Jako nastolatka debiutowała w filmie Pasikowskiego. Ale aktorką nie chciała być. W trakcie studiów latała do Anglii nagrywać zapowiedzi do sportowego kanału telewizyjnego. W TVN24 poprowadziła pierwszy serwis informacyjny. Miała 23 lata. Niedawno odebrała Telekamerę w kategorii „prezenter informacji 25-lecia”. – Jest prawdziwym gospodarzem „Faktów”. Jeśli coś jej się nie podoba, to o tym powie. Nie lukruje, jest konkretna. Mówi, czego oczekuje, ale sama też często nas pyta, co znajduje się w materiale, żeby napisać podprowadzenie. Wystarczy jej kilka zdań, żeby przygotować efektowny wstęp – mówi o Anicie Werner jej redakcyjna koleżanka Arleta Zalewska. Profesjonalizm i wielka klasa – to wyznaczniki warsztatu zawodowego Anity Werner. 28 marca dziennikarka obchodzi 45. urodziny.
CV ma krótkie. Bo nie zmienia co kilka lat redakcyjnych barw. Bo choć awansuje to w jednej firmie. Wykonywany do tej pory zawód? Aktorka, modelka, dziennikarka. Dwa pierwsze to odległa przeszłość, jeszcze XX wiek. Praca w mediach to ostatnie 23 lata.
Anita Werner zaczyna u Władysława Pasikowskiego (oboje są z Łodzi). Ma 17 lat i dostaje główną rolę w jego filmie „Słodko gorzki”. Licealistka gra obok Bogusława Lindy, Marka Kondrata i Cezarego Pazury. – Dzisiaj, z perspektywy czasu, mogę powiedzieć, że to było coś niesamowitego móc pracować z wielkimi gwiazdami filmu u bardzo kasowego reżysera. To było niesamowite przeżycie – wspomina w programie Kuby Wojewódzkiego. W filmie gra nastoletnią Paulinę, która ma romans z dorosłym facetem, w którego wciela się Bogusław Linda. Po kinowej premierze na drzwiach jednej z łódzkich kamienic ktoś pisze: „Anita kochamy cię. Chłopcy z »Limanki«. PS. Linda masz wp…dol”. Później gra jeszcze w komedii „To my”. Jest modelką, więc bez trudu dostaje angaż do serialu „Zostać miss”. I na tym jej kariera aktorska się kończy.
„Od razu było widać, że kamera ją lubi”
We wrześniu 1999 r. rusza Wizja Sport, pierwszy w tej części Europy kanał sportowym, będący częścią platformy Wizja TV. Stacja od pierwszego dnia przyciąga uwagę kibiców, bo pokazuje mecze piłkarskiej Ligi Mistrzów i Pucharu UEFA oraz wyjazdowe spotkania naszej reprezentacji, a także mecze NBA, turnieje żużlowe, hokej na lodzie czy bilard. Do stacji właściciele ściągają znane nazwiska: Przemysława Babiarza, Bożydara Iwanowa, Macieja Kurzajewskiego oraz wielu sportowców, m.in. Jana Tomaszewskiego, Krzysztofa Hołowczyca czy Jerzego Kuleja.
Do tego grona dołącza Anita Werner. Ma 21 lat. I brak doświadczenia w pracy w mediach. – Szukaliśmy nie tylko popularnych dziennikarzy, ale też zupełnie nowych ludzi. I tak pojawiła się u nas na przesłuchaniu Anita – wspomina Marcin Ornass-Kubacki, wówczas dyrektor generalny Wizji Sport, a dziś konsultant w branży telekomunikacyjnej i satelitarnej.
Na casting zaprasza ją Michał Bunio, dyrektor programowy Wizji Sport, obecnie właściciel firmy zajmującej się produkcją telewizyjną. – Znałem jej ojca, bo obracał się w kręgach sportowych w Łodzi. On nas poznał. Anita wtedy studiowała. To czas, kiedy szuka się swojego miejsca w życiu i próbuje różnych zajęć. Szukaliśmy osoby z fajną twarzą, o spokojnym, niskim, dobrze ustawionym głosie, bo potrzebowaliśmy spikerki, która będzie zapowiadać programy. Sprawdzaliśmy też u kandydatek znajomość języka angielskiego i orientację w sportowych tematach – opowiada Michał Bunio.
Rude, długie włosy, dziewczęca uroda – tak ją zapamiętuje Marcin Ornass-Kubacki. – Bardzo dobrze się prezentowała. Świetnie wypadła na próbach. Od razu było widać, że kamera ją lubi, a telewizja jest jej żywiołem. Zanim podjęliśmy decyzję, skontaktowaliśmy się z kolegami z Anglii, którzy potwierdzili nasze przypuszczenia, że to świetny wybór – wspomina dyrektor generalny Wizji Sport.
„Mieliśmy szczęście, że na nią trafiliśmy”
Właścicielem kanału jest Robert Fowler, Amerykanin, który pożycza od ojca 20 mln dolarów, by założyć telewizję w Polsce. Robi świetny interes. Po roku stacja wraz z całą platformą Wizja TV zostaje sprzedana. Dziennikarze chwalą się, że mają pięciocyfrowe zarobki. Ekipa stacji co kilka dni lata do Anglii i z powrotem. Wszystkie programy, oprócz studia na żywo z komentatorami, nagrywane są w Maidstone – tam, gdzie znajduje się wielkie telewizyjne centrum nadawcze położone kilkadziesiąt kilometrów od Londynu. – Anita nagrywała na zapas zapowiedzi programów, które pojawiały się na naszej antenie. Czytała z promptera, ale bardzo szybko się wdrożyła w tę pracę i widać było, że jest przy tym naturalna. Nie miała w ogóle tremy. To był autentyczny talent. Mieliśmy szczęście, że na nią trafiliśmy – ocenia Marcin Ornass-Kubacki.
A Michał Bunio dodaje, że Anita była zaskakująco opanowana jak na debiutantkę: – Naturalna, powściągliwa w okazywaniu emocji, z dystansem, nie mizdrzyła się do widzów i nie udawała kogoś, kim nie była. Poprawnie akcentowała. Czuło się, że wie, co mówi i czyta na antenie.
Jedyne uwagi panowie mają w tamtym czasie do jej zbyt poważnej miny. – Powtarzaliśmy jej, że dobrze byłoby, gdyby od czasu do czasu się uśmiechała na wizji, bo wydawała się dość chłodna. To nas dziwiło, bo Anita była wtedy dopiero po dwudziestce. Nie chcieliśmy, żeby była super poważna, tym bardziej, że sport to rozrywka, a nam chodziło o stworzenie widzom dobrej zabawy – wspomina Marcin Ornass-Kubacki.
Po roku Anita Werner znika z Wizji Sport. – Doszliśmy do wniosku, że trzeba zmienić sposób zapowiadania programów i transmisji sportowych w naszym kanale. Coraz częściej zdarzały się nagłe zmiany w ramówce, o których nie byliśmy w stanie na bieżąco informować, bo zapowiedzi Anity były nagrywane z kilkudniowym wyprzedzeniem. Nie mieliśmy w Anglii osoby, która byłaby ją w stanie zastąpić, dlatego przeszliśmy na plansze, na których wpisywaliśmy kolejne pozycje programowe – wspomina Michał Bunio.
– Anita była wówczas studentką, więc mogła sobie pozwolić, by co jakiś czas wyjeżdżać do Anglii, ale musiała wracać do Łodzi, bo pisała pracę magisterską. Przypuszczam jednak, że i tak by od nas szybko odeszła, bo Wizja Sport nie mogła dać jej nic więcej poza zapowiedziami. Nie mieliśmy programów stricte newsowych. Pewnie doszła więc do wniosku, że chciałaby czegoś więcej, a tu nie mogła rozwinąć skrzydeł i dlatego poszła dalej – podsumowuje Michał Bunio.
Anita wita widzów nowej stacji
Rok później Anita Werner znajduje się w gronie osób, które pracują nad stworzeniem pierwszej w Polsce telewizyjnej stacji informacyjnej, która będzie nadawać program przez całą dobę. Nazwa jest już znana – TVN24. Nie ma jeszcze decyzji, kiedy kanał wystartuje. – Do TVN24 trafiłam przypadkiem. Szukając nowego zajęcia, natknęłam się na ogłoszenie w „Gazecie Wyborczej”. Poszłam na casting, tak jak siedem tysięcy młodych ludzi z całej Polski – mówi w wywiadzie dla „Rzeczpospolitej”.
Wiosną i latem 2001 r. dziennikarze stacji prowadzą magazyny informacyjne, rozmawiają z gośćmi w studiu, łączą się z reporterami, ale ich pracy nie widzi nikt poza ścisłym kierownictwem kanału. – Zaczynaliśmy w małym studiu. To był plac budowy. Tam się siedziało, planując rano, co mamy zrobić, na wózkach transportowych, na jakichś murkach. Między nami chodzili panowie w robotniczych kombinezonach, którzy akurat ustawiali scenografię. Coś się psuło, coś ktoś wiercił wiertarką – opisuje tamte czasy Anita Werner w okolicznościowej rozmowie na antenie TVN24 z okazji 15. rocznicy uruchomienia stacji.
W czwartek, 9 sierpnia 2001 r. dziennikarka od rana prowadzi serwisy. Znów „do szuflady”. Ale w samo południe dostaje informację. – Usłyszałam w słuchawce, że już jesteśmy i to był ten moment, kiedy rzeczywiście poczułam, że już zaczęliśmy normalnie działać jako telewizja, która ma swoich widzów nie tylko w naszym studiu, ale też w wielu polskich domach – wspomina ponad sześć lat temu w TVN24. To ona jako pierwsza wita widzów nowej stacji.
„To TVN ją wychował”
Kilka miesięcy temu w miesięczniku „Pani” Anita Werner przyznaje, że to w telewizji znalazła swoje miejsce. „W TVN24 przeszłam bardzo długą drogę. Wspinałam się, wspinałam i cały czas wspinam. Ale jest jedna podstawowa różnica: tu od razu poczułam, że jestem na swoim miejscu. To tak jak w życiu: są tacy, którzy całe życie czegoś szukają. I często nie znajdują. Ja w aktorstwie też »tego czegoś« nie czułam. A w TVN24 od razu wiedziałam, że już więcej szukać nie muszę” – mówi w rozmowie z Wiką Kwiatkowską.
– U nas zaczynała i nie miała wielkiego pola do popisu. To TVN ją wychował, to tam spotkała dużej klasy fachowców, to tam się wszystkiego nauczyła – uważa Michał Bunio.
Anita Werner w TVN24 zaczyna od prowadzenia serwisów informacyjnych. Dwa lata później dołącza do redakcji „Faktów” i zaczyna prowadzić popołudniowe wydania. Tam poznaje ją Mikołaj Kunica, dziś redaktor naczelny Business Insider Polska, a wtedy reporter „Faktów” TVN. Od początku blisko się trzymają. – Anita jest osobą szalenie ciekawą świata, która cały czas doskonaliła warsztat i chciała się jak najwięcej nauczyć telewizji. Nigdy nie miała problemu, żeby zadawać pytania, a robiła to w taki sposób, że inni chętnie jej odpowiadali. Anita ma dar komunikacji: słucha i szybko się uczy. Zawsze taka była – podkreśla Mikołaj Kunica.
Liczne nagrody i podziękowania
Redaktor naczelny Business Insider Polska dodaje, że ludzie ją lubią, bo ma naturalną łatwość nawiązywania kontaktów i budowania relacji. – Adam Pieczyński (ówczesny dyrektor programowy TVN24 – przyp.red.) miał rękę do wynajdywania zdolnych dziennikarzy. Potrafi rozpoznać diament i go oszlifować. Od początku stawiał na Anitę i mocno ją wspierał. Widać, że dobrze zrobił, co potwierdza chociażby liczba wyróżnień i nagród. W końcu to zdanie widzów jest najważniejsze – zaznacza Kunica.
Anita Werner już dwa lata po debiucie w TVN24 zostaje laureatką Wiktorów – nagród Akademii Telewizyjnej. Dostaje statuetkę w kategorii „największe odkrycie telewizyjne” za 2003 rok. Wiktorami zostanie uhonorowana jeszcze dwukrotnie: dla „najlepszego prezentera telewizyjnego” (za 2009 rok) i dla „najlepszego komentatora lub publicysty” (za 2010 rok).
Za to aż pięciokrotnie będzie nagradzana w plebiscycie Telekamer „Tele Tygodnia”. Otrzymuje nagrody w kategoriach „osobowość – informacje i publicystyka” w 2010 r., a w roku 2017 i 2018 „prezenter informacji”. Rok później odbiera Złotą Telekamerę. A w zeszłym roku Anita Werner zostaje nagrodzona Telekamerą w kategorii „prezenter informacji 25-lecia”.
– Widząc tę statuetkę, zdałam sobie sprawę, że już dość długo jestem obecna w mediach jako dziennikarka. W tym czasie zdobyłam zaufanie widzów, a to największy skarb. I za ten skarb chcę dzisiaj podziękować – mówi, odbierając nagrodę. Dzień później dziękuje również na antenie TVN: – Jestem zaszczycona i mogę tylko obiecać, że przez kolejne lata w TVN24 i w „Faktach” TVN będę wciąż dawać z siebie wszystko, 100 proc. I będę wciąż robić wszystko, by państwa zaufania nie zawieść.
„Sama jest jak dama pik”
Anita Werner to od kilkunastu lat jedna z kilku twarzy „Faktów” TVN, najchętniej oglądanego programu informacyjnego w 2022 r. w Polsce. Z danych Nielsen Audience Measurement wynika, że jego średnia oglądalność w zeszłym roku (w TVN i TVN24 BiS) wyniosła 2,66 mln widzów, co zapewniło tym stacjom 22,63 proc. udziału w rynku telewizyjnym. Drugie miejsce zajmują „Wiadomości” – 2,49 mln widzów (w TVP1 i TVP Info), a podium zamyka „Teleexpress” – 2,29 mln widzów (w TVP1 i TVP Info).
Prezenterka „Faktów” w przeszłości prowadziła wiele magazynów w TVN24, m.in. „Magazyn 24 godziny”, „Prosto z Polski”, „Raport wieczorny”, „Studio Europa” czy „Poranek TVN24”. W 2005 i 2006 r. Anita Werner ma swój autorski program „Dama Pik”. To cykl wywiadów, których bohaterkami są kobiety ze świata polityki, biznesu i kultury, których głos liczy się na świecie. Anita rozmawia z nimi o problemach współczesnego świata. Wśród jej gości są Julia Tymoszenko, Erika Steinbach, Dagmar Havlova czy Helena Vondráčková.
– Ona sama jest jak dama pik. Z dużą gracją rozmawia z gośćmi, starając się od nich wyegzekwować odpowiedzi na swoje pytania. To efekt doświadczenia zawodowego, ale też różnych pasji, które posiada. Jest podróżniczką, interesuje się sportem, biega maratony, dużo czyta. Dziennikarz buduje się latami. To, kim jest dziś, jest efektem jej całościowego zainteresowania światem – uważa Mikołaj Kunica.
W 2016 r. TVN Style pokazuje film dokumentalny z udziałem Anity Werner, w którym dziennikarka odwiedza brazylijski zakład karny dla kobiet i śledzi wybory miss więzienia. Rok później widzowie tej stacji mogą obejrzeć dokument „Odbite z rąk Świetlistego Szlaku”. Anita Werner jest pierwszą na świecie dziennikarką, której uwolnione po 30 latach z peruwiańskiego obozu pracy kobiety zdecydowały się opowiedzieć o swoim życiu i emocjach, które towarzyszyły im w powrocie do współczesności. Za to w 2021 r. Anita Werner przed igrzyskami olimpijskimi w Tokio rozmawia z najlepszymi polskimi sportowcami przygotowującymi się do tej imprezy.
„Jak siostra i przyjaciółka w jednym”
Arleta Zalewska na co dzień pracuje z Anitą Werner. Reporterka „Faktów” TVN dołącza do TVN24 w 2007 r. Najpierw relacjonuje wydarzenia z Gdańska, rok później przenosi się do Warszawy. Tu poznaje Anitę. – Dla mnie była i jest ikoną. Gdy zaczynałam pracę w TVN24, ekscytowałam się każdą swoją relacją, którą Anita zapowiadała. To było świetne uczucie, bo ona była już wtedy znaną, cenioną i nagradzaną dziennikarką – opowiada Arleta Zalewska.
Z początku mijają się na korytarzu. Dziś są sobie bliskie. – Anita jest bardzo ciepłą osobą, trochę jak siostra i przyjaciółka w jednym. Szybko złapałyśmy bliski kontakt. Nigdy nie czułam się przy niej skrępowana, mimo że wtedy miałam dużo skromniejsze doświadczenie zawodowe niż ona. Anita nie tworzy dystansu między sobą a innymi. Zaprzyjaźniłyśmy się, gdy przeszłam do „Faktów” (w 2013 r. – przyp.red.). Godzinami rozmawiałyśmy w jej pokoju, gdy pracowałyśmy przy weekendowych wydaniach. Wtedy jest mniej ludzi w redakcji, więc łatwiej było o dłuższe pogawędki – mówi Zalewska. – Gdy robiłam relacje dla TVN24, Anita często do mnie dzwoniła i dopytywała, o czym będę mówić, mimo że są wydawcy, z którymi wszystko ustalamy. Chciała wiedzieć wcześniej, by dobrze nam się rozmawiało podczas relacji na żywo. Do dziś tak jest. Gdy prowadzi rozmowy z politykami w „Faktach po Faktach”, a ja jestem w Sejmie, przegadujemy, o co można ich zapytać, o czym się mówiło na korytarzach. To taki typ prezentera, który ufa reporterom, bo wie, że pracujemy nad materiałem cały dzień i dużo wiemy. Poza tym Anita jest doświadczoną dziennikarką, która robiła świetne reportaże, jeżdżąc po świecie, do tego ma ogromną wiedzę, zna się na polityce, ale ma przy tym też dużo pokory.
Arleta Zalewska podkreśla, że Anita Werner w pracy jest profesjonalistką. – Jest stanowcza i wierna swoim zasadom, do tego potrafi słuchać innych. Powtarza, jak ważna w naszej pracy jest uczciwość i rzetelność. Bardzo często zresztą przy różnych okazjach o tym rozmawiamy – mówi reporterka „Faktów”. – U niej drzwi są zawsze otwarte, można ją o wszystko zapytać, chętnie dyskutuje o naszej pracy. Po programie często wysyła SMS-y do autorów materiałów, które uznała za dobre. To dla nas ważne i miłe zamknięcia dnia. Do każdego pisze osobną wiadomość, w której dziękuje za pomoc przy tworzeniu „Faktów”. Jest prawdziwym gospodarzem tego programu. Jeśli coś jej się nie podoba, to o tym powie. Nie lukruje, jest konkretna. Lubię przegadywać z nią tematy, bo dopytuje, jest wnikliwa, mówi, czego oczekuje, ale sama też często nas pyta, co znajduje się w materiale, żeby napisać podprowadzenie. Wystarczy jej kilka zdań, żeby przygotować efektowny wstęp. Później zdarza się, że jeszcze nas pyta, czy tak, jak napisała, będzie ok. Anita lubi mieć wszystko sprawdzone na 200 proc.
„Anita doskonale potrafi bawić się słowem”
Zdaniem Mikołaja Kunicy o bohaterce tego tekstu można mówić, że jest anchorem, czyli główną twarzą programu informacyjnego TVN. – Stoi za nią ponad 20 lat doświadczenia, pewnie z pół miliona napisanych zapowiedzi kolejnych materiałów w „Faktach” i tysiące rozmów z najważniejszymi osobami nie tylko w Polsce, ale i na świecie – przekonuje Mikołaj Kunica.
W listopadzie ub.r. o Anicie Werner rozpisują się wszystkie media. Dzieje się tak po jej zapowiedzi materiału Macieja Knapika. Dotyczy on wypowiedzi Jarosława Kaczyńskiego o „dawaniu w szyję” przez młode kobiety. Prezes PiS na spotkaniu w Ełku próbował piciem alkoholu tłumaczyć niską dzietność w Polsce. – O tym, jak produkuje się pogardę, zamiast produkować pomysł na kryzys – zapowiada materiał reportera Anita Werner.
– Te podprowadzenia są u nas autorskie, bo w „Faktach” każdy prowadzący sam pisze startówki, czyli zapowiedzi kolejnych materiałów – wyjaśnia Arleta Zalewska. – Widocznie Anita uznała, że trzeba mocniej podkreślić okoliczności, w jakich padły te słowa prezesa PiS. Poza tym Anita doskonale potrafi używać języka polskiego, wręcz bawić się słowem i wyłuskać z materiałów to, co przykuje uwagę widzów. Prezenter stara się w 20-30 sekundach zamknąć historię, zaciekawić, jednocześnie nie opowiadając jej w całości.
„Wypracowany przez lata styl”
Niektórzy zarzucają Anicie Werner, że jest wyniosła i chłodna na wizji. Z tą oceną nie zgadza się Arleta Zalewska. – W „Faktach” Anita jest poważna i profesjonalna, charyzmy dodaje jej też fantastyczny głos, no i jest zawsze świetnie ubrana. To jej wypracowany przez lata styl. Często powtarza, że skoro jest gościem w domach kilku milionów Polaków, to chce wyglądać i zachowywać się tak, by na tę gościnę zasłużyć. By po prostu nasi widzowie chcieli ją do swoich domów zapraszać. Ale wystarczy np. zerknąć na jej konto na Instagramie, gdzie zamieszcza bardzo dużo prywatnych zdjęć, na których jest zawsze uśmiechnięta, czyli dokładnie taka, jaką ją widzimy na co dzień w pracy.
Podobnie widzi to Mikołaj Kunica, który regularnie spotyka się z Anitą Werner. – To są dobre, przyjacielskie, życzliwe, otwarte i bezpośrednie rozmowy, a Anita jest bardzo ciepłą i empatyczną osobą w prywatnych relacjach – mówi redaktor naczelny Business Insider Polska.
Arleta Zalewska podkreśla, że Anita Werner dba o relacje z ludźmi z pracy. – O wszystkich pamięta. Ostatnio odchodziła z firmy nasza ukochana pani Ewa. To urocza, cudowna, starsza kobieta, która pracowała w naszej garderobie. W TVN-ie była od zawsze. Anita rozesłała maila, by ją odpowiednio pożegnać, zebrała od nas pieniądze na prezent, którym był m.in. pobyt nad morzem. Był też tort. Wszyscy zebraliśmy się, by pani Ewie podziękować. To było wspaniałe, była wzruszona – opowiada reporterka „Faktów”.