Policja chce zwolnienia reportera „Gazety Wyborczej” z tajemnicy dziennikarskiej

"Skandal"

Piotr Zapotoczny

Policja wystąpiła do prokuratury w Świdnicy, by ta zwolniła z tajemnicy dziennikarskiej Piotra Zapotocznego, dziennikarza „Gazety Wyborczej” w Opolu. Reporter opisywał sprawę kontroli w miejskich wodociągach, w których szefem jest ojciec europosła Solidarnej Polski Patryka Jakiego. Teraz policja chce wiedzieć, kto był informatorem Zapotocznego. – To oczywisty skandal – komentuje w rozmowie z Wirtualnemedia.pl Mikołaj Chrzan, wicenaczelny „GW”. Prokuratora na tym etapie nie widzi podstaw do zwolnienia dziennikarza z tajemnicy.

W październiku ub. roku Piotr Zapotoczny opisał w opolskiej „Gazecie Wyborczej” szczegóły raportu pokontrolnego Państwowej Inspekcji Pracy w miejskiej spółce Wodociągi i Kanalizacja (został utajniony). Spółką kierował Ireneusz Jaki, ojciec europosła Patryka Jakiego. Powodem kontroli miały być doniesienia o stosowaniu przez prezesa mobbingu wobec pracowników.

W kwietniu br. dziennikarz dostał wezwanie na przesłuchanie do Komendy Miejskiej Policji w Opolu. Policjantka wyjaśniła mu, że toczy się postępowanie w sprawie art. 107. Ustawy o ochronie danych osobowych. Dopytywała Zapotocznego m.in. o to, czy miał dostęp do dokumentu pokontrolnego PIP, kto był jego źródłem informacji, a także z kim się kontaktował w sprawie kontroli i kto ostatecznie przekazał mu utajniony dokument.

Dziennikarz – jak relacjonuje w rozmowie z portalem Wirtualnemedia.pl – nie udzielił żadnych informacji ponad tę, że istotnie: jest on autorem artykułu o kontroli w miejskich wodociągach. Na resztę nie odpowiedział, zasłaniając się tajemnicą dziennikarską. Jak pisze opolska „Gazeta Wyborcza”, wobec tego po przesłuchaniu Piotra Zapotocznego policja złożyła do prokuratury wniosek o zwolnienie go z tajemnicy dziennikarskiej.

We wtorek jednak prokurator prowadzący sprawę poinformował, że na tym etapie sprawy nie ma podstaw, aby występować do sądu z wnioskiem o zwolnienie z tajemnicy dziennikarskiej.

„Dziennikarze będą dotrzymywać tajemnicy”

Mikołaj Chrzan, zastępca redaktora naczelnego „Wyborczej”, szef redakcji lokalnych, w rozmowie z portalem Wirtualnemedia.pl mówi: – To nie pierwsza próba naruszenia tajemnicy dziennikarskiej. W 2021 r. policja zabrała służbowy laptop dziennikarza „Wyborczej Zielona Góra”. Pretekstem było śledztwo w sprawie gróźb, które dziennikarz miał kierować pod adresem posła PiS. Zarzut był wyssany z palca, mimo tego służbowy sprzęt został zabrany przez policję na wiele miesięcy. Teraz policja w Opolu zażądała od naszego dziennikarza ujawnienia informatora w sprawie dotyczącej nieprawidłowości w spółce kierowanej przez ojca polityka Solidarnej Polski. To oczywisty skandal.

Chrzan zauważa, że są elementy łączące oba zdarzenia: – Działania prowadzi policja, pretekstem jest ochrona interesów ludzi z obozu władzy, a na celowniku znajdują się dziennikarze lokalnych redakcji „Wyborczej” – często jedyni przedstawiciele niezależnych mediów na poziomie regionalnym. Chcę jednak zapewnić naszych informatorów, że dziennikarze „Wyborczej” będą zachowywać się tak, jak Piotr Zapotoczny z redakcji w Opolu i dotrzymywać chronionej prawem tajemnicy dziennikarskiej.

Włodkowska też nie ujawniła informatorów

Najgłośniejszym przypadkiem, gdy prokuratura domagała się od dziennikarza ujawnienia danych informatora, była sprawa Katarzyny Włodkowskiej. W 2020 roku „Duży Format” zamieścił reportaż Włodkowskiej „Zabójca Pawła Adamowicza: Posiedzę dwa lata i wyjdę”. Dziennikarka napisała w nim, że podejrzany wówczas, dziś – skazany za to morderstwo kalkulował, jak może wcześniej wyjść z więzienia. Przytoczyła też sądowe opinie psychiatryczno-psychologiczne na temat W. z akt śledztwa.

W lutym 2020 roku prokuratura wszczęła postępowanie w sprawie „rozpowszechniania publicznego, bez zezwolenia wiadomości z postępowania przygotowawczego”. Śledczy domagali się, aby dziennikarka wyjawiła nazwisko informatora, lecz ona konsekwentnie odmawiała, powołując się na tajemnicę dziennikarską. Sąd zdjął z Włodkowskiej obowiązek tajemnicy dziennikarskiej, lecz ona nadal nie ujawniła nazwiska informatora. W listopadzie 2021 roku Prokuratura Okręgowa w Gdańsku nałożyła na Katarzynę Włodkowską grzywnę w wysokości 500 zł, miesiąc później sąd podtrzymał tę karę. W sprawie dziennikarki interweniowały międzynarodowe i polskie organizacje dziennikarskie.