„Być może dedlajn na reakcję w sprawie zarzutów kierowanych pod moim adresem określi mój organizm” – przekazał portalowi Wirtualnemedia.pl były redaktor naczelny „Newsweek Polska”, Tomasz Lis. Czy tą reakcją będzie wytoczenie procesu Szymonowi Jadczakowi? Na tak postawione pytanie Lis odpowiada: „Proszę o cierpliwość”. Tymczasem działająca przy RASP Inicjatywa Pracownicza przekazała szefostwu spółki propozycje, mające usprawnić działanie procedur antymobbingowych w firmie. – Bez wątpienia: zawiodły – mówi portalowi Wirtualnemedia.pl jeden z dziennikarzy „Newsweeka”.
Tomasz Lis odszedł z „Newsweeka” za porozumieniem stron, a w niedzielę dziennikarka tego tygodnika, Renata Kim, poinformowała na Twitterze, że to ona zawiadomiła dział HR i działające w firmie związki zawodowe o złej sytuacji panującej w redakcji.
Kim: „Nie mam nic do dodania”
„Zła sytuacja” to głównie działania byłego naczelnego, mające cechy mobbingu – jak napisał kilka dni temu na portalu Wirtualna Polska Szymon Jadczak. Tekst zawierał też anonimowe wypowiedzi byłych podwładnych Lisa, którzy mówili o zachowaniach mogących uchodzić za mobbing. Poproszona przez nas o rozwinięcie twitterowego wpisu, Renata Kim odpowiedziała: „Nie mam nic do dodania”.
W rozmowie z portalem Wirtualnemedia.pl dziennikarze „Newsweeka” potwierdzają wszystko, o czym napisał Jadczak, ale zwracają też uwagę na jeden z ważnych aspektów: w myśl art. 94 Prawa pracy to pracodawca, a nie redaktor naczelny odpowiada za przeciwdziałanie mobbingowi. – Sytuacja jest teraz taka, że Tomek odszedł z firmy, więc – w myśl prawa – sprawa mobbingu została zamknięta. Jedno, co pozostaje do wyjaśnienia, to procedury antymobbingowe, które ewidentnie nie zadziałały w RASP – mówi nam jeden z redaktorów „Newsweek Polska”.
O tym samym napisał w niedzielę w swoim wstępniaku nowy redaktor naczelny „Newsweeka”, Tomasz Sekielski. – Niestety, w tym przypadku nie wszystkie procedury zadziałały tak jak trzeba – przyznał. – Nie wynikało to jednak z chęci ukrywania czy tuszowania czegokolwiek. W niektórych przypadkach po prostu zabrakło komunikacji, zaufania i wrażliwości wykraczającej poza obowiązujące procedury – tłumaczył. Działanie tych procedur bada od piątku trzyosobowa komisja Państwowej Inspekcji Pracy, która weszła do redakcji „Newsweek Polska”. Kontrola dotyczy obowiązujących w RASP procedur i regulaminów antymobbingowych i antydyskryminacyjnych, czyli w praktyce tego, czy pracownicy mogli skutecznie zgłaszać niepożądane zjawiska i zachowania w redakcji.
Lis: „Dedlajn wyznaczy organizm”
Tomasz Lis, zapytany przez dziennikarza Wirtualnemedia.pl, czy zamierza podjąć kroki prawne przeciwko Wirtualnej Polsce, bądź przeciw Szymonowi Jadczakowi, odpowiada krótko: „Uprzejmie proszę o cierpliwość”.
W kolejnej wiadomości, pytany o termin podejmowania ewentualnych kroków prawnych, precyzuje: „Być może mój dedlajn (w tej sprawie) określi mój organizm. I to przyjmę z pokorą”. – Tomek jest teraz naprawdę w złej kondycji psychicznej i fizycznej, większość z tych, których cenił i z którymi pracował, albo odwraca się od niego, albo milczy. Nawet Władyka, Żakowski i Wołek, z którymi spotykał się prawe 20 lat w TOK FM, przyjęli wyczekującą postawę – mówi nasz informator z „Newsweeka”. – Nie potępiają go, życzą mu zdrowia i twierdzą, że liczą na jego powrót do TOK FM, ale tak naprawdę nikt nie ma złudzeń: Lis już nie wróci do cotygodniowego komentowania w radiu Agory – dodaje.
Nie wróci także dlatego, że redakcja TOK FM, nie czekając na jego stanowisko, w połowie ubiegłego tygodnia sama zdecydowała o zawieszeniu Lisa w prawach komentatora, a to mocno go dotknęło – mówią nasi informatorzy. Wiesław Władyka, w rozmowie z portalem Wirtualnemedia.pl ocenił, że kroki podjęte przez stację były „pochopne i wyrywne”. – Powinni poczekać cierpliwie do piątku: Tomasz Lis sam chciał udać się na urlop i miał ogłosić to w piątek. Z powodu wszystkich tych spraw, które krążyły, a także z powodu pogarszającego się stanu zdrowia, jest w niedobrej formie. Decyzję o urlopie zamierzał ogłosić w formie oświadczenia dostarczonego nie do radia, a na nasze ręce, kolegów z audycji – podkreślał.
Jacek Żakowski z kolei w piątek na antenie wyraził się, że niepotwierdzone pogłoski i „groźnie brzmiące plotki” nie mogą być przyczyną śmierci cywilnej Tomasza Lisa. Dziennikarzom zarzucił „łamanie standardów, zbyt pochopne wyciąganie wniosków, fałszywą interpretację faktów, lekkomyślność i brak profesjonalizmu”. Ale mówił też o tym, że „zrobił risercz” w sprawie Lisa i wiele osób potwierdzało, że względem niektórych osób w redakcji zachowywał się niewłaściwie.
Związkowcy apelują o ujawnienie przyczyn „zwolnienia Lisa”
Tymczasem w niedzielę związkowcy skupieni w Komisji Zakładowej Inicjatywy Pracowniczej w Ringier Axel Springer Polska poinformowali, że przesłali zarządowi wydawcy postulaty działań mających na celu poprawę funkcjonowania polityki antymobbingowej w firmie. Miały one powstać w toku konsultacji z pracownikami. – Postulujemy m.in. przeprowadzenie szkoleń i anonimowych ankiet dla wszystkich pracowników, włączenie związków zawodowych do prac komisji antymobbingowej i ujawnienie powodów zwolnienia Tomasza Lisa – czytamy w komunikacie.
W notce zamieszczonej w mediach społecznościowych pojawia się sformułowanie „zwolnienie Lisa”, chociaż pracodawca w oficjalnym komunikacie nie używa tego zwrotu. – Z dniem 24 maja 2022 r. Tomasz Lis przestaje pełnić funkcję redaktora naczelnego oraz prowadzącego podcast „Świat_PL” i odchodzi z firmy – poinformował RASP w komunikacie prasowym.
Tomasz Lis redaktorem naczelnym „Newsweek Polska” został w kwietniu 2012 roku, niedługo po tym jak rozstał się z tygodnikiem „Wprost”, którym kierował przez niecałe dwa lata. Razem z nim z „Wprost” do „Newsweeka” przeszła spora grupa dziennikarzy i felietonistów. Jego obowiązki w „Newsweeku” od początku lipca przejął Tomasz Sekielski.
Według danych PBC w pierwszym kwartale br. średnia sprzedaż ogółem „Newsweek Polska” wynosiła 65 885 egz. W br. dwa razy podnoszono cenę tygodnika: w styczniu o 40 groszy, a na początku kwietnia o 1 zł – do 9,90 zł.