Magdalena Ogórek uwiodła SLD, później PiS

"Jest symbolem naszych czasów"

Magdalena Ogórek

Jej kariera zawodowa pełna jest nieoczekiwanych zwrotów akcji. W mediach dała się poznać jako ekspertka od spraw Kościoła, chwilę później Leszek Miller wybrał ją na kandydatkę na prezydenta Polski. A ona szybko go zawiodła. Gdy lewica nie weszła do parlamentu, Magdalena Ogórek związała się z obecnym obozem władzy. I trzyma się go mocno. – Podejrzewam, że spróbuje płynnie zmienić front, bo koniunkturaliści mają nosa i wiedzą, skąd za chwilę zawieje wiatr. Chyba że otwarcie pójdzie w politykę śladami Joanny Lichockiej – komentuje Łukasz Warzecha, publicysta „Do Rzeczy”.

Maj 2014 r. – Bardzo cenię TVN i cieszę się, że otrzymałam taką propozycję – mówi nam osiem lat temu Magdalena Ogórek. Rozmawiamy z nią chwilę po tym, gdy ogłoszono, że zostanie drugą prowadzącą magazyn „Świat” w TVN24 Biznes i Świat. Widzom tej stacji jest znana. Gdy mówi się tam o religijności Polaków, nadużyciach seksualnych w Kościele katolickim czy słowach papieża, zaprasza się ją do rozmowy. Bo Magdalena Ogórek jest historykiem Kościoła. Jako komentatorka zasiada w studiu nie tylko kanałów informacyjnych z Grupy TVN, ale też pojawia się w Superstacji czy TVP Info.

Styczeń 2015 r. Magdalena Ogórek zostaje kandydatką SLD na prezydenta. – Rozmowy z Leszkiem Millerem na temat startu w wyborach toczyłam już od miesiąca. Potrzebowałam czasu na przemyślenie tej decyzji, ponieważ czułam odpowiedzialność na swoich barkach – mówi na konferencji prasowej. Kilka dni wcześniej rozstaje się z TVN24 Biznes i Świat. To, że staje do walki o najwyższy urząd w państwie, dla wielu jest zaskoczeniem. Choć z polityką miała już wcześniej do czynienia. Była szefową gabinetu Grzegorza Napieralskiego w okresie jego przywództwa w partii (lata 2008-2011). W wyborach parlamentarnych w 2011 r. startuje do Sejmu z list Sojuszu w Rybniku. Bezskutecznie. Gdyby zajrzeć do jej CV, dowiemy się, że w latach 2002-05 pracowała m.in. w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych i Administracji oraz Biurze Integracji Europejskiej. Z kolei między 2012 a 2014 r. była konsultantem w Narodowym Banku Polskim.

Maj 2015 r. Magdalena Ogórek zajmuje dopiero piąte miejsce w wyborach. Zdobywa zaledwie 2,38 proc. głosów. W SLD wielka smuta. Szczególnie Leszek Miller, ówczesny szef partii, który wybrał Ogórek na kandydatkę lewicy, jest zawiedziony tak słabym wynikiem.

Październik 2015 r. PiS wygrywa wybory parlamentarne. Po raz pierwszy od 1989 r. do Sejmu nie dostaje się ani jedno ugrupowanie lewicowe. Trzy dni przed wyborami obwieszczamy: „Magdalena Ogórek wraca do dziennikarstwa mocnym tekstem”. W „Rzeczpospolitej” ukazuje się jej śledztwo dotyczące bezcennej kolekcji dzieł sztuki, którą w czasie II wojny światowej z Polski skradli Niemcy. W tekście ujawnia, że obraz „Walka karnawału z postem” Pietera Brueghla może znajdować się w Wiedniu. – Magdalena Ogórek przeprowadziła śledztwo i zaproponowała nam druk tego tekstu – mówi na naszych łamach Bogusław Chrabota, redaktor naczelny „Rzeczpospolitej”. Podkreśla, że temat zrabowanej kolekcji podjął na pierwszej stronie „Financial Times”. – Jesteśmy otwarci na współpracę – deklaruje Chrabota.

W przerwie programu pomaga córce w lekcjach

Wiosna 2016 r. Magdalena Ogórek chwali Andrzeja Dudę: – Czynny, aktywny prezydent, którego widać, który z pełną dynamiką angażuje się nie tylko w wizyty zagraniczne, ale też zabiera głos w sprawach, które bezpośrednio dotykają Polaków – mówi na antenie TVP Info.

W tej samej stacji krytykuje Komitet Obrony Demokracji: – Mam ogromny kłopot i nie potrafię dodefiniować tego, co ma KOD na sztandarach poza tym, że przed majem 2015 r. była złota era, a teraz mamy hiobowe nieszczęście, bo nastał Andrzej Duda i PiS. Nie rozumiem tego – przyznaje.

Jesień 2016 r. Magdalena Ogórek wraca po dwóch latach przerwy do telewizji. Na antenie TVP Info prowadzi program satyryczno-publicystyczny „W tyle wizji”, który ma być bezpośrednią konkurencją dla „Szkła kontaktowego” w TVN24. Jego pomysłodawcą jest Marcin Wolski, który wraca wtedy do TVP. To on dobiera ekipę prowadzących (m.in. Krzysztof Feusette, Wiktor Świetlik, Stanisław Janecki).

– Magdalenę Ogórek zaproponował mi mój ówczesny zastępca Tomasz Mazur. Powiedział, że to bystra, inteligentna, rozpoznawalna dziewczyna z dużą wiedzą, już nie mówiąc o jej uroku osobistym. Nie ukrywam, że w gronie prowadzących brakowało nam kobiet – przyznaje Marcin Wolski. Do dziś nie żałuje tego wyboru. – Magda okazała się solidną i pracowitą osobą. Jest wśród tych, z którymi najbardziej lubię prowadzić „W tyle wizji”, ponieważ – podobnie jak ja – improwizuje. Niby wiemy, o czym będziemy mówić, ale wcześniej się nie przygotowujemy. Bardzo ją cenię i podziwiam, bo widzę, ile wysiłku i troski wkłada w wychowanie córki. Czasem w przerwie programu łapie za telefon i pomaga jej w lekcjach albo zdalnie kieruje przygotowaniem świątecznych potraw. Jej rodzinność i matczyność bardzo mnie ujęła.

Marcin Wolski przyznaje, że ma dużo wspólnych zainteresowań z Magdaleną Ogórek: – Oboje pasjonujemy się malarstwem, jesteśmy też zauroczeni historią, a w pracy nie lubimy utartych schematów. Gdy przychodzi nam jakiś pomysł do głowy, to od razu próbujemy wymyślić kolejne, bo być może będą bardziej oryginalne, niż pierwsze, często zbyt oczywiste, propozycje. A to podstawa inteligentnych ripost.

Pierwszy program Magdalena Ogórek prowadzi z Łukaszem Warzechą, który w tym czasie (po czterech latach) przestaje pisać do tygodnika „wSieci” i zostaje publicystą „Do Rzeczy”. – Tylko trzy razy poprowadziłem program „W tyle wizji” w parze z Magdaleną Ogórek. Później poprosiłem wydawcę, by więcej nas nie łączył – przyznaje nam teraz Łukasz Warzecha. Jak dodaje, nie mieli wcześniej prób. – Przyszedłem tam robić satyryczny program, bo takim miał być z założenia, natomiast ona uderzała w tak poważne tony i traktowała to, co prezentowaliśmy tak serio, idąc po głównej linii propagandowej, że między nami zupełnie nie grało. Moją prośbę uwzględniono i już więcej wspólnie na wizji nie występowaliśmy.

„Magdalena Ogórek jest koniunkturalistką”

Łukasz Warzecha poznaje Magdalenę Ogórek przy okazji realizacji „W tyle wizji”. Co mówi o początkach ich znajomości? – Zainteresowało ją to, że strzelam, dlatego zaprowadziłem ją na strzelnicę, gdzie mogła postrzelać z instruktorem. Poza tym opowiadała mi o swoich planach książkowych i próbach odzyskania zrabowanych dzieł sztuki. To było ciekawe i do pewnego momentu nasza znajomość była zupełnie normalna. Gdy telewizja Kurskiego stała się narzędziem tępej propagandy, skrytykowałem na Twitterze jeden z prowadzonych przez nią programów w TVP Info. Wtedy doszły mnie słuchy, że pani Ogórek się na mnie skarży i być może te skargi wpłynęły na usunięcie mnie z TVP Info. Nie wiem, czy tak faktycznie było. Kilka miesięcy później, gdy już nie byłem związany z TVP, zadzwoniła do mnie Dorota Łosiewicz, jedna z prowadzących „W tyle wizji”, żeby mi przekazać informację od Magdaleny Ogórek, która miała zażądać, żebym przestał rozpowiadać, że to przez jej donos wyleciałem z telewizji, bo w przeciwnym razie podejmie kroki prawne. Bardzo mnie to rozbawiło. Później w wielu miejscach mówiłem głośno, że dementuję, jakoby przez donosy Magdaleny Ogórek rozwiązano ze mną umowę. Ta historia pokazuje, jakiego typu jest to osoba – opowiada Warzecha.

Z TVP Info rozstaje się w październiku 2017 r. Magdalena Ogórek do dziś jest jedną z prowadzących „W tyle wizji”. W tamtym czasie plotkarska prasa wspomina o ich romansie. – To kompletne bzdury. Jedyne nasze prywatne spotkanie odbyło się na strzelnicy. Zresztą opisano je w kolorowych mediach na tyle ostrożnie, by do niczego nie można się było przyczepić, gdyby któreś z nas chciało podać za to autorów do sądu – mówi Warzecha.

Publicysta „Do Rzeczy” przekonuje, że dziś Magdalena Ogórek to bardziej postać ze świata polityki niż dziennikarstwa: – Tak jak pozostali prowadzący w państwowej telewizji, którzy spełniają funkcję usługową wobec władzy. Można powiedzieć, że zawsze tak było w publicznych mediach, tyle że od kilku lat dzieje się to w stopniu przekraczającym wszystko, co do tej pory widzieliśmy. Kariera medialna Magdaleny Ogórek jest zadziwiająca. Bez problemu można znaleźć w sieci jej wypowiedzi z czasów, gdy była związana z postkomunistyczną lewicą. Aż trudno uwierzyć, nawet biorąc pod uwagę panujące obecnie standardy, że ludziom tej władzy jej przeszłość nie przeszkadzała. Magdalena Ogórek jest koniunkturalistką i to widać bardzo wyraźnie.

„Lewicowa, liberalna czy konserwatywna?”

Podobnie uważa Michał Danielewski, wicenaczelny portalu OKO.press. – Zapewne Magdalena Ogórek bardzo chciała wybrać optymalną z jej punktu widzenia ścieżkę kariery, taką, która da jej rozpoznawalność i rozmaite profity. Nie jest to nic nadzwyczajnego, również w polityce. Dlatego w 2015 r. start w wyborach mógł wydawać się jej opłacalny. I per saldo – był. Głową państwa nie została, ale celebrytką już tak. Gdy później dostała propozycję, by być jedną z publicystycznych twarzy telewizji Kurskiego, zgodziła się najprawdopodobniej z tego samego powodu. Generalnie nie wygląda na to, żeby stał za jej działaniami spójny zestaw politycznych idei, którym jest wierna – uważa Danielewski.

Jak dodaje dziennikarz OKO.press, wystawienie Ogórek do boju o fotel prezydencki było dla niego dużym zaskoczeniem: – Wtedy po raz pierwszy o niej usłyszałem z nazwiska. Wcześniej kojarzyłem ją tyle o ile jako lekko feminizującą ekspertkę od Kościoła. Ponieważ nie była szerzej rozpoznawalna, to ruch z wysunięciem jej jako kandydatki SLD do Pałacu Prezydenckiego był na pewno w jakimś sensie odważny i zaskakujący.

Dziennikarz OKO.press przekonuje, że kampania Magdaleny Ogórek okazała się wielką klapą. – Kandydatka była zupełnie nieprzygotowana do wejścia w politykę. W pewnym momencie nie było wiadomo, czy jest lewicowa, liberalna czy konserwatywna. Popełniała mnóstwo gaf i nie miała nic ciekawego do powiedzenia poza mętnymi bon motami o „pisaniu prawa na nowo” i dzwonieniu do Putina. Ale na pewno Magdalena Ogórek zapisała się w historii jako jeden z ważnych czynników takiego oto epokowego wydarzenia, że postkomunistyczna lewica wypadła wtedy z Sejmu. Podejrzewam, że tradycyjni wyborcy SLD obserwowali kampanię prezydencką i nie wierzyli w to, co widzą – przypomina Michał Danielewski.

Magdalena Ogórek wychodzi tylnymi drzwiami

Wystawieniem Ogórek przez SLD na kandydatkę w wyborach prezydenckich w 2015 r. zaskoczony jest nadal dr Jacek Wasilewski, medioznawca z Uniwersytetu Warszawskiego. – Nie rozumiem, czemu tak się stało, bo Magdalena Ogórek nigdy nie była działaczką polityczną ani nie robiła akcji o takim charakterze. Także jej tożsamość nie była kształtowana przez politykę. Bo ona nigdy nie była zaangażowana w politykę, tylko ją zaangażowano w politykę, a to duża różnica. Najlepiej było, gdy się nie odzywała. Jeśli tylko zabierała głos, jej notowania automatycznie spadały – opowiada medioznawca. I przyznaje, że jej wypowiedzi wprawiały słuchaczy w osłupienie. – Wyborcy mieli problem z określeniem jej poglądów politycznych, co dość szybko zaowocowało jej woltą. Magdalena Ogórek chciała być celebrytką polityczną, gdy kandydowała do Pałacu, czy naukową, gdy robiła doktorat. Była zawsze ładnie ubrana, zadbana, dzięki czemu przez widzów mogła być odbierana jako osoba idealna do oglądania w telewizji. Natomiast znacznie gorzej się jej słuchało, bo dość szybko nabrała manier, które mają niewiele wspólnego z bezstronnością, obiektywizmem czy dbaniem o balans opinii. Okazało się, że wystawienie jej do wyborów z list lewicy wcale jej nie przeszkodziło, by prowadzić programy w TVP – uważa dr Wasilewski.

Magdalena Ogórek w lutym 2017 r. zaczyna prowadzić w TVP Info program „Studio Polska” z Jackiem Łęskim. Dwa miesiące później zostaje zaatakowana po nagraniu. – Jedna z pań na widowni bardzo agresywnie zwracała się w moim kierunku, następnie po nagraniu rzuciła się w moją stronę, wykrzykując groźby karalne. W porę zareagowała obsługa i udało się ją wyprowadzić, ale czekała później prawie godzinę pod siedzibą telewizji. Musiałam wychodzić tylnymi drzwiami – mówi portalowi Wp.pl.

Dzień później Ogórek ma być także zaatakowana podczas mszy w warszawskim sanktuarium św. Andrzeja Boboli. Jeszcze przed wejściem do świątyni jej mąż z kolei ma być szarpany przez nieznanego mężczyznę. Później – w czasie kazania – ta sama osoba wchodzi do kościoła i zbliża się do miejsc zajmowanych przez rodzinę Magdaleny Ogórek. – Mężczyzna rzucił się na nas. Mąż po wszystkim skończył z otarciami, ale udało nam się przy interwencji innych wiernych, jezuitów i proboszcza bezpiecznie opuścić sanktuarium – opisuje później publicystka.

„Przekonała do siebie Millera, PiS i widzów TVP”

W sieci pojawia się coraz więcej krytycznych głosów dotyczących programu „Studio Polska” i prowadzących. Jeden z odcinków Magdalena Ogórek rozpoczyna tak: „Dobry wieczór. Posłowie Prawa i Sprawiedliwości interweniują w sprawach wyborców, pokazując tym samym, że zawsze są blisko ludzi”. W drugiej części rozmawiano o osobach homoseksualnych. Komentujący zaproszeni do studia móy, nie wychodzi im z dziewczyną, więc próbują z chłopakiem”. Prowadzący nie reagują na te obraźliwe uwagi. Magdalena Ogórek w programie z czasem staje się coraz ostrzejsza: przerywa krytykom obozu rządzącego, czasem dość brutalnie.

Jednym z uczestników programu jest Patryk Słowik, dziennikarz obecnie związany z portalem Wp.pl. – Polecam każdemu dziennikarzowi czy ekspertowi, który dostanie tam zaproszenie, by z niego skorzystał. To bardzo pouczający program, bo gdy ma się osiem sekund, by powiedzieć, z czego wynika inflacja albo skąd się wziął kryzys w polskim wymiarze sprawiedliwości, bo wiadomo, że prowadzący po jednym zdaniu zacznie przerywać albo ludzie w studiu zaczną tupać, krzyczeć, ewentualnie grozić pobiciem, to wyrabia to umiejętność zwięzłego formułowania myśli – ironizuje Patryk Słowik.

Magdalena Ogórek przestaje prowadzić ten program w 2020 r. (zastępuje ją Małgorzata Opczowska). – Bez wątpienia „Studio Polska” stało się flagowym programem TVP Info, a Magdalena Ogórek idealnie do niego pasowała. Ona jest lubiana przez widzów TVP i pewnie dlatego ma status gwiazdy telewizji Kurskiego. Mnie nigdy nie udałoby się przekonać do siebie tylu widzów, ilu przekonała do siebie pani Ogórek. Złośliwi mówią, że to kwestia jej urody. Ale przecież osób ładnie wyglądających jest w telewizji wiele, a tylko niektóre robią takie kariery. A zatem trzeba mieć coś więcej, co ma pani Ogórek, skoro najpierw przekonała do siebie Leszka Millera, później PiS, a teraz widzów TVP – dodaje Słowik.

„Symbol kompletnego upropagandowienia mediów publicznych”

Magdalena Ogórek wywołuje skrajne emocje. W lutym 2019 r. zostaje zaatakowana przy wyjściu z siedziby TVP Info w centrum Warszawy. Grupka demonstrantów ma ją obrażać i blokować jej wyjazd autem. Interweniuje policja. Protestujący krzyczą do niej m.in. „Wstyd i hańba”, „Kłamczucha” oraz „Zatrudnijcie dziennikarzy”. Pokazują kartki z podobnymi napisami, naklejają też na auto wlepki z hasłem „TVoja wina”.

– Auto oplute, porysowane, obklejone całkowicie naklejkami, wyzwiska, rzucanie się pod koła. Szarpanina i przemoc. Tak wyglądał mój wyjazd z TVP. A oni się cieszą i wklejają film – opisuje to zajście Magdalena Ogórek na Twitterze.

Dość sceptycznie do tego opisu podchodzi Łukasz Warzecha: – Mam poważne wątpliwości co do opowieści o tym, jak to miała być prześladowana przez tę nieliczną grupkę fanatyków. Też ich widziałem, gdy tam pracowałem i nikt mnie nie zaczepiał i nie uniemożliwiał przejścia. Sądzę, że Magdalena Ogórek potrafi odegrać dowolną scenkę, jak w teatrze, by osiągnąć swój cel.

Zdanie Łukasza Warzechy zdaje się podzielać warszawski sąd. Pięć miesięcy po zajściu sędzia Łukasz Biliński uniewinnia pięć osób, które miały uniemożliwiać wyjazd prezenterce TVP. – Nikt jej nie blokował, nikt jej nie tamował, nikt jej nie popychał. Przemieszczanie się pani Ogórek do samochodu odbyło się bez jakiejkolwiek ingerencji uczestników protestu – stwierdza sędzia Biliński, cytowany przez „Gazetę Wyborczą”. Dodaje, że Magdalena Ogórek jest osobą publiczną. – Musi się liczyć z negatywnymi komentarzami związanymi z jej działalnością. Ma prawo do ochrony sfery prywatnej, ale na ulicy musi się liczyć z tym, że zostaną jej przedstawione jakieś uwagi. To konsekwencja i koszt osoby publicznej, które musi zaakceptować. Nawet takie hasła, jakie padły wtedy – uzasadnia sędzia.

– Straszne są te prześladowania, które spotykają pod siedzibą TVP Magdalenę Ogórek – ironizuje Michał Danielewski. – Wcale się nie dziwię, że wywołuje takie emocje, skoro zaraz obok Danuty Holeckiej znajduje się w propagandowej szpicy TVP. Ogórek stała się symbolem kompletnego upropagandowienia mediów publicznych. Oczywiście sprawnie mówi, potrafi skomunikować się z widzem, lubi ją kamera, ale to jednak nie są cechy, które mogą zastąpić elementarny warsztat dziennikarski. Z całą pewnością jednak w pisowskim bestiarium to jedna z bardziej kolorowych postaci.

„To bardzo nieszczęśliwa osoba”

Czy po zmianie władzy Magdalena Ogórek pozostanie w telewizji? – Jej kariera medialna jest w całości uzależniona od koniunktury politycznej. Małe zasięgi i nisze to nie jest chyba wymarzone otoczenie pani Ogórek. Nie wyobrażam sobie, żeby chciała występować np. w Telewizji Republika. Pechowo dla niej, że otoczenie medialne PiS-u nie ma drugiego tak wielkiego medium jak obecnie telewizja Kurskiego, więc gdy zmieni się władza, skurczą się możliwości Magdaleny Ogórek, by ścieżką kariery podążać tak efektownie i efektywnie jak do tej pory – przewiduje wicenaczelny OKO.press.

– Dla tego typu osób nie powinno być nigdy więcej miejsca w mediach publicznych po tym, co tam teraz wyprawiają – surowo ocenia osoby pracujące w TVP Łukasz Warzecha. – Niestety doświadczenie uczy, że jeśli ktoś jest dobrym pływakiem, to będzie pływał w każdych okolicznościach. Podejrzewam, że Magdalena Ogórek spróbuje płynnie zmienić front, bo koniunkturaliści mają nosa i wiedzą, skąd za chwilę zawieje wiatr. Chyba że otwarcie pójdzie w politykę śladami Joanny Lichockiej.

– To bardzo nieszczęśliwa osoba, ponieważ za wszelką cenę chce, by ktoś ją lubił, kochał, doceniał i akceptował i jest w stanie za to bardzo wiele oddać – uważa dr Wasilewski. Jednocześnie przypomina, że bycie kandydatką lewicy na prezydenta wcale nie przekreśliło jej perspektyw, by stać się jedną z najważniejszych osób w telewizji publicznej, która służy dziś partii rządzącej. – Ona jest symbolem naszych czasów. Jest jak ameba, która nie ma swojej tożsamości, więc zmienia kształty, kierunki i dryfuje – dodaje medioznawca.

Patryk Słowik nie wyobraża sobie, by Magdalena Ogórek po zmianie władzy poszła za PiS-em. – W końcu to niezależna dziennikarka – kpi sobie dziennikarz Wirtualnej Polski. – Na pewno musi szukać dobrze płatnego zajęcia, by pomóc swojemu dziecku opłacić studia na Oxfordzie.