Sąd Okręgowy w Warszawie nie zgodził się, żeby w procesie, który wytoczył mu Jarosław Kaczyński, Jan Piński powołał kilku świadków. Prezes PiS domaga się przeprosin za stwierdzenia, jakoby mógł być szantażowany z powodu swojego homoseksualizmu. – Oczywiście, że będzie apelacja, jeżeli sąd nakaże mi przeprosiny – zapowiada Piński.
Jarosław Kaczyński pozwał Jana Pińskiego za stwierdzenia z początku ub.r. dotyczące jego orientacji seksualnej. Piński na swoim kanale youtube’owym powiedział, że szef PiS jest homoseksualistą, przez lata miał utrzymywać intymne relacje z oficerem Wojskowych Służb Informacyjnych kapitanem Piotrem Polaszczykiem i jest z tego powodu szantażowany przez Antoniego Macierewicz. Na Twitterze dodał: „Mam przyjaciela geja, który opowiedział mi, jak wyglądało życie tej społeczności przed 1989 rokiem. Otóż spotykali się na Dworcu Centralnym i jednym z uczestników tych spotkań był Jarosław Kaczyński”.
Kaczyński domaga się w pozwie przeprosin, usunięcia nagrania youtube’owego i wpisu twitterowego oraz wpłaty 10 tys. zł na rzecz Hospicjum im. Jana Pawła II w Ostrowcu.
„Odrzucono wnioski dowodowe”
We wtorek podczas pierwszej rozprawy Sąd Okręgowy w Warszawie oddalił wniosek Jana Pińskiego o powołanie świadków. Piński chciał, żeby zeznawali Lech Wałęsa (który w 2018 roku zeznając przed sądem w innej sprawie wspominał o szeroko znanej rzekomo orientacji Kaczyńskiego, a w 2006 roku w programie Tomasza Sekielskiego mówił, iż „skłonności” Kaczyńskiego były szeroko znane służbom PRL-owskim i III RP), Paweł Rabiej (zdeklarowany homoseksualista, znał Kaczyńskiego w latach 90.), Jerzy Nasierowski (też homoseksualista, w latach 90. był związany z tygodnikiem „Nie”), Andrzej Milczanowski (w latach 1990-92 był szefem UOP), Mieczysław Wachowski (w latach 80. i 90. bliski współpracownik Lecha Wałęsy), Robert Biedroń, Antoni Macierewicz oraz Adam Bodnar, poprzedni Rzecznik Praw Obywatelskich.
Zeznaniom świadków byli też przeciwni adwokaci Jarosława Kaczyńskiego (sam prezes PiS nie pojawił się na rozprawie), tłumacząc, że celem jest jedynie przedłużenie procesu do kilku lat.
Jan Piński w swoim wystąpieniu powtórzył tezy o intymnym związku Kaczyńskiego z kpt. Polaszczykiem. Stwierdził, że według anonimowego listu, który dostał w 2010 roku, ten romans został wykryty przez służby w ramach operacji o kryptonimie „Buś”. Zaznaczył, że pokazano mu wspólne zdjęcie mężczyzn w sytuacji intymnej pod prysznicem.
Piński dodał, że wiele razy wysłał do Jarosława Kaczyńskiego pytania w tej sprawie, nie dostał odpowiedzi. Podkreślił, że jest inwigilowany przez polskie służby, m.in. z wykorzystaniem Pegasusa, dostał też propozycję korupcyjną.
– Zeznałem, że płatnikiem miała być spółka skarbu państwa (nie prezesura w spółce). Dokładnie to była oferta dwuletnich zarobków „i będę mógł skoncentrować się na kanale”. A o czym miał by być kanał jak nie JarKaczu? „O Ziobrze, to by było dobrze widziane” – zrelacjonował na Twitterze.
– Zgodnie z przewidywanymi, odrzucono wnioski dowodowe, aby chronić Jarosława Kaczyńskiego. Więc sąd może orzec tylko co prawa do prywatności, a nie prawdziwości moich słów – podkreślił. – Oczywiście, że będzie apelacja, jeżeli sąd nakaże mi przeprosiny – zapewnił.
Przebieg rozprawy Jan Piński zrelacjonował też na swoim kanale youtube’owym. Sędzia na razie nie wyznaczył terminu kolejnej.
Piński w ramach zbiórki na Zrzutka.pl dostał do internautów 53 tys. zł na koszty procesu.
W branży mediów Jan Piński pracuje od ponad 20 lat. W swojej karierze był m.in. szefem „Wiadomości” TVP1 oraz dyrektorem Agencji Informacji TVP. W latach 2001-2009 pracował w tygodniku „Wprost”, gdzie m.in. kierował działem krajowym. Związany był też z tygodnikiem „Uważam Rze” (jako redaktor naczelny) i „Gazetą Finansową”.
Kilka lat temu ujawnił się jako naczelny mocno tabloidowego serwisu Wiesci24.pl wymierzonego w obecny obóz rządzący. Kanał youtube’owy Pińskiego ma ponad 130 tys. subskrybentów.