Andrzej Poczobut napisał list z więzienia

"Nie mam złudzeń, pójdę do łagru"

Andrzejowi Poczobutowi postawiono nowy zarzut: "nawoływanie do sankcji, których celem jest uszczerbek dla bezpieczeństwa narodowego"

Andrzej Poczobut, dziennikarz „Gazety Wyborczej”, który od ok. 1,5 roku jest przetrzymywany przez białoruski reżim, napisał list z więzienia. Informuje w nim, że niebawem prawdopodobnie trafi przed sąd i usłyszy wyrok skazujący.

Andrzej Poczobut  aresztowany 25 marca ub.r. W maju 2022 został przeniesiony z aresztu śledczego w Żodzinie pod Mińskiem do aresztu nr 1 w Mińsku. Rodzina dziennikarza miała wtedy nadzieję, że będzie to krok zmierzający ku jego uwolnieniu.

Andrzej Poczobut: „Taki jest mój los”

Jednak w sierpniu Niezależne Białoruskie Stowarzyszenie Dziennikarzy podało, że białoruski reżim postawił Andrzejowi Poczobutowi nowe zarzuty. Chodzi o „nawoływanie do sankcji, których celem jest uszczerbek dla bezpieczeństwa narodowego”. Dołączono je do poprzednich, czyli „podżegania do nienawiści i rehabilitacji nazizmu”. Za to grozi mu do 12 lat więzienia.

Teraz w liście opublikowanym przez białoruskie Centrum Praw Człowieka Wiasna, zdelegalizowane przez białoruski reżim, Poczobut podziękował za pamięć i nieobojętność wobec jego losu. „Bardzo miło wiedzieć, że nie zostało się zapomnianym, mimo że więzienie trwa 17 miesięcy. U mnie wszystko jest stabilne. Więzienie, cela, kraty – wszystko to już znajome i swojskie” – napisał.

Jak dodał, w jego sprawie „podobno wkrótce nastąpią zmiany” i trafi przed sąd. „Nie mam złudzeń co do wyników procesu, spokojnie przyjmę wyrok i ze spokojną duszą pójdę do łagru. Cóż, taki jest mój los. Od zawsze wiedziałem, że jeśli takie czasy przyjdą na Białoruś, trafię do więzienia. Jak pokazuje moja dzisiejsza rzeczywistość, nie myliłem się” – stwierdził.

Wspomniał też, że w więzieniu jest „wielu interesujących ludzi”, więc ma z kim porozmawiać.