Atak na TVN grą wyborczą PiS

"Reportaż TVN 24 ma uchybienia, ale jest dobrze udokumentowany"

TVN 24 pokazał "Franciszkańską 3" 6 marca o 20.35 w magazynie "Czarno na białym". Średnio oglądało go 1,05 mln widzów. Jest trzecim reportażem "CnB" pod względem oglądalności - więcej widzów przyciągnęły jedynie "Don Stanislao. Druga twarz kardynała Dziwisza" i "Siła kłamstwa"

Wyemitowany w TVN 24 dokument „Franciszkańska 3” Marcina Gutowskiego, który stał się początkiem religijnej krucjaty Zjednoczonej Prawicy i oparcia na niej nowego rozdziału kampanii wyborczej, ma kilka uchybień, ale „jest dobrze udokumentowany”, a autorowi „trudno robić zarzut, że nie do wszystkich dokumentów dotarł, skoro archiwa kościelne zostały przed nim zamknięte”. Dziennikarze zajmujący się problematyką Kościoła są zgodni co do tego, co państwo i Kościół powinny teraz zrobić. I czego zapewne nie zrobią.

Ambasador USA zaproszony do MSZ, orędzie marszałek Sejmu, specjalna uchwała Sejmu podjęta w obronie świętości Karola Wojtyły, homilie Jana Pawła II emitowane codziennie o godz. 20 na antenie TVP w czasie największej oglądalności – to tylko niektóre reakcje na dokument wyemitowany tydzień temu na antenie TVN 24.

Gutowski poszedł tam, dokąd nie poszli hierarchowie

„Franciszkańska 3” traktuje o stosunku Karola Wojtyły do przypadków pedofili wśród księży w czasach, gdy pełnił urząd metropolity krakowskiego. Jak zauważa publicysta „Więzi” Zbigniew Nosowski w tekście opublikowanym na portalu Wiez.pl, Marcin Gutowski dotarł do nowych źródeł, dokumentów i świadków.

„Są to zwłaszcza: poruszające rozmowy z osobami wykorzystanymi przed kilkudziesięciu laty przez duchownych; treść listu kard. Wojtyły do kard. Königa, w którym poleca mu skompromitowanego księdza wysłanego z Krakowa do Austrii pod pozorem pracy naukowej, a w istocie – aby go uchronić przed problemami w Polsce; rozmowy ze świadkami wydarzeń, w tym z sędziwym krakowskim duchownym” – napisał Zbigniew Nosowski.

Publicysta „Więzi” podkreśla, że Marcina Gutowskiego nie zadowala zbyt proste pytanie, czy Karol Wojtyła wiedział, że duchowni wykorzystują seksualnie dzieci. „On drąży – coraz skuteczniej – w kierunku: co Karol Wojtyła wiedział, kiedy wiedział i jak reagował. Telewizyjny dziennikarz idzie tam, dokąd przez dziesięciolecia nie poszli kościelni hierarchowie – ani ówcześni, ani obecni. Idzie do skrzywdzonych ludzi” – zauważa Nosowski.

– Biorąc pod uwagę brak dostępu do archiwów kościelnych, „Franciszkańska 3” to reportaż bardzo dobrze udokumentowany – mówi w rozmowie z „Presserwisem” Mateusz Burzyk, kierownik redakcji miesięcznika „Znak”. – Jego wielką wartością są relacje ofiar księży pedofilów oraz dokument z archidiecezji wiedeńskiej, z którego wynika, że Karol Wojtyła jako metropolita krakowski nie reagował tak, jak byśmy sobie tego dzisiaj życzyli.

Wielowieyska chwali, ale ma też wątpliwości

– Mam wielkie uznanie dla autora „Franciszkańskiej 3” i ogromu pracy, jaką wykonał. To obraz przygnębiający, który potwierdza tezę, że Kościoła i kardynała Wojtyły nie obchodził los ofiar pedofilii. Priorytetem nie było zapobieganie krzywdzie kolejnych dzieci, ale unikanie skandalu – mówi z kolei Dominika Wielowieyska, publicystka „Gazety Wyborczej”.

Dziennikarka zauważa, że w reportażu zabrakło obrońców Jana Pawła II, racji drugiej strony. – Trudno jednak robić z tego zarzut, bo do debaty po reportażu został zaproszony ks. Adam Żak, koordynator episkopatu ds. ochrony dzieci i młodzieży. Niestety, z zaproszenia nie skorzystał – mówi Dominika Wielowieyska.

W ocenie publicystki „GW” w reportażu w sposób niewystarczający wybrzmiało, że niektóre oskarżenia są oparte na dokumentach sporządzonych przez służby bezpieczeństwa PRL. – Z tym wiąże się moja największa wątpliwość dotycząca Bolesława Sadusia, który był znajomym kardynała Wojtyły. Z reportażu widzowie dowiadują się, że molestuje młodych chłopców. W reakcji na skargi matek molestowanych Karol Wojtyła wysłał go do parafii w Austrii. Utrzymywał z nim relacje jako papież, dzwonił do Sadusia, gdy ten był w szpitalu. Ksiądz ten w materiale TVN 24 jest nazwany pedofilem. Wydźwięk jest więc taki: Wojtyła przyjaźnił się z pedofilem, wiedział o jego skłonnościach, a jednak dalej utrzymywał z nim znajomość – podkreśla publicystka „Gazety Wyborczej”.

W jej opinii nie ma tu wystarczająco twardych dowodów na pedofilię Bolesława Sadusia. – Był osobą homoseksualną, która prawdopodobnie molestowała młodych mężczyzn, ale czy były to osoby nieletnie? Marcin Gutowski pojechał do austriackiej parafii, w której służył ksiądz Saduś, ale żadnych pokrzywdzonych przez tego kapłana ludzi nie znalazł – mówi Wielowieyska.

„Zabrakło wypowiedzi historyka”

Zastrzeżenia wzbudza też sposób, w jaki twórcy „Franciszkańskiej 3” uzasadnili tezę o orientacji seksualnej abpa Sapiehy i stosowania przez niego przemocy wobec kleryków. Chodzi o zamieszczone w reportażu fragmenty protokołów z przesłuchania ks. Anatola Boczka z 1950 roku. Jak na łamach „Gazety Wyborczej” pisze Mirosław Czech, „postaci ciemnej, bo współpracownika UB, członka podporządkowanego władzom ruchu księży patriotów, alkoholika i skandalisty obyczajowego”. Mirosław Czech podkreśla, że opowieść Boczka mogła być elementem przygotowywanej przez UB prowokacji.

Kolejną relacją, na której Marcin Gutowski oparł wywód na temat skłonności homoseksualnych Sapiehy, jest protokół z przesłuchania ks. Andrzeja Mistata, w latach 1945-1947 kapelana metropolity Sapiehy. Mirosław Czech przypomina, że ksiądz Mistat w podróży powrotnej z Watykanu w 1946 roku otrzymał pieniądze i korespondencję dla WiN. Został aresztowany i w 1950 roku skazany na pięć lat więzienia. Wyrok do dziesięciu lat podwyższył Sąd Najwyższy za utrzymywanie związków z podziemiem niepodległościowym i emigracją. Mistat był też oskarżony w pokazowym procesie kurii krakowskiej (styczeń 1953) za szpiegostwo na rzecz Watykanu.

– Decyzje, które podejmował Karol Wojtyła jako metropolita krakowski w sprawie księży Sadusia, Surgenta i Loranca dopuszczających się przemocy seksualnej, są w reportażu Marcina Gutowskiego dobrze udokumentowane. Ale podniesiona w nim sprawa homoseksualnej orientacji i przemocy kardynała Sapiehy nie jest wyjaśniona nawet w dostatecznym stopniu – ocenia Mateusz Burzyk.

Dominika Wielowieyska: – W reportażu Marcina Gutowskiego są wprawdzie zastrzeżenia, że mamy do czynienia z zeznaniami, które zostały złożone w UB czy SB, więc nie mają statusu wiarygodnych – przecież wszyscy wiemy, jakich praktyk dopuszczali się funkcjonariusze UB i SB – jednak uważam, że nie jest to podkreślone w sposób wystarczający. Zabrakło wypowiedzi historyka, który specjalizuje się w tej tematyce. I który wyjaśniłby widzom, jak takie dokumenty należy czytać – mówi dziennikarka.

Ogromna liczba świadków i dokumentów

– Umieszczenie wątku orientacji seksualnej kardynała Sapiehy opartego na relacjach świadków, którzy od dawna nie żyją, uważam za ruch bardzo ryzykowny. Może błędny. Ale nie przekreśla on w żadnej mierze ogromnej wartości dokumentu „Franciszkańska 3” – dodaje Adam Szostkiewicz, publicysta „Polityki”.

W jego ocenie autorzy przystąpili do realizacji materiału bez założonej tezy. – Marcin Gutowski jest dziennikarzem śledczym, a nie wojującym antyklerykałem. Po raz kolejny udowodnił to podczas realizacji „Franciszkańskiej 3”. Dotarł do ogromnej liczby świadków i dokumentów. Trudno mu robić zarzut, że nie do wszystkich, skoro archiwa kościelne zostały przed nim zamknięte – zaznacza Szostkiewicz.

W ocenie publicysty „Polityki” fundamentalnym zadaniem mediów w państwie demokratycznym jest patrzenie władzy na ręce. – Władzy państwowej, ale też władzy kościelnej. Zadanie Marcina Gutowskiego było szczególnie trudne, bo w Polsce obie te władze są w sojuszu. I na zrealizowany materiał zareagowały z przerażającą agresją – dodaje.

Adam Szostkiewicz przypomina, że w reakcji na „Franciszkańską 3” posłowie podjęli uchwałę potępiającą „medialną, haniebną nagonkę” na Jana Pawła II. Przed głosowaniem posłowie strony rządzącej przyszli do sali plenarnej Sejmu, trzymając portrety papieża Polaka. – Sytuacja, w której Sejm podejmuje uchwałę w reakcji na telewizyjny dokument, jest niewyobrażalna w państwach demokratycznych, które zapewniają swobodę działania mediów – ocenia Adam Szostkiewicz.

Co państwo i Kościół powinny zrobić? – Prawidłową reakcją państwa i Kościoła powinna być decyzja o otworzeniu archiwów i powołaniu komisji złożonej z niezależnych od tych instytucji ekspertów. Tymczasem hierarchowie dają do zrozumienia, że o otwarciu archiwów nie ma mowy. A aparat państwowy agresywnie dyskredytuje całą stację TVN. Ewidentnie chce wywołać tzw. efekt mrożący, który zniechęci dziennikarzy do podejmowania niewygodnych dla władzy tematów – podsumowuje publicysta „Polityki”.