Ani jednego discopolowego utworu i żadnych zbliżeń na prezesa TVP – to najbardziej wyraziste różnice pomiędzy sobotnim koncertem z okazji przekopu Mierzei Wiślanej, a podobnymi tego typu imprezami za czasów Jacka Kurskiego. Do tego publiczność licząca tylko 999 osób publiczność – po to, by nie przekroczyć 1000 i nie uczynić z koncertu „imprezy masowej, według ustawy.
Koncert z okazji przekopu mierzei (przypadający 17 września, w rocznicę agresji ZSRR na Polskę) od początku budził zainteresowanie. Po wymianie prezesa TVP – kiedy Jacka Kurskiego, rozkochanego w disco polo i twórczości Zenka Martyniuka, zastąpił Mateusz Matyszkowicz – oczekiwano, że nowy szef telewizji zerwie z jarmarczną estetyką poprzednika. Kurski zdążył jeszcze nawet zapowiedzieć, że przekop uświetnią estradowcy spod znaku disco polo, potem jednak Matyszkowicz próbował sprawę odkręcić. Początkowo koncertu w ogóle miało nie być, ostatecznie stanęło na zmianie wykonawców. Transmitowana przez stację impreza odbyła się na elbląskim Starym Mieście.
Widzowie usłyszeli więc żelazny zestaw evergreenów, w większości znakomitych polskich utworów, które przetrwały próbę czasu. Piotr Cugowski, Katarzyna Moś, Katarzyna Cerekwicka, Marek Piekarczyk, Ryszard Rynkowski, Janusz Radek, Krzysztof Kiljański, Tadeusz Seibert i Natalia Sikora wykonywali m.in. „Nie pytaj o Polskę”, „Dziwny jest ten świat”, „Moją i Twoją nadzieję”, „Mój jest ten kawałek podłogi”, „Biały Krzyż”, „Wznieś serce nad zło”, „Kocham Wolność”, „Sen o Victorii”, „Polską Madonnę” czy „Białą flagę”.
„Nie wszystkie utwory pasowały do tego zestawu” – zanotował Jarek Szubrycht w serwisie Wyborcza.pl. – „Czy na pewno Grzegorz Ciechowski pisał „Białą flagę” po to, by ją potem ćwiczono na państwowych akademiach ku czci? Albo „Sen o Victorii” – wydaje mi się sporym nadużyciem wykorzystywanie tekstu toczącego prywatną walkę Riedla w takim kontekście. Tylko patrzeć, aż zrobią z tego śpiewaną pamiątkę wiktorii wiedeńskiej. Albo skąd na tym koncercie „Mój jest ten kawałek podłogi”? Chodzi o integralność terytorialną Rzeczypospolitej?
Szubrycht zauważył, że „najtrudniej było znieść konferansjera, który dostał niewdzięczne zadanie połączenia tej składanki przebojów w odświętną, bogoojczyźnianą narrację. Gładko skleił więc tragedię II Rzeczypospolitej ze współczesnymi wydarzeniami w Ukrainie („zostaliśmy zaatakowani przez sowiecką Rosję tak jak nasi sąsiedzi ponad pół roku temu”), a otwarcie kanału urosło w jego ustach do symbolu równego odzyskaniu przez Polskę dostępu do morza („Przekop Mierzei Wiślanej daje nam bezwarunkowy dostęp do Bałtyku, czyli wolność”), a wszystko to cementował cytatami z Jana Pawła II – odwołanie do takiego autorytetu musiało rozwiać wszelkie wątpliwości”.
Uroczyste otwarcie przekopu obsługiwało kilkuset dziennikarzy z ekip telewizyjnych, radiowych i internetowych. „Wiadomości TVP” realizowały wydanie wprost znad kanału. Nie obyło się bez incydentów, o których informowali dziennikarze.
„Policja nie chce wpuścić dziennikarzy na przekopie Mierzei Wiślanej w miejsce, w którym możemy odbierać przepustki… bo nie mamy przepustek. Kilka redakcji negocjuje od 30 minut. Świetna organizacja!” – napisał na Twitterze Kuba Kaługa, trójmiejski reporter RMF FM. „Ze względów organizacyjnych również przedstawiciele mediów musieli chwile poczekać, ale z tego co mi wiadomo, wszyscy już przeszli dalej i wszystko jest w normie” – tłumaczył Mariusz Ciarka, rzecznik prasowy Komendanta Głównego Policji.
Dominika Ziółkowska, reporterka TVN 24, skarżyła się: „Dzisiejsze poranne wejście na żywo o przekopie Mierzei Wiślanej zakłóciło nam dwóch mężczyzn. Wchodzili w kadr, flagą zasłaniali kamerę, ja odeszłam na bok, by jakoś dokończyć relację, operator Grzegorz grzecznie prosił panów, by przestali przeszkadzać nam w pracy. Kiedy skończyłam wejście na żywo, zapytałam jednego z panów, dlaczego to robił. Dla własnego bezpieczeństwa nagrywałam tę sytuację telefonem. Mężczyzna z biało-czerwoną flagą w ręku zbliżył się do mnie na odległość 10 cm i powiedział: „zaraz pociągnę ci z kija”. Krzycząc, zawołałam policję, która na szczęście była blisko”.
„To jest naprawdę chore, że bezkarnie biegają po takich wydarzeniach ludzie z takim chorym nastawieniem” – skomentował wpis Maciej Bąk, trójmiejski reporter Radia Zet.