Łukasz Religa, wydawca Portalu Kujawskiego, skierował do Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów skargę na bezpłatne wydawnictwa Urzędu Miasta w Bydgoszczy – dowiedział się portal Wirtualnemedia.pl. Uważa, że ratusz w taki sposób nieuczciwie konkuruje z pozostałymi mediami, wydawanym w regionie. Popierają go inne lokalne media. – Z wydawnictwami ratusza wytworzyła się patologiczna sytuacja – uzasadnia w rozmowie z portalem Wirtualnemedia.pl Marcin Habel, redaktor naczelny „Gazety Pomorskiej”.
Religa w swojej skardze dowodzi, że bydgoski urząd – wydając bezpłatne pismo „Bydgoszcz Informuje” i portal o tej samej nazwie – stwarza nieuczciwą konkurencję dla mediów niezależnych, ukazujących się w regionie.
– Wydawanie gazet przecież nie jest zadaniem samorządu. Mamy w tych mediach publikowane treści, relacjonujące m.in. przebieg sesji Rady Miasta, gdzie osoba podległa bezpośrednio prezydentowi opisuje, co mówili radni. Trudno nazwać to relacją obiektywną i zdrową sytuacją – mówi portalowi Wirtualnemedia.pl Łukasz Religa.
Wydawca: „UOKiK powinien wyznaczyć granice”
W skardze do Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumenta wydawca prosi także o zbadanie, czy na rynku medialnym w Bydgoszczy nie dochodzi do aktów nieuczciwej konkurencji. I powołuje się na raport organizacji Watchdog Polska, z którego wynika, iż gazety prowadzone przez samorządy lub podległe im jednostki nie mają racji bytu, gdyż – jako gazety władzy – „udają coś, czym nie są; udają prasę, ale nie spełniają standardu oczekiwanego od prasy”. – Sprawę wydawania mediów przez samorządy nagłośniła też Helsińska Fundacja Praw Człowieka, wskazując na to, że nie powinny one zajmować się taką działalnością – mówi nam Religa. – Mając powyższe na względzie wnoszę o zbadanie, czy Urząd Miasta wydając swoje medium nie prowadzi nieuczciwej konkurencji wobec podmiotów prywatnych – pisze do UOKiK wydawca.
Religa wskazuje też w swoim zawiadomieniu, że „Bydgoszcz Informuje” ma finansowanie ze środków publicznych, a jednocześnie „z racji rozpowszechniania bezpłatnej gazety ma ona znacznie większy zasięg od komercyjnych wydawnictw, które muszą się kierować przede wszystkim rachunkiem ekonomicznym”. – Chciałbym swoją skargą osiągnąć choćby tyle, aby UOKiK wyznaczył samorządom jasne granice ingerencji w rynek lokalnych mediów – mówi nam Łukasz Religa.
Poparcie wszystkich mediów
Religę popierają wszystkie niezależne lokalne tytuły i portale, ukazujące się w Bydgoszczy. – Mamy w tym przypadku do czynienia ze swoistą koalicją mediów, ponad podziałami – mówi nam Marcin Habel, redaktor naczelny „Gazety Pomorskiej” i „Expressu Bydgoskiego”, dwóch tytułów Polska Press, ukazujących się w regionie. – Wytworzyła się bowiem patologiczna sytuacja. Dostajemy informacje z opóźnieniem, gdyż najpierw ukazują się one w ratuszowym medium. Pierwsza sytuacja, która wszystkich wzburzyła, dotyczyła otwarcia Młynów Rothera. Zdjęcia opublikował portal „Bydgoszcz Informuje”, a pozostałe redakcje dostały zaproszenie do zrobienie relacji dzień po tym.
Zdaniem szefa „Pomorskiej” – cel takich działań ratusza jest czytelny: przejęcie czytelników i kontrola nad przekazem. – „Bydgoszcz Informuje” nie pisało nic np. o kryzysie w komunikacji miejskiej, kiedy zarząd MZK zrezygnował, o czym napisały wszystkie bydgoskie media – wyjaśnia Marcin Habel. Jak nieoficjalnie się dowiadujemy, naczelni i wydawcy mediów bydgoskich planują niebawem ogłoszenie na szerszym samorządowym forum wspólnego memorandum w sprawie poruszanej przez Religę.
Dodatkowej pikanterii sprawie dodaje fakt, że w „Bydgoszcz Informuje” pracuje kilku dziennikarzy z mediów bydgoskich, którzy sami zwolnili się ostatnio lub też zostali zwolnieni. Redaktorem naczelnym jest wieloletni redaktor bydgoskiego dodatku do „Gazety Wyborczej”, Wojciech Borakiewicz, który w kwietniu ub. roku po 27 latach pracy odszedł z redakcji, by znaleźć zatrudnienie w bydgoskim ratuszu. W redakcji znaleźć też można m.in. Romana Laudańskiego (kiedyś: „Gazeta Pomorska”) czy Sławomira Bobbe (odszedł z „Expressu Bydgoskiego”).
Ratusz problemu nie widzi
O sprawie poinformowały solidarnie niemal wszystkie bydgoskie media niezależne od ratusza. W rozmowie z bydgoską „Wyborczą” wiceprezydent miasta, Michał Sztybel, odpowiedzialny za komunikację społeczną, odniósł się do zarzutów:
– Projekt „Bydgoszcz Informuje” ma swoje zadania informacyjne i w żaden sposób nie wpływa na niezależne media. Zwłaszcza że miasto wspiera finansowo niezależne media, co prawda w mniejszym zakresie niż wcześniej, ale jest to fakt, m.in. wykupując w nich ogłoszenia i reklamy. Nie możemy także nie zauważać, że w dominujących dziś mediach zależnych od rządu: TVP, publicznym radiu, gazetach Polska Press pokazywany jest nieprawdziwy obraz Bydgoszczy. „BI” powstało w odpowiedzi na liczne głosy o konieczności lepszego i skuteczniejszego informowania mieszkańców – powiedział.
Portal Kujawski ukazuje się w całej zachodniej części województwa kujawsko-pomorskiego, m.in. w Bydgoszczy (centrum działania), Inowrocławiu, Koronowie czy Nakle.
Już w 2018 roku posłowie Kukiz’15 złożyli do marszałka Sejmu projekt nowelizacji Prawa prasowego, zgodnie z którą samorządy gminne, powiatowe i wojewódzkie miałyby bezpośredni zakaz wydawania tytułów prasowych. Politycy ugrupowania uzasadniali wówczas, że chcą takiego zakazu, ponieważ pisma wydawane przez samorządy nie są niezależne dziennikarsko, a nieraz stanowią narzędzie do promowania się przez władze lokalne i regionalne.
Helsińska Fundacja Praw Człowieka w październiku 2018 poinformowała, że popiera taką regulację. Jednocześnie krytycznie oceniła wydawanie prasy przez samorządy.