Zapytany, skąd pomysł na taką formę zaangażowania się w opór przeciwko rosyjskiej inwazji, Rychlik odpowiada: „Jestem dziennikarzem motoryzacyjnym, wybór był zatem prosty”. „Nie znam się na medycynie ani uzbrojeniu, zająłem się więc samochodami. We współczesnej wojnie to naprawdę ważne, mobilność żołnierzy to ich życie” – wyjaśnia.
Mówiąc o procesie ściągania na Ukrainę przeznaczonych dla armii aut, zaznacza, że wszystkie kontakty i niezbędną przy organizacji transportów wiedzę zdobywał na bieżąco, po rozpoczęciu przez Rosję agresji na pełną skalę. „Poznałem Ukraińca – youtubera zajmującego się kulturą – który w momencie rozpoczęcia inwazji przebywał w Hiszpanii. Stamtąd przyjechał szybko do Polski i od miesięcy pomaga takim wolontariuszom jak ja w poszukiwaniu samochodów w całej Europie” – tłumaczy Rychlik.
Pomoc humanitarna dla wojska
„Wszystkie auta są sprowadzane na Ukrainę jako pomoc humanitarna dla wojska. Żeby samochód mógł przekroczyć granicę, musi posiadać oficjalne pismo z jednostki wojskowej, do której ma być skierowany” – wyjaśnia wolontariusz.
Rychlik zaznacza, że większość sprowadzanych do kraju pojazdów to pickupy lub SUV-y, auta niezbędne ze względu na pozbawiony dróg teren, po którym porusza się wojsko. „Ponad połowa z nich została zniszczona przez wroga, dlatego potrzeba ich sprowadzania nie słabnie” – dodaje.
„Właściwie nie spotykamy się z żadnymi problemami na granicy. Kiedy celnicy słyszą, że samochód jedzie do wojska, starają się pomóc i wszystko szybko załatwić. Chciałbym dlatego teraz za to podziękować polskiej straży granicznej” – mówi rozmówca PAP.
Opowiadając o otrzymywanych darowiznach mężczyzna podkreśla, że większość z nich to niewielkie kwoty przelewane przez osoby prywatne. „Wsparło nas też kilka firm, które przekazały po 10-15 tys. euro” – dodaje. „Cieszę się, gdy środki pochodzą z Polski, Litwy, USA czy Kanady, bo oznacza to, że ludzie rozumieją, że wojna to nie tylko problem Ukrainy, bo Putin nie zatrzyma się na jej granicach” – tłumaczy Rychlik, podkreślając, że „armia ukraińska jest teraz obroną całej Europy”.
Skarży się jednak, że „obecnie darowizny od osób prywatnych spadły o 90 proc. w porównaniu z okresem z początku wojny, co było niestety do przewidzenia”. „Wiele osób jest bez pracy, gospodarka cierpi, a ceny rosną; ludziom kończą się pieniądze” – tłumaczy. „Jesteśmy dlatego tak bardzo zależni od darowizn od obcokrajowców; w ich krajach nie ma wojny, ich gospodarki działają normalnie” – mówi Rychlik.
„Wierzę, że wojna wkrótce się skończy, Ukraina odbuduje swoją gospodarkę i stanie się pełnoprawną częścią społeczeństwa europejskiego” – podsumowuje dziennikarz.