Ile Krzysztof Stanowski mógł zarobić na filmie o Janoszek?

„100 tysięcy by mnie nie zdziwiło”

Krzysztof Stanowski w filmie o Janoszek

Co najmniej kilkadziesiąt tysięcy złotych przychodu dzięki reklamom mógł przynieść Kanałowi Sportowemu ostatni, niemal trzygodzinny, materiał Krzysztofa Stanowskiego o Natalii Janoszek – szacują eksperci. W spekulacjach pojawia się kwota 100 tys. zł, a nawet 150 tys. zł. I ciągle może rosnąć.

W piątek 28 lipca ok. godz. 18 na Kanale Sportowym pojawił się film „BOLLYWOODZKIE ZERO: NATALIA JANOSZEK. THE END”. Krzysztof Stanowski, mimo sądowego zakazu, w prawie 3-godzinnym materiale przekonywał, że aktorka zmyśliła swoją karierę. W nowym odcinku „Dziennikarskiego zera” przedstawił kolejne informacje na temat biografii Janoszek.

Wcześniej Stanowski ujawnił, że realizacja materiału kosztowała ok. 70-80 tys. zł, wliczając koszty przelotu do Indii i kilku dni pobytu tam. Film ma na YouTubie już ponad 4 mln wyświetleń. Sam Kanał Sportowy ma zaś 1,07 mln subskrybentów.

Ekspert ds. marketingu internetowego Wojtek Kardyś na X (dawniej: Twitter) zastanawiał się, ile Kanał Sportowy mógł zarobić na emisji filmu. „Jeden z moich rozmówców przyznał się, że za ponad milion wyświetleń jego 15 minutowego filmu zarobił ok: 10k zł i strzela, że film o Janoszek mógł spokojnie zarobić 80k (ze względu na długość materiały i ilość reklam w nim). Drugi youtuber estymuje, że kwota może spokojnie sięgać ponad 100k zł za ten film. W zależności jak często reklamy się w nim pojawiały” – napisał.

– Wszystko to spekulacje, bo nie znamy statystyk wyświetleń. Jeżeli Stanowski podałby, ile osób obejrzało film do końca, moglibyśmy estymować. Na ten moment to tylko spekulacje – powtarza Kardyś w rozmowie z Wirtualnemedia.pl.

Wiele składowych

W komentarzu pod jego wpisem Jacek Gadzinowski, specjalista od e-commerce, marketingu i komunikacji, stwierdził, że materiał mógł przynieść twórcom od 80 do 100 tys. zł.

– Zależy to od widowni, demografii, jaka tam wpadała, bo to może bardzo się zmieniać – przyznaje Gadzinowski w rozmowie z Wirtualnemedia.pl. – Nie znam struktury widzów Kanału Sportowego. Jest rozstrzał, można zarobić 20 groszy za 1000 widzów, a można 20 złotych. Jest tu wiele składowych: jaki był watchtime filmu, ile tego dnia było reklam, jaki był ich rodzaj. Pytanie, ile w filmie zamieszczono reklam, bo mogła być jedna, a mogło osiem, tego nie widać w trakcie oglądania. A wystarczy jedna nieprzerywalna kilkusekundowa, która może być warta pięćdziesiąt razy więcej niż wyświetlany banner. Nie zdziwiłoby mnie sto tysięcy złotych – zaznacza.

Gadzinowski podkreśla, że w zależności od dnia i wyświetlanych reklam ten sam film może zarobić dwu-, a nawet trzykrotnie więcej. – Inaczej, gdyby zamieszczono go we wtorek, inaczej – jeśli w sobotę. Domy mediowe wyświetlają w tygodniu, nie ma takiego obłożenia reklamą w weekend, jest ich wtedy po prostu mniej. We wpisie podałem bezpieczną stawkę, ale raczej widziałbym więcej – dodaje ekspert.

Spodziewa się on, że tego typu dłuższe wideo może mieć watchtime na poziomie 25-30 proc. (czyli taką część całego materiału ogląda średnio użytkownik). – Przy takich długich filmach już piętnaście czy dwadzieścia procent watchtime’u to bardzo dużo. Ludzie przewijają, przeskakują, polecają sobie wybrane fragmenty. Zwłaszcza ci młodsi, jeśli obejrzą pięć czy dziesięć minut to jest wszystko – uważa.

Trudno przerwać oglądanie

– Celowałbym w między sześć a czternaście złotych za każde tysiąc wyświetleń – mówi natomiast Kamil Bolek, były CMO Grupy LTTM, obecnie niezwiązany na stałe z żadną agencją. Te wyliczenia dają filmowi Stanowskiego obecnie między 24 a 56 tys. zł. – To zależy oczywiście od tego, kto oglądał, jaka grupa docelowa oraz jak długo oglądano – im dłużej, tym więcej reklam na jednego widza – dodaje.

Na dużo więcej wycenia zarobki z materiału Olivia Drost, właścicielka agencji oLIVE media. – W mojej ocenie film mógł zarobić do tej pory – a rozmawiamy o tym, gdy ma 4,1 mln wyświetleń i nadal jest numerem jeden na karcie na czasie, więc wynik ten będzie jeszcze rósł przez najbliższe dni i tygodnie – 100 czy 150 tysięcy złotych. Tak duża kwota jest nie tylko wypadkową ogromnej liczby wyświetleń i wielu reklam w trakcie samego filmu. To też po prostu świetnie przygotowany materiał wideo, którego oglądanie naprawdę trudno przerwać, dlatego szacuję, że wielu użytkowników obejrzało go do końca lub prawie końca, dzięki czemu statystyki filmu wyglądają jeszcze lepiej – podkreśla.

– Kwota, którą podaję, to tylko przychód z Adsense, czyli bezpośrednie wynagrodzenie za odtworzenia z YouTube’a. Kalkulując wynik warto wziąć pod uwagę, że przed samym filmem mamy wmontowane trzy bloki reklamowe od stałych sponsorów Kanału Sportowego, co przyniosło dodatkowy przychód. Należy pamiętać, że rozmawiamy o przychodach, a nie o zysku. W porównaniu do innych materiałów na tym i innych kanałach youtube’owych, ten niósł za sobą ogromne koszty produkcji, jak choćby podróż Krzysztofa Stanowskiego i jego operatora do Indii – zaznacza Drost.

„Forbes” w 2014 roku szacował, że Sylwester Wardęga w miesiąc miał zarobić 400 tys. zł za film o psie-pająku. Materiał był wówczas najpopularniejszym polskim klipem w historii YouTube’a, do dziś dorobił się 183 mln wyświetleń. Sławę zdobył także zagranicą.

Anomalia, a nie trend

Czy długie – jak wideo Stanowskiego – filmy mogą stać się nowym trendem na YouTubie? – Raczej wszystko idzie w stronę shortów, krótkich form video. Ten film jest raczej anomalią, ewenementem. Stanowski rozpoczął akcję ładnie, ale nie dostrzegam trendu, by spędzać trzech godzin oglądając film na YouTubie. To nie jest nowy trend, zwłaszcza w dobie streamingów. Czas, jaki spędzamy w social media, jest czymś niezwykle cennym. Wątpię, żeby ludzie poświęcali go na Janoszek – uważa Wojtek Kardyś. – To specyficzna sytuacja, bo to nasza pierwsza oszustka, która zrobiła na tym karierę. Pewnie pojawią się informacje o podobnych osobach, ale nie będą tak spektakularne – dodaje.

– YouTube idzie w krótkie formy, co pokazuje popularność YouTube Shorts. To format, który ma konkurować z – zyskującym coraz silniejszą pozycję – TikTokiem i reelsami na Instagramie – wtóruje mu Olivia Drost. – Zasięgi shortsów u większości twórców są dużo większe niż pod regularnymi materiałami publikowanymi na tej samej platformie, co świadczy o tym, że algorytm YouTube’a ten format lepiej pozycjonuje, a odbiorcy się do niego już przyzwyczaili – podkreśla.

– Jednym z nielicznych przykładów kanałów z długimi wideo, które świetnie oglądają się na dzisiejszym Youtube, są materiały Kanału Sportowego. Czapki głów dla założycieli KS za doskonałe przeniesienie telewizyjnych formatów na tę platformę i za wyniki, które generują ich prgramy – mówi Drost.

– To raczej ewenement. Robione są live’y, bo to improwizacja, goście robią show. Trudniej zrobić wartościowy kontent, żeby widza przykuć na tak długi czas. To koszty produkcji – zwraca uwagę Jacek Gadzinowski.