać dziennikarzem? – To dziennikarstwo na poziomie sztucznej inteligencji, selekcja informacji to właśnie poziom dziennikarstwa, w który sztuczna inteligencja będzie wchodziła i ewentualnie zastępowała prasę. Jeżeli Bok to robi, to okej, jeżeli na tym zarabia, to świetnie. Ale dziennikarze niekoniecznie celują w selekcję informacji. Jednak odniósł sukces, więc może odbiorcy tego potrzebują: tylko selekcji informacji – zastanawia się Czubkowska.

– Tylko co odbiorca wie z takich informacji? U Boka pojawiają mi się uwagi dotyczące dostarczania informacji, które nie są umiejscowione w żadnym kontekście – dodaje dziennikarka. Może jednak odbiorca, dostając krótką depeszę, będzie skłonny pogłębić swoją wiedzę na dany temat? – Taką samą funkcję pełnią tytuły w artykułach. Ja mam jednak inne źródła, którym bardziej zaufam. A to, że Bok ma duży zasięg, nie jest argumentem, potwierdzającym wartościowość podawanych przez niego treści – powtarza Czubkowska.

Z Łukaszem Bokiem nie udało nam się skontaktować. Moderacja facebookowego profilu KiKŚ zobowiązała się przekazać mu nasze pytania. Chcieliśmy m.in. wiedzieć, jak odnosi się do zarzutów, że brak mu formalnego wykształcenia w dziedzinie, o której pisze, ale także o to, skąd zainteresowanie konfliktami i katastrofami, gdzie szuka informacji czy o plany na rozwój marki. Odpowiedzi jednak nie otrzymaliśmy.