Andrzej Skworz oświadcza: Nie będę sędzią we własnej sprawie

Andrzej Skworz, redaktor naczelny magazynu "Press"

Od lat opisywaliśmy stosunki pracownicze w polskich i zagranicznych mediach. W styczniu tego roku ukazał się w „Press” artykuł ujawniający wieloletnie toksyczne relacje także w „Gazecie Wyborczej”. Gdy więc właśnie teraz w „Gazecie Wyborczej” padły zarzuty, że to ja niewłaściwie traktowałem niektórych współpracowników, muszę wyciągnąć najdalej idące wnioski. Zawsze wymagałem od siebie najwięcej, zatem i teraz chcę pójść dalej niż znane nam dotychczas standardy.

Dlatego poprosiłem, by Fundacja Grand Press, która od tego roku będzie jedynym organizatorem konkursu Grand Press, nie brała mnie pod uwagę jako członka jury i wycofałem się z jakiegokolwiek udziału w tym konkursie.

Grand Press to wydarzenie z 26-letnią tradycją, należące do całego środowiska dziennikarskiego, a wszyscy jurorzy, którzy pracowali w nim przez lata, potwierdzą, że wspólnie dokładaliśmy najwyższych starań, by przebiegał zgodnie z zasadami. Uważam, że kluczową kwestią jest jednoczenie się wokół tej idei wszystkich, dla których wolne media i rzetelne dziennikarstwo są najistotniejsze.

By to ułatwić, zrezygnowałem także z zasiadania w radzie fundacji Grand Press. Jestem pewien, że jej zespół sprosta niełatwemu zadaniu. A wszystkich proszę o pomoc im w tym wyzwaniu.

Jako redaktor naczelny zatrudniałem przez 32 lata swojej pracy około 500 osób. Z ponad setką musiałem się rozstać, często wbrew ich woli. W tekście „Dużego Formatu” wypowiada się kilkanaście osób, które poczuły, że w stosunku do nich przekroczyłem – ja sam, a czasem moi najbliżsi współpracownicy – wymagane granice. Biorę za to pełną odpowiedzialność.

Okazało się, że metody, których używałem, by dbać o jakość naszych materiałów, doprowadzały do sytuacji, w których nieumyślnie krzywdziłem współpracowników. Spróbuję za to zadośćuczynić, a teraz z całego serca przepraszam.

Cztery lata temu spotkałem osobę, która zmieniła mnie i moje relacje ze światem. Jej codzienna praca i obecność w naszej firmie przeobraziła atmosferę w zespole. Na skutek tego doszło także do reorganizacji w strukturach firmy. Dwa lata temu codzienne zarządzanie nią oraz kierowanie zespołem dziennikarskim przekazałem innym osobom.

Dlatego boli mnie, że rykoszetem za moje dawne błędy obrywa się wspaniałym ludziom, którzy pracowali i pracują ze mną w „Press”. To nie oni są winni. Stosowanie wobec nich zasady odpowiedzialności zbiorowej w postaci nieudzielania informacji dziennikarskich, co ogłosił już naczelny Gazeta.pl, uważam za naruszenie standardów dziennikarskich. To niesprawiedliwe, że zespół musi teraz mierzyć się z ostracyzmem części środowiska tylko dlatego, że autorka tekstu w „GW” swoją opowieść postanowiła zakończyć na sytuacjach sprzed kilku lat i nie napisała o zmianie, którą jako zespół w ostatnich latach przechodzimy.

Opinia publiczna nie ma obowiązku tego wszystkiego wiedzieć, ale autorka materiału, który powstawał przez prawie pół roku, znała te fakty na pewno. Dlatego wykorzystam swoje prawo do weryfikacji tego tekstu na cywilnej drodze sądowej.

Poproszę też specjalistów o wsparcie naszego zespołu we wspólnym wypracowaniu nowych standardów komunikacji i relacji międzyludzkich.

Przepraszam.
Andrzej Skworz, redaktor naczelny magazynu „Press”