Kontrola PIP w RASP dotyczyła procesów antymobbingowych, a nie mobbingu

Wbrew doniesieniom medialnym kontrola Państwowej Inspekcji Pracy w "Newsweeku" nie dotyczyła zarzutów o mobbing skierowanych przeciwko Tomaszowi Lisowi, a wyłącznie procedur antymobbingowych w firmie

Państwowa Inspekcja Pracy potwierdziła prawidłowe działanie procesów i procedur antymobbingowych obowiązujących w wydawnictwie Ringier Axel Springer Polska. Nie oznacza to jednak, że w firmie nie było mobbingu.

Wbrew doniesieniom medialnym kontrola Państwowej Inspekcji Pracy w „Newsweek Polska” nie dotyczyła zarzutów o mobbing skierowanych przeciwko byłemu naczelnemu tygodnika Tomaszowi Lisowi, a wyłącznie procedur antymobbingowych, jakie istnieją w wydawnictwie RASP.

Mobbing w „Newsweek Polska” mógł występować

Jak tłumaczy dr Piotr Pałka, radca prawny i wspólnik Derc Pałka Kancelaria Radców Prawnych, o tym, czy doszło do mobbingu, czy nie, może ostatecznie przesądzić jedynie sąd. – Państwowa Inspekcja Pracy nie ma takich kompetencji, może ona jedynie zweryfikować prawidłowe działanie procesów i procedur, a to ustalenie nie przesądza o tym, czy doszło do samego zjawiska mobbingu – wskazuje dr Pałka. – Procedury mogą bowiem z pozoru funkcjonować prawidłowo, a w rzeczywistości mobbing mógł występować.

Kontrola PIP w Ringier Axel Springer Polska rozpoczęła się 1 lipca i trwała do 26 lipca. Zdecydowano się na kontrolę po tym, jak w mediach pojawiły się publikacje zawierające opisy konkretnych zachowań, mogących mieć charakter niezgodny ze standardami wynikającymi z prawa pracy i przewidzianą w nim ochroną przed mobbingiem. Kontroli poddano m.in. obowiązujące w firmie dokumenty określające stosowane przez pracodawcę procedury antymobbingowe. Jednym z elementów prowadzonych czynności kontrolnych było również zbadanie atmosfery pracy. Badanie zostało przeprowadzone wśród pracowników na podstawie anonimowych i dobrowolnych ankiet.

Jak napisała „Rzeczpospolita”, z 30 pracowników aż 22 nie wypełniło ankiety. Dwie osoby potwierdziły zarzuty co do zachowania Tomasza Lisa, a sześć nie miało takich zastrzeżeń.

Sekielski: „Redakcja chce to zostawić za sobą”

Tomasz Sekielski, redaktor naczelny „Newsweeka Polska”, pytany o tę sprawę w środę na antenie Tok FM zaznaczył, że jego zdaniem „znaczna część redakcji chciała zostawić za sobą całe to zamieszanie i tę sprawę”. – Najwyraźniej po prostu ciężkie przeżycia ostatnich tygodni sprawiły, że część osób uznała, że nie chce dalej tego tematu rozdrapywać i wypowiadać się w tej sprawie – skomentował Sekielski.

Jak informuje nas kierowniczka komunikacji zewnętrznej RASP Agnieszka Skrzypek-Makowska, zaproszenie do udziału w anonimowej ankiecie przeprowadzanej przez PIP było skierowane do wszystkich pracowników i stałych współpracowników „Newsweeka”. – Zorganizowane zostały dwa terminy, aby wszyscy mogli wziąć udział, a zachęta do udziału w ankiecie była ponawiana kilkakrotnie – zaznacza w rozmowie z „Presserwisem”.

Jednak – jak nieoficjalnie dowiedzieliśmy się – ankiety PIP trafiły tylko do osób, które mają umowę o pracę, co mogło obniżyć liczbę ankiet branych pod uwagę w badaniu.

– Procedury antymobbingowa w firmie są, istnieje nawet anonimowy system zgłaszania mobbingu, ale nie mieliśmy się okazji przekonać, czy działa, bo ludzie nie chcieli tego zgłaszać – zaznacza pracownik RASP, który chce pozostać anonimowy.

Tomasz Lis: „Moje życie zamieniono w koszmar”

RASP informuje, że w wyniku kontroli, która potwierdziła prawidłowe działanie procesów i procedur obowiązujących w firmie, sformułowano trzy zalecenia, które pozwolą na dalsze usprawnienie korzystania z dostępnego systemu. Rekomendacje te dotyczą udziału strony społecznej, deklaracji pracowników o znajomości procedur oraz wskazania imiennie osób pomagających w zgłaszaniu nadużyć.

– Jedno z zaleceń dotyczy włączenia przedstawicieli związków zawodowych do komisji antymobbingowych. Cieszymy się, że PIP myśli podobnie jak my, bo to nasz postulat, który przedstawialiśmy zarządowi firmy na przełomie lipca i czerwca – mówi Marcin Terlik, przewodniczący komisji zakładowej Inicjatywy Pracowniczej RAS Polska.

Na artykuł „Rzeczpospolitej”, w którym dziennik mylnie zinterpretował wyniki kontroli PIP, zareagował Tomasz Lis. – „Na wiele tygodni zamieniono moje życie i życie moich najbliższych w koszmar. Nie oszczędzono mi żadnego epitetu. Niczego. Nie oczekuję przeprosin ani nawet refleksji. Jako chrześcijanin mam tylko jedno wyjście – wybaczam. Ale nie wiem, czy kiedykolwiek będę umiał zapomnieć” – napisał w mediach społecznościowych.

Szymon Jadczak: „Jestem zniesmaczony”

Szymon Jadczak, autor tekstu o mobbingu w redakcji „Newsweeka”, zaznacza, że do teraz nie ujawniono przyczyny nagłego rozstania Lisa z RASP, a PIP – wbrew temu, co napisała „Rzeczpospolita” – nie oczyściła Tomasza Lisa z zarzutów o mobbing, bo się tym nie zajmowała. – Jestem zniesmaczony tekstem „Rzeczpospolitej”, bo nie jest to uczciwe potraktowanie czytelnika. Wolę myśleć, że to błąd albo ignorancja niż coś więcej – mówi nam Jadczak.

Przypomnijmy, że w kwietniu 2015 roku Państwowa Inspekcja Pracy nie dopatrzyła się w TVN naruszenia przepisów Kodeksu pracy nakazujących przeciwdziałanie mobbingowi. Nie stwierdzono też innych nieprawidłowości. Kontrolę w TVN wszczęto w związku z informacjami medialnymi o łamaniu prawa pracy w tej stacji – po publikacjach „Wprost”, w których tygodnik zarzucał Kamilowi Durczokowi, wówczas szefowi „Faktów” TVN, molestowanie i mobbing pracownic. TVN rozstał się z Durczokiem za porozumieniem stron.