SZUKAM KORESPONDENTÓW ZAGRANICZNYCH W POLSCE, KTÓRZY WYJAŚNILIBY MI, JAK OPINIA PUBLICZNA NA ZACHODZIE ODBIERA PROPAGANDĘ UPRAWIANĄ PRZEZ POLSKIE RADIO I TELEWIZJĘ, TEORETYCZNIE PUBLICZNE. To przecież korespondenci zagraniczni tłumaczą zachodnim odbiorcom, w tym elitom brukselskim, co się dzieje w Polsce.
Pytam o to w grupach na Signalu dla dziennikarzy zagranicznych, którzy ostatnio byli w Polsce, oraz ich fikserów. Z ok. 200 osób odzywa się jedna – Magdalena Chodownik, korespondentka France24 i EuroNews TV.
Chodownik 14 lat spędziła na Zachodzie i wróciła do kraju trzy lata temu. Zna temat i go obserwuje. W rozmowie najpierw wystawia bardzo krytyczną ocenę działaniom TVP – że przypisują Tuskowi cechy skrajnie złe, utożsamiają z wrogiem narodu, dehumanizują go, pokazując jako diabła z rogami. Szokuje ją intensywność ataków, które wywołują w niej niesmak.
W trakcie autoryzacji Chodownik jednak drastycznie łagodzi swoją opinię o TVP, pisząc, że postawa stacji jest niebezpieczna. A w końcu wycofuje się nawet z tego, bo nie chce brać udziału w „nagonce” na jedną stronę, czyli TVP. Chciałaby, żebym w tym samym tekście pokazał także to, co robią inne media w Polsce.
Dzwonię do Daniela Tillesa, redaktora naczelnego anglojęzycznego serwisu Notes from Poland. Brytyjczyk, w Polsce od 2004 roku. – To smutne, że od 2015 roku TVP jest wykorzystywana jak media w niedemokratycznych krajach – jako platforma propagandy na temat rządzących oraz atakowania oponentów. Tuska traktują jak wroga, atakują go silnie i celowo. Informacje o nim są prawie wyłącznie negatywne, zmanipulowane – mówi Tilles. Ale zaraz dodaje, że za bardzo agresywny język w polskich mediach odpowiada nie tylko Prawo i Sprawiedliwość, ale też inne partie. – Spory polityczne w Polsce to raczej wojna niż debata – tłumaczy.
Gerhard Gnauck, wieloletni korespondent relacjonujący sytuację w Polsce dla mediów nad Renem, obecnie dla „Frankfurter Allgemeine Zeitung”, mówi, że czasami włącza TVP i widzi ataki na Donalda Tuska. Ostatnio utkwił mu w głowie program „Minęła dwudziesta” w TVP Info. – Cała audycja była jednym wielkim atakiem na Donalda Tuska i konglomerat partii za nim stojący. W wielu programach TVP nie chodzi już o żadne meritum, o ważenie argumentów za i przeciw, tylko o wzmacnianie partii rządzącej. Strach pomyśleć, że pisowskie standardy mogłyby się utrwalić na następne 50 lat – stwierdza Gnauck.
Chodownik przyznaje, że już czasami nawet nie słucha kolejnych materiałów TVP o Tusku – tak często się powtarzają. Nie tylko ona się zmęczyła. Kilku badaczy propagandy przyznaje się do tego samego. – Już nie oglądam TVP – oświadcza prof. Jerzy Bralczyk, wybitny specjalista od języka propagandy, gdy chcę poznać jego zdanie o napaściach werbalnych na Tuska.
– Już nie mam siły obserwować tej propagandy – przyznaje off the record jedna z medioznawczyń, tłumacząc, dlaczego nie wypowie się do tekstu. – Nie dziwię się, że koledzy też nie chcą się tym katować. To, co robi TVP, to bezwstyd niewyobrażalny! „Wiadomości” nawet nie leżały obok prawdy – dodaje kolejna, z innego uniwersytetu.
Twierdzi, że analizowanie tego, jak TVP atakowała prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza, u niej jako badacza wytworzyło już traumę. – A teraz jest tylko gorzej. Obserwuję więc ataki na Tuska tylko fragmentarycznie, bo muszę dbać o stan swoich nerwów – przyznaje, zastrzegając anonimowość.
Wiesław Godzic, emerytowany profesor Uniwersytetu SWPS, który kiedyś analizował przekazy dnia tzw. dobrej zmiany, przestał to robić regularnie. – Bo działało to na mnie źle emocjonalnie. Jak można notorycznie zarzucać komuś coś, co powiedział lub zrobił 13–15 lat temu? – pyta retorycznie.
Ale ciągnie wilka do lasu – Godzic czasami zerka na TVP, by się zdenerwować. – Ale tylko na chwilę – zaznacza.
Na temat ataków na Tuska nie ma też nic do powiedzenia wszechstronna Klaudia Ciabanou z bałkańskich mediów czy Natalia Ojewska, freelancerka pisząca z Polski m.in. dla „The Wall Street Journal”. – Obserwuję to, ale niezbyt uważnie. Zresztą nie komentuję działań innych mediów – tłumaczy odmowę Philipp Fritz, korespondent opisujący Polskę dla „Die Welt”.
Nawet redaktor Jan Cieński z najważniejszego tytułu o polityce w Unii Europejskiej „Politico” odmawia rozmowy, przyznając: – Nie orientuję się w temacie.
Jan Puhl, korespondent „Der Spiegel”, przyznaje, że nie śledzi ataków mediów publicznych na Tuska, ale i bez tego o nich wie. Bo nie są czymś nowym. – To sposób PiS na polaryzację sceny politycznej. Od siedmiu lat twierdzą, że Tusk służy Niemcom – tłumaczy.
Trudno poznać wiedzę i opinię dziennikarzy agencyjnych, bo ci z zasady odmawiają wypowiedzi. Ale w otwartych zasobach na stronie agencji Reuters od lipca ub.r. nie znajduję żadnego tekstu o ciągłych atakach TVP na Tuska. Także nic na stronach Associated Press czy agencji Bloomberga.
O propagandzie publicznych mediów w Polsce krótko, ogólnikowo, często w jednym zdaniu możemy przeczytać w światowych agencjach tylko z czasów sprawy wymuszania przez polski rząd na Amerykanach sprzedaży udziałów w TVN.
Pytamy naszych rozmówców, czy przypominają sobie jakieś teksty w zagranicznej prasie poświęcone kampanii propagandowej w TVP. Nikt nie pamięta. – Od czasu do czasu w niemieckiej prasie wspominają tylko, że Tusk jest ostro atakowany, ale osobnego tekstu o tej o kampanii w niemieckich mediach nie widziałem – twierdzi Jan Puhl.
Jacek Żakowski, intensywnie czytający zachodnią prasę, także nie natknął się na tekst poświęcony temu zjawisku w Polsce. – Ale o Indiach czytałem – przypomina sobie.
Tymczasem według Żakowskiego wykorzystywanie mediów publicznych przez rządzących do propagandy należy do kwestii szczególnie poważnych w Unii Europejskiej. – Jesteśmy jedynym krajem z tych dużych, w którym media publiczne stały się ewidentnie propagandowe – tłumaczy.
Czy jest więc szansa, że Unia pomoże nam w walce z propagandą?
Marta Angrocka-Krawczyk z działu prasowego Przedstawicielstwa Komisji Europejskiej w Polsce twierdzi, że monitorują sytuację mediów w Polsce „mniej więcej”. I informują centralę o istotnych zmianach. W codziennych kontaktach z Brukselą zwracają też uwagę na propagandę mediów publicznych nad Wisłą. – O atakach na Donalda Tuska w centrali wiedzą. W Unii Europejskiej są zorientowani, bo również tam Polacy pracują – zaznacza Angrocka-Krawczyk.
Czy w związku z tym Komisja Europejska wydała jakiś komunikat dotyczący propagandy polskich mediów publicznych i ataków na byłego przewodniczącego Rady Europejskiej? – Nie wydaje mi się. Nie kojarzę podobnych materiałów – stwierdza Angrocka-Krawczyk.
Oferuje za to przekazanie do centrali mojego tekstu w „Press”. I prosi mnie o przesłanie go.
***
To tylko fragment tekstu Krzysztofa Boczka. Pochodzi on z najnowszego numeru „Press”.