Monika Jaruzelska chce zaprosić do swojego kanału na YouTubie Wojciecha Olszańskiego, ksenofoba i patostreamera, znanego z prorosyjskich wystąpień. Pyta widzów, czy powinna. Zdaniem pytanych przez „Presserwis” dziennikarzy – nie powinna. – Pozwalanie na wygłaszanie bzdur może być szkodliwe – stwierdza Jarosław Gugała z Polsatu.
Piotr Najsztub, do niedawna autor audycji „Prawda nas zaboli” w Tok FM: – Antysemityzm, nacjonalizm, neofaszyzm – ta fala zalewa Europę i my, dziennikarze, nie możemy od tego abstrahować. Ale Monika Jaruzelska nie jest dziennikarką. Nie wiem, czemu chce zaprosić gościa, którego poglądy są nieakceptowalne – żeby go skrytykować, ośmieszyć? Oczywiście wiele zależy od celu rozmowy. Ale zapraszać kogoś do programu tylko dlatego, że jest o nim głośno, choć nie stoi za nim siła opinii publicznej, nie ma sensu. Nie widzę merytorycznego powodu – uważa Najsztub.
Żakowski: „To już nie jest dziennikarstwo”
Agnieszka Burzyńska, dziennikarka Onetu i „Faktu”, prowadząca program wideo „Fakt Live”, twierdzi, że ma całkowitą swobodę w doborze gości. – Kieruję się jedynie kryterium aktualności. I mam zasadę, że nigdy nie zapraszam wariatów ani osób skompromitowanych – zapewnia.
Monika Jaruzelska, warszawska radna, prowadząca na YouTubie wywiady, zapowiedziała: „Pojawiały się z waszej strony propozycje zaproszenia tego kontrowersyjnego gościa, który jakiś czas temu do mnie się odezwał i wyraził chęć przyjścia do programu. (…) Czy chcielibyście zobaczyć coś, co może groziłoby nawet utratą kanału? Ale żeby zobaczyć pana Wojciecha Olszańskiego trochę z innej strony, niż daje się poznać ze swoich filmików, wypowiedzi i tego, jak jest postrzegany? Trochę uzależniam to od was. Ja jestem gotowa stawić czoła i zaufać panu Wojciechowi, że tutaj w programie chciałby wypaść inaczej i nie zgłaszać treści, które od razu łączyłyby się z utratą kanału”.
– Zastanawiam się zawsze, czego potrzebują moi czytelnicy. To podstawowe kryterium – podkreśla Jacek Żakowski, publicysta „Polityki” i prowadzący poranki w Tok FM. – Rozmawiałbym z Putinem, bo dla moich odbiorców taki wywiad byłby ciekawy. Ale czy ktoś potrzebuje rozmowy z mętem, który będzie głosił szkodliwe opinie? Rozmowa z mętem tylko dlatego, że jest mętem, nie bardzo ma sens. Oczywiście jeżeli jest się dziennikarzem, a więc jeżeli traktuje się swoich odbiorców poważnie i dostarcza im się wiedzy. Ale jeżeli jest się showmanem, dostarcza się im rozrywki. Tyle że to już nie jest dziennikarstwo – zauważa Żakowski.
Gugała: „Wygłaszanie bzdur może być szkodliwe”
– Można i trzeba rozmawiać z nosicielami każdej idei – nie ma wątpliwości Jarosław Gugała, dziennikarz Polsatu. – Ale rozmawiając z osobą o skrajnych poglądach, musimy mieć możliwość skonfrontowania jej z faktami. Pozwalanie na wygłaszanie bzdur może być szkodliwe, może też wpisywać się w propagandę, a podstawową rolą dziennikarza jest opisywanie świata. A jeżeli chodzi nam o zdobywanie poklasku czy zjednywanie odbiorców – to nie służy dziennikarstwu.
Mariusz Szczygieł, reportażysta, uważa z kolei, że nie powinno być żadnych ograniczeń ani cenzury w doborze rozmówców. Ale zaraz zastrzega: – Tylko trzeba wiedzieć, jak rozmawiać z osobą, która ma niebezpieczne przekonania, umieć je kontrować. Ja bym takiej osoby do rozmowy nie zaprosił, z obrzydzenia – można to podkreślić wężykiem. Na tym polega praca dziennikarza, a zwłaszcza reportera, by dociekać, docierać do przyczyn określonych postaw. Jeśli sobie z tym nie poradzi, nie chciałbym widzieć tej klęski. W rozmowie na YouTubie to może się nie udać – obawia się Szczygieł.
Pamięta, że udało się znakomicie Katarzynie Surmiak-Domańskiej, której wywiad „Ja, grzesznik” zamieścił w antologii „20 lat nowej Polski w reportażach według Mariusza Szczygła”. – Kasia rozmawiała ze skrajnym homofobem. Dotarła do przyczyn ubóstwa jego osobowości, wypatroszyła go mentalnie, ale jednocześnie pokazała go jako człowieka, któremu powinniśmy współczuć – opowiada Szczygieł.
Skrajne poglądy niczego nie wnoszą
Paweł Balinowski, reporter RMF FM, podkreśla: – Dla mnie najważniejsza przy doborze rozmówców jest ich wiarygodność. Nie zaproszę nikogo, kto ma podejrzane koneksje lub łamie prawo, bo nie rozmawiam z przestępcami. Przede wszystkim osoba – czy to publiczna, czy nie – musi do tej naszej rozmowy coś wnieść.
Podobnie uważa Bianka Mikołajewska, dziennikarka śledcza Wirtualnej Polski. – Dla mnie jest ważne to, co rozmówca może wnieść do dyskursu publicznego. Osoby znane powszechnie ze skrajnych poglądów niczego do dialogu nie wnoszą, więc nie powinno się ich zapraszać. Ja tego unikam – mówi Mikołajewska.