Awantura na Twitterze

Internauci ostro zbesztali dziennikarzy "Gazety Wyborczej"

Grzegorz Sroczyński

Kłótnia rozpoczęła się od tekstu Grzegorza Sroczyńskiego w którym dziennikarz zrównał adwokata Romana Giertycha z radnym PiS Dariuszem Mateckim. Nie spodobało się to internautom identyfikującym się z opozycją, którzy zarzucili dziennikarzowi symetryzm. W obronie Sroczyńskiego z kolei wystąpili inni dziennikarze Agory, Dominika Wielowieyska i Rafał Madajczak. – Dziennikarze muszą sobie zdawać sprawę, że w sytuacji przedwyborczej ich głosy mogą wywoływać ostre reakcje. Należy oczekiwać, że takich głosów będzie coraz więcej, jeśli dziennikarze będą powodowali emocjonalne reakcje takie, jak lęk przed symetryzmem – podkreśla prof. Jacek Dąbała, medioznawca.

Oburzenie na Twitterze wywołał artykuł Grzegorza Sroczyńskiego „Paranoja męskiej szatni, czyli pięć rzeczy, które zatruwają polską politykę”, opublikowany 17 kwietnia na portalu Gazeta.pl.

„Gdy wydaje się, że już nic głupszego nie usłyszysz, a polska debata osiągnęła takie dno, że nie ma w co zapukać od spodu, zawsze można liczyć na to, że Giertych albo Matecki napiszą tweeta i zabawa zaczyna się od początku” – napisał Sroczyński. Dodał, że Giertych i Matecki są „personifikacjami pięciu toksycznych cech, które zatruwają polską politykę. Zdaniem dziennikarza, to m.in. toksyczny maczyzm.

„Zdrowe męskie chamstwo rządzi naszym życiem publicznym, zachowania narcystyczne i egocentryczne zapewniają tu sukces, a samce alfa – Matecki, Czarnek, Sikorski, Giertych, Lis, Nitras, Kierwiński, Kowalski, Jaki – tworzą spójną kulturę męskiej szatni, gdzie dowcipy o «wysrywach» i «kałowniach» budzą entuzjazm i mieszają się z nieustannym kibicowaniem, kto kogo mocniej «zaorał” – czytamy w tekście.

Giertych: Sroczyński powinien zniknąć z przestrzeni publicznej

Drugą trucizną, zdaniem Sroczyńskiego, jest stawianie na skrajny elektorat.

„Demokratyczne media stały się przez to zakładnikami najbardziej skrajnych grup i najbardziej oszołomionych wyborców, domagających się kolejnych dawek antykaczyńskiego narkotyku, coraz mocniejszych. I te dawki dostają, bo nasz klient to nasz pan. Uzależnienie się mediów liberalnych od najbardziej wzmożonego marginesu odbiorców powoduje, że zwykły czytelnik, odwiedzając co jakiś czas opozycyjną przestrzeń medialną, czuje się ogłuszony, oszołomiony, wszystko tu się zlewa, wszystko ma taki sam kolor i taką samą ważność, każda rzecz jest pisowską zbrodnią godną natychmiastowej zemsty, inflacja, sądy, TK, brak pieniędzy na kolejną linię metra w Warszawie, śmierć małpki w ZOO w jakimś mieście, bo dyrektor jest z PiS-u, a każdy dziennikarz, który do tytułu lub leadu zdoła wcisnąć słowa «PiS» i «Kaczyński» może liczyć na lepszą ekspozycję i więcej klików” – przekonuje dziennikarz.

Na tekst Sroczyńskiego ostro odpowiedział na Twitterze mecenas Roman Giertych. „Takie postacie mediów jak Pereira, Gmyz, Duklanowski, Sroczyński, Kłeczek powinny zniknąć na zawsze z polskiej przestrzeni publicznej. I pewnie po wyborach tak będzie” – napisał adwokat.

Giertycha oburzyło szczególnie to, że Sroczyński „zrównał Sikorskiego, Nitrasa, Kierwińskiego i mnie z pisowskimi pałkarzami”, jak wyjaśnił w kolejnym tweecie.

Dominika Wielowieyska przestrzega opozycję przed wojną z mediami

W obronie dziennikarza Gazety.pl wystąpiła związana z „gazetą Wyborczą” Dominika Wielowieyska. „Rada dla przedstawicieli opozycji demokratycznej: wojna z wolnymi mediami i dziennikarzami nie przyniesie korzyści, bo większość wyborców, dla których demokracja, praworządność i wolność słowa to kluczowe wartości, zdaje sobie sprawę, że media nie mogą być sługą partii jak TVP” – napisała dziennikarka.

„Oburzonko niektórych przedstawicieli mediów na krytykę tekstu Sroczyńskiego przekonuje mnie, że zamiast używać wobec nich określenia #wolnemedia powinniśmy używać terminu #ŚwięteKrowy! Nie ważcie się ich krytykować. Bijcie pokłony do ziemi” – oburzył się jeden z internautów związanych z opozycją.

Hołdys pisze o symetryzmie, a szef portalu broni swojego dziennikarza

Głos w dyskusji zabrał też muzyk Zbigniew Hołdys. „Ludzie mediów nie myślą o tym, że są jedynymi dostawcami informacji dla milionów obywateli, którzy w oparciu o nie budują swoją wizję świata. Gdy dziennikarz pisze «Tusk jest skończony» albo «Giertych to Matecki», to dla tych milionów jest to dyrektywa. Symetryzm jest podłością” – skomentował artysta.

W obronie Sroczyńskiego wystąpił też Rafał Madajczak, redaktor naczelny portalu Gazeta.pl. „Mam parę słów do polityków i internautów, którzy uważają, że media powinny robić za fankluby partii politycznych” – napisał na Twitterze.

„Dyskusja jest super i zawsze do niej zachęcamy. Nie oznacza to, że będziemy ignorować czerwone flagi, sygnały, że zdrowa dyskusja zahacza o tereny patologiczne, a politycy zapominają co to wolność mediów. Tak jak Roman Giertych w reakcji na tekst Grzegorza Sroczyńskiego – czytamy w tekście Madajczaka.

Dalej redaktor przypomina biografię mecenasa Romana Giertycha. „To były lider radykalnie prawicowej Ligi Polskich Rodzin, w latach 2006-2007 minister edukacji w rządzie PiS, od tego czasu dwukrotnie bezskutecznie stający w wyborach (2007 i 2015). Dziś politycznie realizuje się jako jastrząb na Twitterze i jest ponownie kandydatem na kandydata opozycji w tegorocznych wyborach. Dlatego jego słowa nie mogą być traktowane jak słowa przypadkowego trolla z internetu” – przekonuje Madajczak.

Dodaje, że „wymieniany jako potencjalny kandydat opozycji demokratycznej w wyborach do Senatu były (?) polityk żywi nadzieję, że po wygranych wyborach niezależny dziennikarz przestanie pisać krytyczne teksty. To, że nazwisko Sroczyńskiego pada wraz nazwiskami gorliwych pracowników mediów rządowych pomińmy milczeniem – to poziom, do którego nie będziemy się dokopywać” – podsumowuje szef portalu.

Czarnecki: Stanąłem w obronie Sroczyńskiego

Publicystę portalu gazeta.pl broni też Jacek Czarnecki z Radia ZET. Dziennikarz sprzeciwia się nazywaniu przedstawicieli wolnych mediów symetrystami. – Słowo symetrysta jest bardzo obraźliwe dla prawdziwych dziennikarzy, którzy gdy widzą jakiś problem, to go opisują. Żeby przekazać ludziom rzetelną informację, dziennikarz musi mówić rzetelnie o wszystkim – mówi portalowi Wirtualnemedia.pl Czarnecki.

Dodaje, że dziennikarze nie mogą stanąć po żadnej stronie. – Kiedyś ks. Adam Boniecki [były redaktor naczelny „Tygodnika powszechnego” – red.] powiedział bardzo mądre zdanie: „dziennikarz nie klaszcze”. Tak powinno być. Nie chcę oceniać tekstu Sroczyńskiego. Być może Giertych poczuł się urażony tym, że został zestawiony z Mateckim. To wyjątkowo obrzydliwy hejter od lat. Pamiętamy jego działalność w Ministerstwie Sprawiedliwości, widzimy, co się działo wobec syna pani Filiks [16-letni Mikołaj Filiks popełnił samobójstwo po tym, jak wyszło na jaw, że jest ofiarą pedofila. Jedną z osób, która rozpowszechniała wizerunek posłanki Magdaleny Filiks w kontekście afery pedofilskiej był Dariusz Matecki z Solidarnej Polski – red.], więc takie zestawienie mogło zaboleć – uważa Jacek Czarnecki.

Dziennikarz przyznaje, że na Twitterze stanął w obronie Sroczyńskiego.

– Rozumiem oburzenie Giertycha, ale jego reakcja była emocjonalna i pozbawiona merytoryki. Ze Sroczyński można się spierać, powiedzieć: „obraźliwe jest dla mnie, że zestawia mnie pan z Mateckim”. jednak pisanie, że Sroczyńskiego należy wykluczyć z życia publicznego jest dla mnie oburzające. To jest taka retoryka jak golenie głów kobietom, które zadawały się z Niemcami. Rozumiem, że opozycja obrażana, mieszana z błotem, oskarżana o różne bzdurne rzeczy, broni się jak może, ale inteligentny człowiek i doświadczony polityk jakim jest Giertych powinien wiedzieć, co pisać, a czego nie pisać. Hejtu w internecie nie unikniemy, ale niech się hejtem zajmują hejterzy, a nie ludzie którzy mają olej w głowie.

Prof. Dąbała: Wiele osób czuje niepokój związany ze stanem demokracji – W świecie dziennikarstwa możemy oglądać różne twarze. Są tacy dziennikarze, którzy mówią więcej i tacy, którzy mówią mniej. To w naturalny sposób jest różnie odbierane, szczególnie w środowisku politycznym i napiętej sytuacji przed wyborami. Nikt nie może mieć wpływu na wolnych dziennikarzy, bo nie mówimy tu o propagandystach, czy stosują metodę mówienia więcej czy niedopowiadania – powiedział portalowi Wirtualnemedia.pl prof. Jacek Dąbała, medioznawca z Uniwersytetu Jagiellońskiego.

Specjalista w zakresie mediów nie jest zaskoczony, że internauci związani z opozycją bardzo ostro zareagowali na wpis Dominiki Wielowieyskiej i zarzucili jej symetryzm.

– To zupełnie zrozumiałe, ponieważ w okresie przedwyborczym i w sytuacji tak skrajnego podziału społecznego i tak poważnych zmian, jakie obecna władza dokonuje począwszy od sądownictwa, a skończywszy na operacjach związanych z mediami, wiele osób czuje się zaniepokojone stanem demokracji i tym, że może się skończyć wolność, demokracja i uczestnictwo w Unii Europejskiej. Dziennikarze muszą sobie zdawać sprawę, że w takiej sytuacji ich głosy mogą wywoływać ostre reakcje. Należy oczekiwać, że takich głosów będzie coraz więcej, jeśli dziennikarze będą powodowali emocjonalne reakcje takie, jak lęk przed symetryzmem – podkreśla prof. Dąbała.