Jarosław Jakimowicz prowadzi na Instagramie krucjatę przeciwko Telewizji Polskiej, z której został niedawno zwolniony. Przekonuje, że stracił pracę z powodu swoich negatywnych poglądów wobec środowisk LGBT. W bezpardonowy sposób atakuje przy tym kierownictwo Telewizyjnej Agencji Informacyjnej i byłe koleżanki oraz kolegów, niektórych nazywając byłymi „przyjaciółmi”.
Jarosław Jakimowicz występował w programach TVP Info „Jedziemy” i „W kontrze”, a także w TVP 2 – w „Pytaniu na śniadanie”. Stacja stawiała na niego, choć nie miał żadnych dziennikarskich kompetencji. W połowie lipca został zwolniony, bo – jak oficjalnie tłumaczy kierownictwo TAI – wpływały skargi na jego nieodpowiednie zachowanie, zwłaszcza wobec kobiet, z którymi współpracował.
Jakimowicz w internecie próbuje się bronić. W ostatnich dniach publikował po kilka postów dziennie, niektóre w formie wideo. Opowiada w nich o tym, jakich krzywd doznał w TVP.
- Problem w sądzie
Sugeruje, że zwolniony został z powodu zmowy. Świadczyć ma o tym zachowanie adwokata i jego byłych kolegów z TVP podczas procesu, który niedawno przegrał z Komitetem Obrony Demokracji. Wtedy miały się zacząć kłopoty Jakimowicza w TVP. KOD pozwał go za to, że w programie „Jedziemy” członków tej organizacji nazwał „obrzydliwą hołotą” i oskarżał tę organizację o płacenie za udział w antyrządowych protestach.
W nagranym 3 sierpnia materiale wideo Jakimowicz zapewnia, że on „obrzydliwą hołotą” nazwał tylko „grupę ludzi”, zakłócającą wystąpienie prezydenta, a o KOD mówił dopiero w dalszej części programu. Przekonuje też, że zarzut, iż mówił coś o płaceniu przez KOD za udział w protestach, to nieporozumienie. „Ja mam kolegę takiego, Andrzeja Żuławskiego. (…) On w centrum Warszawy miał pierogarnię. Kiedyś spotkałem u niego człowieka, który opowiadał, że zarabia pieniądze na demonstracjach KOD-u. I jak statysta w branży filmowej może mieć 150 zł za pierwszą linię (…). I do tego Andrzeja, do tej pierogarni ci ludzie przychodzili i się tam rozliczali z tych pieniędzy. (…) Ani razu nie powiedziałem, że to KOD płaci za te demonstracje. (…) Nie mówię, że to KOD płaci” – tłumaczy się w wideo Jakimowicz.
Następnie opowiada, że sprawa trafiła do sądu, a „sądy są pełne kodziarzy”. Przyznaje, że TVP zapewniła mu adwokata. Skarży się przy tym jednak, że jak miał problemy po tym, gdy zerwał tęczową flagę, to nikt mu nie pomógł. „Taka jest prawicowa solidarność” – stwierdza.
Jakimowicz zarzuca adwokatowi z TVP, że nie przyszedł na rozprawę, na której zeznawał jego świadek Andrzej Żuławski i dlatego pod koniec 2022 roku przegrał w pierwszej instancji (ma zapłacić 10 tys. zł). „23 grudnia dzwoni do mnie Samuel Pereira (wicedyrektor TAI – przyp. red.), tenże dyrektor, ten wspaniały młody człowiek, z którym miałem kiedyś bardzo dobry kontakt i mówi: »Ty słuchaj, jesteś w Onecie, masz czarną opaskę na oczach, jesteś skazany w sprawie karnej« – relacjonuje były pracownik TVP. Dodaje, że adwokat z TVP wpędził go w kłopoty, bo wypowiedział mu pełnomocnictwa w innych sprawach, w których miał go reprezentować. Jakimowicz zapewnia, że prosił Michała Rachonia, prowadzącego m.in. program „Jedziemy” w TVP Info, aby wpłynął na adwokata, żeby przekazał jego sprawy innej mecenasce. „Michał Rachoń wtedy powiedział mi – powinienem zwrócić na to uwagę, a to są przyjaciele, ja wtedy z Michałem też byliśmy przyjaciółmi – »Ale ja nie mam zamiaru rozmawiać o tym z nim«. (…) Rachoń wypiął się na mnie”.
- Bo ideologia LGBT
W innym filmiku opublikowanym 5 sierpnia Jarosław Jakimowicz sugeruje, że został zwolniony z TVP przy udziale Barta Staszewskiego z Fundacji Basta, zajmującej się prawami mniejszości seksualnych, oraz Samuela Pereiry. „Bart Staszewski, który pewnie w życiu nie przepracował jednego dnia, tak jechał po mnie, nagrywał filmiki (…), śpiewał tańczył, pierdoły robił, ciesząc się, że telewizja mnie zwolniła, ciesząc się, że telewizja zablokowała mi wejściówkę, ciesząc się, że Rachoń mnie zwolnił. Zawsze wszystko pierwszy wiedział, ale nagle przycichł. I myślę, że przycichł dlatego, że kontaktuje się z panem Pereirą. No bo panu Pereirze nie w smak jest to, żeby szło w informacjach publicznych, że Jakimowicz został zwolniony przez to, że nie lubi ideologii LGBT” – tłumaczy Jakimowicz. I dodaje, że zapewne TVP niedługo może mieć tęczowe logo. „Nie będę wbrew mojemu chrześcijańskiemu wychowaniu promował żadnych dewiantów, ani przymykał na to oko” – mówi w filmiku. I pyta dalej: „Dzieje się homoterror, czy się nie dzieje homoterror?”. Stawia nawet pytanie o kobiety Pereiry. Bo o nim, Jakimowiczu, wszyscy mówią, że miał wiele kobiet, a o Pereirze wie tylko tyle, że jego żona trzy razy zgłaszała go na policję za porywanie dzieci. „Open your eyes” – kończy nagranie Jakimowicz.
- „Ona mnie sprzedała”
We wpisie z 2 sierpnia Jarosław Jakimowicz recenzuje natomiast pracę swojej następczyni w programie „W kontrze” Agnieszki Siewiereniuk-Maciorowskiej (była także wicenaczelną w białostockim oddziale Polska Press), sugerując przy okazji, że i ona przyczyniła się do zwolnienia go z pracy. „Program #wkontrze wcześniej czy później spadnie z anteny bo na co komu letni rosół. Maciorowska może już rozumie, może nie, dlaczego jeszcze jest na antenie, ale załóżcie się, że będzie to krótki lot. Uwierzyłem jej, a ona mnie sprzedała. Obrzydliwe” – napisał Jakimowicz w poście na Instagramie.
- Karnowscy przejmują
Były pracownik TVP w kolejnych wpisach martwi się, że TVP jest przejmowana przez ludzi związanymi z braćmi Jackiem i Michałem Karnowskimi z tygodnika „Sieci” oraz serwisu Wpolityce.pl.
- Ale PiS jest ok
Jakimowicz nie pozwala sobie natomiast na krytykowanie polityków obozu rządzącego. Przeciwnie, nadal stara się im przypominać o sobie. I tak 3 sierpnia opublikował na Instagramie swoje zdjęcie z wiceprezesem PiS Antonim Macierewiczem wykonane w studiu TVP Info. „Byłem i jestem dumny z tego spotkania w programie #jedziemy z Panem Antonim Macierewiczem. Nigdy wcześniej go nie spotkałem. Kilka razy później. Dużej kultury, prawdziwy Patriota” – Jarosław Jakimowicz zaznaczył w opisie zdjęcia.
Zapytaliśmy TVP, czy i jak zamierza zareagować na wypowiedzi Jakimowicza. Stacja postanowiła milczeć w tej sprawie.