„Bez wątpienia mamy problem ogromnej koncentracji kapitału zagranicznego w mediach” – orzekł Maciej Świrski, przewodniczący Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji, w ostatnim wywiadzie dla tygodnika „Sieci”. Mimo że potem pocieszył przeprowadzających z nim wywiad braci Karnowskich słowami „Trochę udało się zrobić, choćby odkupienie z rąk niemieckich koncernu Polska Press, wzmocniono też media publiczne”, widać wyraźnie, że PiS nie rezygnuje z urządzenia rynku mediów po swojemu.
Pomysł repolonizacji mediów w retoryce Prawa i Sprawiedliwości pojawia się regularnie, z największą intensywnością dyskusja trwała w latach 2017-2020. Politycy PiS nie mogli znieść recenzujących ich rządy niezależnych mediów komercyjnych, rozpętali więc kampanię przeciwko tzw. obcemu kapitałowi w mediach. Osobliwie wywodzono, że dziennikarze realizują obce interesy, zgodne z interesem kapitału, który stoi za wydawnictwem, stacją czy rozgłośnią. Znakomitym podsumowaniem sposobu myślenia obecnego w PiS od kilku lat jest refleksja wygłoszona zaledwie w zeszłym roku przez Jarosława Kaczyńskiego: „Dla nas optymalną sytuacją w Polsce jest, żeby media były polskie, bo co to są media – to jest jakby system nerwowy człowieka”.
Kaczyński: Przedstawiają zupełnie fałszywy obraz Polski i świata
To kontynuacja myśli z roku 2020, kiedy Kaczyński mówił w rozmowie z PAP: „Sytuacja w polskich mediach jest dość dziwna na tle innych państw, teraz już także tych bliskich nam, np. Czech. Tam to się zmieniło i my też uważamy, że to się powinno zmienić. Nie możemy zakazać, żeby media brały udział w, wydaje mi się, zewnętrznie inspirowanych kampaniach, żeby jednych niszczyły, a drugich nie zauważały, żeby przedstawiały zupełnie fałszywy obraz Polski i świata. Możemy doprowadzić do tego, że mediów, które patrzą na rzeczywistość bardziej realistycznie, będzie więcej niż w tej chwili. W tym kierunku będziemy próbować działać. Dziś żadne prace nad przeprowadzeniem repolonizacji obecnie nie są prowadzone, lecz nie jest wykluczone, że zostaną podjęte”.
Kaczyński nie mówił wtedy – w połowie 2020 roku – prawdy. Bo PiS negocjował już pierwsze zakupy. Jednocześnie regularnie podnosił i podnosi w debacie publicznej problem kapitału zagranicznego w TVN i w Ringier Axel Springer Polska, zgłaszał też wątpliwości co do struktury właścicielskiej Eurozetu (ostatecznie Agora przejęła kontrolę nad spółką), a nade wszystko upatrzył sobie największy podmiot działający w segmencie dziennikarstwa lokalnego – Polska Press. Przejęcie go było najłatwiejsze, bo spółka Verlagsgruppe Passau Capital Group – mimo że wielokrotnie ogłaszała, że leży jej na sercu wolność mediów – chciała pozbyć się biznesu w Polsce. Orlen zgłosił się z zaledwie 210 mln zł i na przełomie 2020 i 2021 roku kupił koncern z 20 dziennikami regionalnymi (m.in. „Dziennik Zachodni”, „Dziennik Bałtycki”, „Głos Wielkopolski” czy „Gazeta Krakowska”) i kilkuset portalami.
Maciej Świrski w wywiadzie dla „Sieci” daje do zrozumienia, że temat repolonizacji wciąż jest na stole: „Bez wątpienia mamy jednak problem ogromnej koncentracji kapitału zagranicznego w mediach. A jeszcze większy z tym, że polska racja stanu w dużej części mediów dla wielu dziennikarzy nie jest najważniejsza. Czasem jest drugorzędna, a niekiedy te media przeciw niej pracują”.
Racja stanu według Macieja Świrskiego
Co Świrski ma na myśli, mówiąc o mediach pracujących przeciw polskiej racji stanu? Rację stanu – według Świrskiego – ustala PiS, a wyznacza bieżący interes polityczny władzy. Media przeciwne racji stanu – jak twierdzi – „atakują projekty rozwojowe, inwestycje czy produkty, niekiedy w sposób zaskakująco zgodny z interesem swoich właścicieli. Pamiętamy, co wyrabiały niektóre reakcje w momencie ataku hybrydowego na polską granicę ze strony białoruskiej, jak próbowano zniszczyć karabinek Grot w przededniu wojny, jak się próbuje blokować kluczowe dla kraju inwestycje, jak przekop Mierzei Wiślanej, CPK itp.”.
Andrzej Krajewski z Towarzystwa Dziennikarskiego ocenia: – Jeśli przewodniczący KRRiT w wywiadzie dla tygodnika „Sieci” wraca do pomysłu repolonizacji mediów, to można sądzić, że będzie chciał realizować to zadanie poprzez swoją politykę koncesyjną.
Krajewski uważa, że celem Świrskiego może być utrudnianie życia bądź wręcz odbieranie lub opóźnianie odnowienia koncesji firmom z zagranicznym kapitałem. – Tak, aby rozważyły sprzedaż swoich udziałów. A wówczas, w przypadku ewentualnego zwycięstwa PiS w tegorocznych wyborach, spółki skarbu państwa mogłyby być zainteresowane odkupieniem tych koncernów – dodaje Andrzej Krajewski, zwracając uwagę, że „Świrski zapowiada w praktyce koniec wolności mediów”.
Wybory znów o mediach
– Pamiętajmy, że mamy rok wyborczy i temat polskości mediów będzie jeszcze wielokrotnie wykorzystywany – zauważa z kolei Maciej Myśliwiec, medioznawca związany z agencją Social Sky.
Myśliwiec przypomina, że wątek ten pojawił się ostatnio także na konwencji PiS. Jarosław Kaczyński wspominał, że telewizje, które mają kapitał zagraniczny, są przeciwne polskiej racji stanu. – Jeśli PiS uda się wygrać wybory, może chcieć przycisnąć media w trzeciej kadencji – mówi Myśliwiec. – Najbardziej, rzecz jasna, uwiera go TVN – pamiętajmy, że była już próba odkupienia tej stacji od amerykańskiego koncernu. Może tak być, że PiS przygotowuje się do scenariusza węgierskiego i niewykluczone, że będzie majstrował przy prawie, sięgając po kreatywność ustawodawczą. Pozostaje pytanie, jaki będzie miał po wyborach mandat do rządzenia i czy w ogóle będzie go miał.
Scenariusz węgierski
Warto dodać: scenariusz węgierski oznacza, że większość tradycyjnych mediów znajduje się w rękach władzy poprzez specjalnie powołaną w Budapeszcie Fundację Prasy i Mediów Europy Centralnej – solidnie dotowaną rzez rząd. „New York Times” pisał kilka lat temu, że „premier Węgier zdołał stworzyć w swoim kraju medialną machinę na wzór propagandy z czasów komunistycznych, która uniemożliwia wszelką krytykę czy uczciwe rozliczenie jego prawicowo-nacjonalistycznych rządów”.