Gdy pytają, dlaczego codziennie oglądam „Wiadomości” i „Fakty”, odpowiadam: taki zawód. Ale to niezbyt wyszukana wymówka. Jest w tym nawyku coś masochistycznego. Inżynier Mamoń mawiał, że lubimy piosenki, które już znamy. W „Wiadomościach” i „Faktach” codziennie znajdę coś, co słyszałem już w poprzednich wydaniach, więc czuję się bezpiecznie. I niczym widz teleturnieju „Jeden z dziesięciu” zgaduję przed telewizorem, co za chwilę zaserwują nam wydawcy. Szkoda, że nie dają za to nagród, bo idzie mi całkiem nieźle. Oglądam bardzo nietypowo. Codziennie nagrywam oba programy i odtwarzam w nocy w różnej kolejności. Dzięki temu najpierw słyszę, co chcą mi wmówić, a potem, jak jest naprawdę. A może na odwrót?
„W tyle wizji” ani „Szkła kontaktowego” nie lubię. „Szkło” było zabawne w czasach tzw. pierwszego PiS-u. W czasach PO– PSL straciło pazur, bo śmiało się głównie z opozycji. Ale przynajmniej się śmiało. Dziś to dla mnie nudnawa, zaangażowana politycznie potrawka, udająca satyryczną. I jeszcze te telefony: „Boże, jak się cieszę, że się dodzwoniłem, ale zapomniałem, co chciałem powiedzieć. Gratuluję programu!”… Wzorem Krzysztofa Daukszewicza, Roberta Górskiego i Artura Andrusa – podziękuję. „W tyle wizji” nie było śmieszne nigdy. Aż trudno uwierzyć, że Marcin Wolski stworzył kiedyś „Polskie zoo”.
Rano prawie zawsze słucham w RMF FM Roberta Mazurka. Pewnie, że to nic oryginalnego, bo wszyscy go słuchają. Przyznam, że najbardziej lubię, kiedy przychodzi Marek Suski, niesłusznie nazywany carycą Katarzyną. Sprawdziłem, nie jest podobny. Otóż kiedy Marek Suski przychodzi do Roberta Mazurka, powietrze w studiu aż skrzy się od inteligentnych ripost oraz ciętego dowcipu z górnej półki. Doszedłem do wniosku, że obaj panowie wyraźnie się lubią. Połączeni są jakąś niezrozumiałą dla postronnego obserwatora uzależniającą więzią. Ale o masochizmie już było.
Nie tylko z zawodowego obowiązku czytam drukowane wciąż dzienniki. I dobrze widzę, co się dzieje. Coraz dłuższe pompowane na siłę teksty (taniej). Coraz mniej autorów (jeszcze taniej). Coraz mniej wydań (o wiele taniej)… Ale i tak to napiszę: niech żyją jak najdłużej! Wszystkie bez wyjątku! Jeśli musi być tu po nazwisku, wymienię ulubionych autorów: W „DGP” – Grzegorz Osiecki – od lat dla mnie wzór solidnego dziennikarstwa. „GW” – Wojciech Orliński, najbardziej kiedy pisze o książkach, popkulturze i Ameryce. W „Fakcie” od lat błyszczy Renata Cius, myślę, że jedna z najskuteczniejszych dziennikarek od tematów kryminalnych na rynku. Od zawsze zabieram do domu „Duży Format”. Lubię, choć tęsknię za czasami Mariusza Szczygła. No i „Plus Minus” – chyba wciąż najlepiej redagowany dodatek w Polsce.
W „Newsweek Polska” wybieram przede wszystkim strony bez polskiej polityki. Ostatnio świetny wywiad Wojciecha Engelkinga z tureckim noblistą Orhanem Pamukiem nie tylko o najnowszej powieści, ale i wyborach w Turcji. Tak, „Noce zarazy” już kupiłem.
Coraz częściej oglądam filmy na YouTubie. Ostatnio bardzo polubiłem kanał „Didaskalia” Patrycjusza Wyżgi. To namacalny dowód, że nie trzeba krzyczeć na swoich gości, używać setek kolokwializmów, by być zauważonym. Autor jest zawsze doskonale przygotowany i, co dziś niezwykle rzadkie, słucha swoich rozmówców.
Pasjami słucham i oglądam profesora Antoniego Dudka na jego kanale „Dudek o historii”. Zawsze się zastanawiam, skąd bierze te wszystkie archiwa? Miniwykłady, czasem mające w sobie coś z gawędy, są urzekającą podróżą po czasach PRL i okresie przełomu. Uważam, że cykl prof. Dudka powinni odtwarzać na lekcjach historii. A przecież jeszcze znajduje czas na pisanie książek i pracę naukową oraz dydaktyczną. Bardzo cenię TVP Kultura. Oferta tego kanału to gotowa odpowiedź dla wszystkich tych, którzy pytają, po co istnieje telewizja publiczna. W TVP Historia lubię oglądać program Wiktora Świetlika „Nie taka prosta historia”, w którym wraz z gośćmi konfrontuje filmową fikcję z rzeczywistością.
TVP Info i TVN 24 towarzyszą mi przez połowę dnia, ale to już raczej nawyk. Do niedawna wzorcem świetnej roboty reporterskiej było dla mnie „Czarno na białym”. Tam widać było prawdziwą pracę dziennikarzy nad tematem, pogłębiony research, próby wyjaśnienia spraw do spodu. Niestety polityczne zaangażowanie pozbawiło ten program wielu jego niegdysiejszych zalet. Cenię reportaże Piotra Świerczka, zwłaszcza kiedy nie traktują o katastrofie smoleńskiej.
A poza wszystkim najbardziej cieszę się na wybory w USA. Będzie jeszcze więcej Trumpa u Johna Olivera w jego „Przeglądzie tygodnia”.