Po tym jak Wirtualna Polska opisała, że w ostatnich latach kilka osób z redakcji „Newsweeka” bez efektów skarżyło się na zachowanie Tomasza Lisa, które można uznać za mobbing, głos zabrali członkowie zarządu Ringier Axel Springer Polska. – Każdorazowo w przypadku zarzutów dotyczących niewłaściwych zachowań, natychmiast podejmujemy działania ustalamy fakty, a nasza reakcja jest zawsze adekwatna do stopnia stwierdzonych naruszeń – zapewnili pracowników.
W artykule Szymona Jadczaka na WP.pl opisano, że od 2018 roku przynajmniej parokrotnie osoby z redakcji „Newsweek Polska” zgłaszały działowi HR niewłaściwe zachowanie Tomasza Lisa. Za żadnym razem wobec dziennikarza nie wyciągnięto konsekwencji dyscyplinarnych, do ostatnich dni pracy na stanowisku naczelnego miał postępować wobec podwładnych w sposób, który można uznać za mobbingujący.
Jadczak zapewnił, że o zachowaniu Lisa rozmawiał z kilkudziesięcioma osobami z redakcji „Newsweeka” oraz dotarł do pism i wiadomości w tej sprawie. Tomasz Lis zdecydowanie zaprzeczył wszystkim zarzutom.
Niektórzy publicyści i komentatorzy na Twitterze sugerowali, że dział HR w Ringier Axel Springer Polska nie podął odpowiednich działań, po tym jak dotarły do niego informacje o zachowaniu naczelnego „Newsweeka”. – Wirtualna Polska wykonała kawał dobrej roboty ws. Tomasza Lisa. Teraz piłka jest po stronie RASP i Newsweeka. Zamilczanie, udawanie, że nie ma tematu nie są drogą. Mobbing, seksizm, agresja werbalna jest niedopuszczalna społecznie. I nie ma znaczenia kogo dotyczą zarzuty – napisał Tomasz Terlikowski.
– Z afery z Lisem wyłania się jeszcze jedna rzecz. Niezależnie jak dużą korporacją jesteś i jakie sobie „zasady” wypiszesz w swoich kodeksach dobry praktyk czy innych fantazyjnych HR-owych pisemkach. Dział HR zawsze będzie bronił firmy a nie pracownika. A jeśli już jesteś ważną osobą w tej firmie to możesz przez 4 lat kurwami na lewo i prawo rzucać i nikt ci nic nie zrobi – stwierdził Grzegorz Marczak z Antywebu.
Zarząd RASP uspokaja pracowników
W piątek po południu do pracowników Ringier Axel Springer Polska trafiła wiadomość podpisana przez czwórkę członków zarządu firmy: Marka Dekana, Aleksandra Kutelę, Jovana Proticia i Krzysztofa Stopę. Zaznaczyli, że chcą się odnieść do „ostatnich doniesień medialnych” dotyczących firmy.
– Chcielibyśmy Was zapewnić, ze każdorazowo w przypadku zarzutów dotyczących niewłaściwych zachowań, natychmiast podejmujemy działania ustalamy fakty, a nasza reakcja jest zawsze adekwatna do stopnia stwierdzonych naruszeń. Jeżeli w toku postępowania zostają potwierdzone niewłaściwe zachowania, takie jak mobbing lub molestowanie, podejmujemy natychmiastowe i zdecydowane działania – zapewnili.
Podkreślili, że w takich sprawach kierują się przede wszystkim „koniecznością ochrony osób pokrzywdzonych i delikatnym charakterem zgłaszanych spraw”. – Dlatego też nie komentujemy szczegółów publicznie. Ważna jest dla nas dyskrecja, gdy zwracacie się do nas z delikatnymi tematami – dodali.
– Pamiętajcie proszę, że gdy spotkacie się z niewłaściwym zachowaniem w firmie, możecie je zgłosić do swojego przełożonego lub za pośrednictwem systemu „Speak Up”, a także do działu HR – podkreślili członkowie zarządu.
Na końcu maila podano link do formularza zgłoszeniowego w systemie „Speak Up”.
Co powiedzieli o Lisie pracownicy „Newsweeka”
W artykule WP przytoczono obszerne fragmenty skargi z 2020 roku na Tomasza Lisa. Chodziło o jego zachowanie w trakcie poniedziałkowych kolegiów.
„Wszystko zależy od tego, w jakim nastroju będzie szef. Jeśli w dobrym, to zacznie opowiadać świńskie, pełne seksualnych odniesień kawały i wszyscy odetchną z ulgą. Ale jeśli będzie w złym, będzie po kolei wyśmiewał każdy zgłaszany temat. Będzie złośliwy i bezlitosny, a wszyscy spuszczą głowy i będą udawali, że nie słyszą i nie widzą, jak ich kolega jest upokarzany. (…) Czy szef będzie krzyczał, bo ktoś nieopatrznie zgłosi temat, który go wkurzy? Na przykład wywiad z jakimś lewicowym socjologiem, co zostanie skwitowane zdaniem: „Niech, kur…a, spierdala komuch, w mojej gazecie dla takich debili miejsca nie ma”. Każda propozycja artykułu, który w jakiś sposób dotyczy praw kobiet, jest wyszydzana i odrzucana z komentarzem w rodzaju: „w dupie wam się przewraca” – brzmi fragment pisma skierowanego przez pracownika do działu HR w Ringier Axel Springer Polska.
Portal przytacza też wypowiedź jednego z redaktorów tygodnika: „Naczelny zagląda w dekolt jednej z redaktorek i komentuje kolor jej stanika. Były też okropne kawały o gejach, koledzy geje z redakcji fatalnie to znosili”.
Mimo zgłaszania tego typu zachowań pracodawcy, ten nie podjął skutecznych działań. W lipcu 2020 r. o zachowaniach Lisa poinformowany został przewodniczący NSZZ „Solidarność” w RASP, Mariusz Kotowski. „Przekazał niepokojące informacje Jakubowi Kudle, szefowi działu prawnego RASP oraz szefowi komisji antymobbingowej w wydawnictwie. Kotowski umówił wstępnie spotkanie z Kudłą i pracownikiem zgłaszającym nieprawidłowości. Ale nigdy do niego nie doszło. RASP nie odpowiedział na pytanie, dlaczego tak się stało” – pisze Jadczak.
W 2021 r. w RASP powstał kolejny związek zawodowy: Inicjatywa Pracownicza. I on również otrzymał zgłoszenie od jednej pracownicy „Newsweeka” dotyczące niewłaściwego zachowania Lisa. Potwierdził to WP przedstawiciel organizacji.
O takim zachowaniu Tomasza Lisa opowiada też były sekretarz redakcji „Newsweeka” Ryszard Holzer, który kilka lat temu przeszedł do „Forbesa”. – Złośliwości wobec mnie z czasem się nasilały, gdy zacząłem jasno dawać do zrozumienia, że nie podoba mi się sposób zarządzania gazetą oraz traktowania ludzi. To było mnóstwo drobnych rzeczy, które składały się w całość, nieprzyjemną atmosferę przesiąkniętą chamstwem. Parę razy zwracałem uwagę Tomaszowi Lisowi, że są to zachowania na pograniczu mobbingu. Nie reagował. Ostatecznie musiałem odejść do innej redakcji w ramach tego samego koncernu – opisuje Holzer.
Pierwsze sygnały o niewłaściwym zachowaniu Tomasza Lisa w redakcji „Newsweeka”, do których dotarła WP, pochodzą z 2018 roku. Jeden z dziennikarzy poskarżył, się, że naczelny kilka razy wyśmiewał w obecności innych osób jego wygląd i ubiór. Ze zgłaszającym spotkali się pracownicy działu HR firmy, nie przyniosło to żadnych efektów.
Inna osoba zgłosiła się do szefowej tego działu Moniki Remiszewskiej z prośbą o przeniesieni do innego zespołu w ramach wydawnictwa, uzasadniając to niewłaściwym zachowaniem Tomasza Lisa. Nie zdecydowała się złożyć w tej sprawie formalnej skargi, po kolejnym spotkaniu z Remiszewską nie dostała propozycji pracy w inne redakcji.
Z wyjątkiem Ryszarda Holzera w tekście WP byli i obecni pracownicy „Newsweeka” wypowiadają się anonimowo, ponieważ obawiają się reakcji Lisa. – „To jest człowiek mściwy”, „wciąż bardzo potężny”, „zdolny zaszkodzić każdemu, kto mu podpadnie” – przytoczono ich uzasadnienia.
Tomasz Lis: kategorycznie zaprzeczam
Były szef „Newsweeka” za pośrednictwem swojego prawnika odniósł się do informacji publikowanych przez WP. „Kategorycznie zaprzeczam. Żadne wyszydzanie wyglądu czy ubioru nie miało miejsca, bo – poza wszystkim – są to kwestie, które zupełnie mnie nie interesują. Równie kategorycznie zaprzeczam, by dochodziło do gnębienia, prześladowania czy zastraszania kogokolwiek. Nie jest prawdą, że „część pracowników informowała mnie, że była mobbingowana” – czytamy w stanowisku.
Lis wyjaśnia też: „Uważam, że nigdy nie naruszałem niczyich psychicznych i fizycznych granic oraz niczyjej strefy komfortu. Nie komentowałem wyglądu lub ubioru. Te kwestie są dla mnie nieistotne. Jeśli chodzi o osoby nieheteronormatywne, to funkcjonowały u nas w środowisku absolutnie przyjaznym. Z pełną swobodą mówiły o swych preferencjach i problemach. Mogły liczyć na wsparcie i pomoc. Odnosiłem się do nich z szacunkiem i sympatią”.
W piątek podczas cotygodniowej rozmowy w Radiu Tok FM, Tomasz Lis skomentował, że artykuł w WP oparty jest na „kłamstwach i półprawdach dwóch osób, które wyrzucił z redakcji”. Zaznaczył, że nie miał jeszcze czasu, żeby dokładnie przeczytać tekst.
– Jest to KŁAMSTWO. Tekst jest oparty na relacjach kilkudziesięciu osób. Aż tylu ludzi to chyba Lis z redakcji nie wyrzucił – skomentował Szymon Jadczak na Twitterze.
– PROŚBA‼️ Wiem, że osób skrzywdzonych (zwłaszcza kobiet) jest wiele więcej niż w tekście. Nie bójcie się! Nie wstydźcie się! Odważcie się mówić. Tę sprawę trzeba doprowadzić do końca. Ale mogę to zrobić tylko z Waszą pomocą – dodał Jadczak.
Poseł PiS Piotr Sak chciał, by sprawą stosunków panujących w „Newsweeku” zajęła się Państwowa Inspekcja Pracy, ale kilka dni temu poinformowała nas, że – przynajmniej na razie – nie zajmie się tym. – Doniesienia medialne sugerujące istnienie działań mobbingowych wobec pracowników nie zawsze są wystarczającą przesłanką do podejmowania działań kontrolnych – wyjaśnił rzecznik GIP, Juliusz Głuski-Schimmer.
Nowym redaktorem naczelnym „Newsweeka” od początku lipca br. będzie Tomasz Sekielski.
Tomasz Lis w „Newsweeku” przez 10 lat
Lis redaktorem naczelnym „Newsweek Polska” został w kwietniu 2012 roku, niedługo po tym jak rozstał się z tygodnikiem „Wprost”, którym kierował przez niecałe dwa lata. Karierę dziennikarską zaczynał jednak w 1990 roku w „Wiadomościach” TVP1. W latach 1994-97 był korespondentem TVP w Waszyngtonie. Od 1997 do 2004 tworzył „Fakty” w TVN, a później „Wydarzenia” w Telewizji Polsat, gdzie również prowadził autorski program „Co z tą Polską” i był członkiem zarządu.
W latach 2008-2016 był autorem i prowadzącym programu „Tomasz Lis na żywo” nadawanego w TVP2. Między 2016-2020 rokiem prowadził cotygodniowy program „Tomasz Lis.” na stronie internetowej „Newsweeka” i Onet.pl. W ub.r. zastąpił go podcast „Świat_pl”. Od 2012 r. Lis jest zaangażowany w projekt internetowy – jest większościowym udziałowcem spółki wydającej serwisy grupy Natemat. W ostatnich latach jednak nie ukazywały się tam żadne jego teksty.
Według danych PBC w 2021 roku średnia sprzedaż ogółem „Newsweek Polska” wynosiła 70 597 egz., po spadku rok do roku o 6,3 proc.