W rozmowie z „Presserwisem” Tomasz Ćwiąkała przyznaje, że był pewien, że hejter usunie konto. – Wydaje mi się, że każdy w takim odruchu, jakby się zorientował już, co nagrał, co wypuścił do sieci, tak by postąpił – mówi dziennikarz.
„Ludzi cała ta historia zaczęła uwierać”
Ćwiąkała dodaje, że w sieci nic nie ginie. – Ja nawet nie musiałem tego zapisywać. Ludzie piszą prywatne wiadomości: „Panie Tomku, w razie czego to ja mam wszystko zapisane”. Widać, że ludzi też cała ta historia zaczęła uwierać.
We wtorek 13 czerwca użytkownik Twittera w półtoraminutowym wideo zawierającym m.in. 46 razy słowo „kur…a”, atakuje dziennikarza, jego żonę i dwuletniego syna. Ćwiąkała przyznaje, że gdyby atak odnosił się wyłącznie do jego osoby, zlekceważyłby zdarzenie. Ale ponieważ zaatakowano jego rodzinę – nie odpuści.
– Jestem bardzo odporny na ostrzejsze ataki i zwykle kiedy była taka dyskusja: hejt kontra krytyka, byłem przeciwnikiem tego, żeby każdą krytykę nazywać hejtem, żeby wszystko spłaszczać do tego tematu. Natomiast ten filmik to po prostu były same wyzwiska – mówi dziennikarz, który w odpowiedzi opublikował własne stanowisko z zapowiedzią ścigania karnego hejtera. Obejrzało je ponad 2 mln użytkowników.