Nie wytrzymał ciśnienia

Mariusz Max Kolonko po odejściu z dziennikarstwa został Presidentem

Dziś raczej nikt nie chce się przyznawać, że śledzi dokonania Maxa Kolonki. "To świr. Botoks mu przesiąkł do mózgu" – mówi jeden z dziennikarzy

Mariusz Max Kolonko nie wytrzymał ciśnienia po odejściu z dziennikarstwa. – Narcyz – określa Kolonkę jednym słowem Magdalena Rigamonti.

WYDAJĘ NAKAZ ARESZTOWANIA DLA OBYWATELA: ANDRZEJ DUDA. DO 12 31 2021 MA PAN OPUŚCIĆ PAŁAC PREZYDENCKI” – czytamy w poście z 27 grudnia 2021 roku na facebookowym profilu urzędnika państwowego President Max Kolonko, który obserwuje 1594 użytkowników (stan na 24 stycznia br.). Jest także wezwanie, by „Sejm uruchomił procedurę nowych, legalnych, wolnych od zbiórek podpisów wyborów prezydenckich 2022”. Do postu dołączony jest ponaddwuminutowy film.

Max Kolonko w brązowym garniturze w prążki, żółta poszetka, jasna koszula, czerwonawy krawat. W lewym górnym roku ekranu logo kanału MaxTV, w prawym – logo prezydenta Stanów Zjednoczonych Polski. Okrągłe, biało-czerwono-granatowe, z gwiazdkami jak na amerykańskiej fladze i dużym orłem w koronie. Podpis na dole ekranu: „Max Kolonko United States of Poland President”.

„Panie Duda, niemal od roku nielegalnie okupuje pan Pałac Prezydencki w Warszawie” – mówi Max Kolonko. „6 października zaprzysiężył pan rząd, który również działa nielegalnie. Pańska dalsza działalność szkodzi Polsce i polskiej racji stanu” – ostrzega. „To dlatego 4 lipca 2020 roku proklamowałem powstanie Stanów Zjednoczonych Polski z prezydentem jako tymczasową głową państwa” – kontynuuje. Dalej słychać apel, by Andrzej Duda pokrył z własnej kieszeni koszty nielegalnego użytkowania Pałacu Prezydenckiego. „Panie Duda, albo odda pan pieniądze narodowi, albo odpracuje pan te pieniądze razem z innymi przestępcami gospodarczymi. Jest pan uzurpatorem i musi pan odejść” – grzmi Kolonko.

Pod postem – komentarze. „Aresztować A. Duda” – pisze Paweł Urban, lider wśród fanów. „Lublin czeka na rozkazy Panie Prezydencie Kolonko” – deklaruje inny lider Adrian Grela. Tylko Robert Kw przestrzega: „Max daj spokój nie w ten sposób”. Ale Adrian Grela reaguje: „Nie pytany nie odzywaj się. Ty pachołku nie będziesz pouczał takiego wieszcza jak Kolonko!”.

– Nawoływanie do prezydenta, by płacił za korzystanie z pałacu, może byłoby nawet śmieszne, ale w jakimś kabarecie – mówi Sławomir Zieliński, były wieloletni dyrektor w TVP. I dodaje: – Chcę wierzyć, że to, co teraz Max robi, jest pewnego rodzaju próbą zaistnienia, a nie trwałą zmianą w jego osobowości. Poza wszystkim to jest inteligentny facet.

WULGARYZMY

11 stycznia 2022 roku Kolonko zaapelował na kanale MaxTV do swojego kolegi z bydgoskiego liceum Radosława Sikorskiego: „Dobre… azylant Radosław Sikorski chce kopnąć Rosję w yaya za Ukrainę. Radku, żeby tak yapać trzeba mieć samemu yaya a nie maszerować z Millerem do EU po żołd”.

Dzień wcześniej postulował na swym kanale na YouTubie, by ustanowić 100-osobowy sejm z pensjami 400 tys. zł rocznie. Gdy na początku stycznia pojawiła się informacja, że profil polityków Konfederacji został zablokowany przez Facebooka, Max Kolonko 5 stycznia na swoim profilu na Twitterze zamieścił komentarz: „Po tym waszym donoszeniu, do zyda na mnie i naszych Braci i Siostry z #RREVOLUTION, po tych kurwach i obelgach którymi wy prlowskie zydy obrzucaliście jedyną patriotyczną siłę Polskiego Narodu – zostaje wam juz tylko zdobywanie wysepki na rondzie. Nie żałuję was. Idźcie się jebać” (pisownia oryginalna).

Gdy w Polsce toczyła się debata nad lex TVN, Max Kolonko w filmie z końca grudnia 2021 roku stację tę określał jako „zasrany pojazd”. Mówił też: „cymbały z TVN, powinniście się bać Kaczyńskiego, który naciśnie guzik i was wypierdoli w kosmos”.

Zaś w połowie stycznia ogłosił w swoim drugim orędziu do narodu koniec pandemii. „COVID-19 to nie jest – jak pan mówi – pandemia niezaszczepionych. To jest teraz pandemia chciwych. A chciwość nie jest dobra” – kierował swe słowa do prezydenta Stanów Zjednoczonych. W kolejnych minutach orędzia przy akompaniamencie dramatycznej muzyki Kolonko dowodził, wykorzystując fragmenty programów informacyjnych amerykańskich i polskich stacji telewizyjnych, że ludzie są zmuszani do szczepień, podczas gdy szczepionki nie są skuteczne. „Dlatego ogłaszam koniec pandemii. Ogłaszam koniec szaleństwa, które uprawiają politycy i fake media po obu stronach Atlantyku” – grzmiał.

BABA Z BRODĄ

Po 15 godzinach orędzie miało na YouTubie ponad 22 tys. wyświetleń, po trzech dniach – ponad 47 tys. Sam kanał Max Kolonko – MaxTV ma 571 tys. subskrybentów.

– Pół miliona subskrybentów jak na kanał publicystyczny to dużo. Bardzo dużo – przyznaje Paweł Kwaśniewski, producent w branży youtubowej, partner w Fat Frogs Media: – Tyle że subskrypcje są tylko jednym z parametrów świadczących o pozycji danego kanału, i to nie najważniejszym. Najistotniejszym parametrem jest watch time, czyli czas spędzany na oglądaniu danego kanału. Jeśli Max Kolonko wrzuca swoje filmy na YouTube raz na kilka tygodni czy nawet miesięcy i są to kilkuminutowe nagrania, to w jego przypadku watch time jest bardzo niski.

Kwaśniewski dodaje: – Gdy emisje są rzadkie i przypadkowe, kanał staje się niszowy. Kolonko w jednym z filmów skarży się, że YouTube uznaje jego produkcje za nieodpowiednie dla reklamodawców i przez to filmy nie zarabiają. I pewnie dlatego przeniósł się na płatną platformę GO. Za dostęp trzeba tu zapłacić 1 dol. za miesiąc, 6 – za pół roku lub 12 za rok.

Jakub Kralka, redaktor naczelny portalu Bezprawnik.pl, też jest sceptyczny wobec znaczenia liczby subskrybentów kanału Kolonki na YouTubie: – Podejrzewam, że znaczna część z nich ogląda wystąpienia Kolonki nie z podziwu, ale by się pośmiać. Typowy przypadek baby z brodą – mówi Kralka.

Mogą to potwierdzać komentarze odbiorców Kolonki. Niektórzy go podziwiają. Internauta Zbigniew Stręk nie ma wątpliwości: „Max na prezydenta” wzywał w komentarzu pod postem na FB. „Jest już prezydentem!” – ripostowała Ilona Kozdron. „Boże błogosław Naszego Prezydenta Stanów Zjednoczonych Polski!” – pisał Konrad Wojdyła.

Ale inni, choć mniej liczni, szydzą. „Jaki przy nim jest kosmos, gaśnie gwiazda polarna” – komentował na Twitterze internauta Adaś Mniejszy. „Ktoś wie, co się stało, że mu tak odwaliło?”– pytał w komentarzu Jacek. Zaś Artur Durka nie miał wątpliwości: „Że jeszcze Ciebie nie wypędzili z USA, kiedyś fajnie się Ciebie słuchało… mówiłeś merytorycznie… Ale chyba pora na emeryturę… albo do dobrego zakładu zamkniętego”.

MIAŁ ISKRĘ BOŻĄ

Pochodzi z Bydgoszczy, choć był studentem nauk politycznych na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu oraz dziennikarstwa na Uniwersytecie Warszawskim.

Sławomir Zieliński, który nie chce uchodzić za „kolonkologa”, choć znał go dobrze i miał znaczący wpływ na jego karierę, twierdzi, że Kolonko miał szczęście, że trafił do „Zapraszamy do Trójki” na wakacyjną praktykę dla studenckich dziennikarzy radiowych.

– Miał iskrę bożą. Świetnie sobie radził w każdej sytuacji. Nie bał się zadawać trudnych pytań. Bawił się dźwiękiem. Bywał czasem bezczelny, ale świetnie znał angielski, co w tamtych czasach było rzadszym niż teraz atutem – opowiada Zieliński. – Kolonko, nawet idąc na konferencję ówczesnego rzecznika rządu Jerzego Urbana, robił notatki po angielsku. Zapytałem go kiedyś dlaczego. „Zostało mi to ze szkoły, by nikt ode mnie nie ściągał” – odpowiedział żartobliwie – przywołuje wspomnienia były dyrektor Trójki. – Po miesiącu powiedziałem mu: przenieś się z tego Poznania do Warszawy na studia, napiszemy ci rekomendację i pracuj z nami na swoją przyszłość – uzupełnia.

Zieliński wspomina, że Kolonce zależało, by poprowadzić poranną audycję „Zapraszamy do Trójki”, która rozpoczynała się o szóstej rano. – Uprzedził wszystkich realizatorów, że gdyby któryś z prezenterów się spóźnił, to mają do niego dzwonić, a on od razu przybiegnie do studia. Powiesił też w reżyserce na ścianie kartkę ze swoim numerem telefonu. Miał tę przewagę, że mieszkał bardzo blisko radia – opowiada Zieliński.

– Poprowadził? – pytam. – Nie, ale kilka razy zdarzyło się, że kiedy już był na schodach w budynku, w studiu siadał spóźniony prezenter.

W 1988 roku Kolonko podjął przełomową decyzję i przeprowadził się do Stanów Zjednoczonych, gdzie najpierw pracował na budowie, a potem prowadził swoją firmę budowlaną. Cztery lata później do telewizyjnej „Panoramy” ściągnął go ówczesny szef tego programu Marcin Zimoch. – Szybko stał się gwiazdą – mówi Sławomir Zieliński.

Sławomir Matczak, który wówczas pracował w „Panoramie”, wspomina jak Kolonko miał zrobić relację z koncertu w filharmonii. – To była perełka. To nie był materiał z cyklu: ręka, buzia, goździk. On wszedł za kulisy, rozmawiał z artystami. Z nieciekawego z pozoru tematu zrobił supermateriał – wspomina Matczak. I dodaje: – Potem coraz częściej zamawiano od niego materiały.

W 2001 roku Kolonko został korespondentem „Wiadomości”. Wtedy też stworzył pierwszą serię reportaży „Odkrywanie Ameryki” dla telewizyjnej Jedynki.

Gwiazda Mariusza Maxa Kolonki rozbłysła zwłaszcza po atakach na World Trade Centre 11 września 2001 roku. – Wyróżniał się – nie ma wątpliwości Zieliński. – On tam był. Stał na dachu jakiegoś wieżowca, a w tle widać było zgliszcza i ogromny dym. To musiało robić wrażenie – dodaje. Zdaniem byłego dyrektora TVP 1 obserwatorzy oficjalnych relacji polsko-amerykańskich bardziej jednak akceptowali obraz przekazywany zza oceanu przez Tomasza Lisa. – Ale od tego były „Wiadomości”. Na szczęście wtedy w TVP programy informacyjne znacząco różniły się od siebie – przyznaje Zieliński.

Jacek Mroczek, były wydawca „Panoramy”, przyznaje, że w latach 90. Max Kolonko był dla niego niedoścignionym wzorem. – Ceniłem go przede wszystkim za stand-upy. Czekało się na to, co ma dziś do powiedzenia Kolonko – opowiada były dziennikarz TVP. Wspomina zwłaszcza wydanie „Panoramy” ze wspomnianego 11 września 2001 roku. – Mieliśmy bardzo mało czasu na przygotowanie, bo „Panorama” była o 18.30, a do ataku doszło po godzinie 15 polskiego czasu. Kolonko pokazał wtedy wielki talent. Połączyliśmy się z nim na żywo przez telefon. W pewnej chwili relacja się urwała. Okazało się, że rozładował mu się telefon. Wbiegł do pierwszego baru, podłączył aparat i po chwili znów opowiadał. Był niezwykle sprawny warsztatowo. Reporter z krwi i kości. Mimo że opowiadał na żywo, wszystko było przemyślane i uporządkowane. Jakby czytał książkę – wspomina Jacek Mroczek.

I dodaje: – Nie pamiętam jego złego materiału. Język, akcent, energia. Najwyższy poziom. Był na topie, ale był na nim zupełnie zasłużenie. Jeden z najlepszych dziennikarzy tamtych czasów – uważa były wydawca „Panoramy”. – A jako człowiek? – dopytuję. – Spontaniczny. Ciepły. Z poczuciem humoru. Nie mam wątpliwości, że to ktoś, kto urodził się dziennikarzem. Może tylko nie trafił na swój czas?

Sławomir Zieliński: – Współpraca z nim była trudna z powodu dyskusji o pieniądzach. Chciał zarabiać po amerykańsku, my płaciliśmy po polsku – wyjaś-
nia były dyrektor TVP 1.

W 2001 roku Mariusz Max Kolonko zajął drugie miejsce w konkursie magazynu „Press” na Dziennikarza Roku. Przegrał tylko z Waldemarem Milewiczem.

W marcu 2002 roku Polska Akademia Telewizyjna nagrodziła go Wiktorem. Jego program w TVP „Odkrywanie Ameryki” cieszył się dużą popularnością widzów. Magazyn „Forbes” sklasyfikował go w pierwszej dziesiątce najcenniejszych dla reklamodawców dziennikarzy telewizyjnych w Polsce. Był także łakomym kąskiem dla magazynów opisujących życie celebrytów. W 2006 roku Max Kolonko i Weronika Rosati, z którą był wówczas związany, zostali okrzyknięci „najgorętszą parą show-biznesu”. „Jestem szczęśliwą kobietą. Jestem kochana i mogę być z osobą, którą kocham. Dobrze wiem, co znaczy dla mnie miłość i umiem ją cenić” – podkreślała wtedy w rozmowie z magazynem „Viva!” 19-letnia wówczas aktorka. W 2007 roku Kolonko pojawił się w spotach promujących ubezpieczenie Liberty Direct. Wystąpił też w reklamie „Newsweek Polska”.

„Mariusz był pierwszy” – mówił o Kolonce w 2012 roku dla portalu NaTemat Bartosz Węglarczyk, wówczas redaktor naczelny „Sukcesu”, kiedyś, tak jak Kolonko, korespondent w Stanach Zjednoczonych. „Po nim było wiele poważnych osobowości: Tomek Lis, Tomek Wróblewski. Ale to on zbudował wizerunek poważnego dziennikarza, korespondenta z USA” – przekonywał Węglarczyk. „Wydaje mi się, że to jest człowiek, który jest mistrzem PR i ironii. Ja, mówiąc zupełnie poważnie, chciałbym umieć tak się sprzedawać jak on” – oceniał Kolonkę przed laty dzisiejszy redaktor naczelny Onetu. „Do końca życia nie zapomnę jego korespondencji 11 września, jak na podstawie liczby dań, które dostali żołnierze do jedzenia, wyliczył, kiedy będzie inwazja na Afganistan” – wspominał w 2012 roku ze śmiechem Bartosz Węglarczyk.

Pod wrażeniem Maxa Kolonki był także Jan Pawlicki, który na początku 2016 roku, będąc dyrektorem TVP 1, w rozmowie z „Dziennikiem” mówił o Kolonce: „Jestem wielbicielem jego talentu, ponieważ trzeba potrafić szyć przez pół godziny do kamery, żeby ludzie tego słuchali, i jednocześnie utrzymywać poziom zainteresowania i adrenaliny. To jest duża umiejętność, którą doceniam jako dziennikarz” – przekonywał Pawlicki. I nie wykluczał, że „być może tak się złoży, że pan Max Kolonko otrzyma ofertę z naszej strony”.

Kolonko pojawił się na wizji, lecz nie w TVP, ale w Superstacji. – Znaliśmy się z anteny TV 4, gdzie Kolonko w 2007 roku miał swój program „Odkrywanie Ameryki” – wspomina Adam Stefanik, zastępca dyrektora pionu TV 4 / TV 6. – I chciał robić także program dla Superstacji. Mnie bardziej zależało jednak na jego felietonach, które byłyby emitowane w naszych serwisach informacyjnych. I tak też się stało – opowiada Stefanik. Według niego Kolonko idealnie wpisywał się w format tej stacji. – Superstacja wówczas była ostra i wyrazista w swoim przekazie. Kolonko był taki sam. Szybko okazało się, że dzięki nam napędza sobie oglądalność w internecie. I że Superstacja nie jest mu już do niczego potrzeba. Współpraca umarła śmiercią naturalną – wspomina Stefanik. – Czy samouwielbienie było już wtedy jego cechą? – pytam. – Oczywiście, ale to jest choroba zawodowa ludzi telewizji – stwierdza.

Po dojściu Prawa i Sprawiedliwości do władzy mówiło się też, że Kolonko miałby wejść do zarządu TVP, reprezentując ugrupowanie Pawła Kukiza. Hanna Lis, z którą Kolonko współpracował w „Panoramie” TVP 2, przypomniała wówczas (styczeń 2016) na Twitterze o innej działalności dziennikarza. Miał być właścicielem firmy sprzedającej tureckie dywany. „Max Kolonko wraca ponoć do TVP. Dywany się nie sprzedają?” – ironizowała Lis.

Zresztą już w czerwcu 2013 roku portal Interia donosił: „Dotarliśmy do materiałów, które nie pozostawiają prawie żadnych wątpliwości: Max Kolonko prowadzi stronę internetową, na której sprzedaje dywany we wzorach pochodzących z krajów muzułmańskich”. Zaś w 2010 roku w tekście „Szalony Max” zamieszczonym w magazynie „Press” ówczesny szef „Wydarzeń” w Polsacie Jarosław Gugała mówił, że Kolonko wykorzystywał swoją pozycję w polskich mediach do robienia biznesów w USA.

Po wyborze Donalda Trumpa na prezydenta w 2016 roku Kolonko udzielił wywiadu „Tygodnikowi do Rzeczy”. „Dla jednych jest kontrowersyjny, dla innych nieobliczalny, dla trzecich wreszcie genialnie opisuje i puentuje rzeczywistość. Kiedy sam szukałem najlepszego określenia dla tego, co robi, mówi i pisze dzisiejszy laureat, stwierdziłem, że najlepszym określeniem będzie… realista” – mówił o Kolonce w 2016 roku Paweł Lisicki, redaktor naczelny „Do Rzeczy”, wręczając mu nagrodę publicysty roku (dawna Nagroda Kisiela) przyznaną przez tygodnik „Wprost” (oba pisma mają wspólnego wydawcę).

WSZYSCY SĄ Z UBECJI

Nie mając ciekawych propozycji z mediów, Max Kolonko zamarzył o karierze politycznej. Zainicjował patriotyczny ruch społeczny #R Revolution, którego głównym celem – jak można przeczytać na stronie R-us.com, jest silna, mocarstwowa, prezydencka i bogata Polska. W 2019 roku chciał, by jego KWW Patriotyczna Rewolucja Maxa Kolonko startowała w polskich wyborach do parlamentu. Nic z tego nie wyszło.

Jakub Kralka, redaktor naczelny portalu Bezprawnik.pl, nie ma wątpliwości, że Kolonko miał ambicje polityczne: – Z pewnością wierzył w swoje cele polityczne, ale nawet jego widzowie w większości nie traktowali jego ugrupowania poważnie. Dlatego Kolonko nie był w stanie zebrać wymaganej liczby podpisów, by startować w wyborach – uważa Kralka.

„Oszukał nas co do liczby sympatyków i zakazał nagrywania rozmów z nim. Nie mogliśmy mieć tu swojego zdania. To chyba sekta” – mówił w połowie września 2019 roku w rozmowie z dziennikarzami Radia Wnet Robert Stalka, członek sztabu głównego partii Revolution. Padły oskarżenia o zawyżanie liczby sympatyków partii, co miało służyć wmówieniu członkom ugrupowania, że są głosem dużej grupy. „Mamy być jakimiś żołnierzami w jakimś wojsku, gdzie słowo ostateczne ma tylko i wyłącznie generał, a my jako ci żołnierze nie mogliśmy mieć własnego zdania, nie mogliśmy powiedzieć, co my uważamy. Wszystkie osoby, które tak robiły, były usuwane lub wyrzucane i na koniec okrzyknięte nielojalnymi i osobami, które przyszły z jakiejś tam ubecji czy innych służb” – opowiadał Robert Stalka.

Rok później pojawił się temat ewentualnego startu Maxa Kolonki w wyborach prezydenckich, ale i tych planów nie udało się zrealizować.

Ostatecznie Kolonko zdecydował, że… sam ogłosi się prezydentem ad interim, czyli tymczasowym „do czasu przeprowadzenia uczciwych, wolnych od zbiórek podpisów wyborów prezydenckich”. Ogłosił też powstanie w czerwcu 2020 roku Stanów Zjednoczonych Polski. „Szkoda faceta. Dobrze, że chociaż może pobyć prezydentem” – zażartowała 5 lipca 2020 roku na Twitterze Karolina Hytrek-Prosiecka.

– Czy wierzy, że jest prezydentem Polski? Może jest w tym jakaś tęsknota, że tyle się dzieje, a jego tu nie ma – pyta retorycznie Sławomir Zieliński, były dyrektor TVP 1, który raz nie wytrzymał i zareagował na wpis Kolonki na Twitterze. Gdy Donald Tusk stracił prawo jazdy za przekroczenie prędkości, 20 listopada 2021 roku Kolonko na swoim profilu zamieścił wpis: „Kein Problem, koledzy podwiozą”. I opatrzył zdjęciem czterech niemieckich żołnierzy, z których jeden ma twarz podobną do Tuska. „Maxiu, chyba Cię do końca w tej Ameryce pogięło” – napisał Zieliński w komentarzu do Kolonki. „Not nice. To pozdrów Monisie” – odpisał Kolonko i wrzucił zdjęcie sprzed lat, na którym widać Zielińskiego obejmującego się z Moniką Olejnik. „Piękne zdjęcie. Tworzyliśmy kiedyś fajny zespół” – odpisał mu Zieliński.

RODZAJ PARODII

Dziś raczej nikt nie chce się przyznawać, że śledzi dokonania Maxa Kolonki. – To świr. Botoks mu przesiąkł do mózgu – słyszę od jednego z dziennikarzy, którego proszę o rozmowę na temat Kolonki.

Doktor Mirosław Oczkoś, specjalista do spraw wizerunku, którego proszę o ocenę filmów Maxa Kolonki, przyznaje, że pod względem realizacji nie można im wiele zarzucić. – Realizacja na dobrym poziomie. Grafiki, dobre nagłośnienie, ciekawe i zmieniające się tło – wylicza Oczkoś. – Kolonko dobrze ubrany. Widać, że przed kamerą czuje się swobodnie – uzupełnia wykładowca Szkoły Głównej Handlowej. Tyle że, jego zdaniem, to zdecydowanie za mało. – Mamy do czynienia z rodzajem parodii. Nawet jeśli merytorycznie te wystąpienia są w porządku, to forma morduje treść – przekonuje dr Oczkoś. – O aktorach mówi się, że się zagrywają. Tu jest podobnie. To jest takie korytarzowe granie. Droga na zatracenie. Nie wiem, co musiałoby się stać, by wrócił do poważnego dziennikarstwa – uważa ekspert.

– Zamknął się w niszy internetowych trolli i freaków. Wyjść z tego świata, gdyby kiedyś chciał, będzie mu bardzo trudno. Raz jest kaznodzieją, raz prezydentem Stanów Zjednoczonych IV Republiki Polskiej, raz handlarzem poświęconych swojej osobie koszulek i gadżetów. Poucza, obraża, wrzeszczy. Znamy to skądinąd ze świata amerykańskich internet celebrities – opisuje Kolonkę Bogusław Chrabota, redaktor naczelny „Rzeczpospolitej”.

– Narcyz – określa Kolonkę jednym słowem Magdalena Rigamonti, która kilka lat temu napisała o nim tekst w tygodniku „Wprost”. – Rozmawiałam z nim wtedy, ale to była trudna relacja. Doszło do tego, że zakazał mi pisania o sobie. W efekcie był chyba jednak zadowolony, że poważny i opiniotwórczy tygodnik go zauważył – wspomina Rigamonti. I dodaje: – Kolonce nigdy nie chodziło o dziennikarstwo, liczyła się tylko jego narcystyczna osobowość. Potrzebował paliwa w postaci popularności. Te jego kanały w sieci to nic innego jak podlewanie egoizmu. Żadna telewizja nie zaproponowała mu pracy, więc bazuje na ludziach, którzy nie mają większej wiedzy i kupują jego pokrętną i spiskową logikę.

– Są jak sekta – nie ma złudzeń Przemysław Witkowski, wykładowca akademicki, specjalista od ruchów i grup radykalnych. – Groźna? – dopytuję. – Dla członków na pewno groźna. To są ludzie, którzy Kolonce wierzą, poklepują po ramieniu i mają nadzieję, że ich idol naprawdę przyjedzie i zrobi w Polsce rewolucję. Dla Polski ta grupa groźna nie jest… bo Kolonko to człowiek odklejony od rzeczywistości – puentuje Witkowski.

Próbowałem nawiązać kontakt z kilkunastoma osobami, które najczęściej komentują wystąpienia Maxa Kolonki. Wszyscy zadziwiająco zgodnie odpisywali, bym kontaktował się poprzez oficjalną stronę kanału Kolonki. Tu zostałem poinformowany drogą mailową, że „nasi widzowie wypowiadają się na temat p. Maxa w dziesiątkach komentarzy na stronie MaxTVGO.com – zapraszamy”. Podpisano: „Support team”. Poprosiłem o możliwość zadania pytań Maxowi Kolonce. Odpowiedzi nie otrzymałem.

***

Ten tekst pochodzi z archiwalnego wydania magazynu „Press”.