„Presserwis” informował, że spółka Astro, właściciel News24, wysłała przez kancelarię prawną przedsądowe wezwanie do zapłacenia 10 tys. zł do Mileny Harzyńskiej, byłej prezenterki i wydawczyni stacji. Ma to być kara za ujawnienie tajemnicy, do jakiej dochowania zobowiązała się Harzyńska w umowie o dzieło (tzn. by nie opowiadała nic na temat swojego miejsca pracy). Pracująca obecnie w Agorze dziennikarka napisała w mediach społecznościowych, że nie otrzymała wynagrodzenia za pracę wykonaną na rzecz stacji.
Zaprzecza temu Agnieszka Dębińska, szefowa redakcji News24. – Staramy się uregulować wszystkie zobowiązania wobec pracowników. Płacimy im co tydzień tyle, ile się da – mówi w rozmowie z „Presserwisem”. Dodaje, że w przypadku Mileny Harzyńskiej wszystkie zobowiązania zostały uregulowane i obecnie dziennikarka sama jest winna stacji 1200 zł, które zostały jej wypłacone omyłkowo.
Jak mówi Dębińska, stacja nie miała za co płacić Harzyńskiej, która pracowała w ostatnim okresie raptem godzinę dziennie. Z tego powodu też doszło do rozstania z dziennikarką. Ta w rozmowie z „Presserwisem” zwróciła uwagę, że w ostatnich tygodniach wykonywała nie tylko swoje obowiązki prezenterki i wydawczyni, ale z powodu odejścia wielu dziennikarzy sama musiała być reporterką. – Pracowałam częściowo zdalnie, ale dojeżdżałam, żeby przygotowywać przez trzy godziny przed wydaniem wszystkie potrzebne rzeczy. Kiedy przestano mi płacić, ograniczyłam przyjazdy, bo i za co – mówi Harzyńska, która swoje codzienne zaangażowanie ocenia na nawet 10 godzin pracy. – Próby mówienia głośno o sytuacji firmy i zaległościach były długo wyciszane argumentem, że takie działanie oddala nas tylko od otrzymania pieniędzy.
Potwierdza to Rafał Skórski, który był zastępca Dębińskiej: – Milena była jednym z najlepszych i najbardziej zaangażowanych wydawców – mówi „Presserwisowi”. On sam zamroził współpracę ze stacją i, jak mówi, nie zamierza jej odmrażać. – Otrzymałem pieniądze za luty bez VAT, nie otrzymałem za marzec i kwiecień. Jeżeli chcą, mogą mi przysłać takie samo pismo. Zaprzyjaźnieni prawnicy twierdzą jednogłośnie, że to bubel prawny – mówi.
Wcześniej na Facebooku pojawił się dotyczący braku pieniędzy wpis innego dziennikarza stacji, szeroko komentowany przez byłych pracowników News24, ale został usunięty. Dębińska zapewnia, że również on swoje pieniądze dostaje. Wtedy jednak spółka zagroziła, że będzie pozywać wszystkich, którzy będą godzili w jej dobre imię.
Według Harzyńskiej pieniądze do ludzi, owszem, trafiają – po 500-1000 zł. Ale tylko do tych, którzy pojawiają się w stacji. Zobowiązania spółki wobec jej koleżanek, które zrezygnowały albo zawiesiły współpracę z News24, mają sięgać nawet stycznia.
Za część stycznia i kolejne miesiące pieniędzy nie otrzymała m.in. Małgorzata Walczak, która ze stacją rozstała się w kwietniu. – Na razie staram się załatwić sprawę polubownie i pozostaję w kontakcie SMS-owym z dyrektorką stacji, pytam, kiedy rozliczą zaległości – mówi „Presserwisowi”. Wie, że w podobnej sytuacji jest wielu byłych dziennikarzy stacji. Wszyscy czekają na pieniądze, ale powoli tracą nadzieję, że je odzyskają.
„Presserwis” informuje od kilku tygodni o kolejnych odejściach z News24. Ze stacji odeszli m.in. Adam Kisiołek, Marcelina Bednarska i Jarosław J. Szczepański.
Kanał News 24 jest dostępny m.in. w UPC Polska oraz w mniejszych i średnich sieciach kablowych. Według Nielsen Media w kwietniu miał poniżej 0,01 proc. udziału w grupie ogólnej 4+.