Redaktor naczelny Wirtualnej Polski Paweł Kapusta ujawnił, że po krytycznych publikacjach o obozie rządzącym pojawiła się propozycja kupna wydawcy przez państwową spółkę, a potem „robienia wspólnych interesów”, a nawet zwolnienia nieprzychylnych władzy dziennikarzy. Zapytaliśmy szefów gazet i portali, czy mieli takie doświadczenia. Bartosz Węglarczyk, redaktor naczelny Onetu, nie ma wątpliwości, że to nie koniec nacisków ze strony władzy PiS. – Czeka nas najtrudniejsze pół roku w historii polskich mediów po 1989 roku – mówi portalowi Wirtualnemedia.pl Bartosz Węglarczyk, szef Onetu.
W artykule „Sen wariata na kampanijnym szlaku, czyli setny apel w obronie wolnych mediów” Paweł Kapusta przypomniał, że Wirtualna Polska kilka lat temu mocno postawiła na dziennikarstwo śledcze. Do redakcji dołączyli m.in. Szymon Jadczak, Patryk Słowik i Blanka Mikołajewska. Na portalu ukazało się wiele szeroko komentowanych tekstów o nieprawidłowościach i nadużyciach, przede wszystkim w sektorze publicznym.
– To dzięki Wirtualnej Polsce dowiedzieliście się Państwo o wątpliwych moralnie interesach Łukasza Mejzy, kombinacjach z ziemią wiceministra od ciągnika, skandalicznych premiach przyznanych przez premiera piłkarzom za wyjście z grupy na mundialu, o majątku Iwony i Mateusza Morawieckich, przepastnej liście milionerów dobrej zmiany – wyliczył.
Naczelny WP opisał, że obóz rządzący na różne sposoby chciał uzyskać wpływ na portal. – Gdy zaczęły się u nas pojawiać teksty śledcze, pojawiła się też propozycja kupienia WP przez jedną ze spółek skarbu państwa. Gdy propozycja została kategorycznie odrzucona, pojawiła się inna: robienia wspólnych interesów – stwierdził.
W ostatnich latach spośród państwowych spółek znacząco w sektor mediów wszedł Orlen. Wiosną 2021 roku za 210 mln zł przejął Polska Press (w którym niedługo później zmienił się cały skład zarządu i prawie wszyscy naczelni należących do wydawnictwa dzienników regionalnych), razem z PZU rozwija agencję mediową Sigma BiS, a jesienią 2020 roku został większościowym akcjonariuszem Ruchu (mniejszościowe pakiety kupiły Alior Bank i PZU).
PiS naciskał na zwolnienie dziennikarzy WP?
Paweł Kapusta wskazał też inne próby nacisku ze strony sektora państwowego na Wirtualną Polskę. – Ot, choćby przekaz od prezesa państwowej instytucji do członka zarządu WP z podpowiedzią, których dziennikarzy należałoby zwolnić, a których zatrudnić. Pojawiły się konkretne nazwiska i stanowiska, w tym konkretny kandydat na wicenaczelnego – niemal tak, jak opisał to przed kilkoma dniami redaktor Węglarczyk – napisał.
Kilka dni wcześniej Bartosz Węglarczyk, redaktor naczelny portalu Onet, napisał, że osoba związana z PiS sugerowała mu, jakie powinny być relacje redakcji portalu z władzą. – Gdy poprosiłem rozmówcę, by powiedział mi, czym dla niego jest niezależność dziennikarska, ten odpowiedział mi, co powinienem zrobić, żeby niezależny był Onet: „Gdyby pana redakcja miała być naprawdę niezależna, to powołałby pan na stanowisko zastępcy redaktora naczelnego osobę, która odpowiadałaby za to, żeby w Onecie reprezentowany był punkt widzenia rządu. Ten człowiek nie powinien być jednak podległy panu, lecz bezpośrednio zarządowi firmy – opisał Węglarczyk.
Bartosz Węglarczyk: Będzie jeszcze trudniej
Bartosz Węglarczyk przyznał w rozmowie z portalem Wirtualnemedia.pl, że osoba, która próbowała wywrzeć na niego nacisk, „była ściśle powiązana z obozem władzy”.
– To nie jest żadna tajemnica, że wszystkie media, które nie są kontrolowane przez władzę, znajdują się teraz pod dramatyczną presją. W środowisku dziennikarskim to wiedza powszechna, która wynika z faktu, że politycy obecnej władzy uważają, iż nie istnieje coś takiego jak niezależność dziennikarska, a wszystkie media są przez kogoś kontrolowane. W związku z tym te media, które – ich zdaniem – są kontrolowane przez kogoś innego – powinny być kontrolowane przez nich. Stąd się biorą te naciski – mówi nam redaktor naczelny Onetu.
Bartosz Węglarczyk jest przekonany, że naciski ze strony władzy będą się nasilać. – Czeka nas najtrudniejsze pół roku w historii polskich mediów po 1989 roku, chociaż ostatnie lata łatwe nie były. Ale będzie jeszcze trudniej. Dlaczego? To, co się dzieje z mediami rządowymi pokazuje, że propaganda jest skuteczna i na tym polega tragedia dziennikarstwa w Polsce. Władza pokazała, że propaganda działa i według nich trzeba to kontynuować i jeszcze bardziej wzmocnić, a wzmocnić można tylko w jeden sposób – przejmując media, ile się da, w każdy możliwy sposób – dodaje szef Onetu.
Jarosław Kurski: Jesteśmy ofiarami SLAPP-ów
Pierwszy zastępca redaktora naczelnego „Gazety Wyborczej” Jarosław Kurski, mówi nam, że nie spotkał się z naciskami ze strony PiS. – Oni wiedza, że do nas nie warto podchodzić z takimi propozycjami – powiedział nam.
– Natomiast otrzymujemy góry pozwów, jesteśmy ofiarami tzw. SLAPP-ów, czyli akcji prawnych [Strategic Lawsuits Against Public Participation, czyli sprawy sądowe wytaczane dziennikarzom przez polityków za ich działalność na rzecz ujawnienia niewygodnych dla nich faktów; mają zastraszać i zniechęcać do zajmowania się tematami, które mogą stawiać w złym świetle osoby wpływowe – red.]. Mamy ponad sto kilkadziesiąt pozwów. Na każdy nasz tekst prawnicy rządu za pieniądze podatnika domagają się sprostowań, potem idą do sądu, oczywiście przegrywają te procesy, póki sędziowie są niezawiśli. Są już jednak takie składy sędziowskie, które całkowicie składają się z neosędziów i wtedy wyrok nie jest dla nas korzystny – podkreśla wiceszef „Gazety Wyborczej”.
Czy takie ataki ze strony rządu PiS na niezależne media mogą się nasilać przed jesiennymi wyborami do Sejmu? – Ta władza zrobi wszystko, żeby się utrzymać na stołkach. Nie mam żadnych wątpliwości co do przyszłości mediów, jeżeli PiS wygrałby trzecią kadencję, nastąpi wtedy ostateczna rozprawa z niezależnymi mediami, na wzór turecki i węgierki – dodaje Jarosław Kurski.
Tomasz Lis: Władza PiS wie, komu takiej propozycji nie zgłaszać
Zdaniem Michała Samula, członka zarządu TVN i redaktora naczelnego TVN24, w Polsce nie powtórzy się węgierski scenariusz. –
Rządzący z PiS nie tylko zbudowali bezprecedensowy aparat propagandy państwowych i opłacanych z kasy państwa mediów, ale także w sposób systemowy, wykorzystując wszelkie dostępne metody, walczą z niezależnymi wobec nich redakcjami. Po postawie i protestach tysięcy dziennikarzy przy okazji „lex TVN” nikt nie może mieć wątpliwości, że władzy nie uda się zniszczyć wolnych mediów, Polska to nie Węgry. Żadne naciski tzw. pisowskich regulatorów, ataki słowne na dziennikarzy czy też codzienne utrudnianie pracy nie powstrzymają prawdziwych dziennikarzy przed patrzeniem władzy na ręce – to jest fundament dziennikarskiej misji, szczególnie kluczowy w czasie kampanii wyborczej – powiedział nam szef TVN24.
Tomasz Lis, były redaktor naczelny tygodnika „Newsweek”, także nie spotkał się z takimi działaniami władzy, jakie opisuje Paweł Kapusta. – Nie miałem żadnej takiej sytuacji, żadnego przypadku choćby próby interwencji z jakiejkolwiek strony. Ta władza jest paskudna, ale głupia nie jest. Doskonale wiedziała, komu żadnej takiej propozycji nigdy nie zgłaszać. Oczywiście cieszy mnie, że niektórzy po latach odkrywają paskudności tej władzy. Szkoda, że wcześniej musieli zobaczyć jej agonię i pikujące sondaże – mówi nam publicysta.
Tomasz Lis nie sądzi, aby takie naciski ze strony PiS się nasilały. – Oni naprawdę są na ostatnich nogach. To, jak szybko niektórzy leczą się z amnezji, jest tego dowodem. Nie maja już siły skutecznie naciskać. A oportuniści już szykują się na następne okrążenie. Będą nowe posady i nowe szanse. Będą woleli służyć nowemu, a nie staremu panu. Będą jednak wciąż przypadki współpracy władzy i żurnalistów, gdy interesy i cele jednych i drugich są wspólne, albo gdy wspólny jest wróg – dodaje dziennikarz.
Bogusław Chrabota: to nic nowego
– Obszerny ten list redaktora Kapusty, tyle że nie odkrywa w nim nic szczególnie nowego. Opisuje rzeczywistość, którą świetnie znamy od lat. Ale mu się nie dziwię, odkrycie kilku prostych prawda o relacjach tej władzy z wolnymi mediami musi budzić emocje. W ogóle, z zasady – władza i wolne media to dwie przeciwności. W przypadku rządów PiS niezależność kosztuje więcej. I jeszcze jedno: naciski były, są i będą, zaś tarcze ochronne dla wolności mediów są dwie – profesjonalizm zarządu i autorytet naczelnego. Są tacy, do których specjaliści od dobrych rad nawet się nie fatygują – mówi nam szef „Rzepy”.
Czy rządzący wywierali na niego takie naciski? – Nic mi o tym nie wiadomo – odpowiada.
– Oczywiście że są różnego rodzaju naciski czy narzekania na poszczególnych dziennikarzy ze strony biznesu czy władzy. Tak było, jest i będzie – w Polsce i na świecie. Rolą każdego kierownictwa redakcji i wydawcy jest trzymać takie naciski daleko od dziennikarzy – co w „DGP” robimy – Dziennikarzy lubić powinni czytelnicy. A władza i biznes powinny nas szanować i obawiać się naszej rzetelności i warsztatu – mówi nam Marek Tejchman, zastępca redaktora naczelnego „Dziennika Gazety Prawnej”.
– Według mnie obecna ekipa świadomie i konsekwentnie uderza w wolne media i niezależne dziennikarstwo. Podkopując wolność słowa niszczy debatę publiczną i w ten sposób narusza fundamenty naszej demokracji. Naciski na media miały miejsce zawsze – również przed 2015 r.. To , czego brakowało ówczesnym ludziom władzy to konsekwencja. Wielu dzisiejszych obrońców wolności słowa w swoim myśleniu o dziennikarzach i w swoim stosunku do mediów nie rożni się tak bardzo od obecnie rządzących. Uważam że dla wolności słowa i dostępu obywateli do wiedzy groźniejsze niż władza mogą być wielkie firmy, zarówno polskie jak i zagraniczne. Biznes potrafi zatrudnić profesjonalistów. A nie, jak to ma miejsce w przypadku obecnej ekipy – aroganckich młokosów z rozdmuchanym ego i ambicjami – dodaje Tejchman.
Na pytanie, czy były próby przejęcia jego gazety przez rządzących, odpowiedział: – Jesteśmy stabilną, dużą, poważną, prywatną polską firmą – świetnym wydawnictwem. Nie wypada więc nam komentować kawiarnianych plotek
Bracia Karnowscy chcieli przejąć Radio ZET
– Nigdy nie spotkałem się choćby z najmniejszą próbą ingerowania w sprawy związane z treściami dotyczącymi polityki. Politycy trzymają się ode mnie z daleka. Prawdopodobnie wiedzą, że portal Radiozet.pl nigdy nie napisałby czegokolwiek na zlecenie polityka. Niezależnie, po której stronie barykady on stoi – powiedział portalowi Wirtualnemedia.pl Łukasz Sawala, redaktor naczelny serwisu Radiozet.pl.
Stacja Radio ZET została wykupiona w kwietniu 2018 r. przez grupę Czech Media Invest, ale już w październiku tego samego roku wystawiono ją ponownie na sprzedaż. Wśród chętnych do kupna była m.in. Fratria, wydawca tygodnika „Sieci”, należącego do braci Jacka i Michała Karnowskich. Według nieoficjalnych informacji portalu Wirtualnemedia.pl Fratria złożyła właścicielom Zetki deklarację zakupu, a Bank Pekao SA miał wówczas zgodzić się na udzielenie Fratrii kredytu w wysokości około 51 mln euro na sfinansowanie przejęcia Eurozetu. Ostatecznie większościowym udziałowcem w spółce została Agora.
– Gdy pojawiły się plotki o kupnie Zetki przez Karnowskich, rozdzwoniły się telefony od konkurencji z propozycjami pracy. Wolne media wiedziały, że nikt od nas nie będzie chciał pracować z Karnowskimi – powiedział nam jeden z pracowników Radia ZET, który chce pozostać anonimowy.
Rafał Madajczak: Władza ma wobec nas znacznie większe ambicje
Redaktor naczelny portalu Gazeta.pl również nie odnotował takich prób ze strony przedstawicieli PiS. – Pracuję w Agorze, więc władza ma wobec nas znacznie większe „ambicje”. Celem nie jest wymuszenie współpracy, ale doprowadzenie do nieistnienia naszych mediów w ogóle. Świadczą o tym seryjne procesy wytaczane przez ludzi władzy „Gazecie Wyborczej” czy groźby nieprzedłużenia koncesji Radiu TOK FM – mówi nam Rafał Madajczak.
Czy takie ataki będą się nasilać? – Trudno o jeszcze większe nasilenie niż do tej pory. O włos uratowane istnienie TVN, nękanie „Gazety Wyborczej” i TOK FM czy próby wymuszenia „współpracy” z WP czy Onetem lub po prostu kupienie całego koncernu medialnego Polska Press – ciężko będzie to przebić, choć na pewno nowe próby zostaną podjęte. W tej sytuacji każdy polityk, któremu marzy się jakikolwiek wpływ na wolne media – choć z niepokojem obserwuję, że na marginesie sił demokratycznych pojawiają się też takie głosy – musi spotkać się ze zdecydowaną, solidarną reakcją środowiska – podsumowuje dziennikarz.
Kontrowersje wokół Wirtualnej
Polski Portal Wirtualna Polska nie od dziś zmaga się z naciskami rządu PiS. W styczniu 2020 portal internetowy OKO.press opublikował tekst, w którym opisał współpracę Wirtualnej Polski z Ministerstwem Sprawiedliwości. Według portalu miała ona polegać m.in. na cenzurze i blokowaniu artykułów krytycznych wobec Zbigniewa Ziobry oraz pisaniu pod fikcyjnymi nazwiskami (m.in. Krzysztof Suwart) tekstów wspierających ministerstwo.
Wirtualna Polska powołała wewnętrzny zespół, który zbadał działalność pionu wydawniczego w Wirtualnej Polsce Media. W związku ze sprawą stanowisko redaktora naczelnego stracił Tomasz Machała, redaktor naczelny WP. Jednocześnie zespół podał, że wpływy reklamowe pochodzące z Ministerstwa Sprawiedliwości i agencji obsługujących wyniosły poniżej 1 proc. przychodów holdingu w całym 2019 roku. Było to wielokrotnie mniej od podawanych w mediach 125 milionów złotych.
Jednocześnie Wirtualna Polska wprowadziła nowy Kodeks Etyki Dziennikarskiej i zasady współpracy pomiędzy pionem wydawniczym, a pionem sprzedaży. Rozdzieliła również funkcję redaktora naczelnego od funkcji szefa produktu wydawniczego, które wcześniej przypisywane były jednej osobie. Zgodnie z nowymi ustaleniami redaktor naczelny ma dbać o niezależność, jakość publikacji i dobór treści.
Kontrole i zysk
W ostatnim okresie o dwóch postępowaniach dotyczących Wirtualnej Polski informował prezes Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów. Na początku br. postawił należącej do WP platformie turystycznej Wakacje.pl zarzut wprowadzania konsumentów w błąd, za co grozi kara w wysokości do 10 proc. rocznego obrotu. – Jesteśmy zaskoczeni stanowiskiem Prezesa UOKIK, który jak zakładamy omyłkowo przypisał nam rolę, której nie pełnimy – oświadczył zarząd Wakacje.pl.
Natomiast pod koniec ub.r. postawił Ringier Axel Springer Polska i Wirtualna Polska Media (to spółka zależna WP zarządzająca serwisami z treściami dziennikarskimi) zarzut wprowadzania użytkowników w błąd poprzez niewłaściwe oznaczanie treści reklamowych.
W pierwszym kwartale br. skonsolidowane przychody sprzedażowe Wirtualna Polska Holding wzrosły pro forma o 23 proc. do 310,45 mln zł, a skorygowany zysk EBITDA – z 72,36 do 76 mln zł. Do spadku zysku netto o 28,8 mln zł przyczyniły się konsekwencje zeszłorocznych przejęć: wyższe koszty obsługi zadłużenia i amortyzacji.