Podwładni Tomasza Lisa w „Newsweeku” co najmniej od czterech lat mieli zgłaszać w firmie niewłaściwe zachowania swojego szefa – pisze Wirtualna Polska. W redakcji miało dochodzić do poniżania pracowników, wyśmiewania ich i zgłaszanych przez nich tematów, co prowadziło u niektórych z dziennikarzy do ataków paniki. Tomasz Lis kategorycznie zaprzecza zarzutom.
Pod koniec maja Ringier Axel Springer Polska poinformował lakonicznie, że Tomasz Lis nie będzie już szefował „Newsweekowi”, po dekadzie prowadzenia pisma. Tryb i powody nagłego rozstania z redakcją do teraz pozostają tajemnicą, obie strony konsekwentnie odmawiają komentarzy na ten temat.
Tomasz Lis nie odpowiadał na żadne pytania w tej sprawie.
WP: „Negatywne zachowania naczelnego”
W piątek Szymon Jadczak na portalu Wirtualna Polska napisał, że udało mu się ustalić przynajmniej niektóre z okoliczności, jakie mogły mieć wpływ na pożegnanie Lisa z „Newsweekiem”. Po rozmowach z kilkudziesięciu osobami, które pracują, pracowały lub miały kontakt z Tomaszem Lisem, Jadczak pisze: „Wszystkie co do jednej potwierdzały różnego rodzaju zachowania Tomasza Lisa mogące mieć cechy mobbingu. Dotarliśmy też do maili, wiadomości oraz pism, z których jasno wynika, że podwładni Lisa zgłaszali negatywne zachowania naczelnego, a informacje o tym docierały do właściwych komórek firmy.”
O jakie zachowania chodzi? WP cytuje fragment jednej ze skarg, dotyczącej zachowania naczelnego w trakcie poniedziałkowych kolegiów: „Wszystko zależy od tego, w jakim nastroju będzie szef. Jeśli w dobrym, to zacznie opowiadać świńskie, pełne seksualnych odniesień kawały i wszyscy odetchną z ulgą. Ale jeśli będzie w złym, będzie po kolei wyśmiewał każdy zgłaszany temat. Będzie złośliwy i bezlitosny, a wszyscy spuszczą głowy i będą udawali, że nie słyszą i nie widzą, jak ich kolega jest upokarzany. (…) Czy szef będzie krzyczał, bo ktoś nieopatrznie zgłosi temat, który go wkurzy? Na przykład wywiad z jakimś lewicowym socjologiem, co zostanie skwitowane zdaniem: „Niech, kur…a, spierdala komuch, w mojej gazecie dla takich debili miejsca nie ma”. Każda propozycja artykułu, który w jakiś sposób dotyczy praw kobiet, jest wyszydzana i odrzucana z komentarzem w rodzaju: „w dupie wam się przewraca” – brzmi fragment pisma skierowanego przez pracownika do działu HR w Ringier Axel Springer Polska.
Kilka skarg na Lisa do działu HR i związkowców w RASP
Portal przytacza też wypowiedź jednego z redaktorów tygodnika: „Naczelny zagląda w dekolt jednej z redaktorek i komentuje kolor jej stanika. Były też okropne kawały o gejach, koledzy geje z redakcji fatalnie to znosili”.
Mimo zgłaszania tego typu zachowań pracodawcy, ten nie podjął skutecznych działań. W lipcu 2020 r. o zachowaniach Lisa poinformowany został przewodniczący NSZZ „Solidarność” w RASP, Mariusz Kotowski. „Przekazał niepokojące informacje Jakubowi Kudle, szefowi działu prawnego RASP oraz szefowi komisji antymobbingowej w wydawnictwie. Kotowski umówił wstępnie spotkanie z Kudłą i pracownikiem zgłaszającym nieprawidłowości. Ale nigdy do niego nie doszło. RASP nie odpowiedział na pytanie, dlaczego tak się stało” – pisze Jadczak.
W 2021 r. w RASP powstał kolejny związek zawodowy: Inicjatywa Pracownicza. I on również otrzymał zgłoszenie od jednej pracownicy „Newsweeka” dotyczące niewłaściwego zachowania Lisa. Potwierdził to WP przedstawiciel organizacji.
O takim zachowaniu Tomasza Lisa opowiada też były sekretarz redakcji „Newsweeka” Ryszard Holzer, który kilka lat temu przeszedł do „Forbesa”. – Złośliwości wobec mnie z czasem się nasilały, gdy zacząłem jasno dawać do zrozumienia, że nie podoba mi się sposób zarządzania gazetą oraz traktowania ludzi. To było mnóstwo drobnych rzeczy, które składały się w całość, nieprzyjemną atmosferę przesiąkniętą chamstwem. Parę razy zwracałem uwagę Tomaszowi Lisowi, że są to zachowania na pograniczu mobbingu. Nie reagował. Ostatecznie musiałem odejść do innej redakcji w ramach tego samego koncernu – opisuje Holzer.
Pierwsze sygnały o niewłaściwym zachowaniu Tomasza Lisa w redakcji „Newsweeka”, do których dotarła WP, pochodzą z 2018 roku. Jeden z dziennikarzy poskarżył, się, że naczelny kilka razy wyśmiewał w obecności innych osób jego wygląd i ubiór. Ze zgłaszającym spotkali się pracownicy działu HR firmy, nie przyniosło to żadnych efektów.
Inna osoba zgłosiła się do szefowej tego działu Moniki Remiszewskiej z prośbą o przeniesieni do innego zespołu w ramach wydawnictwa, uzasadniając to niewłaściwym zachowaniem Tomasza Lisa. Nie zdecydowała się złożyć w tej sprawie formalnej skargi, po kolejnym spotkaniu z Remiszewską nie dostała propozycji pracy w inne redakcji.
Z wyjątkiem Ryszarda Holzera w tekście WP byli i obecni pracownicy „Newsweeka” wypowiadają się anonimowo, ponieważ obawiają się reakcji Lisa. – „To jest człowiek mściwy”, „wciąż bardzo potężny”, „zdolny zaszkodzić każdemu, kto mu podpadnie” – przytoczono ich uzasadnienia.
Tomasz Lis: kategorycznie zaprzeczam
Były szef „Newsweeka” za pośrednictwem swojego prawnika odniósł się do informacji publikowanych przez WP. „Kategorycznie zaprzeczam. Żadne wyszydzanie wyglądu czy ubioru nie miało miejsca, bo – poza wszystkim – są to kwestie, które zupełnie mnie nie interesują. Równie kategorycznie zaprzeczam, by dochodziło do gnębienia, prześladowania czy zastraszania kogokolwiek. Nie jest prawdą, że „część pracowników informowała mnie, że była mobbingowana” – czytamy w stanowisku.
Lis wyjaśnia też: „Uważam, że nigdy nie naruszałem niczyich psychicznych i fizycznych granic oraz niczyjej strefy komfortu. Nie komentowałem wyglądu lub ubioru. Te kwestie są dla mnie nieistotne. Jeśli chodzi o osoby nieheteronormatywne, to funkcjonowały u nas w środowisku absolutnie przyjaznym. Z pełną swobodą mówiły o swych preferencjach i problemach. Mogły liczyć na wsparcie i pomoc. Odnosiłem się do nich z szacunkiem i sympatią”.
W piątek podczas cotygodniowej rozmowy w Radiu Tok FM, Tomasz Lis skomentował, że artykuł w WP oparty jest na „kłamstwach i półprawdach dwóch osób, które wyrzucił z redakcji”. Zaznaczył, że nie miał jeszcze czasu, żeby dokładnie przeczytać tekst.
– Jest to KŁAMSTWO. Tekst jest oparty na relacjach kilkudziesięciu osób. Aż tylu ludzi to chyba Lis z redakcji nie wyrzucił – skomentował Szymon Jadczak na Twitterze.
– PROŚBA‼️ Wiem, że osób skrzywdzonych (zwłaszcza kobiet) jest wiele więcej niż w tekście. Nie bójcie się! Nie wstydźcie się! Odważcie się mówić. Tę sprawę trzeba doprowadzić do końca. Ale mogę to zrobić tylko z Waszą pomocą – dodał Jadczak.
Poseł PiS Piotr Sak chciał, by sprawą stosunków panujących w „Newsweeku” zajęła się Państwowa Inspekcja Pracy, ale kilka dni temu poinformowała nas, że – przynajmniej na razie – nie zajmie się tym. – Doniesienia medialne sugerujące istnienie działań mobbingowych wobec pracowników nie zawsze są wystarczającą przesłanką do podejmowania działań kontrolnych – wyjaśnił rzecznik GIP, Juliusz Głuski-Schimmer.
Nowym redaktorem naczelnym „Newsweeka” od początku lipca br. będzie Tomasz Sekielski.
Dziennikarze: o zachowaniu Lisa środowisko wiedziało od lat
Niektórzy publicyści i komentatorzy na Twitterze zwrócili uwagę, że informacje o niewłaściwym zachowaniu Tomasza Lisa w różnych redakcjach, w których pracował, pojawiały się od lat.
– Zmienia się wrażliwość – na lepsze. O tym, że T. Lis jest mobberem wiadomo było gdzieś od końca lat 90-tych, gdy wyciekło nagranie (znane także jako „Lista pryszczy na d…”) na którym obsobacza pracownika. Tyle, że wtedy nas to bawiło i nikt nie zwrócił uwagi na niestosowność – przypomniał Stefan Sękowski, związany z Nową Konfederacją i „Do Rzeczy”. – Później był wyciek z wypowiedziami K. Durczoka i przełom w postaci afery wokół jego zachowań. Ale wielu dziennikarzy którzy pracowali w branży od lat 90-tych się spotkało z podobnymi sytuacjami. Miałem szczęście, że w moim otoczeniu były to sytuacje rzadkie. Ale były – zaznaczył.
– Przełożony udający, że wymiotuje do kosza na śmieci podczas lektury tekstu, teatralnie drący go na kawałki, rzucający krzesłami po pokoju gdy mu coś się nie podoba, piszący wiązanki bluzgów w komentarzach zamiast krótko i zwięźle, co mu się nie podoba – znacie to? – spytał Sękowski.
Aktywista Jan Śpiewak przypomniał reportaż w „Dzienniku” z 2008 roku opisujący zachowanie Tomasza Lisa i jego ówczesnej partnerki Hanny Lis w okresie, gdy pracowali w „Wydarzeniach” Polsatu.
– Cztery lata temu B. Węglarczyk (redaktor naczelny Onetu – przyp.) zapowiadał, że Tomasz Lis poda mnie do sądu za to, że nazwałem go naczelnym mobberem mediów RP. No i nie podał mnie. Ciekawa sprawa – przypomniał Piotr Gursztyn z TVP.
– To powszechna wiedza gdzieś od ponad 20 lat, tyle, że kiedyś nikt nawet nie znał słowa mobbing. ale btw imho, Lis nie poleciał za mobbing, tylko za to, że był z powodu swoich obsesji polit. coraz większym obciążeniem dla RASP. Mobbing to tylko b. poręczny kij – ocenił.
– Nie znam dziennikarza, który pracował z Lisem, a który nie opowiadałby – zwykle po ewakuacji z zarządzanych przez Lisa tytułów – o wyzwiskach i traktowaniu ludzi jak popychadeł – stwierdziła Adriana Rozwadowska z „Gazety Wyborczej”.
Krytycznie oceniono też działania Ringier Axel Springer Polska w sprawie sygnałów o niewłaściwym zachowaniu Lisa. – Wirtualna Polska wykonała kawał dobrej roboty ws. Tomasza Lisa. Teraz piłka jest po stronie RASP i Newsweeka. Zamilczanie, udawanie, że nie ma tematu nie są drogą. Mobbing, seksizm, agresja werbalna jest niedopuszczalna społecznie. I nie ma znaczenia kogo dotyczą zarzuty – napisał Tomasz Terlikowski.
– Z afery z Lisem wyłania się jeszcze jedna rzecz. Niezależnie jak dużą korporacją jesteś i jakie sobie „zasady” wypiszesz w swoich kodeksach dobry praktyk czy innych fantazyjnych HR-owych pisemkach. Dział HR zawsze będzie bronił firmy a nie pracownika. A jeśli już jesteś ważną osobą w tej firmie to możesz przez 4 lat kurwami na lewo i prawo rzucać i nikt ci nic nie zrobi – stwierdził Grzegorz Marczak z Antywebu.
Marcin Gadziński, który niedawno odszedł z Agory, przypomniał, że dwa lata temu firma nie uzyskała od Ringier Axel Springer Polska wyjaśnień w sprawie ujawnionego wówczas niewłaściwego zachowania byłego dziennikarza „Przeglądu Sportowego” Tomasza Włodarczyka wobec Izabeli Koprowiak (nadal pracuje w „PS”).
– 2 lata temu byliśmy z @wilkowicz zaszokowani i zasmuceni postawą szefów i HR koncernu RASP w sprawie tego, co spotkało w Przeglądzie Sportowym Izę Koprowiak. Dziś widać, że zamiatanie pod dywan i umywanie rąk to była metoda, a nie przypadek – ocenił Gadziński.
Tomasz Lis w mediach od trzech dekad
Lis redaktorem naczelnym „Newsweek Polska” został w kwietniu 2012 roku, niedługo po tym jak rozstał się z tygodnikiem „Wprost”, którym kierował przez niecałe dwa lata. Karierę dziennikarską zaczynał jednak w 1990 roku w „Wiadomościach” TVP1. W latach 1994-97 był korespondentem TVP w Waszyngtonie. Od 1997 do 2004 tworzył „Fakty” w TVN, a później „Wydarzenia” w Telewizji Polsat, gdzie również prowadził autorski program „Co z tą Polską” i był członkiem zarządu.
W latach 2008-2016 był autorem i prowadzącym programu „Tomasz Lis na żywo” nadawanego w TVP2. Między 2016-2020 rokiem prowadził cotygodniowy program „Tomasz Lis.” na stronie internetowej „Newsweeka” i Onet.pl. W ub.r. zastąpił go podcast „Świat_pl”. Od 2012 r. Lis jest zaangażowany w projekt internetowy – jest większościowym udziałowcem spółki wydającej serwisy grupy Natemat. W ostatnich latach jednak nie ukazywały się tam żadne jego teksty.
Według danych PBC w 2021 roku średnia sprzedaż ogółem „Newsweek Polska” wynosiła 70 597 egz., po spadku rok do roku o 6,3 proc.