O zakończeniu współpracy Tomasza Lisa z wydawnictwem Ringier Axel Springier Polska zrobiło się znowu głośno po tekście „Rzeczpospolitej”, zatytułowanym „Kontrola Państwowej Inspekcji Pracy nie potwierdziła doniesień o mobbingu w »Newsweeku«”.
Tomasz Wołek: „Wypowiedzi Lisa były za ostre”
Jak tłumaczyliśmy w naszym wczorajszym tekście, Kontrola PIP w RASP dotyczyła procesów antymobbingowych w wydawnictwie, a nie samego mobbingu.
– Sprawa Lisa ma też wpływ na los naszych słuchaczy, którzy albo będą mogli Tomka niebawem usłyszeć albo nie, w zależności od tego, jak się ona wyjaśni – zaczął temat Jacek Żakowski. Sytuację byłego naczelnego „Newsweeka” wraz z nim komentowali Tomasz Wołek, Wiesław Władyka oraz, sprowadzona do trzódki w zastępstwie Lisa, Agnieszka Wiśniewska.
– Mam wrażenie, że mniej tutaj chodzi o mobbing – stwierdził Tomasz Wołek. – Ja bym postawił tezę, że przyczyna zwolnienia Tomka Lisa miała charakter polityczny. Sądzę, że kierownictwo „Newsweeka” (…) doszło do wniosku, że zarówno linia polityczna pisma jest zbyt radykalna, jak i wypowiedzi Lisa są przesadnie agresywne i ostre – dodał.
– Tomasz Lis zawsze był wyrazistym dziennikarzem i publicystą – powiedziała Agnieszka Wiśniewska. – Bardzo by mnie więc zaskoczyło, gdyby nagle kierownictwo „Newsweeka” się zorientowało, że tak jest. (…) Albo budujemy relacje władzy oparte na autorytecie i współpracy, albo na darciu ryja. Niestety, w bardzo wielu miejscach było tak – choć szczęśliwie już się to kończy – że zarządzało się darciem ryja. (…) Uważało się, że tak po prostu jest i tak się kieruje zespołami.
Wiesław Władyka: „Obrona Lisowi z naszej strony się należy”
– Tomasz Lis został zdjęty z domeny publicznej, jeden z najbardziej wyrazistych dziennikarzy, publicystów i nieubłaganych krytyków obozu rządzącego – wtrącił Wiesław Władyka. – Efekt polityczny jest właśnie taki, co oczywiście porusza wyobraźnię i każe stawiać różne dodatkowe pytania. To jedno stwierdzenie. Drugie: tak lojalnościowo chciałem w sprawie Tomka wystąpić, naszego kolegi od dwudziestu lat w tym studio. Jemu obrona z naszej strony się należy – powiedział.
I dalej Władyka: – Nasza współpraca przez te lata była fantastyczna i nieskazitelna. (…) Stan rzeczy na tym etapie afery jest taki, że nic formalnie nie wiemy. Po publikacji dziennikarza z Wirtualnej Polski (Szymona Jadczaka – przyp. red.) uruchomiła się wściekłość, komentarze, lawina uogólnień i generalizacji. (…) Popatrzmy na to z pozycji Tomka Lisa. Co on ma w tej chwili zrobić? W jaki sposób może się bronić, do czego ma prawo?
– Zwłaszcza, że nie ma zarzutów – dodał Jacek Żakowski. – (…) Chodzi o to, jak mimo tego wszystkiego uratować tak wybitnego komentatora. (…) Jestem absolutnie przekonany, że jakbyśmy zrobili w każdej redakcji ankietę, z pełną gwarancją anonimowości, to jakieś 20 procent pracowników i byłych pracowników mówiłoby, że jest „nie halo”. To jest normalny układ – stwierdził Żakowski.
Przypomnijmy, że Tomasz Lis i zarząd Ringier Axel Springer Polska o natychmiastowym zakończeniu współpracy poinformowali 24 maja. Miesiąc później w Wirtualnej Polsce został opublikowany artykuł Szymona Jadczaka, w którym pracownicy „Newsweek Polska” opowiadali, że były naczelny tygodnika przez lata niewłaściwie zachowywał się wobec podwładnych. Według nich działania Lisa można było uznać za mobbing.