Dziennikarze biorą udział w marszu Donalda Tuska

Czy to wypada? Relacja także w TVN

Do wzięcia udziału w marszu namawia Donald Tusk

Branża dziennikarska podzieliła się w sprawie tego, czy ludziom mediów wolno iść w marszu 4 czerwca, do udziału w którym zachęcał Donald Tusk, w roli uczestników. – Dziennikarz ma relacjonować, nawet jak mu się serce rwie. Albo się jest dziennikarzem, albo aktywistą – uważa Wojciech Wybranowski. – Dziennikarz też jest obywatelem, więc spokojnie może iść w marszu. To nie jest już marsz polityczny – twierdzi natomiast Roman Imielski. Tymczasem relację z marszu pokaże także TVN o czym niespodziewanie poinformowano wczoraj wieczorem.

W niedzielę 4 czerwca, w rocznicę pierwszych częściowo wolnych wyborów w 1989 roku, odbędzie się marsz partii opozycyjnych. O udział zaapelował w kwietniu Donald Tusk, były premier i lider Platformy Obywatelskiej. Później swoje uczestnictwo zapowiedziały inne siły polityczne, w tym Lewica, Polskie Stronnictwo Ludowe i Polska 2050.

Podzielone w kwestii pójścia w marszu jest środowisko dziennikarskie.

„Uważam, że żaden aktywny dziennikarz, dziennikarka, wydawca, wydawczyni, redaktor naczelny i naczelna zajmujący się na co dzień polityką czy sprawami społecznymi – nie powinni brać udziału w #Marsz4czerwca ani w żadnej innej imprezie organizowanej przez jakikolwiek obóz polityczny” – stwierdził Piotr Mieśnik, były redaktor naczelny Wirtualnej Polski.

„Uważam, że dziennikarze jak najbardziej mogą wyrażać swoje zdanie. Od tego mają łamy. Ja uważam po prostu, że nie powinni brać udziału w partyjnych akcjach. A nie oszukujmy się: w roku wyborczym nie ma innych eventów” – wyjaśnił w odpowiedzi do jednego z komentarzy pod tweetem.

Tymczasem dziennikarz „Rzeczpospolitej” Jacek Nizinkiewicz opublikował na Facebooku oświadczenie w sprawie swojego udziału w wydarzeniu. „Wcześniejsze naginania prawa i niszczenie praworządności piętnowałem słowem, ale czara goryczy się przelała. Słowa już nie wystarczą, trzeba czynów. Wezmę udział w marszu 4 czerwca. Nie jako dziennikarz, nie jako obserwator, ale jako obywatel. Mój obywatelski udział w marszu jest aktem sprzeciwu wobec powołania komisji weryfikacyjnej, która narusza wszelkie standardy demokratycznego państwa prawa” – czytamy.

W poniedziałek prezydent Andrzej Duda podpisał przegłosowany wcześniej przez Sejm projekt ustawy o powołaniu komisji weryfikacyjnej, która ma badać wpływy rosyjskie na bezpieczeństwo wewnętrzne kraju w latach 2007-2022. Ustawa jest szeroko krytykowana, m.in. ze względu na fakt, że łączy uprawnienia śledcze, sądownicze i służb specjalnych, a od nałożonych przez nią „środków zaradczych” nie ma odwołania. Jej członkowie za działalność w ramach prac (np. bezpodstawne oskarżenie) nie będą ponosić odpowiedzialności.

W piątek Duda wydał oświadczenie ws. komisji, w którym zaproponował nowelizację ustawy, zabraniającą zasiadania w komisji posłom i senatorom.

„Andrzej Duda [podpisując ustawę o powołaniu komisji – red.] przekonał mnie, że powinienem iść na marsz, co przez lata nie udawało się nikomu” – podkreślił w swoim oświadczeniu Nizinkiewicz. Jednocześnie zastrzegł, że jego udział w marszu nie jest aktem poparcia Platformy Obywatelskiej ani Donalda Tuska.

„Pełna zgoda. Gdyby nie obowiązki związane z 4.06 w Gdańsku też nie miałbym problemu, żeby tam pójść. Od lat besztam wszystkie autorytarne zapędy władzy wyraźnie o tym pisząc, więc jaka to różnica wyrazić to samo na ulicy, szczególnie w momencie gdy przekraczają czerwoną linię” – skomentował reporter Radia ZET Maciej Bąk.

„Dziennikarz ma relacjonować, nawet jak mu się serce rwie”

Dziennikarka i publicystka Onet.pl Magdalena Rigamonti w „Loży prasowej” w TVN24 deklarowała, że nie pójdzie na marsz. Później „Presserwisowi” wyznała, że po podpisaniu przez Dudę lex Tusk „poważnie rozważa” swój udział. – Jeśli pójdę na marsz to tylko jako dziennikarka, obserwatorka, komentatorka, a nie jako uczestniczka – mówi jednak w piątek w rozmowie z Wirtualnemedia.pl.

Jej szef, redaktor naczelny Onetu Bartosz Węglarczyk, podkreśla, że pytanie, czy dziennikarze powinni uczestniczyć w marszu jest trudne i nie chce mówić innym redakcjom, jak w tej kwestii decydować. Dodaje, że zabronił uczestnictwa jedynie dziennikarzom politycznym swojego portalu, pozostali mogą iść, jeśli mają takie życzenie. Sam nie pojawi się na marszu, bo nie chce, aby Onet był postrzegany jako opowiadający się po jednej stronie politycznego sporu. Węglarczyk podkreśla jednak, że to wina rządzących, iż postawili dziennikarzy przed takim wyborem.

Bardziej kategoryczne zdanie w tej sprawie ma Wojciech Wybranowski, do niedawna redaktor naczelny „Głosu Wielkopolskiego”. – Zdecydowanie dziennikarze nie powinni iść, mamy obowiązek relacjonować wydarzenia, a nie w nich uczestniczyć. To jakby dziennikarz sportowy jednocześnie sędziował mecz. Moje poglądy są jednoznacznie określone, prawicowe, ale nigdy nie byłem na Marszu Niepodległości jako uczestnik, będąc dziennikarzem. Nie można obiektywnie relacjonować czegoś, w czym się bierze udział jako zaangażowany uczestnik – podkreśla w rozmowie z Wirtualnemedia.pl Wybranowski.

– Dziennikarz ma relacjonować, nawet jak mu się serce rwie. Albo się jest dziennikarzem, albo aktywistą – dodaje.

„Możemy obalać rządy, ujawniając informacje o skandalach”

– Ja na pewno pójdę relacjonować marsz, natomiast dziennikarz nie powinien chodzić ani na protesty Klubów Gazety Polskiej, ani na protesty opozycji – uważa dziennikarka „Wprost” Joanna Miziołek. – Niezależnie od tego, jakie są emocje w polityce, bo wiemy, że polaryzacja jest silna, musimy zachować bezstronność. Jeżeli czytelnicy, słuchacze, widzowie oczekują od dziennikarzy, że będą bezstronnie relacjonować rzeczywistość, to nie mogą brać udziału w marszach politycznych – uważa Miziołek.

Czy jednak są jakieś wyjątki, kiedy ludzie mediów mogą wziąć udział w proteście czy demonstracji? – Dziennikarz może protestować przeciwko cenzurze medialnej. Zresztą my jako „Wprost” braliśmy udział w proteście przeciwko próbie cenzury wprowadzanej przez partię rządzącą, czyli lex TVN. Kiedy widzimy, że politycy próbują ukrywać informacje na tyle, że jest możliwość sfałszowania wyborów, dziennikarze mają nawet obowiązek protestować. Za każdym razem, gdy wolność słowa jest ograniczana – mówi Miziołek.

Zdaniem Miziołek, dziennikarz, biorąc udział w marszu 4 czerwca, staje po stronie opozycji, która chce dojść do władzy. – Dziennikarz ma jej w tym pomagać? Nie jesteśmy od tego. My możemy obalać rządy, ujawniając informacje o skandalach, aferach. Tym musimy się zajmować, a nie zastępowaniem polityków, bo to nigdy nie jest dobre dla demokracji. Mamy trójpodział władzy, a my jesteśmy czwartą władzą, która tamtym ma patrzeć na ręce. Nie możemy sobie pozwalać, by jakąkolwiek stronę traktować ulgowo. To wyborcy podejmują decyzję, kto wygra wybory. My mamy obowiązek bezstronnie przekazywać im informacje, relacjonować je, nie możemy narzucać im swoich opinii – zaznacza Miziołek.

„Donald Tusk dawno stracił ten marsz”

– Dziennikarze są również obywatelami. Mają prawo do zachowań obywatelskich – mówi Bogusław Chrabota, prezes Izby Wydawców Prasy i redaktor naczelny „Rzeczpospolitej”. – W kwestii zaangażowania politycznego dziennikarzy, to dziś sprawa polityki redakcji. W wielu mediach, na przykład „Gazecie Wyborczej”, zaangażowanie polityczne dziennikarzy na pewnym poziomie jest tolerowane. W „Rzeczpospolitej” jest dość podobnie; choć nie tyle polityczna stronniczość (do tego dziennikarze mają prawo), ale wpisywanie się w działalność konkretnych partii jest nieakceptowane – podkreśla Chrabota.

– Ja osobiście zawsze stałem na stanowisku: albo działalność polityczna, albo aktywność w profesjonalnych mediach. Ale nie znaczy to, że nie można mieć klarownych poglądów, czy dokonywać wyborów obywatelskich w życiu pozazawodowym – dodaje.

Istotnie, jak mówi wicenaczelny „Gazety Wyborczej” Roman Imielski, dziennik Agory bynajmniej nie zniechęca swoich dziennikarzy do uczestnictwa w wydarzeniu 4 czerwca. – Dziennikarz też jest obywatelem, więc spokojnie może iść w marszu. To nie jest już marsz polityczny. To marsz ludzi, którzy nie zgadzają się z obecną władzą. I dziennikarz też może się nie zgadzać – podkreśla.

Imielski dodaje, że marsz z początku jedynie kojarzony był z Tuskiem. – Przez to, że stał się tak rozległy, pojawią się i środowiska LGBT, i politycy, i organizacje pozarządowe, jest to tak naprawdę marsz obywatelski. Jako redakcja zachęcamy do przyjścia na marsz wszystkich obywateli. Ja będę relacjonował go z redakcji – mówi.

Na marsz osobiście wybiera się Agnieszka Wiśniewska, redaktorka naczelna „Krytyki Politycznej”. – Dziennikarze mogą w nim uczestniczyć, to jasne. Donald Tusk dawno stracił ten marsz w momencie, gdy dołączyły tam inne środowiska i partie polityczne. To już nie jest marsz Tuska – zaznacza.

Gdzie oglądać?

Stacja TVN pokaże na żywo marsz Platformy Obywatelskiej, który odbędzie się w niedzielę, 4 czerwca w Warszawie.

O zmianie ramówki poinformowano wczoraj w godzinach wieczornych na twitterowym profilu telewizji TVN24.

Początkowo w tym czasie na antenie TVN miano pokazać m.in. powtórkę programu „Ugotowani w parach” i filmy: Billy Elliot” oraz „Nie kłam, kochanie”.

Marsz ma ruszyć o godzinie 12:00 w Warszawie z Alej Ujazdowskich i dotrze na plac Zamkowy. Podczas tego wydarzenia przemówi m.in. Donald Tusk oraz Rafał Trzaskowski.