Od ponad sześciu lat jest prezesem Telewizji Polskiej z nadania Prawa i Sprawiedliwości, choć z partią często nie było mu po drodze. Ale – jak twierdzą nasi rozmówcy – jest jej niezbędny, a także niezwykle skuteczny. – Konsekwentnie realizuje pewną linię kulturową w TVP. Można ją krytykować, ale robi to skutecznie – ocenia Bogusław Chrabota. – Przekonał wielu Polaków, że media publiczne nie mogą tu istnieć – uważa z kolei Jacek Żakowski. Co by nie powiedzieć: patrząc na wyniki oglądalności głównych anten TVP trzeba przyznać, że Kurski włada wyobraźnią Polaków. Kim jest?
Ma tylu samo przeciwników, co zwolenników. Ci pierwsi mówią: „upartyjniony, cyniczny, zniszczył informację, ale skuteczny”. Ci drudzy także podkreślają skuteczność „nieusuwalnego prezesa”, ale dodają: „dobry organizator, odświeżył ofertę telewizji publicznej i wprowadził przebojowe formaty” .
Dla Jacka Żakowskiego (przeciwnik, zdecydowanie) Kurski to „skrajnie cyniczny narcyz, skłonny posunąć się do wszystkiego, byle służyć partii, która daje mu wpływy”. Wiesław Gałązka uważa, że szef TVP to przebojowy i inteligentny człowiek, ale „stanowisko go przytępiło” i teraz jest „urzędnikiem propagandy”. Kurskiego nie broni też Łukasz Warzecha. – To przykład stuprocentowego cynika – mówi. – Bawi go, że robi cyniczne rzeczy i wygłasza ewidentnie absurdalne stwierdzenia – mówi. Mniej krytyczny jest natomiast naczelny „Rzeczpospolitej”, choć trudno nazwać go zwolennikiem szefa TVP. – To człowiek o janusowym obliczu. Robi wiele dobrego na rzecz firmy, którą kieruje – ocenia Bogusław Chrabota. Dodaje też, że Kurski „zdewastował programy informacyjne i karmi się własnym celebrytyzmem”.
Początki: Gdańsk, brat i mama
Jacek Olgierd Kurski urodził się w 1966 roku w Gdańsku. Jego matka Anna podczas okupacji działała w Szarych Szeregach, a w czasie powstania warszawskiego była sanitariuszką. Z mamą – co będzie wielokrotnie podkreślał – jest związany mocno. Jego bratem jest Jarosław Kurski, wicenaczelny „Gazety Wyborczej”; to fakt powszechnie znany, że bracia stanęli teraz po przeciwnych stronach informacyjnej barykady. Ich drogi rozeszły się podczas „wojny na górze” na początku lat 90. Jarosław był początkowo rzecznikiem prasowym sztabu wyborczego Wałęsy, ale później przeszedł na pozycje bardziej krytyczne wobec prezydenta.
Ojciec obu braci, Witold był pracownikiem naukowym, specjalizującym się w budowie okrętów. Jacek za komuny angażował się w działalność opozycyjną, publikował m.in. w „Tygodniku Solidarność”, współpracował z DPA i BBC. Jeszcze w latach 80. spotkał braci Kaczyńskich. Jak wspominał w „Przekroju”, to oni „sprali mu mózg”, czy inaczej: otworzyli oczy na świat.
Skończył ekonomię na Uniwersytecie Gdańskim. Pierwszy raz z TVP zetknął się w latach 1991-1994. Współtworzył wtedy m.in. „Sprawę dla reportera”. Wraz z Piotrem Semką (za komuny tworzyli razem podziemną gazetkę) napisał książkę „Lewy czerwcowy” – zbiór wywiadów z politykami o odwołaniu rządu premiera Jana Olszewskiego. Na jej podstawie nakręcił film dokumentalny „Nocna zmiana”. Z telewizji odszedł niedługo po odwołaniu Olszewskiego.
Matka Kurskich w 2016 roku przyznawała w tygodniku „wSieci”, że to ona wciągnęła synów w politykę. Jacek związał się z Porozumieniem Centrum Jarosława Kaczyńskiego. Nie na długo zresztą: przeszedł do Ruchu Odbudowy Polski Olszewskiego, później zaliczył Zjednoczenie Chrześcijańsko-Narodowe, Ligę Polskich Rodzin i wreszcie Prawo i Sprawiedliwość. W 2005 roku został szefem kampanii telewizyjnej ubiegającego się o urząd prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego.
Co powiedział? Czego nie mówił?
To wtedy padły słynne słowa, które do dziś nieodłącznie kojarzą się z Kurskim. W drugiej turze wyborów prezydenckich Kaczyński miał zmierzyć się z Donaldem Tuskiem. Kurski na tydzień przed głosowaniem powiedział w wywiadzie z „Angorą”, iż „poważne źródła na Pomorzu mówią, że dziadek Donalda Tuska zgłosił się na ochotnika do Wehrmachtu”. Został za to pozbawiony funkcji szefa kampanii medialnej w sztabie Kaczyńskiego oraz wykluczony z partii. Jak się później okazało, Józef Tusk faktycznie został powołany do Wehrmachtu, ale wcielono go przymusowo (pod koniec wojny służył zaś w Polskich Siłach Zbrojnych w Wielkiej Brytanii). Kurskiego przywrócono do PiS, jedyną karą, jaka go spotkała, była nagana. A Kaczyński wybory wygrał.
Z tym samym wydarzeniem związany jest drugi najsłynniejszy cytat Kurskiego. „Z tym Wehrmachtem to lipa, ale jedziemy w to, bo ciemny lud to kupi” – miał powiedzieć do Tomasza Lisa, Wiesława Władyki, Tomasza Wołka i Katarzyny Kolendy-Zaleskiej przed nagraniem w studiu radia Tok FM 14 października 2005 roku. Lis powtórzył te słowa na antenie. Sam Kurski zaprzeczył w jego programie „Co z tą Polską?”, że wypowiedział to zdanie, później zaś twierdził, że padło ono w „slangu publicystycznym”.
„Cyniczny narcyz”, ale „ambitny”
– To skrajnie cyniczny narcyz, który jest skłonny posunąć się do wszystkiego, byle służyć partii, która daje mu wpływ – ocenia Jacek Żakowski. – Dużo wcześniej przed „dziadkiem z Wehrmachtu” ten jego cyniczny narcyzm był już widoczny. Razem z Semką był prekursorem insynuacji w pracy dziennikarskiej, „Nocna zmiana” to jedna wielka insynuacja, przypominająca poetyką i warsztatem dziennikarskim falę kłamstwa smoleńskiego – twierdzi publicysta „Polityki”.
– Kurski jest specyficzną osobowością. To przykład stuprocentowego cynika – potwierdza także Łukasz Warzecha, publicysta „Do Rzeczy”, światopoglądowo odległy od Żakowskiego (miał epizod w TVP, ale rozszedł się z nią w gniewie). – Są takie osobowości: ludzie, którzy nie mają żadnych oporów. Są w stanie wszystko powiedzieć, napisać i zrobić. I bawi ich to. Jacka Kurskiego bawi, że robi rzeczy cyniczne, bawi go też, że wygłasza ewidentnie absurdalne stwierdzenia, mówi, że białe jest czarne i odwrotnie. Jest również bardzo ambitny. Nie powiedziałbym, że ma jakąś specyficzną metodę, wynalezioną przez siebie. To po prostu jego cechy. Rozkwitły zaś w momencie, gdy pojawił się podatny grunt, czyli oczekiwania Kaczyńskiego, jak ma wyglądać TVP. Kaczyński też powtarza w wywiadach jawnie absurdalne rzeczy, że telewizja publiczna dobrze spełnia swoje zadanie i nie widzi powodów do uwag. Gdyby nie te okoliczności, Kurski pewnie nie grałby tak ostro, ale w tej sytuacji pewne jego cechy dały o sobie znać – uważa Warzecha.
Polityk z „ciężką nogą”
W 2007 roku Kurski ponownie dostał się do Sejmu, ale już dwa lata później zamienił ławę na Wiejskiej na miejsce w Parlamencie Europejskim. I zasłynął głównie z szybkiej jazdy.
Zadeklarował, że 840 km przejechał w niecałe 6 godzin. Oznacza to, że musiałby jechać ze średnią prędkością powyżej 140 km/h. Nietrudno nawet w to uwierzyć, bo innym razem przyłapano go, gdy poruszał się po Warszawie, pędząc ponad 150 km/h, głośne było także jego podłączenie się do… policyjnego konwoju przewożącego więźnia. Policjanci przestraszyli się, że mają do czynienia z próbą odbicia przestępcy i wezwali posiłki. Kurskiego ochronił immunitet.
W 2011 roku znowu zostaje wykluczony z PiS, wraz ze Zbigniewem Ziobrą i Tadeuszem Cymańskim (postulowali zmiany w partii). Razem tworzą wtedy struktury Solidarnej Polski, której Kurski zostaje wiceprezesem (do SP przeszła wraz z nim matka). W 2014 roku bez powodzenia ubiega się o reelekcję do PE. Wówczas ogłasza, że robi sobie przerwę od polityki. Ale jeszcze w tym samym roku wraca – znowu do PiS. Na listach wyborczych w 2015 roku nie było dla niego miejsca, ale po zwycięstwie Zjednoczonej Prawicy objął tekę wiceministra kultury.
Jacek Kurski prezesem TVP
W resorcie kultury długo jednak też nie zagrzał miejsca. W styczniu 2016 roku został prezesem TVP. Z telewizji odeszli wtedy m.in. szef redakcji „Wiadomości” Piotr Kraśko, Beata Tadla, Diana Rudnik, Justyna Dobrosz-Oracz czy Dorota Wysocka-Schnepf.
Krytycy Kurskiego zarzucają mu, że w TVP postawił m.in. na niewyszukaną rozrywkę spod znaku disco-polo, „Koronę królów” czy toporną propagandę w „Wiadomościach” i TVP Info. Zwolennicy – że kierowana przez niego telewizja gwarantuje pluralizm i nie boi się tematów tabu – świętych krów III RP.
Tak zresztą mówił o tym sam Kurski w niedawnym wywiadzie dla „Sieci”: „Prawdziwy bilans mojej kadencji jest (…) w oczywisty sposób pozytywny dla telewizji publicznej”. Jego zdaniem, najważniejsze było już na początku prezesury „przełamanie (…) monopolu informacyjnego obozu III RP” i stanie się przez TVP „narracyjnym bastionem polskiej racji stanu”. To zaś „w sytuacji jednostronnego i kłamliwego przekazu zaangażowanych w spór polityczny licznych mediów (…) stało się jedyną możliwą w praktyce formą uratowania elementarnego pluralizmu, a tym samym demokratycznego wyboru Polaków”. TVP za rządów Kurskiego to – według jego opowieści – nieustające pasmo sukcesów mimo knowań totalnej opozycji i służących jej mediów (często należących do zagranicznego kapitału). „Udało mi się odbudować i umocnić pozycję Telewizji Polskiej jako niekwestionowanego lidera rynku” – podkreśla.
Ale nawet przeciwnicy podkreślają: Kurskiemu nie można odmówić tego, że jako szef TVP jest całkiem dobrym strategiem. W ciągu ostatnich lat podjął wiele decyzji, które okazywały się trafione, lub przynajmniej znalazły poklask u widzów. Za jego kadencji przywrócono „Szansę na sukces”, to Kurski też zdecydował, że na antenę trafią „The Voice Kids” i „The Voice Senior”, a Polska wróci na Eurowizję Junior. Są miesiące, gdy telewizyjna Jedynka i Dwójka biją rekordy oglądalności, o czym Kurski skrzętnie informuje na swoim Twitterze.
Trudno więc odmówić mu racji w kwestii umocnienia „jego” telewizji, gdy w 2021 roku liderem oglądalności była według Nielsena TVP 1 (z udziałem 9,76 proc.), a na trzecim miejscu, za Polsatem, uplasowała się telewizyjna Dwójka (7,84 proc.). W grupie 16-49 pierwsze miejsce zajął TVN.
Zdaniem Kurskiego, sukces był efektem zapewnienia ludziom dostępu do „wysokiej jakości sportu, kultury, seriali, teatru, wiedzy, rzetelnej informacji o Polsce i świecie oraz oczywiście masowej rozrywki”.
Osiągnięcia kontra „linia kulturowa”
– To człowiek o janusowym obliczu. Z jednej strony robi wiele dobrego na rzecz firmy, którą kieruje: ma sukcesy i osiągnięcia w wielu dziedzinach, choćby we wprowadzaniu określonego typu produkcji, które komercyjnie świetnie dają sobie radę w konkurencji z antenami właśnie czysto komercyjnymi. Konsekwentnie realizuje pewną linię kulturową w TVP. Można ją krytykować bądź nie, ale on robi to skutecznie – ocenia Bogusław Chrabota, redaktor naczelny „Rzeczpospolitej”.
I dodaje, że Kurski niewątpliwie poznał dokładnie branżę, jaką jest telewizja i opanował zasady managementu. – To nie jest typowy polityczny spadochroniarz, jakich wielu było w historii telewizji. Oni nie byli w stanie zmierzyć się intelektualnie z materią i podejmowali decyzje dyktowane przez polityków bądź ideologiczne. Od strony profesjonalnej widzę u Kurskiego dużo pozytywnych cech, dobrze go oceniam – dodaje naczelny „Rzeczpospolitej”. – Oczywiście Kurski jest politykiem. To nie jest profesjonalny, bezpartyjny, nieuwikłany w politykę menedżer medialny, tylko polityk par excellence. Co do tego nikt nie ma wątpliwości. To człowiek bardzo utalentowany, fantastycznie radzący sobie na wzburzonych falach oceanu polityki – podkreśla.
Chrabota zastrzega jednak, że zdecydowanie nie akceptuje tego, co szef Telewizji Publicznej robi z jej programem informacyjnym. – Jest stronniczy, anteny służą jako instrument propagandowy partii, której Kurski jest bliski. O ile zdewastował informację i sprzeniewierzył się wyznawanym przez nas wspólnie kiedyś zasadom, dotyczącym bezstronnego, uczciwego, rzetelnego i państwotwórczego medium publicznego, o tyle są obszary, w których jak idzie do przodu i profesjonalnie kieruje gigantycznym kompleksem na Woronicza – mówi dziennikarz.
Łukasz Warzecha podkreśla, że o działalności Kurskiego jako szefa TVP ma „jak najgorsze zdanie”. – To zmieniało się w czasie i mam wrażenie, że była to równia pochyła. Warto przy tym pamiętać, że telewizja publiczna składa się z wielu elementów i niektóre moglibyśmy oceniać w bardziej zniuansowany sposób: produkcję filmową, seriale czy Teatr Telewizji. Choć tu też mam dużo zastrzeżeń, na przykład co do promowania niewybrednych gustów muzycznych przy spychaniu ambitnej sztuki na margines – zaznacza. – Ale z punktu widzenia publicysty politycznego co innego widać najwyraźniej. Jacek Kurski zrobił z pionu publicystycznego i informacyjnego TVP propagandowy oręż partii rządzącej. Znam opinie kolegów, że tak było zawsze – do pewnego stopnia to prawda, choć nie do końca: Bronisław Wildstein jako jeden z niewielu wybił się niepodległość, ale szybko stracił stanowisko, bo nie tolerował tego Jarosław Kaczyński. Na ogół jednak tak było, ale Kurski pomnożył to czterokrotnie i doprowadził do ordynarnie bezwstydnej postaci – uważa publicysta.
„Nieusuwalny prezes”
Kilkakrotnie wydawało się, że prezes TVP straci stanowisko – tajemnicą poliszynela jest, że fanem Kurskiego nie jest prezydent Andrzej Duda. Wiosną 2020 roku Rada Mediów Narodowych faktycznie odwołała Kurskiego. Według nieoficjalnych ustaleń chciał tego Duda, uzależniając od jego dymisji podpisanie ustawy o finansowaniu mediów publicznych (TVP dostała wtedy prawie 2 mld zł). „Bardziej od samego siebie kocham Telewizję Polską, Polskę” – oświadczył wtedy Kurski. Został doradcą zarządu.
Ale znów: nie na długo. W maju wrócił do zarządu TVP jako członek, a wkrótce ponownie stanął na jego czele (był jedynym kandydatem). TVP wówczas mocno zaangażowała się w kampanię urzędującej głowy państwa, co najlepiej pokazuje materiał wychwalający lata rządów Dudy.
Rok później, w czerwcu, Rada Mediów Narodowych powołała Kurskiego na kolejną czteroletnią kadencję. Nasi rozmówcy zgodnie przyznają, że Kurski jest praktycznie nieusuwalny. – W kalkulacji politycznej PiS z perspektywy nadchodzących wyborów i kłopotów, przed którymi władza w tym roku stanie (inflacja, drożyzna, kłopoty z wprowadzaniem Polskiego Ładu, Pegasus itd.), myślę, że prezes Kaczyński absolutnie nie zrezygnuje z instrumentu utrzymania elektoratu, jakim jest TVP. I nie ma tu lepszego gwaranta, że będzie to skutecznie robione, niż Jacek Kurski. On jest niezbędny dla swojej partii. Bardziej niż był kiedykolwiek – mówi Bogusław Chrabota. – Jest jednym z najważniejszych ludzi w państwie i jego pozycja jest wyjątkowa. Moim zdaniem to człowiek o znacznie pewniejszej pozycji w polityce niż premier polskiego rządu – dodaje.
Również zdaniem Łukasza Warzechy, Kurski ma silniejszą pozycję niż premier rządu RP. – Nie musi rzucać się wewnątrz obozu koalicyjnego, jest obok tego. Formalnie podczepiony po Radę Mediów Narodowych, ale tak naprawdę wyłącznie pod Kaczyńskiego. Jest z boku walki politycznej i na tym rzeczywiście korzysta – ocenia publicysta.
Teoria wielkiego wyłomu
„Kotwica władzy” PiS lubi brylować na imprezach TVP, gdzie np. śpiewa razem z Zenkiem Martyniukiem jeden z jego hitów.
– To pierwszy prezes TVP, który uwielbia oglądać się na imprezach telewizji publicznej. On jest celebrytą i stał się nim na własne życzenie. Karmi się tym celebrytyzmem, cieszy się nim. Chciał być na szczycie i tam się znalazł – ocenia Chrabota. Jak jednak dodaje, Kurski nie jest tu wyjątkiem, również biorąc pod uwagę kontekst europejski. – Celebrytami są też wybitni politycy zachodu. Kiedyś Nicolas Sarkozy, teraz Boris Johnson. Żyjemy w epoce, w której populizm tak mocno wdarł się do życia politycznego, że trudno radzić sobie z twardą obecnością w polityce bez celebrytyzmu – ocenia naczelny „Rzeczpospolitej”.
W polityce trzeba radzić sobie także z nieprzychylnymi komentarzami. W wywiadzie dla „Sieci” Kurski opowiada, że mierzy się z „nieustannym hejtem” ze strony „mediów opozycyjnych”, ostatnio przy okazji zakażenia koronawirusem. W grudniu ub.r. Onet napisał, że Kurski mimo dodatnich wyników testu PCR poleciał na finał Eurowizji Junior do Paryża. W rozmowie z Karnowskimi prezes TVP mówi o „oszustwie” Onetu „Gazety Wyborczej” i „innych strumieni kłamstwa”. Bo, jak dodaje, jego test z 14 grudnia był końcem, a nie początkiem choroby. I dzięki niestandardowej procedurze zdjęto z niego obowiązek kwarantanny (serwis OKO.press opisał sprawę, zaznaczając, że nie istnieją procedury zezwalające na wcześniejsze zakończenie izolacji w taki sposób).
Kurski złożył wtedy pozew przeciwko Kamilowi Dziubce, który był autorem tekstu Onetu. I pokazał na Twitterze skany pism, w których najprawdopodobniej przez niedopatrzenie ujawnił zarówno swój adres zameldowania, jak i numer komórki.
Również w grudniu w „Gazecie Wyborczej” ukazał się tekst, zarzucający Kurskiemu wykorzystywanie ochroniarzy do prywatnych i politycznych celów (w tym śledzenia Rafała Trzaskowskiego). Prezes TVP tweetował, że tekst „zawiera kłamstwa i zmanipulowane informacje” i zapowiedział kroki prawne.
Jeszcze raz wywiad w „Sieciach”. Bracia Karnowscy: „Można odnieść wrażenie, że od kilku tygodni jest pan celem kolejnej dużej i skumulowanej kampanii medialnej. Coś się szykuje i opozycja za wszelką cenę chce mieć do tego czasu rozstrojoną TVP?”. Kurski odpowiada, że chodzi o plan odzyskania władzy przez Donalda Tuska. „Skoordynowana akcja ze Wschodu i Zachodu: obłęd klimatyczny wywołujący szaleńcy wzrost cen energii – prądu i gazu, bezprawne wstrzymanie funduszy europejskich w połączeniu ze zmęczeniem dwuletnią pandemią, inflacją, zużywaniem się władzy – ma wywołać kryzys, niepewność i bunt społeczny, który zmiecie dobrą zmianę” – zaznacza.
A TVP jest w tym scenariuszu „ostatnim bastionem narracji polskiej niepodległości o masowym zasięgu”. I plan wrogich sił nie powiedzie się „bez obezwładnienia TVP i przetrącenia jej kręgosłupa”. „I oni o tym wiedzą. Stąd też nieustanne ataki na mnie (…) I bardzo jestem wdzięczny za te wszystkie głosy, które wyrażają wsparcie w obliczu tych kolejnych kampanii nienawiści wobec mnie i mojej rodziny. Mądrzy ludzie rozumieją, że to jest cena, którą płacę ja i płaci wielu innych ludzi za obronę polskiej wolności, za stworzenie wielkiego wyłomu w systemie monopolu medialnego III RP” – podkreśla Kurski.
„Bezpartyjne media mogą nieistnieć”
– Kurski przekonał wielu Polaków, że media publiczne nie mogą tu istnieć – uważa Jacek Żakowski. – Publiczne, czyli bezpartyjne, służące interesowi publicznemu. To konieczny element europejskiego modelu demokracji, podobnie jak niezależne sądy czy wolność nauki. To poważny problem, bo władza PiS kiedyś się skończy, a ta nieufność czy niechęć pozostanie i będzie trudno, przez to co zrobił między innymi Kurski, przekonać społeczeństwo do płacenia abonamentu czy dobrego finansowania mediów publicznych – zaznacza Żakowski.
– O ile po Robercie Kwiatkowskim można było się zastanawiać, co zmienić, jak sprawić, żeby telewizja publiczna tak nie wyglądała, o tyle po Kurskim można tylko myśleć nad kompletnym jej przeoraniem – mówi natomiast Łukasz Warzecha. – Tylko to pozostało i każdy kto patrzy na to trzeźwo, rozumie, że trzeba dokonać radykalnych, głęboko idących zmian. Żadne pudrowanie i częściowe reformy nic nie zmienią. Jeżeli to kiedykolwiek po Kurskim ma być telewizja publiczna we właściwym tego słowa znaczeniu, potrzebna jest radykalna zmiana – zaznacza.
Popyt na Kurskiego
Pytam Jacka Żakowskiego czy prezes TVP odnalazłby się w nowej rzeczywistości – po utracie przez PiS władzy. – Z pewnością. Tak jak Jerzy Urban wykorzystał istnienie dużej grupy społecznej zmęczonej tromtadracją zwycięskiego obozu „Solidarności” i odpowiedział na jej popyt, tak popyt na Kurskiego i ohydę przezeń uprawianą jest rzeczą trwałą – zaznacza dziennikarz. – Sentyment, na którym Kurski będzie mógł zarabiać ogromne pieniądze, będzie erodował, ale to sprawa na dekady. Ludzie, którzy biorą na poważnie głupoty w „Wiadomościach”, będą dalej żyć i generować popyt na tę ohydę. Kurski o swój budżet nie musi się martwić – przewiduje Żakowski.
Inaczej sprawę widzi Wiesław Gałązka, ekspert ds. wizerunku politycznego i komunikacji w mediach. – Mimo że nie podzielam jego poglądów, uważałem Kurskiego za dość przebojowego i inteligentnego człowieka. Jego zachowania bywały różne, w miarę jak stawał się zwykłym urzędnikiem propagandy. Może przejawia jakieś talenty i inicjatywy, ale sposób kierowania telewizją publiczną to całkowite odejście od zasad zdrowego rozsądku. Ta funkcja mocno go przytępiła. U kogoś, kto był kontrowersyjnym, ale także błyskotliwym autorem bon motów, nastąpiło otępienie intelektualne. To konformizm i pogodzenie się z tym, że to może być koniec jego kariery – uważa Gałązka.
O odniesienie się do zarzutów wobec Kurskiego pod koniec stycznia poprosiliśmy Centrum Informacji TVP. Otrzymaliśmy wiadomość, że odpowiedzi otrzymamy w piątek. Na kolejnego maila w tej sprawie nie było już reakcji.
Jacek Kurski w 2005 roku „Przekrojowi” mówił: „Im jestem starszy, tym mniej radykalny, bardziej centrowy”. W tym samym roku „Duży Format” cytował rozmowę Donalda Tuska i Lecha Kaczyńskiego po debacie w Polsacie. Tusk: – Dlaczego ty trzymasz tego sk***ysyna Kurskiego? Kaczyński: – Może i jest sk***ysynem, ale wolę go mieć po swojej stronie. Dziennikarze Marek Sterlingow i Marek Wąs potwierdzili w dwóch źródłach, że padło słowo „sk***syn” i przytoczyli wymianę zdań samemu Kurskiemu. Ten odpowiedział: „Lech tak o mnie powiedział? No, cóż. Mam cztery lata, żeby mu udowodnić, że naprawdę jestem potrzebny PiS. Bo robienie wyłącznie kampanii już mnie nie kręci. Będę bulterierem Kaczyńskich. Nie zawiodą się na mnie”. I chyba wciąż jest temu credo wierny.