Opozycja w spawie propagandy lejącej się z mediów rządowych dawno wywiesiła białą flagę. Gorzej, że nie ma pomysłu, jak naprawić media publiczne, gdyby wygrała wybory. Poważnych propozycji prawie nie słychać, a gdy się pojawią, szybko o nich zapominają nawet ich autorzy – pisze Mariusz Kowalczyk z „Presserwisu”.
8 sierpnia do Legionowa przyjechał na wiec przewodniczący Platformy Obywatelskiej Donald Tusk. Dojechał tam też Adrian Borecki, jeden z bardziej pracowitych propagandystów przygotowujących codzienny seans nienawiści wobec polityków opozycji, a zwłaszcza Donalda Tuska, nazywany „Wiadomościami”. Na reakcje licznych zwolenników opozycji, którzy przyszli posłuchać Tuska, nie trzeba było długo czekać. „Sami do tego doprowadziliście. Szczuć jednych na drugich!” – rzuciła w stronę pracownika TVP jedna z kobiet. Ktoś inny krzyknął: „Wstydź się, młody. Za robotę się weź jakąś”.
Zgrabny zabieg retoryczny
Zwolennicy Tuska rozpoznali Boreckiego, bo zasłynął relacjami z marszu opozycji 4 czerwca. Uczestników tego marszu przedstawił jako zdegenerowaną hołotę z zasobem słownictwa nie wykraczającym poza możliwość złożenia: „J…ć PiS”. Wtedy Borecki nie miał na mikrofonie kostki z logo telewizji rządowej, bo wiedział, że jeżeli ją założy, nie nagra materiału, na którym mu zależało.
W telewizji rządowej incydent w Legionowie przedstawiono jako „wulgarny atak zwolenników opozycji na dziennikarza TVP podczas spotkania z Tuskiem” – tak wybito na pasku TVP Info. Borecki w studiu odgrywał ofiarę tłumu. Opowiadał o próbie „zgniecenia mojej osoby przez ochroniarzy Donalda Tuska” i o tym, że dostał flagą w głowę. Skarżył się, że został opluty „przez zwolennika Donalda Tuska”. Jako dowód pokazał pobrudzone okulary. „Te okulary celowo nie umyłem. To będzie dowód w śledztwie” – tłumaczył w kuriozalny sposób, pal licho, że nie po polsku.
Do boju w obronie zaatakowanego „dziennikarza” ruszyło Centrum Monitoringu Wolności Prasy, co nie dziwi, bo CMWP działające przy Stowarzyszeniu Dziennikarzy Polskich od wielu lat broni głównie rządowych propagandystów.
Natomiast rzecznik PO Jan Grabiec skomentował: „Prowokator, który w imieniu rządzącej partii przychodzi, żeby zdenerwować kogoś z uczestników pokojowej manifestacji, zachowuje się w sposób niegodny. Mam nadzieję, że władze PiS, które nadzorują pracę pracowników TVP, przeproszą za zachowanie tego osobnika i więcej do tego typu aktów nie będzie dochodziło”.
Zwrócenie się o przeprosiny do władz PiS to zgrabny zabieg retoryczny Jana Grabca. I oczywiście kompletnie pozbawiony znaczenia. W TVP propaganda już dawno zastąpiła dziennikarstwo. Adrian Borecki nie jest pierwszym propagandystą, który podszywa się pod dziennikarza i udaje ofiarę.
Opozycja wywiesiła białą flagę
Niestety opozycja długo nie dostrzegała, że telewizja, która miała być publiczną, zamienia się machinę kłamstwa i nienawiści. Płomiennych wystąpień nie brakowało, niestety realnych działań – legislacyjnych, politycznych, sądowych – ze świecą szukać.
Gdy grupa ludzi, która codziennie protestuje przed siedzibą TVP, była rozjeżdżana propagandowym walcem, nikt nie udzielił jej wsparcia. Niektórych polityków opozycji śmieszyło wtedy raczej, jak bardzo przekaz TVP jest prymitywny i niezborny.
Opozycja wywiesiła białą flagę, rozgrzeszając się: przecież nie mamy w Sejmie większości, więc nic się da zrobić. Owszem, pojawił się kiedyś projekt ustawy o likwidacji TVP Info, ale ostatecznie okazał się w zasadzie jednodniowym sejmowym happeningiem. Owszem również – Polska 2050 Szymona Hołowni w maju zaprezentowała dokument „Nowe media publiczne”, w którym proponowała otwarte konkursy na szefów mediów publicznych, likwidację Rady Mediów Narodowych, zastąpienie abonamentu funduszem mediów publicznych oraz stworzenie 16 niezależnych spółek regionalnych. Ale czy ktoś jeszcze pamięta o tym dokumencie? Nie było poważnej dyskusji na temat tych propozycji, po prawdzie mało kto się nimi zainteresował. Dziś już chyba nawet członkowie Polski 2050 odłożyli je na półkę.
Te zaniechania obracają się przeciwko opozycji. W październiku odbędą się kolejne wybory, które z powodu działalności TVP nie będą ani równe, ani sprawiedliwe. Błyskotliwa reakcja Jana Grabca na incydent w Legionowie wskazuje, że w PO, ale też w innych ugrupowaniach opozycyjnych, wciąż nie ma pomysłu na TVP i Polskie Radio. Grabiec doskonale wie, że PiS nie da zrobić krzywdy Adrianowi Boreckiemu oraz jego kolegom i koleżankom z TVP.
Nie wiadomo zatem, co demokratyczna opozycja zamierza zrobić, gdyby wygrała wybory. Nie ma propozycji, jak zorganizować media publiczne, żeby prowokatorzy i propagandyści jakiekolwiek opcji politycznej nie mieli już nigdy do nich wstępu. Opowieści o likwidacji TVP Info, czy nawet całej telewizji, może dobrze brzmią na wiecach partyjnych, ale nie są poważnymi propozycjami.