Nowy redaktor naczelny „Newsweek Polska” Tomasz Sekielski podkreślił, że kontrola przeprowadzona w Ringier Axel Springer Polska przez Państwową Inspekcję Pracy dotyczyła działających w firmie procedur antymobbingowych, a nie zarzutów formułowanych wobec Tomasza Lisa. Sekielski po rozmowach z pracownikami stwierdził, że gdy szefem redakcji był Lis, panowała tam „toksyczna atmosfera”.
Inspektorzy z warszawskiego oddziału Państwowej Inspekcji Pracy od początku lipca prowadzili w redakcji „Newsweeka” kontrolę dotyczącą m.in. obowiązujących tam procedur i regulaminów antymobbingowych oraz antydyskryminacyjnych. To pokłosie szeroko komentowanego artykułu Szymona Jadczaka w Wirtualnej Polsce, w którym wielu dziennikarzy tygodnika (pod nazwiskiem wypowiedział się jedynie Ryszard Holzer) opisało, że Tomasz Lis zachowywał się wobec nich w sposób, który można uznać za mobbingujący, a sygnały przekazane przez kilka osób do działu HR i związku zawodowego nie przyniosły efektów.
Według ustaleń portalu Wirtualnemedia.pl kontrolerzy z PIP stwierdzili, że procesy i procedury antymobbingowe w Ringier Axel Springer Polska działały w sposób prawidłowy. – W wyniku kontroli sformułowano również trzy zalecenia, które pozwolą na dalsze usprawnienie korzystania z dostępnego systemu. Rekomendacje te dotyczą udziału strony społecznej, deklaracji pracowników o znajomości procedur oraz wskazania imiennie osób pomagających w zgłaszaniu nadużyć – przekazała nam Agnieszka Skrzypek-Makowska, szefowa komunikacji zewnętrznej Ringier Axel Springer Polska.
Efekty kontroli PIP opisała też „Rzeczpospolita”, a Tomasz Lis zinterpretował je na swoją korzyść. – Na wiele tygodni zamieniono moje życie i życie moich najbliższych w koszmar. Nie oszczędzono mi żadnego epitetu. Niczego. Nie oczekuję przeprosin ani nawet refleksji. Jako chrześcijanin mam tylko jedno wyjście – wybaczam. Ale nie wiem czy kiedykolwiek będę umiał zapomnieć – skomentował na Twitterze.
Sekielski: PIP nie bada mobbingu, tylko procedury
Tomasz Sekielski, pytany o tę sprawę w środę na antenie TOK FM, podkreślił, że „Państwowa Inspekcja Pracy nie ma uprawnień do tego, aby określać, czy był mobbing, czy nie było”, a jedynie „sprawdza, czy są odpowiednie procedury w firmie”.
– To co najważniejsze, co wynika z tekstu „Rzeczpospolitej”, to fakt, że w całej firmie są procedury antymobbingowe i one działają. A zarzucano całej grupie RASP, że nie dba o pracowników, nie zajmuje się sprawami, zgłoszeniami – przypomniał.
Rzeczpospolita” podała, że kontrolerzy z PIP zaproponowali osobom z zespołu „Newsweeka” udział w anonimowej ankiecie na temat mobbingu. Jej wyniki miał przeanalizować biegły psycholog.
Z 30 pracowników aż 22 nie wypełniło ankiety. Dwie potwierdziły zarzuty co do zachowania Tomasza Lisa, a sześć nie miało takich zastrzeżeń.
– Wydaje mi się, że znaczna część naszej redakcji po prostu chciała zostawić za sobą całe to zamieszanie i tę sprawę I stąd tak wiele osób nie skorzystało z możliwości wypełnienia tej ankiety – skomentował Tomasz Sekielski. – Najwyraźniej po prostu ciężkie przeżycia ostatnich tygodni sprawiły, że część osób uznała, że nie chce dalej tego tematu rozdrapywać i wypowiadać się w tej sprawie – dodał.
Były szef związku zawodowego w Agorze: od sprawdzenia, czy był mobbing, jest sąd
Podobne zdanie jak Sekielski wyraził Wojciech Orliński, przez wiele lat dziennikarz „Gazety Wyborczej”, kierujący też w Agorze związkiem zawodowym. – Od początku mówiłem, że inspekcja pracy nie może sprawdzić, czy był mobbing. Nie może np. przesłuchiwać świadków. Może tylko sprawdzić, czy wszystko się zgadza w papierach – stwierdził we wtorek wieczorem na Facebooku.
– Jedyną instytucją, która mogłaby sprawdzić czy był mobbing, jest sąd – ale ten z kolei mógłby to zrobić wyłącznie z inicjatywy Tomasza Lisa, gdyby ten się odwołał od niesprawiedliwego zwolnienia. Z jakiegoś tajemniczego powodu nie zrobił tego. Ciekawe z jakiego? – spytał.
Jego wpis przytoczył na Twitterze Szymon Jadczak. – Ciekawe, prawda? Autor to były szef związku zawodowego w Agorze. Na walce z mobbingiem i działaniach inspekcji pracy zna się jak mało kto. I ma tę wiedzę z praktyki – podkreślił.
– 1. PIP nie oczyścił z niczego Tomasza Lisa bo się tym nie zajmował 2. 2 osoby potwierdziły negatywne zachowania Lisa, 22 bały się wziąć udział w ankiecie na jego temat. Dlaczego? 3. Lis ani @RAS_Schweiz do dziś nie ujawnili przyczyny nagłego rozstania – wyliczył Jadczak w kolejnym wpisie.
– Dodam jeszcze tylko od siebie, że wszyscy, którzy rozgrywają wokół tej sprawy swoje brudne gierki powinni pamiętać, że na końcu są ofiary, wiele ofiar. Ciężko doświadczonych przez zło. O nich warto pomyśleć przed odpaleniem kolejnej nieczystej rozgrywki – zaznaczył.
Wg Sekielskiego w „Newsweeku” za Lisa była „toksyczna atmosfera”
Tomasz Sekielski jest redaktorem naczelnym „Newsweeka” od początku lipca. W swoim pierwszym wstępniaku stwierdził, że Tomasz Lis jako szef tygodnika „zachowywał się jak autokrata, a jego drapieżny styl zarządzania sprawił ból konkretnym osobom”. Zaznaczył, że nie chodzi o wszystkich pracowników pisma.
– W ostatnich dniach od ludzi pracujących w „Newsweeku” usłyszałem wiele historii świadczących o tym, że w redakcji panowała „toksyczna atmosfera” – dokładnie tego słowa używali – opisał. – Jedni czuli się zastraszani, drudzy mówią o złym traktowaniu i niewłaściwych zachowaniach byłego szefa, ale są i tacy, którzy nie doświadczyli niczego złego ze strony Tomasza Lisa. Każdy przypadek jest inny i tym trudniej pisać o tej sprawie tak, by uniknąć niesprawiedliwych uproszczeń – dodał Sekielski.
Zwrócił uwagę, że Lis w podobny sposób traktował podwładnych dwie dekady temu jako szef „Faktów” TVN (Sekielski był wtedy reporterem tego programu). – Jego styl zarządzania redakcją opierał się raczej na używaniu kija niż marchewki. Wybuchy złości, nieustająca presja sprawiały, że nie wszyscy wytrzymywali tę swoistą tresurę. Ileż razy słyszałem wtedy od niego, że newsy to nie miejsce dla „grzecznych harcerek” ani „szkółka niedzielna”. Był genialnym dziennikarzem, perfekcjonistą, któremu wiele się wybacza – opisał nowy szef „Newsweeka”.
– Wtedy, w drugiej połowie lat 90. ubiegłego wieku, błędnie wydawało nam się, że taka jest norma, że tak muszą wyglądać relacje w redakcji, że tak funkcjonują media. Na szczęście czasy się zmieniają, tyle tylko, że nie zmienił się Tomek – skomentował Sekielski.
Zapewnił, że w Ringier Axel Springer Polska „istniały i istnieją mechanizmy zapobiegające mobbingowi i innym niewłaściwym zachowaniom w pracy” – Niestety, w tym przypadku nie wszystkie procedury zadziałały tak jak trzeba. Nie wynikało to jednak z chęci ukrywania czy tuszowania czegokolwiek. W niektórych przypadkach po prostu zabrakło komunikacji, zaufania i wrażliwości wykraczającej poza obowiązujące procedury – przyznał.
Tomasz Lis zniknął też z TOK FM
Tomasz Lis pożegnał się ze stanowiskiem redaktora naczelnego „Newsweeka” w trybie natychmiastowym w drugiej połowie maja. Ani dziennikarz, ani RASP nie podali przyczyn zakończenia współpracy. Lis kierował redakcją tygodnika przez 10 lat.
Dziennikarz zaprzeczył wszystkim zarzutom wobec niego opisanym w artykule Szymona Jadczaka. Nie zdecydował natomiast, czy podejmie działania prawne związane z tym tekstem.
Niektórzy dziennikarze, m.in. Piotr Głuchowski z „Gazety Wyborczej” i Adam Leszczyński z OKO.press, sugerowali, że przyczyną nagłego rozstania Tomasza Lisa z „Newsweekiem” były SMS-y, które miał wysłać jednej z pracownic RASP. – Zdesperowani oszczercy teraz wymyślają historię o jakichś trefnych SMS-ach. Przepraszam, że jeszcze raz muszę ich rozczarować. Znowu pudło. A jak nie przystopują to wkrótce randka w sądzie. Nie będzie darmowa – zapowiedział Lis na Twitterze.
Pod koniec czerwca Radio TOK FM zdecydowało, że Tomasza Lis do wyjaśnienia stawianych mu zarzutów nie będzie zapraszany do cotygodniowej audycji Jacka Żakowskiego, w której był jednym ze stałych komentatorów przez 19 lat. Od lipca zamiast niego w studiu gości Agnieszka Wiśniewska z „Krytyki Politycznej”.