Piosenkarka Edyta Bartosiewicz żąda przeprosin od Krzysztofa Stanowskiego za użycie bez jej zgody utworu “Skłamałam” w filmie dziennikarza o Natalii Janoszek. W mediach społecznościowych wybuchł spór, czy dziennikarz miał prawo wykorzystać znany hit. Internauci sugerowali, że mógł skorzystać z prawa cytatu, o którym mówi ustawa o prawie autorskim i prawach pokrewnych. – Wydaje się, że będzie trudno uzasadnić, że zastosowanie prawa cytatu jest tutaj właściwe – mówi portalowi Wirtualnemedia.pl Kasia Krzywicka, prawniczka i ekspertka w dziedzinie prawa związanego z internetem.
W piątek 28 lipca na Kanale Sportowym pojawił się film “Natalia Janoszek. The End”. Krzysztof Stanowski, mimo sądowego zakazu, w prawie 3-godzinnym materiale przekonywał, że aktorka zmyśliła swoją karierę. W nowym odcinku „Dziennikarskiego zera” przedstawił kolejne informacje na temat kariery Janoszek.
W filmie pojawia się znany hit Edyty Bartosiewicz „Skłamałam”. W poniedziałek Edyta Bartosiewicz wystosowała na swoim profilu na Facebooku publiczne żądane przeprosin od Stanowskiego, podkreślając, że jest właścicielką praw autorskich do „Skłamałam” i innych swoich piosenek.
– Wszystkie swoje piosenki pisałam z myślą o tym, by niosły pozytywny przekaz. Nie chcę, by w jakikolwiek sposób przyczyniały się do nagonki na kogoś, kto być może ma jakieś poważne zaburzenia osobowościowe – oświadczyła piosenkarka. Bartosiewicz domaga się przeprosin od Krzysztofa Stanowskiego za użycie fragmentów utworu ‚Skłamałam’ bez jej zgody, usunięcia ich ze swojego filmu i „wpłacenia odpowiedniej kwoty” na rzecz wskazanej przeze nią organizacji charytatywnej.
Spór w serwisie X o prawo cytatu
Na post piosenkarki zareagował kilka godzin później Krzysztof Stanowski, który zapowiedział, że fragmenty filmu o Natalii Janoszek, w których pojawia się piosenka “Skłamałam”, zostaną wyciszone. – Wprawdzie nie muszę tego robić, bo wszystko mam rozkminione, ale po pierwsze skoro Edyta Bartosiewicz tak bardzo nie chce by jej piosenka była kojarzona z tematem zaburzeń psychicznych to ja to szanuję, a po drugie nie chcę, by ten ważny temat był rozwadniany przez wątek absolutnie ósmorzędny (a widzę, że już niektórzy zaczęli działać w ten sposób), więc wyciszyliśmy niektóre fragmenty – napisał Stanowski.
W serwisie społecznościowym X (dawniej Twitter) rozgorzała dyskusja, czy dziennikarz miał prawo wykorzystać w swoim filmie fragmenty znanego utworu, nie pytając jego autorki o zgodę. Internauci powoływali się często na prawo cytatu, zawarte w ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych. Artykuł 29 tej ustawy mówi o tym, że „wolno przytaczać w utworach stanowiących samoistną całość urywki rozpowszechnionych utworów oraz rozpowszechnione utwory plastyczne, utwory fotograficzne lub drobne utwory w całości, w zakresie uzasadnionym celami cytatu, takimi jak wyjaśnianie, polemika, analiza krytyczna lub naukowa, nauczanie lub prawami gatunku twórczości”.
– Prawo cytatu nie wymaga wykupu licencji – napisał Jan Odyniec, redaktor portalu PolskieRadio24.pl. Podobne zdanie mieli też inni użytkownicy serwisu X.
Prawnik: Prawo cytatu tylko w określonych warunkach
Inne zdanie na ten temat ma prawniczka.
– Prawo autorskie nie jest jak matematyką, gdzie dwa plus dwa zawsze równa się cztery. Prawo cytatu, a także ogólnie prawo autorskie, dotyczy bardzo subtelnej i często niejednoznacznej sfery jaką jest sztuka. Z tego powodu sprawy związane z prawem autorskim często kończą się ugodami, ponieważ każda ze stron ma takie samo przekonanie o swojej racji jak i o możliwości przegranej, a długotrwałe postępowania sądowe mogą pozbawić nawet zwycięską stronę poczucia triumfu – mówi portalowi Wirtualnemedia.pl Kasia Krzywicka, prawniczka i influencerka, ekspertka w dziedzinie prawa związanego z internetem, autorka podcastu „Przepis na eCommerce”.
Jej zdaniem, trudno „jednoznacznie i bez wątpliwości” wypowiedzieć się na temat tej sprawy, a ostateczna decyzja zawsze należy do sądu. Prawniczka przyznaje jednak, że w tej konkretnej sprawie „pojawiają się wątpliwości dotyczące właściwego zastosowania prawa cytatu”.
– Warto przypomnieć, że prawo cytatu pozwala na używanie fragmentów cudzych utworów w określonych warunkach. Spełnienie tych warunków jest kluczowe, ponieważ w przeciwnym razie każdy mógłby dowolnie korzystać z cudzej twórczości, powołując się na prawo cytatu, co zdezorganizowałoby nasz porządek prawny i wyeliminowało lub znacznie ograniczyło umowy licencyjne. Prawo cytatu ma określone cele, które są wyraźnie wskazane w ustawie. Są to sytuacje, w których mamy zezwolenie od ustawodawcy na cytowanie cudzych utworów bez zgody autora. Uzasadnione cele cytatu obejmują: wyjaśnianie, polemikę, analizę krytyczną lub naukową, nauczanie lub cele związane z gatunkiem twórczości – wyjaśnia prawniczka.
– W tym konkretnym przypadku przytoczenie fragmentów utworu Edyty Bartosiewicz stanowi motyw powtarzający się w materiale Krzysztofa Stanowskiego. Wydaje się, że będzie trudno uzasadnić, że zastosowanie prawa cytatu jest tutaj właściwe. Wbrew niektórym komentarzom internautów, nie ma wielkiego znaczenia, czy cytowany utwór został użyty przez trzy czy 23 sekundy w materiale zawierającym cytat. Nie jest to kryterium decydujące o legalności cytatu, a kluczowym jest jego uzasadniony cel – dodaje Kasia Krzywicka.
„Jeden z ciekawszych przypadków od lat”
Prawniczka podkreśla, że wyzwaniem dla Krzysztofa Stanowskiego jest fakt, iż „wykorzystał fragmenty bardzo znanego utworu, na co artystka wyraźnie wyraziła przeciw, w materiale, który zdobywa ogromną widownię, sięgającą kilku milionów, a jego treść budzi kontrowersje u odbiorców”.
– Edyta Bartosiewicz uznała, że doszło to naruszenia jej praw i korzysta z uprawień wynikających z prawa. Zgodnie z ustawą, twórca, którego prawa osobiste zostały naruszone, może żądać zaniechania tego naruszenia. W przypadku naruszenia może także zażądać, aby osoba odpowiedzialna za naruszenie podjęła działania niezbędne do usunięcia jego skutków, w tym złożenia publicznego oświadczenia o odpowiedniej treści i formie. Jeśli naruszenie było umyślne, sąd może przyznać twórcy odpowiednią sumę zadośćuczynienia za doznaną krzywdę lub – na wniosek twórcy – zobowiązać sprawcę do wpłacenia odpowiedniej kwoty na rzecz wskazanej przez twórcę organizacji charytatywnej – mówi Kasia Krzywicka.
– W omawianym przypadku film z fragmentami utworu Edyty Bartosiewicz został opublikowany i rozpowszechniony. Artystka żąda zatem usunięcia fragmentów swojego utworu (co zostało już zdaje się wykonane), wpłaty konkretnej kwoty na rzecz instytucji charytatywnej oraz przeprosin. Teraz oczekujemy reakcji dziennikarza na kolejne postulaty artystki, a ta sprawa wydaje się jednym z bardziej interesujących przypadków związanych z prawem autorskim od wielu lat. Ciekawe jest, czy zakończy się ona zawarciem ugody, co często ma miejsce w tego typu sprawach – podsumowuje ekspertka.