TSUE oddalił skargę wniesioną przez Polskę odnośnie dyrektywy w sprawie prawa autorskiego. Dr hab. Rafał Sikorski z UAM w Poznaniu przekonuje, że przegrana naszego kraju nie jest jednoznaczna, bo sędziowie podzielają obawy o ograniczenie wolności w sieci. Zwłaszcza w serwisach społecznościowych typu Facebook, Twitter, Instagram czy YouTube.
Pod koniec kwietnia Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej wydał orzeczenie w sprawie, w której Polska kwestionowała ważność postanowień Dyrektywy 2019/790 o prawie autorskim na jednolitym rynku cyfrowym. Polski rząd wskazywał, że postanowienia art. 17 Dyrektywy wymagają, by dostawcy usług udostępniania treści on-line – w celu zwolnienia się z odpowiedzialności za naruszenia praw autorskich – monitorowali prewencyjnie wszystkie treści, które ich użytkownicy zamierzają umieścić za pośrednictwem takich platform.
Spełnienie tych wymogów przez dostawców usług w istocie oznacza konieczność korzystania z narzędzi informatycznych pozwalających na zautomatyzowane filtrowanie treści. Zdaniem polskiego rządu – narzędzia te nie są w stanie obecnie w sposób należyty odróżnić korzystania, które stanowi naruszenie praw autorskich, od przypadków, gdy takie korzystanie jest zgodne z prawem autorskim, a w szczególności mieści się w zakresie tzw. dozwolonego użytku. A taki stan rzeczy – w opinii polskiej strony – zagraża zagwarantowanemu w art. 11 Karty Praw Podstawowych prawu do wolności wypowiedzi i informacji.
Istnieje więc ryzyko, że niektóre zdjęcia, nagrania wideo czy audio będą automatycznie usuwane z takich serwisów jak Facebook, Instagram, Twitter, TikTok czy YouTube, bo algorytm uzna przeróbkę nagrania albo mem za treść naruszającą prawo autorskie.
TSUE podziela niektóre obawy Polski
TSUE oddalił polski wniosek. Jednak w opinii dra hab. Rafała Sikorskiego, eksperta od praw autorskich z UAM w Poznaniu, pomimo tego, porażka Polski przed TSUE wcale nie jest tak jednoznaczna, jak by się mogło wydawać. Jego zdaniem uzasadnienie wyroku wskazuje, że Trybunał w istocie podziela uwagi zgłoszone przez Polskę. –
TSUE podkreśla, że wykładnia art. 17 Dyrektywy musi uwzględniać sprawiedliwą równowagę pomiędzy poszczególnymi prawami podstawowymi chronionymi przez Kartę Praw Podstawowych. Jednocześnie Trybunał wskazuje, że dokonując implementacji tego przepisu do prawa krajowego i interpretując prawo krajowe należy zapewnić by nie dochodziło do kolizji z prawami podstawowymi oraz zasadami ogólnymi prawa Unii, w tym zasadą proporcjonalności – zauważa dr Sikorski.
Jak zaznacza w uzasadnieniu wyroku można również znaleźć rozważania dotyczące wyważania ochrony praw autorskich z jednej strony i prawa do wolności wypowiedzi z drugiej. – Ponadto TSUE jednoznacznie wskazuje, na konieczność uwzględnienia interesów dostawców usług udostępniania treści on-line, a to ze względu na art. 16 Karty Praw Podstawowych i ochronę prawa do prowadzenia działalności gospodarczej – dodaje ekspert.
Blokowanie tylko najbardziej drastycznych naruszeń?
Dr Sikorski podkreśla, że TSUE wskazuje jednoznacznie na to, że nie powinny być stosowane takie środki, które prowadzą do blokowania zgodnych z prawem treści. Bo to stanowiło ograniczenia prawa do swobody wypowiedzi i informacji.
– Trybunał odwołuje się do wcześniejszego orzecznictwa i wskazuje, że niedopuszczalne jest stosowanie takich systemów filtrowania, które nie są w stanie rozróżnić treści naruszających i nienaruszających praw autorskich. W istocie zatem TSUE bardzo istotnie ogranicza zakres wykorzystywania zautomatyzowanych systemów filtrowania treści. Tak długo jak długo nie będą one w stanie odróżnić wykorzystania cudzego utworu w charakterze cytatu, w parodii czy pastiszu, tak długo ich wykorzystanie będzie zbyt dużym ryzykiem dla interesów zagwarantowanych w art. 11 KPP. Tym samym – jak się zdaje – filtrowanie będzie dopuszczalne, ale tylko wtedy, gdy służy zidentyfikowaniu ewidentnych, nie budzących wątpliwości, a zatem jedynie najpoważniejszych naruszeń praw autorskich – przekonuje Sikorski.
Obawy o nadmierne obciążenie przedsiębiorców
W opinii eksperta, TSUE słusznie wciągnął do procesu wyważania różnych praw, również prawo do prowadzenia działalności gospodarczej zagwarantowane w art. 16 KPP. – Orzecznictwo TSUE jest w tym zakresie bardzo bogate, a Trybunał niejednokrotnie wskazywał, że nakładanie obowiązków monitorowania treści, może stanowić poważne obciążenie dla takich usługodawców i tym samym stanowić nadmierne ograniczenie swobody prowadzenia działalności gospodarczej. Dlatego też TSUE trafnie wskazuje, że usługodawcy powinni mieć swobodę w określeniu konkretnych środków, tak by mogli dostosować je do swoich potrzeb i możliwości oraz dostępnych na rynku rozwiązań. Uwzględniając to jakimi systemami filtrowania dysponujemy obecnie można oczekiwać, że systemy takie „wychwycą” oczywiste przypadki naruszeń, a ocena czy inne przypadki wykorzystania cudzych treści stanowią zgodnie lub nie z prawem autorskim korzystanie, będzie musiała być dokonywana w ramach mechanizmów rozstrzygania sporów zapewnianych przez usługodawców, w ramach różnego rodzaju alternatywnych mechanizmów rozstrzygania sporów oraz na drodze sądowej – podkreśla wykładowca UAM w Poznaniu.
Jak przypomina ekspert, teraz Polska stoi przed wyzwaniem implementacji Dyrektywy w sprawie praw autorskich. Jego zdaniem w tym procesie polski rząd powinien uwzględnić wnioski wypływające z uzasadnienia do wyroku Trybunału. – TSUE podzielił w zasadzie wszystkie obawy formułowane przez użytkowników, a także dostawców oraz specjalistów w dziedzinie prawa własności intelektualnej. Co więcej wnioski wypływające z tej krytyki nakazał uwzględnić przy interpretacji art. 17 Dyrektywy i krajowych jej implementacji – podsumowuje dr Sikorski.