Akcja „Sieć na Wybory”, którą zainicjował m.in. Roman Giertych, mierzy się z oskarżeniami o bycie fabryką trolli. Taka opinię wyraża Łukasz Pawłowski, prezes Ogólnopolskiej Grupy Badawczej oraz Paweł Prus, prezes Instytutu Zamenhofa. – „Sieć na Wybory” nie jest farmą trolli, ale może być przyczynkiem do pospolitego ruszenia internautów będących zwolennikami opozycji. Gdyby kryteria, którymi kierują się ci, którzy uważają sieć za fabrykę trolli, zostały zastosowane w stosunku do Telewizji Polskiej, można by powiedzieć, że największym trollem jest TVP – mówi portalowi Wirtualnemedia.pl Wiesław Gałązka, medioznawca.
„Sieć na Wybory” zainicjowali pod koniec lutego tego roku mecenas Roman Giertych i polityk PO Radosław Sikorski. Jak tłumaczył Roman Giertych, tworzą ją „obywatele z różnych środowisk politycznych”. – Dwa cele sieci to pomoc opozycji i rozliczenie PiS – przekonywał w maju znany adwokat w filmie opublikowanym na YouTube. Podkreślił, że chociaż na Twitterze większość osób wspiera opozycję, to PiS narzuca tam swoją narracją, korzystając ze wsparcia wyspecjalizowanych agencji.
Sieć działa na takiej zasadzie, że każdego dnia jej uczestnicy skupiają się na jednym temacie, opatrzonym hasztagiem i promują go na Twitterze, np. #Cela+, #StopLexPilot, #ZemstazaBidena. Roman Giertych chwali się, że hasztagi sieci zdominowały polskiego Twittera. Jako przykład podał ostatnie dwa hasła: #JojoWpanice i #JojoGdzieFaktury, które powstały po tym, jak Joachim Brudziński został szefem sztabu wyborczego PiS, po rezygnacji Tomasza Poręby z tego stanowiska.
„Panie Brudziński brawo, brawo, brawo! Miał sztab PiS odzyskać panowanie w sieci i się udało. I to dzięki Panu osobiście! #JojoWpanice i #JojoGdzieFaktury rządzi. Drobnej pomocy Sieci na Wybory” nie liczę” – napisał na Twitterze Roman Giertych.
Roman Giertych: Unikamy hejtu, zwalczamy wulgaryzmy
Hasztag #JojoWpanice odnosił się do decyzji nowego szefa sztabu o rezygnacji z organizowania konwencji PiS w Atlas Arenie w Łodzi, którą zarządza prezydent miasta Hanna Zdanowska, związana z PO. Drugi hasztag to apel o ujawnienie rachunków za remont luksusowego mieszkania europosła w Warszawie w 2020 r. W połowie maja „Gazeta Wyborcza” napisała, że remontem miał zarządzać Polski Holding Hotelowy, należący do skarbu państwa, a jedna z pracownic holdingu miała być w to zaangażowana. Spółka zaprzeczyła, że uczestniczyła w tym remoncie lub go finansowała. Jak poinformował PHH, pracownica spółki podjęła się konsultacji przy remoncie „z własnej inicjatywy i poza czasem pracy. Joachim Brudziński złożył pozew do sądu przeciwko dziennikarzowi, który opisał sprawę.
Giertych twierdzi, że już w maju do Sieci na Wybory należało prawie 2 tys. osób. – Sieć tworzona jest przez ludzi, którzy poświęcają swój własny czas, nikt im za to nie płaci. Robią to z patriotyzmu i poczucia, że trzeba skończyć z tą zarazą PiS-owską. Jesteśmy zacięci, żeby te wybory wygrać. Działamy według pewnego schematu, czyli podając hasztagi, komentując temat, lajkując tweety. To wymaga czasu, dlatego apelujemy do kolejnych osób – aby się przyłączały do sieci – powiedział prawnik.
Jak wyjaśnia, wystarczy zgłosić chęć przystąpienia do sieci pod jednym z jego tweetów, które zachęcają do tego. – Administratorzy Sieci na Wybory zaproszą wtedy do grupy, których jest ponad 30, jestem w każdej z nich, co jest znakiem rozpoznawczym. W każdej z tych grup kilkadziesiąt osób dyskutuje, omawia tematy. Chcemy też uczestniczyć w sprawdzaniu wyników wyborów. Nie jesteśmy żadną organizacją partyjną, wspieramy całą opozycję demokratyczną. Unikamy dyskusji partyjnych na swoich forach, chodzi o to, aby łączyć a nie dzielić. Bardzo unikamy jakichkolwiek oznak hejtu, zwalczamy wulgaryzmy. Staramy się, żeby nikt z osób, które należą do sieci, nie używał ich. Nie organizujemy kampanii, które miałyby charakter zorganizowanej nagonki, natomiast zwalczamy czasem tych, którzy takie kampanie robią poprzez zgłaszanie kont hejterów – przekonuje Giertych.
Jak dodał, została powołana Akademia Adminów, która będzie kształcić osoby tworzące nowe grupy. – Chcemy, żeby do wakacji w sieci było około 10 tys. osób, a do wyborów dociągniemy do 50 tys. – zapowiedział Giertych. Podkreślił, że sieć powstała także na Facebooku.
Do „Sieci na Wybory” namawiają Tomasz Lis, Daniel Olbrychski i Zbigniew Hołdys
Do „Sieci na Wybory” przystąpił też Tomasz Lis, były redaktor naczelny „Newsweeka”. „Wolni obywatele, bez przymusu, inspiracji i cudzych pieniędzy, z własnej inicjatywy organizują Sieć na Wybory. Pomaga ona odkłamywać, przynajmniej w internecie, PiS-owską tępą propagandę. Sieci niemal codziennie udaje się wypromować w mediach społecznościowych trendy, a więc pomagać stronie opozycyjnej narzucić tematy.Jeśli ktoś chce się do sieci dołączyć, proszę o komentarz pod tym postem. Skontaktujemy się. Razem jesteśmy silni. Razem wygramy” – napisał publicysta na Twitterze.
Do przystąpienia do sieci namawia też aktor Daniel Olbrychski.
– Zaangażuj się w społeczne działanie opozycji i przystąp do „Sieci na Wybory”, założonej przez mecenasa Romana Giertycha i marszałka Radosława Sikorskiego. Musimy się zjednoczyć w walce ze złem! No, do roboty! – przekonuje aktor w filmiku zamieszczonym na Twitterze.
Także muzyk Zbigniew Hołdys zachęca do udziału w sieci: „Uwaga! Pospolite ruszenie! Zapisujcie się do „Sieci na Wybory”. Ludzie dobrej woli muszą się jednoczyć w walce ze złem. Napiszcie komentarz pod tym tweetem, że chcecie się zaangażować w zmaganie z Darthem PIS Vaderem i jego Ciemną Stroną Mocy, a ktoś od Was się odezwie” – napisał artysta.
Łukasz Pawłowski: To farma trolli
Farmą trolli nazwał „Sieć na Wybory” Łukasz Pawłowski, prezes Ogólnopolskiej Grupy Badawczej, która robi sondaże wyborcze. Poszło o pytanie, które zadał mu Roman Giertych, a podchwycili je uczestnicy sieci.
„Mam do pana uprzejme pytanie i mam nadzieję, że nie uzna pan tej ciekawości za przejaw radykalnego języka. Ile pańskie firmy w ciągu ostatnich 8 lat wzięły pieniędzy w wyniku zleceń od instytucji rządowych, zależnych od rządu, finansowanych przez rząd lub od spółek z kapitałem skarbu państwa?” – zapytał adwokat na Twitterze. W ślad za jego wpisem ukazał się artykuł w portalu Wieści24.pl, w którym Jan Piński sugeruje, że Pawłowski nie chce odpowiedzieć na pytanie Giertycha, ponieważ PiS finansuje jego sondaże. Ogólnopolska Grupa Badawcza ogłosiła niedawno, że w trakcie najbliższych wyborów parlamentarnych w Polsce, zrealizuje własne badanie exit poll. Zostanie przeprowadzone we wszystkich 41 okręgach wyborczych do Sejmu oraz 100 okręgach do Senatu. Uzyskane wyniki pod względem ilości danych dostępnych o godz. 21 oraz ich dokładności ma być zupełnie nową jakością wieczorów wyborczych w Polsce.
– Maksymalizujemy przychody wydawcówtri-table „Perpetuum mobile – Roman Giertych i jego farma trolli. Roman coś pisze, napuszcza swoje trolle z Twittera, potem podchwytuje to jego troll (którego ktoś kiedyś zrobił kimś ważnym w TVP i jego farma trolli. Ostrzeżenie jak to po jesieni może wyglądać” – odpowiedział Giertychowi na Twitterze Łukasz Pawłowski. Zapewnił portal Wirtualnemedia.pl, że jego firma „nigdy nie miała i nie ma zleceń od PiS.
Roman Giertych zapowiedział w rozmowie z portalem Wirtualnemedia.pl skierowanie sprawy do sądu.
– Nikomu nie pozwolę nazywać nas farmą trolli czy orędownikami hejtu, kiedy naszym przesłaniem jest właśnie to, żeby hejtu nie było, żeby walczyć z nienawiścią, która się rozplenia. Jedną z fundamentalnych zasad tej sieci jest unikanie wulgaryzmów, zakaz głoszenia nieprawdy, nierobienie nagonek na nikogo. A pan Pawłowski bezczelnie oświadczył, że jestem winien temu, że ktoś mu zrobił jakieś obrzydliwe, wulgarne wpisy robił. Codziennie każdy z nas dostaje obrzydliwe wpisy. To zniewaga. Wnoszę o to, żeby przeprosił i poniósł karę w formie prac społecznych. Chciałbym, żeby popracował na rzecz dzieci niewidomych w Laskach – dodał adwokat. Zapowiada, że akt oskarżenia trafi w przyszłym tygodniu do sądu.
Paweł Prus: „Sieć na Wybory” to pewna postać fabryki trolli
Z Łukaszem Pawłowskim zgadza się Paweł Prus, prezes Instytutu Zamenhofa.
– Ze sformułowaniami takimi jak „farma trolli” czy „troll” jest podobny problem co z „hejtem” czy „dezinformacją” – one nie mają swoich konkretnych np. ustawowych definicji, więc każdy uczestnik życia publicznego rozumie je inaczej i stosuje jak mu wygodnie. Niewiele jest też prac naukowych na ten temat. Ale korzystając z metody porównawczej, w oparciu i definicje funkcjonujące w przestrzeni międzynarodowej, możemy wskazać pewne konkretne przesłanki, które muszę zawsze zaistnieć, żeby można było nazwać daną grupę osób w internecie„farmą” albo „fabryką trolli”. Trzy elementy, które powtarzają się zawsze to: zorganizowana struktura, próby wywierania wpływu na opinię w internecie oraz negatywny, wrogo ukierunkowany charakter tych działań. W sytuacji gdy wszystkie trzy przesłanki mają miejsce – uważam, że mamy prawo mówić o „farmie trolli” – mówi portalowi Wirtualnemedia.pl Paweł Prus.
Jak dodaje, „Sieć na Wybory” „stanowi pewną postać farmy trolli, mimo że jej uczestnicy zapewne mają intencje, które w ich mniemaniu są dobre i szlachetne”. – Po pierwsze, „Sieć na wybory” jest zorganizowaną grupą, działającą według powtarzalnego schematu, z reguły na sygnał wydany przez swojego lidera. Po drugie, jej celem jest wpływanie na opinię publiczną w internecie – o czym jej założyciel mówił publicznie, pisząc wręcz o „odzyskaniu internetu”, więc drugi warunek także mamy spełniony. Po trzecie, aktywność uczestników sieci ma negatywny charakter – nie w ocenie jej skutków, bo pewnie liczni wyborcy opozycji je pochwalają, lecz w tym sensie, że nie nawołują do działań pozytywnych (np. profrekwencyjnych), a są głównie atakami wymierzonymi w przeciwników politycznych oraz osobistych wrogów Romana Giertycha – podkreśla.
Zdaniem Prusa, ocena sieci będzie „niejednoznaczna i będzie budziła dużo emocji także dlatego, że w tak dużej grupie są osoby o różnym temperamencie, kulturze i inteligencji”. – Część z nich próbuje dbać o pewne zasady i kulturę wypowiedzi, ale inni, wręcz przeciwnie. Ale patrząc w całości na to zjawisko, mając na względzie organizację, cel oraz metody działania – uważam, że użycie określenie „farma trolli” jest tu uprawnione – podsumowuje prezes Instytutu Zamenhofa.
Medioznawca: To nie jest farma trolli
Z tym twierdzeniem nie zgadza się Michał Kabaciński, prezes agencji Make PR, która specjalizuje się m.in. w public affairs.
– Nie ma żadnych przesłanek, że jest to farma wynajętych trolli. Musimy pamiętać, że środowisko skupione w tej grupie charakteryzuje się dużą aktywnością i stąd zauważalne wzmożenie ruchu przy generowanych przez nich wątkach. Ale też, żeby jednoznacznie na to odpowiedzieć, należałoby zdefiniować czym jest farma trolli. W obiegu farmą trolli nie muszą to być opłacone osoby lub boty. To często używany epitet wobec przeciwników politycznych i te zarzuty są raczej polityczną walką dwóch obozów – mówi nam specjalista.
Podobnego zdania Wiesław Gałązka, medioznawca i wykładowca na Wydziale Dziennikarstwa i Komunikacji Społecznej Dolnośląskiej Szkoły Wyższej.
– Należałoby spojrzeć na to z punktu widzenia wykorzystania mediów społecznościowych w walce wyborczej. Ponad osiem lat temu była słynna afera z Cambridge Analytica, która wprowadziła adresowaną, personalną reklamę. Wpłynęła ona na to, że w Stanach Zjednoczonych został wybrany Donald Trump, a w Polsce Andrzej Duda. Zastępca szefa Cambridge Analytica chwalił się, że „pomogli także wybrać prezydenta jednego z ważniejszych środkoweuropejskich krajów, a w ręce trzymał kubek z napisem „Poland”. O dziwo, żaden dziennikarz się tym nie zajmował – mówi medioznawca.
Cambridge Analytica była brytyjską firmą zajmującą się doradztwem politycznym , która zyskała rozgłos dzięki skandalowi z danymi pozyskanymi od Facebooka. Została założona w 2013 roku jako spółka zależna prywatnej firmy wywiadowczej SCL Group, która nazwała siebie „globalną agencją zarządzania wyborami”. Założyciele firmy mieli kontakt m.in. z brytyjską Partią Konserwatywną. Firma zakończyła działalność w 2018 roku w związku z aferą przekazania danych przez Facebooka.
Wiesław Gałązka: To może być przyczynek do pospolitego ruszenia internautów
– Media społecznościowe są niezwykle ważne. Twierdzę wręcz, że zwycięstwo PiS w 2015 r. także opierało się na mediach społecznościowych. Pospolite ruszenie w sieci przeciwko Tuskowi, Kopacz, Platformie i PSL było zaskakujące, biorąc pod uwagę, że wcześniej widywaliśmy prezesa Kaczyńskiego mówiącego, iż internauci oglądają strony pornograficzne i piją piwo. To pospolite ruszenie internetowe miało ogromny wpływ na zwycięstwo PiS- uważa Wiesław Gałązka.
– Wracając do „Sieci na Wybory” można by powiedzieć: „Co tak późno?”. Zamiast przez tych osiem lat leczyć frustrację – mówię tu o Platformie Obywatelskiej i opozycji – trzeba było utworzyć sieć internautów, która informowałaby o wszystkich aferach PiS, a uzbierało się ich sporo. Można powiedzieć: „Nareszcie ruszy jakaś lawina, nie płatnych trolli, tylko ludzi, którzy osobiście zaangażują się w pokazywanie tej władzy taką, jaka ona jest. Małą przeszkodę widzę w tym, że Giertych i Sikorski to ludzie dosyć kontrowersyjni i nawet w opozycji nie darzą ich wielką miłością. To może być mały zgrzyt – podkreśla medioznawca.
Jak dodaje, „Sieć na Wybory” nie jest farmą trolli, ale „może być przyczynkiem do pospolitego ruszenia internautów będących zwolennikami opozycji. – Gdyby kryteria, którymi kierują się ci, którzy uważają sieć za fabrykę trolli, zostały zastosowane w stosunku do Telewizji Polskiej, można by powiedzieć, że największym trollem jest TVP – podsumowuje Wiesław Gałązka.