Monika Olejnik od 40 lat w radiu i telewizji

W TVN24 nadal "wita w wolnych mediach"

Monika Olejnik

Jacek Kurski śpiewał i grał dla niej na gitarze. Lech Kaczyński miał jej grozić, że „ją wykończy, a ona tego pożałuje”. W sieci dostało jej się za to, że ostatnio atakowała Tuska, a prezydenckiego ministra potraktowała zbyt łagodnie. Monika Olejnik, prowadząca „Kropkę nad i” nieprzerwanie od ponad 15 lat w TVN24, nadal wzbudza emocje. – Ona była, jest i będzie jedną z najważniejszych dziennikarek 30-lecia – mówi o niej Bogusław Chrabota, redaktor naczelny „Rzeczpospolitej”.

– Monika Olejnik, „Kropka nad i”, witam w wolnych mediach – to słowa, które po godz. 20 widzowie TVN24 słyszą od poniedziałku do czwartku już od wielu tygodni. Tuż po nich dziennikarka przedstawia swoich gości. W tym tygodniu rozmawiała m.in. z byłym premierem i szefem PO Donaldem Tuskiem oraz prezydenckim ministrem Andrzejem Derą. I właśnie te dwa ostatnie wydania „Kropki nad i” wywołują na Twitterze falę komentarzy. Najbardziej dostaje się Monice Olejnik, której nazwisko w czwartek staje się trendem na Twitterze.

Baronowa: „Obejrzałam Olejnik po długiej przerwie tylko ze względu na Tuska. Ona nie prowadzi żadnej rozmowy, zadaje takie prostackie pytania, jakby czytała przekaz dnia z Nowogrodzkiej. Never ever!”

Ewa: „Widoczna słabość M. Olejnik. Infantylne pytania, przerywanie rozmówcy, brak stylu i klasy”.

Najprawdziwsza polka: „Tusk ma tę umiejętność, że nawet kiedy ma do czynienia z niezbyt lotną rozmówczynią, wypada świetnie”.

Filip: „Niestety chyba Olejnik to już emerytura… słabo jest ostatnio przygotowana. Przykro to mówić. Pytania mega słabe zadaje. Nawet Donald Tusk chyba był zdziwiony”.

Twitterową wymianę podsumowuje Radek: „Monika Olejnik gościła Tuska i zadała parę niewygodnych pytań. Tusk się lekko zdenerwował, więc sekciarze dostali piany. Kłótnia w domu”.

Zwolennicy opozycji psioczą w mediach społecznościowych na prowadzącą „Kropkę nad i” nie tylko po programie z Donaldem Tuskiem, ale i dzień później, gdy studio odwiedza polityk z wrogiego im obozu politycznego.

„To jest kabarecik z Moniką Olejnik w roli głównej. Wrzeszczy, jąka się, a Andrzej Dera robi Ją na „szaro”. Ona wygra wybory dla ZP” – przewiduje Tomasz.

Z kolei Mirek wytyka błąd: „Dera: niech to rozstrzyga sąd. Olejnik: ale sąd rozstrzygł!”.

Prawy liberał: „Szkoda, że pani redaktor Olejnik gubi się, nie ogarnia. Dera aż się prosił o zaoranie, a tu nic”.

Bułka paryska: „Dera w Kropce. Monika w kropce”.

– Opinie na Twitterze obchodzą mnie mniej więcej tyle, co zeszłoroczny śnieg – mówi Bogusław Chrabota, redaktor naczelny „Rzeczpospolitej”. Zdanie na temat Moniki Olejnik ma i chętnie je wygłasza: – Niezależnie od wszystkich jej krytyków, ona była, jest i będzie jedną z najważniejszych dziennikarek 30-lecia.

Monika Olejnik w Polskiej Kronice Filmowej

Monice Olejnik w lipcu stuknie 66 lat. Emerytką nie jest. Jej program „Kropka nad i” nieprzerwanie od ponad 15 lat ukazuje się wieczorami w TVN24. Dziennikarka znika z ekranu jedynie w lipcu i sierpniu, gdy zmienia się ramówka stacji, a politycy jadą na wakacje. Wyjątkiem był środek lata w 2017 r., gdy Sejm uchwalił ustawę o Sądzie Najwyższym, a przez Polskę przetoczyły się protesty. Wówczas Monika Olejnik przełożyła urlop, by dalej prowadzić swój program. Poza tym nie bierze wolnego. Jak jest „Kropka nad i”, to prowadzi go Monika Olejnik. Zmieniają się tylko goście i stroje prowadzącej, co – szczególnie w serwisach plotkarskich – wywołuje sporo komentarzy. W wywiadzie dla „Zwierciadła” przyznała, że uwielbia szpilki i ma ponad 500 par butów. „Zakładam je tylko do telewizji, nie da się cały czas chodzić na wysokim obcasie. Doceniam buty, które bywają artystycznym dziełem wyobraźni projektantów. Na szczęście szpilki nie są i nie będą sensem mojego życia” – mówiła w 2012 r. w rozmowie z Tomaszem Jastrunem dla miesięcznika „Zwierciadło”.

Zanim trafiła do telewizji, było radio. W 1981 r. odbyła staż w redakcji rolnej Programu Pierwszego. Stamtąd dość szybko przeniosła się do wymarzonej Trójki. Jedną z jej pierwszych interwencji reporterskich mogli zobaczyć widzowie Polskiej Kroniki Filmowej w lipcu 1982 r. Monika Olejnik po telefonie od słuchaczki jedzie do punktu skupu butelek porozmawiać z kierownikiem.

Kilka lat później wysłano ją z mikrofonem do Lasu Kabackiego w Warszawie, gdzie spadł samolot pasażerski. Nikt nie przeżył. Była to największa katastrofa lotnicza w naszym kraju. „Widok był makabryczny. Było mnóstwo ludzi i straszny widok na drzewach. To było największe przeżycie reporterskie mojego życia. Chciałam to wymazać z mojej pamięci, bo to był naprawdę szok” – wspominała w 2000 r. w filmie dokumentalnym „Czarny serial. Kościuszko 2”.

„Zawsze była spontaniczna”

W końcu zaczyna prowadzić w Trójce rozmowy z politykami. I ta rola przynosi jej popularność. – Monika Olejnik zaczęła karierę w trudnym okresie, na początku lat 80. Wtedy dziennikarz mógł stawiać pytania, ale musiał uważać, czego dotyczą. A ona, mimo że początkowo pracowała w mediach państwowych, zawsze była spontaniczna, żywo reagująca na rozmówcę. Należy do tej generacji dziennikarzy, którzy rozmawiają z politykami i osobami publicznymi jak równy z równym. To wówczas i dzisiaj odróżnia ją od kolegów po fachu – zauważa prof. Tadeusz Kowalski, medioznawca z Uniwersytetu Warszawskiego. – Gdy rodziły się w Polsce wolne media, rozmowy dziennikarzy przybrały formę polemiczną, dziennikarze zaczęli coraz ostrzej dopytywać swoich rozmówców i z czasem stało się to standardem, choć nie wszyscy potrafią to robić dobrze.

Jej to wychodzi na tyle, że z politykami spotyka się także w telewizji. W drugiej połowie lat 90. zostaje jedną z prowadzących „Rozmowę dnia” w Warszawskim Ośrodku Telewizyjnym. Być może to doświadczenie kusi twórców nowej prywatnej stacji telewizyjnej, by zaangażować do projektu Monikę Olejnik. Gdy 3 października 1997 r. startuje TVN, widzowie tuż po oficjalnym otwarciu kanału oglądają „Fakty” – program informacyjny prowadzony przez Tomasza Lisa. Chwilę później emitowane jest pierwsze wydanie „Kropki nad i” – cyklu rozmów z politykami. Główną prowadzącą jest Monika Olejnik (niektóre wydania prowadzi Bogdan Rymanowski, którego w 2001 r. zastępuje Tomasz Sekielski). Dość szybko jej dociekliwość, szybkie tempo, żywy język i przerywanie rozmówcom zbyt długich monologów stają się wizytówką „Kropki nad i”.

Zastępuje Skowrońskiego w Zetce

Występy w TVN przyspieszają jej karierę. W 2000 r. – po 18 latach – opuszcza radiową Trójkę. Przechodzi do Radia ZET, z którego w tym samym czasie odchodzi 20 czołowych dziennikarzy, m.in. Krzysztof Skowroński, Andrzej Morozowski, Małgorzata Łaszcz, Justyna Pochanke. Opuszczają Zetkę, protestując przeciwko wizji stacji, jaką ma jej ówczesny szef Robert Kozyra. Sprzeciwiają się radiu, w którym najważniejsza jest muzyka, konkursy i rozrywka, a nie informacja i publicystyka. Ta ostatnia jednak pozostaje na antenie. Bo Monika Olejnik codzienne rano jest gospodynią cyklu „Gość Radia ZET”. Z kolei 14 stycznia 2001 r. prowadzi pierwszą, cotygodniową audycję „Siódmy dzień tygodnia”. W każdą niedzielę o poranku zaprasza do studia przedstawicieli wszystkich partii politycznych obecnych w parlamencie. Przez godzinę przy suto zastawionym stole i włączonych mikrofonach rozmawiają o aktualnych wydarzeniach. Formuła programu do złudzenia przypomina audycję, którą do końca grudnia 2000 r. prowadzi Krzysztof Skowroński.

Pierwszym gościem Moniki Olejnik jest ówczesny premier Jerzy Buzek. Dziennikarka łączy się też ze studia z Adamem Małyszem, który jest w życiowej formie. To właśnie wtedy nasz skoczek opowiada o swojej słynnej diecie, czyli bułce i bananie.

Z Zetką będzie związana przez kolejne 16 lat.

Kaczyński grozi Olejnik, a Kurski dla niej śpiewa

W 2003 r. Monika Olejnik dzwoni do Tomasza Lisa. Żali mu się, że odbierają jej „Kropkę nad i”. „Chcą mnie przenieść do TVN24” – mówi Lisowi, który cytuje fragment ich rozmowy w książce „Nie tylko Fakty”. „Wiedziałem, Monika na coś takiego zgodzić się nie może. Stopniowa marginalizacja. Najpierw z 19.30 na 23.00. Potem z TVN do TVN24. A co dalej? TVN Meteo?” – pisze Tomasz Lis.

TVN Meteo nie było, bo Monika Olejnik w zamian za likwidację „Kropki nad i” dostaje propozycję poprowadzenia cotygodniowego programu publicystycznego w TVN24. Odmawia. I w tym samym czasie korzysta z propozycji Telewizji Publicznej. Jesienią 2004 r. zaczyna w TVP1 prowadzić „Prosto w oczy”. Program swoją formułą przypomina „Kropkę nad i”. Nadawany jest w świetnej porze, tuż po głównym wydaniu „Wiadomości”. Jednak dwa lata później władze TVP chcą przenieść „Prosto w oczy” na godz. 23:30. Dziennikarka protestuje. Negocjacje nic nie dają.

Monika Olejnik wraca na ul. Wiertniczą, gdzie znajduje się siedziba TVN. 11 września 2006 r. znów prowadzi „Kropkę nad i”, teraz już tylko w TVN24. I tak od ponad 15 lat program nadawany jest od poniedziałku do czwartku o godz. 20. W drugiej odsłonie „Kropki nad i” zdarzają się wydania wyjazdowe. Tak jest m.in. w czasie protestu pielęgniarek przed Kancelarią Premiera w 2007 r. czy rok później, gdy specjalny odcinek programu emitowano z Brukseli, gdzie trwa spotkanie Rady Europejskiej. Gościem Moniki Olejnik jest wtedy Lech Kaczyński. O odcinku robi się głośno, bo po jego zakończeniu ówczesny prezydent miał grozić dziennikarce, że „znalazła się na jego liście i ją wykończy, a ona tego pożałuje”. Lech Kaczyński miał wtedy nazwać Monikę Olejnik „TW Stokrotka”, co ma sugerować jej rzekomą współpracę ze służbami PRL.

W „Kropce nad i” są też zaskakujące momenty, szczególnie z dzisiejszej perspektywy. W kwietniu 2008 r. Jacek Kurski, ówczesny poseł PiS, gra na gitarze balladę Bułata Okudżawy dla prowadzącej z okazji 300. odcinka „Kropki nad i”. Później Monika Olejnik mówi „Dziennikowi”: – Kurski ma piękny głos i fajnie gra na gitarze.

Dziś to nie do pomyślenia, by dziennikarka TVN powiedziała na antenie komplement pod adresem szefa TVP.

Duda wygrywa, a Olejnik „wita w wolnych mediach”

Od 13 lipca 2020 r., czyli dnia, w którym ogłoszono, że Andrzeja Dudę wybrano na drugą kadencję prezydencką, każde wydanie programu „Kropka nad i” Monika Olejnik zaczyna od zdania „Witam w wolnych mediach”.

– To tak, jakby mówiła: „witam wśród żywych”, bo życie, tak jak wolność mediów, jest fundamentalną wartością. Dlatego ta kwestia nie jest polityczna – uważa Jacek Żakowski, publicysta tygodnika „Polityka” oraz Radia TOK FM. – Dziennikarz musi być zaangażowany w reprezentowanie wartości, w które wierzy. U Moniki to doskonale widać, a jej demonstracja w sprawie wolności mediów jest bardzo ważna, choć być może stała się już rytualna. To jak z sankcjami nakładanymi na jedno państwo przez drugie. W pewnym momencie stają się one męczące dla obu stron, choć warunki się nie zmieniają. Monika znalazła się teraz w pułapce, bo gdy przestanie się w ten sposób witać z widzami, to da znak, że wszystko jest w porządku, a tak wcale nie jest. Orlen wciąż okupuje prasę regionalną. TVP i Polskie Radio są tubami rządu. Media niezależne nie dostają reklam publicznych spółek. Problem wolności mediów jest ciągle w Polsce aktualny.

– Monika Olejnik, „Kropka nad i”, witam widzów TVN24 i TVN-u. Witam w wolnych mediach, jeszcze w wolnych mediach. Powtarzam to od wielu miesięcy – rozpoczyna swój program 17 grudnia 2021 r. – Dzisiaj jest czarny dzień dla polskiej demokracji. Sejm przegłosował ustawę „Lex TVN” godzącą w wolność słowa. Co się teraz wydarzy? Wszystko zależy od prezydenta.

Gościem tego wydania programu jest Donald Tusk. Były premier mówi, że „to nie jest czarny dzień polskiej demokracji, tylko to jest czarne sześciolecie polskiej demokracji”.

„Nie do końca słucha swoich gości”

Gdy Monika Olejnik pierwszy raz rozpoczyna program hasłem „witam w wolnych mediach” jej gościem jest Andrzej Dera z kancelarii prezydenta Dudy. To on pojawia się w „Kropce nad i” również w ostatni czwartek (19 maja). Dzień wcześniej Monika Olejnik rozmawia z Donaldem Tuskiem. Po obu wydaniach programu w mediach społecznościowych padają zarzuty, że prowadząca „Kropkę nad i” nie jest dobrze przygotowana do programu, że nieustannie przerywa gościom, że sprzyja partii rządzącej, że nie broni opozycji.

– Rzeczywiście w ostatnim czasie można odnieść wrażenie, że pani Monika Olejnik nie do końca słucha swoich gości – przyznaje prof. Kowalski. – Przerywanie wypowiedzi nie jest dobre. Być może media społecznościowe wymuszają gwałtowne reakcje prowadzących, ale to zubaża debatę publiczną, bo nie wszystko da się powiedzieć jednym zdaniem. A powinno być tak, że stawiamy trudne pytania i dajemy drugiej stronie czas na odpowiedź. Jeśli czujemy, że rozmówca nas zwodzi, kontrujemy jego wywód. Tymczasem bywa, że widz może się chwilami zastanawiać, po co gość został zaproszony do studia, skoro ma ograniczoną możliwość wypowiedzi.

Jak dodaje medioznawca, przykładami dobrych, pogłębionych wywiadów na konkretny temat były rozmowy Larry’ego King’a w CNN czy „HARDtalk” nadawane w BBC. Nasz rozmówca nie uważa, by „Kropka nad i” – nadawana od 25 lat w telewizji (z trzyletnią przerwą) – była fenomenem, jeśli chodzi o format publicystyczny. – Pozycję takiego programu buduje się latami. Ważne, by utrzymać wysoką jakość i oferować odbiorcom dobre, ciekawe rozmowy na bieżące tematy. Taki program świetnie sprawdza się w ramówce po programie informacyjnym, gdy widz oczekuje komentarzy – uważa prof. Kowalski.

„Drapieżność zamieniła w dojrzałość, emocje w wyważenie”

Jacek Żakowski widział „Kropkę nad i” z Andrzejem Derą. – Monikę najczęściej oglądam w czwartki, gdy przygotowuję się do piątkowego „Poranka Radia TOK FM”. „Kropka nad i” jest wtedy pozycją obowiązkową. Monika ma fantastyczne wyczucie tematu i doboru gości. Jej widz po skończonym programie raczej nie pomyśli sobie, że stracił czas, bo rozmowa była nie na czasie. A tak często dzieje się po rozmowach innych autorów – zauważa publicysta „Polityki”. Jak odnosi się do wydania programu z prezydenckim ministrem? – Politycy przez lata wypracowali sobie sposoby reagowania na różnych prowadzących. Pan Dera się uśmiecha i tym obezwładnia Monikę. To jak bokser, który wali w stertę poduszek. W takiej sytuacji można sobie wybić bark, ale poduszek się nie ruszy. Niektórzy jednak reagują emocjonalnie i wtedy Monika jest w swoim żywiole. Bo sama jest bardzo emocjonalną osobą. A sprawy, o których mówi, głęboko ją poruszają. To nie jest typ dziennikarki, która odbębni robotę i wraca do domu. Świat przejmuje Monikę, a styl jej rozmów wynika z jej zaangażowania w rzeczywistość.

Bardzo pozytywnie o jej dziennikarskim warsztacie wypowiada się Bogusław Chrabota. – Wypracowała swoją własną dykcję, styl, wizerunek, metodę dziennikarską i tego można jej tylko pozazdrościć. Jest w dobrej formie i dziś, może najlepszej w życiu zawodowym, dlatego, że nic już nie musi, ma przywilej autorytetu, a co za tym idzie wolności. Drapieżność zamieniła w dojrzałość, emocje w wyważenie – ocenia redaktor naczelny „Rzeczpospolitej”.

„Monika Olejnik lubi być asertywna”

Nieco inaczej widzi to Łukasz Warzecha, publicysta tygodnika „Do Rzeczy”. – Mam swoich ulubionych dziennikarzy i nie ma wśród nich Moniki Olejnik. To Beata Lubecka z Radia ZET, Bogdan Rymanowski z Polsatu i Marcin Zaborski z TVN24, którzy prowadzą rozmowy profesjonalnie, wnikliwie i nie pozwalają uciekać gościom od trudnych pytań – wymienia nasz rozmówca. – Ich sposób prowadzenia rozmowy nie polega na agresywnym przerywaniu gościom czy forsowaniu swojego zdania. Monika Olejnik nie umie ukryć swoich poglądów w czasie programu i to ma bardzo duży wpływ na to, jak traktuje swoich gości. Próbuje ich zszargać, przerywa im i potwornie dociska. To nie są warunki konieczne do przeprowadzenia dobrej rozmowy. Mam wrażenie, że Monika Olejnik lubi być asertywna niezależnie od tego, czy czemuś to służy. Po prostu traktuje te działania jak sztukę dla sztuki – uważa Łukasz Warzecha.

– Krytykować ją za to, że ma poglądy? Absurd – dziwi się Bogusław Chrabota. – Każdy dobry dziennikarz ma poglądy. Co więcej, to uczciwe mieć poglądy. Transparentność to mit, to nijakość. Najważniejsze w tym zawodzie, i tu Monika Olejnik jest bez zarzutu, to być uczciwym wobec samego siebie, własnych poglądów i reguł zawodowych. A że czasem wkurza się na gości? Normalne, też się wkurzam, kiedy muszę słuchać bzdury, głupoty czy kłamstwa, bez znaczenia, z której strony sporu przychodzą. Krótko: jestem po jej stronie i stronie jej dziennikarstwa – zapewnia redaktor naczelny „Rzeczpospolitej”.

Co wieczór topowi rozmówcy u Olejnik

– Monika nie tyle wyraża sympatie polityczne, co pewien system wartości i przed tym się nie uchyla. Jest ogromna różnica między kimś, kto jest przywiązany do partii politycznej, a kimś, kto jest po stronie konkretnych wartości – dodaje Jacek Żakowski. – Ona przecież potrafi stawiać trudne pytania czy komentować decyzje w sposób kłopotliwy dla środowiska, z którym, jak się może wydawać, powinna być związana. Jest wielu dziennikarzy, którzy oszczędzają bliskich im rozmówców, ale Monika do nich nie należy.

Prof. Kowalski uważa, że mimo ostatnich zastrzeżeń w mediach społecznościowych do „Kropki nad i” i jej prowadzącej, audycja powinna pozostać w ramówce TVN24. – To autorski program kojarzony z Moniką Olejnik, która jest jego twarzą i wizytówką. Jego formuła z pewnością się nie wyczerpała, bo to nadal żywy format z ciekawymi rozmówcami z górnej półki. I to duża zaleta „Kropki nad i”. Do Moniki Olejnik przychodzą osoby, które w danej sytuacji, w konkretnym momencie odgrywają kluczową rolę. A taką gwarancję mocnych nazwisk gości buduje się na osobistym autorytecie dziennikarza. Pewnie wielu politykom trudno jest odmówić udziału w programie Moniki Olejnik. Ba, zaproszenie do „Kropki nad i” mogą traktować jak wyróżnienie. To też jest atrakcja dla widzów, że co wieczór mogą oczekiwać topowych rozmówców – uważa medioznawca.

Jeśli przejrzeć listę nazwisk osób goszczących u Moniki Olejnik w ostatnich tygodniach, to są tam byli prezydenci: Aleksander Kwaśniewski i Bronisław Komorowski, najważniejsi politycy w kraju: Donald Tusk, Władysław Kosiniak-Kamysz, Leszek Miller, Radosław Sikorski, Szymon Hołownia, ale też ambasador Ukrainy w Polsce Andrij Deszczycia, szef WOŚP Jerzy Owsiak czy generałowie: Mieczysław Bieniek i Bogusław Pacek.

– Monika to zjawisko samo w sobie – dodaje Jacek Żakowski. – Jeszcze będąc w Trójce, wypracowała własny model prowadzenia rozmów. Ostrych, w których lecą strzały. Ale ona taka po prostu jest. Każdemu zdarzają się gorsze rozmowy, ale Monika jest w formie. Nie zauważyłem, żeby zmieniła się w ostatnim czasie. Jest taka, jak zawsze.