15 kwietnia weszła w życie ustawa nazywana „Lex Kaczyński”. Sebastian Urban z Kancelarii Prawnej Media ocenia w rozmowie z Wirtualnemedia.pl, że może ona doprowadzić do zniknięcia przeprosin ze wszystkich dużych mediów. Do tej pory, jeśli przegrany spór o przeprosiny lub sprostowanie dotyczył redakcji, to robiły one wszystko, aby przepraszając, tak naprawdę nie przeprosić.
Geneza ustawy nazywanej „Lex Kaczyński” sięga rozpoczętego w 2016 roku sporu między Jarosławem Kaczyńskim i Radosławem Sikorskim. Były premier stwierdził, że były minister spraw zagranicznych dopuścił się „zdrady dyplomatycznej”. Sąd Apelacyjny w 2020 roku nakazał prezesowi Prawa i Sprawiedliwości przeprosić europosła Koalicji Obywatelskiej na stronie głównej Onetu. Kaczyński wyroku nie wykonał. Pod koniec 2022 roku Sąd Rejonowy Warszawa-Mokotów zdecydował, że prezes PiS ma zapłacić ponad 708 tys. eurodeputowanemu celem pokrycia kosztów publikacji przeprosin.
Lider rządzącej partii oświadczył, że nie ma takich pieniędzy i musiałby sprzedać dom, żeby wykonać wyrok. PiS w ekspresowym tempie postanowiło znowelizować Kodeks postępowania cywilnego. Zmiana zakłada, że jeśli dłużnik nie składa oświadczenie odpowiedniej treści, mimo wyznaczonego terminu, to sąd wymierza mu karę do 15 tys. zł i nakazuje zamieszczenie przeprosin w Monitorze Sądowym i Gospodarczym. W praktyce oznacza to, że dotrą one do kilku tysięcy prawników, a nie milionów widzów telewizji, słuchaczy radia czy czytelników prasy albo portalu internetowego. Ostatecznie Kaczyński nie zostanie objęty nowymi przepisami. Zgodził się na ugodę zaproponowaną przez Sikorskiego i wpłacił 50 tys. zł na ukraińską armię.
Zmiany obejmą także media
Czy nowe przepisy będą dotyczyć także redakcji, które dotychczas niechętnie publikowały sprostowania i przeprosiny? – Moim zdaniem, jeżeli zobowiązanym do przeprosin była redakcja (osoba prawna lub jednostka organizacyjna nie posiadająca osobowości prawnej), do niej również stosuje się ograniczenie do 15 tys. zł. Przepis nie ogranicza się tylko do osób fizycznych – wyjaśnia w rozmowie z Wirtualnemedia.pl Sebastian Urban, radca prawny z Kancelarii Prawnej Media.
Tym samym istnieje ryzyko, że w kampanii wyborczej, część mediów albo nawet youtuberów może świadomie kłamać i przekazywać fake newsy. Siła rażenia Monitora Sądowego i Gospodarczego jest niewielka. Za nawet największe kłamstwo nie będzie grozić dotkliwa kara finansowa. 15 tys. zł nie jest kolosalną sumą dla dużych mediów czy najpopularniejszych kanałów na YouTube. Nieco inaczej może być w przypadku przeprosin i sprostowań w mediach, gdzie ich publikacja kosztuje niewiele. Wówczas wydawanie 15 tys. zł może nie być opłacalne.
– Nowelizacja Kodeksu Postępowania Cywilnego nazwana „Lex Kaczyński” rzeczywiście może spowodować, że przeprosiny czy ściślej „oświadczenia odpowiedniej treści i w odpowiedniej formie” znikną ze wszystkich mediów, w których opublikowanie takowych oświadczeń byłoby kosztowne. Teoretycznie naruszający będzie mógł wykalkulować, czy opłaca mu się naruszyć czyjeś dobra osobiste, gdyż będzie znał maksymalny ewentualny koszt takiego swojego bezprawnego zachowania – zauważa Urban.
Alternatywy wobec przeprosin
Choć przeprosiny jednoznacznie wskazują poszkodowanego, to mimo uchwalenia ustawy „Lex Kaczyński” pozywający mogą sięgać po inne środki, aby kara dla sprawcy była dotkliwsza. – W przypadku naruszeń dóbr osobistych, poszkodowany ma do dyspozycji jeszcze inne roszczenia wobec naruszającego. Może żądać zadośćuczynienia pieniężnego za takie naruszenie dóbr osobistych lub zapłaty odpowiedniej sumy pieniężnej na wskazany cel społeczny – przekonuje przedstawiciel Kancelarii Prawnej Media.
Prawnik przewiduje, że pełnomocnicy poszkodowanych i sędziowie będą mieć na względzie nowe przepisy, przy przygotowaniu pozwów i wydawaniu wyroków. – Opublikowanie „oświadczenia odpowiedniej treści i w odpowiedniej formie”, którego dolegliwość tak znacząco ograniczyło „Lex Kaczyński”, jest tylko szczególnym rodzajem „czynności potrzebnych do usunięcia skutków bezprawnego naruszenia dóbr osobistych”. Wobec ograniczeń wprowadzanych mocą „Lex Kaczyński”, można się też zapewne spodziewać kreatywnych reakcji ze strony poszkodowanych i ich pełnomocników w zakresie wyznaczenia nowych standardów odpowiednich „czynności potrzebnych do usunięcia skutków bezprawnego naruszenia dóbr osobistych”. Pozostaje mieć zaufanie do sądów, że zapewnią, aby kłamstwo i naruszanie dóbr osobistych znalazły odpowiednią reakcję wymiaru sprawiedliwości – mówi Urban.
Przeprosić, żeby nie przeprosić
W ostatnich latach wiele mediów dwoiło się i troiło, aby zmniejszyć siłę rażenia przeprosin lub sprostowań. W marcu 2021 roku „Wiadomości” TVP1 musiały przeprosić dziennikarza śledczego „Superwizjera” TVN Bertolda Kittla za sugestię, że zna prezydenta Radomia od lat. Zgodnie z wyrokiem, odpowiednie oświadczenie powinno ukazać się przed programem. „Wiadomości” rozpoczęto więc o 19.26 zamiast 19.30, a wcześniej przez 3 sekundy wyświetlono planszę z obszernym tekstem w niewielkiej czcionce.
Podobnie we wrześniu 2018 roku postąpił TVN24, kiedy przepraszał aktorkę Joannę Szczepkowską za przypisywanie jej homofobicznych wypowiedzi, które nie padły w dwóch materiałach. Przeprosiny miały ukazać się po programie „Tak jest”. Stacja w dniu ich emisji przedłużyła audycję aż o 10 minut. Oświadczenie zarządu TVN ukazało się więc już w czasie, kiedy większość widzów oglądała „Fakty” TVN.
Przed tygodniem także „Superwizjer” na antenie TVN24 opublikował „specyficzne” sprostowanie.
– Publikacja sprostowania. Sprostowanie do materiału prasowego pod tytułem „To jest jasny przekaz dla innych. Ruszycie to i skończycie jak on. Leki, łapówki i urzędnik NFZ” autorstwa Roberta Sochy. Nie jest prawdą zamieszczone w materiale prasowym stwierdzenie, że Krzysztof L. mieszka w jednym domu ze skazaną za wyłudzenia farmaceutką Barbarą Ż. – powiedział lektor. Sęk w tym, że oświadczenie nie pojawiło się w trakcie programu, tylko między napisami kończącymi go.
W październiku 2019 roku „Wiadomości” TVP1 w nietypowy sposób przeprosiły Konfederację za pominięcie jej w sondażu wyborczym. Dziennik poinformował o prawomocnym orzeczeniu w trybie wyborczym. Danuta Holecka określiła wyrok jako „jeden z najbardziej kuriozalnych wyroków w historii polskiego sądownictwa”. Zaraz potem wyemitowano białą planszę, a lektor odczytał jej treść. Następnie wyrok w materiale krytykował Marcin Tulicki, określając go jako „kuriozalny”.
Pomysłowe „przeprosiny” także w prasie
Po słynnym tekście o Kamilu Durczoku, sąd nakazał przeprosiny byłego dziennikarza TVN na okładce „Wprost”. Chodziło o opis pobytu ówczesnego szefa „Faktów” TVN w mieszkaniu znajomej, gdzie miały znajdować się gadżety erotyczne, materiały pornograficzne i biały proszek. W lutym 2019 roku tygodnik zamieścił okładkę z napisem: „Wydawca Wprost przeprasza Durczoka”. Druga strona zawierała to samo zdjęcie dziennikarza i wyglądała identycznie jak okładka. „Sąd ustalił: Molestował! Dlaczego nie przeprasza ofiar?” – można było na niej przeczytać.
W maju 2014 roku na pierwszej stronie „Super Expressu” znalazły się dwa komunikaty z przeprosinami. Sąd zobowiązał do umieszczenia ich „na jedynce”. Chodziło o nieprawdziwe informacje o zarobkach Jana Bednarka w PZPN. W drugim tekście przeproszono Dorotę i Pawła Stalińskich za obraźliwe i naruszające ich prywatność doniesienia. Wszystkie teksty na okładce dziennika rozpisano wyjustowaną czcionką, aby czytelnik miał problemy z rozczytaniem ich znaczenia. Dopiero druga strona przypominała standardową okładkę ze zdjęciami. Po rozstrzeloną i wyjustowaną czcionkę „Super Express” sięgnął też w listopadzie 2016 roku, kiedy na ostatniej stronie przepraszał Janusza Matusiaka za nieprawdziwe informacje o zarobkach.
Kilka lat wcześniej konkurencyjny „Fakt” musiał przeprosić Joannę Brodzik. Z tej okazji zorganizował na swoich łamach „Narodowy Dzień Przepraszania”. W tym samym wydaniu minister transportu przepraszał Polaków za dziury w drogach. Pojawiły się też przeprosiny Andrzeja Gołoty dla obywateli naszego kraju.