Kaczyński nie chce debaty z Tuskiem, którą zaproponowały Onet i WP

Politycy PiS dają jednak do zrozumienia, że debata nie jest wykluczona, lecz propozycja powinna wyjść od Jarosława Kaczyńskiego

Jarosław Kaczyński nie skorzystał z zaproszenia na debatę z Donaldem Tuskiem, którą chciały wspólnie zorganizować największe polskie portale informacyjne: Onet.pl. i Wp.pl. – Chcieliśmy, aby debata miała jak najmniej ograniczeń, nie narzucaliśmy konkretnych zasad. Byliśmy gotowi iść na duże kompromisy ze sztabowcami obu partii – mówi Bartosz Węglarczyk, redaktor naczelny Onetu. W PiS słychać głosy, że debata w jakiejś formie może się odbyć, ale na warunkach Kaczyńskiego.

Na pomysł debaty liderów największych polskich partii politycznych wpadli redaktorzy naczelni Onetu i Wirtualnej Polski – Bartosz Węglarczyk i Paweł Kapusta.

Niemal wyłącznie kłótnie

Donald Tusk szybko przyjął zaproszenie. Ale działaczy PiS i Jarosława Kaczyńskiego nie udało się przekonać do udziału w debacie. – Obdzwoniliśmy chyba wszystkie osoby decyzyjne w PiS. Bez rezultatu – mówi Bartosz Węglarczyk.

W opublikowanym 14 sierpnia tekście obaj redaktorzy naczelni zauważają, że nastawienie polityków PiS do merytorycznych debat i stosunek do przeciwników politycznych oddał dobrze SMS, który dostali od jednego z czołowych działaczy PiS: „Panie Redaktorze, trzeba rozmawiać z Weberem z EPL (Manfred Weber to przewodniczący Europejskiej Partii Ludowej, do której należy Platforma Obywatelska – red.), bo pan Tusk jest tylko reprezentantem tej partii w Polsce :-)”.

– Taka postawa oznacza, że zamiast merytorycznej debaty wyborcy będą słyszeli niemal wyłącznie kłótnie i wzajemne obrzucanie się oskarżeniami i pomówieniami. Stracą niepowtarzalną możliwość zajrzenia za kotarę polityki, zapoznania się z merytorycznymi argumentami obu stron – mówi Bartosz Węglarczyk.

Redaktor naczelny Onetu podkreśla, że Onet i Wirtualna Polska mają zasięgi, dzięki którym debata byłaby dostępna dla niemal każdego użytkownika internetu w Polsce.
„Ostatecznie to zaproszenie 24 mln Polaków – czytelników i widzów Wirtualnej Polski i Onetu – zostało przez prezesa PiS zlekceważone. W efekcie to Wy, Czytelnicy, nie dostaniecie szansy, by przekonać się, co najważniejsi polscy politycy myślą o kluczowych dla kraju sprawach i jak radzą sobie w bezpośrednim starciu” – piszą w opublikowanym wczoraj tekście Bartosz Węglarczyk i Paweł Kapusta.

„Pogarda dla pluralizmu”

Politycy Prawa i Sprawiedliwości – nie licząc twitterowych przepychanek – nie chcą komentować sprawy pod nazwiskiem. W rozmowie z „Presserwisem” dają jednak do zrozumienia, że debata nie jest wykluczona, lecz propozycja powinna wyjść od Jarosława Kaczyńskiego lub sztabu, a nie dziennikarzy. Zwracają uwagę, że Kaczyński po niedawnych kłopotach zdrowotnych dziś prezentuje się w wypowiedziach publicznych coraz lepiej, a ostrymi sądami zaskakuje nawet swoje partyjne doły. „Pytania referendalne narzuciły konkretne tematy, a w nich prezes czuje się doskonale. Tuskowi można wyciągać brudy” – uważa wieloletni poseł PiS z południa Polski, dodając, że „prezes wcale nie jest bez szans, jak wszyscy uważacie”.

– Ciągle jeszcze mam nadzieję, że Jarosław Kaczyński skorzysta z naszej propozycji. Jeśli nie, stanie się to, powiem górnolotnie, ze szkodą dla demokracji, bo wyborcy nie poznają faktycznych programów i racji stron politycznego sporu. Chcę przy okazji uspokoić osoby, które podejrzewają, że zamierzamy skoncentrować się na prezentacji tylko dwóch największych partii politycznych w Polsce. Mamy ofertę dla wszystkich i wkrótce ją zaprezentujemy – mówi Paweł Kapusta, redaktor naczelny Wirtualnej Polski.

– Odrzucenie przez prezesa Kaczyńskiego zaproszenia na debatę organizowaną przez dwa największe portale internetowe w kraju to przejaw pogardy dla pluralizmu i wolności mediów w Polsce, ale także strach obozu Zjednoczonej Prawicy przed Donaldem Tuskiem – komentuje posłanka niezrzeszona Hanna Gill-Piątek. – Polska to nie Węgry, jeszcze mamy wolne media i to się prezesowi nie podoba. Bez partyjnych statystów i sterowania z reżyserki TVP Kaczyński dziś taką debatę przegra nawet w Końskich – stwierdza.

– Z punktu widzenia marketingu politycznego odmowa Jarosława Kaczyńskiego i jego otoczenia jest w pełni zrozumiała. PiS ma zabetonowaną komunikację, opiera się głównie na podporządkowanej sobie całkowicie telewizji publicznej – mówi Anna Gołębicka, ekonomistka, ekspertka komunikacji i zarządzania. – Wysyłając Jarosława Kaczyńskiego na debatę z Donaldem Tuskiem, PiS grałby nie na swoim boisku i nie przed swoją publicznością. W tej sytuacji ryzyko przegranej byłoby bardzo duże. Przypuszczam, że stratedzy PiS uznali, że na takiej debacie mogą tylko stracić. A jeśli nagłośnienie tej sprawy zacznie być dla PiS kłopotliwe, całą sprawę będą przedstawiać jako prowokacje niechętnych im mediów – dodaje.