W poniedziałek Rada Mediów Narodowych niespodziewanie odwołała Jacka Kurskiego ze funkcji prezesa TVP. „Wiadomości” poświęciły temu faktowi tylko kilkadziesiąt sekund. Były dyrektor TVP1 Jan Pawlicki w rozmowie z Wirtualnemedia.pl nie wyklucza, że przed wyborami nadawca publiczny nieco złagodzi przekaz.
Decyzję o odwołaniu dotychczasowego szefa TVP RMN podjęła jednogłośnie. Na jego następcę wyznaczono Mateusza Matyszkowicza, który wcześniej był jedynie członkiem zarządu TVP. Przedstawiciele obozu rządzącego nie zdradzili przyczyn zmiany prezesa TVP. – Zmiana na stanowisku prezesa TVP nie oznacza oczywiście negatywnej oceny dotychczasowej pracy. Już niedługo przed Jackiem Kurskim nowe zadania – napisał na Twitterze Radosław Fogiel, rzecznik prasowy Prawa i Sprawiedliwości.
Z nieoficjalnych informacji wynika, że Kurski może zostać wicepremierem. W grę może wchodzić też funkcja przewodniczącego Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji. Obecna rada kończy kadencję. PiS zgłosił kandydatury Macieja Świrskiego i Agnieszki Glapiak. Swoich przedstawicieli nie wyznaczył jeszcze prezydent, a politycy PiS-u nieoficjalnie twierdzą, że zarówno Andrzej Duda, jak i premier Mateusz Morawiecki chcieli odejścia Kurskiego. W KRRiT Kurski zyskałby status ministra, a kandydatom PiS-u do tego gremium brakuje wiedzy o rynku telewizyjnym.
W TVP zostają ludzie Kurskiego
Jan Pawlicki, który kierował TVP1 na początku rządów Jacka Kurskiego nie spodziewa się rewolucyjnych zmian w telewizji publicznej. – Niewątpliwie dorobkiem prezesury Kurskiego jest pogrzebanie wiarygodności TVP na lata. Szkód, które poczynił Kurski nie będzie łatwo odwrócić. Zmiana prezesa niewiele zmieni, ponieważ Kurski razem ze swoim człowiekiem z cienia, dyrektorem Tomaszem Bortkiewiczem stworzyli sprawną strukturę kontroli nad TVP. Bortkiewicz w imieniu Kurskiego kontroluje wszelkie kluczowe przepływy finansowe w spółce. Przypominam, że mowa o 2 miliardach rocznie. Odwołanie Kurskiego bez jego ludzi, Bortkiewicza i całego aparatu, który kontroluje tę spółkę, niewiele zmieni. Oni zajmują się dzieleniem tych pieniędzy, oni to kontrolują i nadal Kurski będzie rządził z tylnego siedzenia. Matyszkowicz czy ktokolwiek inny, nie będzie miał tu zbyt wiele do powiedzenia. Bez wewnętrznych zmian nic się nie zmieni. Także ten przekaz propagandowy. Być może będzie jakaś minimalna liberalizacja przekazu nastąpi i będziemy obserwować jakąś pieredyszkę czy pieriestrojkę, lekkie złagodzenie kursu na użytek mniej betonowego elektoratu. To będzie jednak kosmetyka – ocenia w rozmowie z Wirtualnemedia.pl redaktor naczelny kanału News24.
Zdaniem dziennikarza, dotychczasowy prezes TVP zachowa wpływy, a najbardziej rozpoznawalne twarze Telewizji Polskiej nie znikną z anteny. – Myślę, że mogą być spokojni. Matyszkowicz jako członek zarządu nigdy nie miał kontroli nad pionem informacji. Myślę, że Plac Powstańców, czyli aparat propagandy, nadal będzie kontrolowany przez PiS za pośrednictwem Jacka Kurskiego jako nieformalnego prezesa, który będzie z tylnego siedzenia zarządzał, ponieważ on to stworzył. Wszelkie decyzje będą zapadały na Nowogrodzkiej. Sam rzecznik partii rządzącej przyznał, że odwołanie Jacka Kurskiego nie jest negatywną oceną jego pracy i przed nim kolejne zadania. Pytanie jaką kolejną instytucję rozkażą Kurskiemu zniszczyć. Na razie zniszczył TVP, wiarygodność mediów publicznych. „Sukcesy” – mówiąc w cudzysłowie – TVP są możliwe tylko dzięki gigantycznym subwencjom państwowym. Na pewno było widać rozmach w wydawaniu pieniędzy. Przekłada się to na propagandę i badziewny przekaz rozrywkowy – przekonuje Pawlicki.
Były szef TVP1 uważa, że niezależnie od funkcji, którą PiS wyznaczy Kurskiemu, będzie on wspierał rządzącą partię w okresie kampanii wyborczych. – On ma takie doświadczenie, więc niezależnie od tego czy zostanie ministrem gospodarki, rolnictwa czy zdrowia, to i tak w jakimś stopniu będzie odpowiadał za propagandę. To jego podstawowe kompetencje. Niewątpliwie to element wewnętrznych przetasowań w obozie władzy przed wyborami. Jacek Kurski potrzebuje ewakuować się z TVP i kandydować do Sejmu i na pewno potrzebuje immunitetu. Tego jestem pewien, bo jeśli opozycja przejmie rządy w TVP i zacznie rzetelnie sprawdzać finanse TVP, to Kurski może tego immunitetu potrzebować. Nie chodzi tylko o pieniądze, które zarabiał, ale też te, które dzielił. Miał potężne przepływy finansowe. Był w stanie budować sobie takie wpływy i zaplecze, że jego przyszłe funkcje nie mają znaczenia, choć immunitet przydałby mu się – twierdzi redaktor naczelny News24.
Dziennikarz łączy odejście Kurskiego z TVP z perspektywą możliwej przegranej PiS w wyborach parlamentarnych. – Kurski nigdy z polityki nie wyszedł. Takie sugestie z jego strony były fikcją. Także w czasie kiedy mnie ściągał do TVP pod koniec 2015 roku. Obiecywał wtedy, że postawi mur między politykami a telewizją. Było to naiwnością. PiS w 2014 roku obiecywał jednak reformę mediów publicznych, wprowadzenie nowej ustawy medialnej. Noszono się z likwidacją spółek mediów publicznych i przekształcenia ich w instytucje kultury. Z tych zapowiedzi, planów nic wyszło. Została twarda propaganda i Kurski oddelegowany do roli ministra propagandy w fotelu szefa TVP. On nigdy z tej polityki nie wyszedł. Teraz mamy przetasowanie służące zabezpieczeniu tyłów na wypadek, gdyby PiS utracił władzę. Z drugiej strony Kurski zostanie wykorzystany na innym odcinku w związku ze zbliżającymi się wyborami. I być może – z dużym znakiem zapytania – próba jakiegoś poluzowania kursu propagandowego w celu przemówienia do mniej betonowego elektoratu. Elektoratu środka, który PiS już dawno straciło, ale w kampanii wyborczej taki elektorat jest potrzebny. Zwłaszcza kiedy partii rządzącej grozi oddanie władzy. Centrowi wyborcy mogą być ważni – zauważa Pawlicki.
TVP w czasach Kurskiego uderzała nie tylko w opozycję
W szeregach PiS-u słychać, że z rządów Kurskiego nie był zadowolony zarówno prezydent, jak i premier. W lutym br. „Wiadomości” pozwoliły sobie na krytykę Polskiego Ładu. Pokazały też dziwną minę Mateusza Morawieckiego podczas rozmowy z Antonim Macierewiczem. Niektórzy znani politycy PiS nie mogli liczyć na zaproszenia do TVP, co z pewnością wpływało na ich stosunek do prezesa. Sam Kurski do swojego odwołania odniósł się na Twitterze. – Potwierdzam, że w wyniku decyzji mojego środowiska politycznego, w porozumieniu ze mną przestałem być Prezesem TVP. Wiem, że przede mną kolejne wyzwania. Telewizja, kt. oddałem 7 ostatnich lat jest dziś u szczytu potęgi, wspaniała jak nigdy. Z serca dziękuję Widzom i ludziom TVP – napisał były prezes TVP.
Nasi rozmówcy nie wierzą, że Kurski sam chciał opuścić gmach przy ulicy Woronicza w Warszawie. – Kaczyński uznał, że TVP nie powinna stanowić samodzielnego podmiotu polityki, a Kurski tak działał. Raz ignorował premiera, raz prezydenta. Uznano, że musi to być narzędzie w rękach partii, a Kurski miał zbyt duże ambicje. Komentarz pana rzeczniczka jest skandaliczny z punktu widzenia zasad, którymi kierują się media publiczne. Już nawet pozorów nie zachowują. Rząd nie jest od tego, żeby oceniać prezesa telewizji publicznej i go chwalić i zapowiadać nowe zadania. To absolutny skandal – twierdzi Juliusz Braun, były prezes TVP, który do niedawna zasiadał w Radzie Mediów Narodowych.
O tym, że decyzja zapadła na Nowogrodzkiej jest też przekonany były członek KRRiT Krzysztof Luft. – Jestem zaskoczony, bo nie było żadnych sygnałów, że tak się stanie, ale to nie jest sytuacja przypadkowa. Decyzję musiał podjąć sam prezes PiS-u. Być może rzeczywiście planują, żeby objął poważne funkcje rządowe. Rzecznik partii ogłosił, że partyjny funkcjonariusz zostanie skierowany na inny odcinek, a dotychczasowym odcinkiem było kierowanie rządową telewizją. Oni nawet nie czują jak bardzo jest to żenujące. Bardzo mnie cieszy, że Kurski został odwołany, bo to zbrodniarz na ciele mediów publicznych, natomiast jego odejście nie zmieni tego, co się tam odbywa. Zmiany w TVP nie zależą od nowego prezesa. Decyzje w tej sprawie zapadają w siedzibie partii rządzącej. Na pewno telewizja publiczna, która została zgwałcona w sposób nieprawdopodobny i zrobiono z niej instytucję najgorszej, wulgarnej i odrażającej propagandy, nie zmieni się – prognozuje Luft, który zasiada w Radzie Programowej TVP.
Konfliktu w ramach obozu rządzącego wokół postaci prezesa TVP nie wyklucza też Janusz Daszczyński, którego Kurski zastąpił na stanowisku. – Są to – po prostu – jakieś wewnętrzne rozgrywki w PiS, których nie rozumiem i którymi zupełnie się nie interesuję. Szkoda mi tylko (aż) telewizji niegdyś publicznej, którą Jacek Kurski od stycznia 2016 roku systematycznie niszczył, zamieniając ją w medium propagandowe jednej partii, za nic mając choćby art. 21 ustawy o radiofonii i telewizji, który – w moim przekonaniu – dobrze definiuje misję nadawcy publicznego – twierdzi były szef TVP.
Były prezes Telewizji Polskiej zwraca uwagę, że w ostatnich dniach stacje TVP kilka razy pokazywały retransmisję z imprezy ramówkowej nadawcy publicznego. Wydarzenie mogło w obozie władzy zostać odebrane jako megalomania, autopromocja Kurskiego. – Ostatnim przykładem na stale rosnący narcyzm byłego już prezesa Kurskiego była niedawna prezentacja ramówki jesiennej TVP ze Sławomirem w roli otwierającego to wydarzenie i spektakularnym, dumnym i transmitowanym na żywo wejściem do studia „ramówkowego” małżeństwa Joanny i Jacka Kurskich. Ale czy w tym przypadku powiedzenie, iż pycha kroczy przed upadkiem, będzie uzasadnione? Szczerze wątpię. Jacek Kurski jest bowiem niezwykle pomysłowy i nawet z tylnego siedzenia (powrót żony do Biura Programowego?) będzie wpływał na przekaz TVP w takt oczekiwań prezesa Kaczyńskiego. Wyrażam jednocześnie przekonanie, że przy zmienionych warunkach politycznych możliwe będzie odbudowanie wiarygodności Telewizji Polskiej i Polskiego Radia, zamienionych przez ostatnie lata w coś w rodzaju stajni Augiasza – przekonuje Daszczyński.
„Minister to dla Kurskiego za mało”
Jaką funkcję może objąć Kurski? – Minister to dla Kurskiego za mało. Być może wicepremier do spraw propagandy, choć myślę, że jego ambicje poniżej premiera nie sięgają. Moim zdaniem TVP troszkę się zmieni, ale będzie realizować politykę partyjną, a nie samodzielną politykę Kurskiego. Dopóki Morawiecki jest premierem, to telewizja ma go kochać. Jak przestanie być premierem, to przestanie go kochać. Nie będzie miejsca na własne układanki Kurskiego. Myślę, że Kurski nie będzie rządził z tylnego siedzenia. Chyba, że zostanie ministrem propagandy, ale już nim był. Nie byłoby wtedy żadnej zmiany. W PiS-ie pracują nad strategią wyborczą i przygotują jakieś zmiany. Nie sądzę, żeby to było zauważalne. Być może Kurskiemu przyda się immunitet – ocenia Braun.
Dworak przypuszcza, że zmiana prezesa TVP jest częścią szerszej rekonstrukcji w obozie władzy. – Mówi się o tym, że może wejść do rządu, kandydować na posła, zostać ambasadorem. Nikt tego nie wie. Myślę, że odwołanie nie od niego zależało, tylko Jarosława Kaczyńskiego, który musiał oczekiwać ruchu personalnego. Kto go oczekiwał? Może to była kalkulacja samego prezesa PiS albo zostało to wymuszone przez na przykład jakiś układ z prezydentem. Myślę, że osób zainteresowanych odwołaniem Kurskiego było więcej. Jak się jest prezesem telewizji i pełni się taką rolę, to obok zwolenników ma się też wielu przeciwników politycznych. Pewnie to jakieś przetasowanie w ramach obozu rządowego, w którym nie są brane pod uwagę zasługi czy przewinienia Kurskiego na stanowisku – twierdzi Dworak.
Kolejny powrót Kurskiego?
Premier Mateusz Morawiecki zapowiedział, że również w tym roku Telewizja Polska i Polskie Radio dostaną z państwowej kasy prawie 2 mld zł rekompensaty abonamentowej. W przyjętym przez rząd w zeszłym tygodniu projekcie ustawy budżetowej, zapisów o rekompensacie jednak nie ma. Nasi rozmówcy nie wykluczają, że odwołanie Kurskiego może mieć związek z finansowaniem TVP. W czasie kampanii prezydenckiej w 2020 roku Kurski został już odwołany. Kiedy prezydent zgodził się na środki dla mediów publicznych, prezes TVP wrócił na stanowisko. Były prezes TVP Jan Dworak nie wierzy w kolejny powrót Kurskiego. – Nie sądzę, żeby Kurski wrócił, ale wszystko jest możliwe. Myślę, że tym razem zostało to uzgodnione. Krzysztof Czabański wiernie wykonuje polecenia swojego przełożonego politycznego, Jarosława Kaczyńskiego. Szef Rady Mediów Narodowych już raz się sparzył taką akcją – ocenia były szef TVP.
Dworak nie przewiduje dużych zmian w tej instytucji. – Nie znam wewnętrznych układów w Telewizji Polskiej, ale nie spodziewam się głębokich zmian. Mniej prawdopodobne, że przyczyna odwołania Kurskiego leży w jego sposobie zarządzenia TVP. Bardziej prawdopodobne, że dymisja wynika z szerszego politycznego układu. Poprzednie odwołanie Kurskiego i przywrócenie go na stanowisko było upokorzeniem prezydenta, które obserwowali wszyscy w Polsce. Prezydent musiał je głęboko zapamiętać, bo to było oszukanie głowy państwa, żeby Andrzej Duda podpisał rekompensatę. Wcześniejsze odwołanie Kurskiego przez Czabańskiego trwało parę godzin – przypomina Dworak.
Do pierwszego odwołania Kurskiego doszło 2 sierpnia 2016 roku, czyli nieco ponad pół roku po objęciu przez niego rządów na Woronicza. Nie kierował TVP tylko przez kilka godzin. Wówczas RMN wycofała się ze swojej decyzji. – Powrót Kurskiego jest możliwy. Już raz był przed obiadem odwołany, a po obiedzie przywrócony. Drugi raz był odwołany uroczyście, na wizji, z prezydentem i za parę dni wrócił. Nie wykluczałabym więc, że za parę dni wróci. Jeśli chodzi o pieniądze, to uważam, że to za krótka smycz. Kto nie byłby prezesem, to dostanie pieniądze pod ściśle określonymi warunkami. Pieniądze na pewno będą na propagandę, ale prezes TVP je dostanie, jeśli podpisze cyrograf własną krwią – argumentuje Braun.
Jan Ordyński, członek rady programowej Polskiego Radia, wiceprzewodniczący Towarzystwa Dziennikarskiego, który z Telewizją Polską był związany przez siedem lat (2009-2016) uważa, że Matyszkowicz będzie tylko tymczasowym szefem nadawcy publicznego. – Oczywiście odwołanie Kurskiego nie stało się bez wiedzy i decyzji Jarosława Kaczyńskiego. Prezesura TVP to bowiem pierwszorzędne stanowisko w nomenklaturze PiS, a PiS-owska trójka w RMN to tylko posłuszni wykonawcy zachcianek prezesa tej partii. W tej konkretnej sytuacji widocznie Kaczyński uznał za wskazane przesunięcie Kurskiego na inne nie mniej odpowiedzialne stanowisko, w których lepiej będzie można wykorzystać jego „talenty”. Wszyscy pytają, czy Kurski wróci do polityki ? On jej nigdy nie opuścił. Kierując TVP był PiS-owskim politykiem z krwi i kości, realizował linię propagandową PiS i doraźne polecenia płynące z Nowogrodzkiej. Matyszkowicz będzie raczej chwilowym następcą Kurskiego, bo w tym fotelu – moim zdaniem – musi zasiadać człowiek najwyższego zaufania Kaczyńskiego, a takim Matyszkowicz nie jest – ocenia dziennikarz.
W ub.r. przychody Telewizji Polskiej zwiększyły się o 7,2 proc. do 3,25 mld zł, a przy wzroście kosztów operacyjnych o 21,7 proc. do 3,12 mld zł zysk netto skurczył się ze 198,32 do 3,89 mln zł.
W planie finansowym na br. Telewizja Polska zapisała wzrost przychodów do 3,42 mld zł, zwiększyć mają się zarówno wpływy z reklam i sponsoringu, jak i rekompensaty abonamentowej. W górę pójdą też koszty energii i usług zewnętrznych, a ze sprzedaży obligacji skarbowych nadawca spodziewa się minimum 171 mln zł straty.