– Kryminalizacja zniesławienia w Polsce jest sprzeczna z przyjętymi standardami międzynarodowymi – mówi Dominika Bychawska-Siniarska, członkini zarządu Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka, odnosząc się do faktu, że w oparciu o art. 212 Kodeksu karnego polskim dziennikarzom grozi nawet do roku pozbawienia wolności. Eksperci uważają, że Polska powinna znieść ten artykuł i rozpatrywać sprawy o zniesławienie na drodze cywilnej.
Jak ocenia Dominika Bychawska-Siniarska, tego rodzaju przepisy stoją w kontrze do orzeczeń Europejskiego Trybunału Praw Człowieka (ETPC) oraz wytycznych i zaleceń Rady Europy, OBWE (Organizacji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie) czy ONZ. Jak wynika z raportu OBWE, przepisy dotyczące kryminalizacji zniesławienia zniosły w swoich porządkach prawnych m.in. Irlandia, Wielka Brytania, Mołdawia, Czarnogóra, Rumunia i Norwegia.
– Orzecznictwo Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w kwestii zniesławienia nie pozostawia wątpliwości: za słowa nie można karać więzieniem, bo samo istnienie groźby kary pozbawienia wolności może wywołać tak zwany efekt mrożący – zastraszenia wydawców i dziennikarzy, ich informatorów, a także innych obywateli, gdyż art. 212 używany jest również m.in. jako środek represji w sprawach gospodarczych.
– W Polsce doszło wręcz do tego, że jeśli do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka trafia skarga na polski wyrok skazujący za zniesławienie, polski rząd od razu przyznaje się do naruszenia Europejskiej konwencji praw człowieka, wysyłając tzw. unilateral declaration. ETPC wydaje wówczas decyzję, którą skreśla sprawę z listy. Z reguły rząd musi wtedy zapłacić zadośćuczynienie osobie, której prawa naruszył – tłumaczy Dominika Bychawska-Siniarska.
Do najgłośniejszych spraw należy m.in. rozpatrzony przez ETPC przypadek Mariana Maciejewskiego, dziennikarza „Gazety Wyborczej”, który po opisaniu nieprawidłowości w Sądzie Rejonowym Wrocław-Krzyki został oskarżony o pomówienie sędziów, narażenie ich na utratę zaufania i poniżenie w oczach opinii publicznej. Sąd skazał go na karę grzywny w wysokości 1800 zł oraz nakazał zapłatę nawiązki w wysokości 1000 zł. Sąd Okręgowy w Opolu utrzymał wyrok w mocy. Europejski Trybunał Praw Człowieka 13 stycznia 2015 roku wydał orzeczenie stwierdzające, że wyrok ten naruszył wolność słowa. Ostatecznie, pięć miesięcy później Sąd Apelacyjny we Wrocławiu uniewinnił Mariana Maciejewskiego.
Marek Frąckowiak, prezes Izby Wydawców Prasy, patrzy na tę kwestię w ten sposób: – Postępowanie karne w oparciu o art. 212 wiąże się nie tylko z zagrożeniem odebrania wolności. Nawet niewielka grzywna przyznana w trybie procesu karnego czyni ze skazanego dziennikarza przestępcę wpisanego do oficjalnego rejestru razem z mordercami czy złodziejami. To wiąże się ze stygmatyzacją, a także zamyka możliwość do podstawowych kwestii, jak uzyskanie kredytu czy też dostępu do wielu miejsc pracy – zaznacza Frąckowiak, dodając, że procedura związana z postępowaniem karnym bywa dla dziennikarzy źródłem represji.
– Strona skarżąca może zażądać skierowania pozwanego na badania psychiatryczne, dziennikarze zmuszeni są również do częstych i uciążliwych podróży do miejscowości, gdzie toczy się postępowanie. Niedawno miałem okazję rozmawiać z dziennikarzem śledczym, który wspominał o tym, że jest pozwany z artykułu 212 i zmuszony jest do podróży na drugi kraniec Polski – dodaje Frąckowiak.
Na te same problemy zwraca uwagę Dominika Bychawska-Siniarska, przywołując przykład dziennikarza rekordzisty, któremu za opisywanie działalności kół łowieckich wytoczono aż 14 postępowań o zniesławienie. Burzliwą drogę sądową przeszedł Łukasz Kasprowicz, bloger krytykujący burmistrzynię Mosiny (woj. wielkopolskie) Zofię Springer, który, jak wspomina Bychawska-Siniarska, został skierowany na badania psychiatryczne, o co wnioskowała strona skarżąca.
Kontrowersje wzbudził również listopadowy wyrok ws. Tomasza Piątka skazanego za pomówienie byłego senatora PO, biznesmena, Tomasza Misiaka. Piątek został skazany na karę ośmiu miesięcy ograniczenia wolności, w trakcie których musi pracować społecznie przez 20 godzin tygodniowo. Co istotne, Piątek dowiedział się zarówno o wyroku, jak i samym pozwie dopiero z mediów.
– W przypadku postępowań z artykułu 212 ryba psuje się od głowy. Jeśli widzimy, że politycy chętnie sięgają po to narzędzie do zastraszania dziennikarzy, wówczas w ich ślady idą także włodarze miast i biznesmeni. Zdecydowanie większość postępowań karnych w tej kwestii dotyczy dziennikarzy lokalnych – dodaje Bychawska-Siniarska, zaznaczając, że od 2015 roku w Polsce obserwuje się wzrost liczby spraw o zniesławienie.
Marek Frąckowiak zwraca uwagę na innym problem: wraz z postępującą polaryzacją społeczeństwa i mediów pozwy o zniesławienie składają również sami wydawcy i dziennikarze.
– Nie oceniam trafności wysuwanych przez redakcje oskarżeń, ale uważam, że jeśli jako środowisko kwestionujemy zasadność artykułu 212, to nie powinniśmy z niego korzystać – podkreśla Marek Frąckowiak.
Zarówno prezes IWP, jak i Dominika Bychawska-Siniarska są zgodni: Polska powinna znieść art. 212 i rozpatrywać sprawy o zniesławienie na drodze cywilnej.
Frąckowiak: – Nigdy nie twierdziliśmy, że nie należy karać ludzi mediów, jeśli dopuścili się zniesławienia danej osoby. Niech kary za takie działania będą dotkliwe, ale w ramach postępowania cywilnego.