Miniony piątek został określony mianem czarnego, bo tuż przed długim weekendem trzy duże wydawnictwa ogłosiły, że będą zwalniać pracowników i redukować zespoły dziennikarskie.
Masowa emigracja dziennikarzy do innych zawodów
Agora zwolni prawie 6 proc. załogi, Burda Media Polska zamyka m.in. „Claudię”, „Dobre Rady” i „Party”, a Ringier Axel Springer Polska uzgodnił ze związkami, że pożegna 8 proc. osób z grona etatowych pracowników. Po tych decyzjach pracę straci około 250 osób.
– Kryzys w mediach będzie powodował masową migrację dziennikarzy do innych zawodów. Wielu z nas zniknie ze sfery publicznej. Pewnie na zawsze – mówi Bogusław Chrabota, redaktor naczelny „Rzeczpospolitej”.
– Jest takie powiedzenie: jak zwalniają, to będą przyjmować. Po takich akcjach redukcji zatrudnienia redakcje zawsze znowu zaczynały szukać ludzi do pracy. A proszę mi wierzyć, że znalezienie naprawdę dobrego dziennikarza nie jest łatwe – uważa Robert Feluś, kiedyś redaktor naczelny „Faktu” i „Wprost”, obecnie wykładowca Uniwersytetu SWPS.
Nie należy się więc spodziewać obniżek pensji w branży spowodowanych zwiększoną podażą ludzi, choć może zmniejszyć się nieco presja na podwyżki, o które walczą pracownicy mediów. Wyzwaniem dla wydawców będzie konieczność utrzymania nakładów na rzetelne, pogłębione dziennikarstwo.
Obrona dziennikarstwa śledczego ważna dla demokracji
Wojciech Pelowski, dziennikarz, były naczelny i wydawca w oddziałach lokalnych „Gazety Wyborczej”, analizuje: – Kryzysy miewają oczyszczające skutki. Pozwalają podjąć trudne decyzje racjonalizujące biznes, ale obawiam się, że ten kryzys dla mediów taki nie będzie. Boję się o dziennikarstwo śledcze, o jakościowe treści, które najwięcej kosztują i są przez to najprostsze do ścięcia przez wydawców – mówi.
I dalej Pelowski: – W tego rodzaju dziennikarstwo inwestowały w ostatnich latach również portale, jak Onet i WP. Mam nadzieję, że ich szefom, podobnie jak wydawcom „Gazety Wyborczej”, w której wiele lat pracowałem, uda się to najlepsze dziennikarstwo obronić. To jest też ważne dla naszej demokracji i przejrzystości życia publicznego.
Przemysław Barankiewicz, w przeszłości związany z „Pulsem Biznesu”, Pb.pl oraz Bankier.pl, a teraz szef spółki Finax na Polskę: – Jeśli chodzi o przeciętnych dziennikarzy, to tak jak w każdej branży, bezrobocie oznacza ich wyższą podaż, więc cena rynkowa, czyli pensja, nie będzie mieć powodów, by rosnąć. Dobrzy dziennikarze jednak sobie poradzą. To profesja niezwykle elastyczna na rynku pracy, szybko przystosowuje się do zmieniających warunków.
Wzrośnie rola freelancerów
Maciej Myśliwiec, medioznawca związany z Agencją Social Sky, zauważa natomiast, że to, co dzieje się obecnie, to kolejna odsłona kryzysu na rynku prasowym, który zaczął się na długo przed pandemią. Koronawirus i ostatnia zawierucha gospodarcza tylko go pogłębiły. – Wraz z zamykaniem kolejnych tytułów czy ograniczeniem zatrudnienia w innych, chcąc nie chcąc, dziennikarzy bez przydziału redakcyjnego będzie coraz więcej – mówi Myśliwiec. Ekspert przewiduje, że jeszcze bardziej wzrośnie rola freelancerów wykorzystywanych przez redakcje do pracy przy konkretnych materiałach, ale wzrośnie również konkurencja.
Z kolei Piotr Mieśnik, redaktor naczelny Wirtualnej Polski, wspomina, jak podczas poprzedniego kryzysu gospodarczego przepłynęła przez media, szczególnie prasę, fala zwolnień. – Ze smutkiem i współczuciem śledzę doniesienia dotyczące naszych koleżanek i kolegów z redakcji papierowych. Sam pracowałem w prasie i pamiętam, jak tamte zwolnienia i obniżki pensji wpłynęły na cały rynek medialny – zmuszając wielu wartościowych dziennikarzy do odejścia z zawodu, a co za tym idzie – obniżenia ogólnej jakości branży.
Konieczność przeprowadzenia zwolnień grupowych tłumaczona jest trudną sytuacją ekonomiczną, kryzysem gospodarczym spowodowanym m.in. wojną w Ukrainie i coraz wyższymi kosztami prowadzenia biznesu. Główny Urząd Statystyczny podał w poniedziałek, że inflacja w październiku wyniosła 17,9 proc., co jest najwyższym odczytem od blisko 26 lat.