Kary 12 lat więzienia może się spodziewać Andrzej Poczobut, dziennikarz i opozycjonista, którego proces rozpoczął się w poniedziałek przed Sądem Obwodowym w Grodnie. – Na Białoruś wrócił stalinizm – podkreśla Aleksy Dzikawicki, wicenaczelny TV Biełsat. – Wyrok będzie skandaliczny – nie ma wątpliwości Jerzy Jurecki, przyjaciel osadzonego, redaktor naczelny „Tygodnika Podhalańskiego”.
Rozpoczęty w poniedziałek rano proces ma charakter zamknięty. Do sali rozpraw nie wpuszczono przedstawiciela polskich władz ani rodziny oskarżonego, która mogła zobaczyć go zaledwie przez chwilę, po raz pierwszy od marca 2021 roku. Aleksy Dzikawicki nie spodziewa się długotrwałej rozprawy. – Te procesy idą taśmowo. Tydzień, dwa i będzie po wszystkim. I to się nie zmieni, dopóki reżim Łukaszenki nie upadnie.
Władze Białorusi traktują sprawę jako pokazową
Wicenaczelny Biełsatu mówi „Presserwisowi”, że tu orzeka się maksymalne kary i nie ma co liczyć na łagodny wymiar. – Niższe – trzy, cztery, pięć lat można dostać za udział w demonstracji czy za niewłaściwy lajk w sieciach społecznościowych. Białoruska władza nienawidzi Andrzeja. Jeżeli już zostanie skazany, to może się spodziewać kolejnego wyroku. Tak było w przypadku opozycjonistki Kateriny Andrejewej, która odsiadując wyrok dwuletni, dostała kolejną karę – osiem lat – stwierdza.
– Władze Białorusi traktują sprawę jako pokazową i niestety grozi mu naprawdę wysoki wyrok – ocenia wiceszef niezależnego Białoruskiego Stowarzyszenia Dziennikarzy Barys Hradecki.
– Andrzej Poczobut nie może liczyć na Białorusi na uczciwy proces. Tam nie ma sądów niezawisłych, wszystkie są podporządkowane reżimowi i orzekają pod dyktat Łukaszenki – mówi Jerzy Jurecki. Nie ma też wątpliwości co do wyroku. – Będzie skandaliczny! Nie chodzi nawet o jego wysokość. To, że ta sprawa w ogóle jest prowadzona, już jest haniebne – mówi.
Andrzeja Poczobuta oskarża się o wzniecanie nienawiści oraz wzywanie do nakładania sankcji i do działań na szkodę bezpieczeństwa Białorusi. Oba przestępstwa są według białoruskiego prawa zagrożone karami do 12 lat więzienia. W rozmowie z „Presserwisem” Agnieszka Romaszewska-Guzy, redaktorka naczelna TV Biełsat, przewidywała, że ostatecznie wyrok może sięgnąć właśnie 12 lat.
Polskie MSZ apeluje o uwolnienie Andrzeja Poczobuta
Nieco mniejszą pesymistką jest Anna Maria Dyner, analityczka ds. Białorusi i polityki bezpieczeństwa Federacji Rosyjskiej Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych: – Choć najwyższa granica kary to 12 lat, wyrok będzie prawdopodobnie niższy – mówi „Presserwisowi”.
Po rozpoczęciu rozprawy w poniedziałek po godz. 8 rano na kilka minut wpuszczono do sali dziennikarzy białoruskich mediów państwowych. Wstępu odmówiono natomiast polskiemu charge d’affair w Mińsku Marcinowi Wojciechowskiemu, o czym poinformował w poniedziałek na Twitterze rzecznik MSZ Łukasz Jasina. – Andrzej Poczobut nie ma polskiego obywatelstwa, dlatego białoruskie władze mogły odmówić wpuszczenia na salę polskiego dyplomaty – zauważa Anna Maria Dyner.
Polskie MSZ wydało jednak oświadczenie: „W ocenie MSZ aresztowanie oraz proces Andrzeja Poczobuta stanowi kolejny przejaw instrumentalnego wykorzystywania wymiaru sprawiedliwości wbrew wszelkim standardom demokratycznym oraz jeden z elementów antypolskiej kampanii prowadzonej przez władze Białorusi” – czytamy w komunikacie.
Polski resort spraw zagranicznych zaapelował do Mińska o uwolnienie Andrzeja Poczobuta oraz o wycofanie absurdalnych zarzutów pod adresem jego oraz Andżeliki Borys. MSZ upomniało się także o uwolnienie Alesia Białackiego, obrońcy praw człowieka, lidera organizacji „Wiasna”, laureata Pokojowej Nagrody Nobla w 2022 roku oraz „wszystkich innych osób działających na rzecz budowy demokratycznej, suwerennej i niezależnej Białorusi”.
Poczobut odmówił napisania prośby do Łukaszenki
Do dnia procesu Andrzej Poczobut przebywał w areszcie 664 dni. Według białoruskiego prawa każdy dzień zatrzymania liczy się jako półtora dnia orzeczonej kary. Oznacza to, że białoruski sąd będzie musiał zaliczyć na poczet orzeczonej kary ponad 2,5 roku.
W akcie oskarżenia wobec dziennikarza stwierdzono, że Poczobut nazwał w mediach agresją atak ZSRR na Polskę w 1939 roku. Ponadto usłyszał zarzuty dotyczące wypowiedzi w obronie polskiej mniejszości na Białorusi, publikacji artykułów o białoruskich protestach w „Gazecie Wyborczej” w 2020 roku. A także tekstu w „Magazynie Polskim” napisanego w 2006 roku i poświęconego Anatolijowi Radziwonikowi, jednemu z przywódców polskiego podziemia antykomunistycznego w Grodnie. Wiadomo też, że jesienią 2021 roku Poczobut odmówił napisania prośby do prezydenta Łukaszenki o ułaskawienie.
4 października 2022 KGB wpisało dziennikarza do wykazu „osób zamieszanych w działalność terrorystyczną”.
Od momentu aresztowania 25 marca 2021 roku Andrzej Poczobut przebywał w grodzieńskim areszcie tymczasowym nr 1 przy ul. Waładarskiego. Później został przeniesiony do aresztu śledczego nr 8 w Żodinie. Obecnie przebywa w więzieniu nr 1 – Horodny – poinformowało białoruskie Centrum Praw Człowieka „Wiasna”.
Za jego postawę polskie redakcje wybrały Andrzeja Poczobuta dwukrotnie Dziennikarzem Roku, w 2021 oraz w 2011.